drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 29 sierpnia 2020

Weekendowo.......


........a więc i muzycznie. Na początek Albinoni:

Był Wenecjaninem, synem bogatego kupca, ur. się w 1671 r, zmarł w1751r. Rodzina szykowała go na producenta kart do gry i jak  każde dziecko z bogatego rodu uczył się muzyki. Już w wieku 13 lat skomponował swą pierwszą operę pt. "Zenobia, regina de Palmireni". Jego ulubionym instrumentem był obój, ale jego kompozycje były orkiestrowe, jedynie z towarzyszącym obojem. Chyba mało kto wie, że twórczość Albinoniego wywarła wielki wpływ na Bacha, które przepisywał jego utwory ucząc się na nich sztuki kompozycji, poza tym napisał kilka  fug wykorzystując ich fragmenty. Więc może powiedzenie "zacznij od Bacha powinno być zastąpione powiedzeniem "zacznij od Albinoniego".
Nie wiem czy lubicie muzykę  andyjską, no ale może się Wam spodoba:


No i jeszcze klasyka: muzyka mojej grzesznej młodości, czyli  swing i jazz

Miłego weekendu Wszystkim życzę;)










wtorek, 25 sierpnia 2020

Znacie już.....

...........no to poczytajcie.
To było dawno, dawno, a dokładnie 18 marca 1918 roku- młody szeregowiec
Martin Gitchell (kucharz) zgłosił się  do szpitala w Fort Riley (stan Kansas)
zgłaszając silny ból gardła, dreszcze i gorączkę. Nim do tegoż szpitala dotarł
szykował w kuchni posiłki. Tego samego dnia  podobne objawy zgłosiło
jeszcze dwóch żołnierzy.
Infekcja rozprzestrzeniała się w postępie geometrycznym,wkrótce chorowało
już 500 osób. W ciągu 2 godzin wstępne objawy  zamieniały się w silne bóle
w klatce piersiowej, duszności, krwotoki z nosa i uszu, następowała utrata
przytomności i śmierć. Przeżywali nieliczni.
Dziś wiadomo, że śmierć młodych następowała z powodu zbyt silnej odpowiedzi
ich układu autoimmunologicznego, który atakował zakażone płuca, powodując
ich krwotoczne zapalenie.
Co  dziwne, w tym samym czasie choroba wystąpiła w wielu oddalonych od
siebie miejscach.
Choroba nadchodziła falami, trwającymi zwykle po kilka tygodni.
Drugie uderzenie owej infekcji było w sierpniu 1918 roku i spowodowało
wysoką śmiertelność osób w wieku 20 - 40 lat.
Trzecia fala zalała świat w 1919 roku.
Śmiertelność dochodząca do 20% występowała w zbiorowiskach o dużym
zagęszczeniu.
Od wiosny 1918 r do wiosny 1919 choroba zabiła 100 milionów osób, czyli
było więcej zmarłych od tej infekcji niż wskutek działań wojennych.
Brak higieny, wyniszczenie  fizyczne i psychiczne sprzyjały chorobie, na którą
właściwie nie było leku. Stosowano więc dziwne i koszmarne leki - podawano
chorym dożylnie kamforę, strychninę, upuszczano krew, podawano rezorcynę
 ( trucizna) i rtęć, stosowano lewatywy, podawano też silne leki przeczyszczające
produkowane z trującego chlorku rtęci.
Ale zupełnie przytomnie zauważono, że jedyny skuteczny środek to izolacja i
kwarantanna oraz używanie  masek materiałowych na twarz.
Patogen dotarł też na Spitsbergen i na Alaskę, wszędzie siejąc spustoszenie.
Dziś już wiadomo, że winnym był wirus grypy typu A i była to odmiana H1N1.
Choroba otrzymała  nazwę  "hiszpanka" - nie dlatego że się w Hiszpanii zaczęła
ale dlatego, że  Hiszpania była jedynym krajem prowadzącym dokładną statystykę
i podawała na ten  temat komunikaty.
A teraz  "najlepsze" - w 2004 roku wydobyto spod  "wiecznej zmarzliny" ciała
zmarłych na ową  "hiszpankę", zrobiono biopsję i otrzymano potwierdzenie,że
to właśnie był wirus grypy, zbadano też dokładnie jego genom. To był zmutowany
wirus ptasiej grypy.
Wieczna zmarzlina kryje  zapewne wiele jeszcze innych patogenów, ale niestety
w efekcie  zmieniającego się klimatu zaczyna zanikać, a więc wszelakie ukryte
dotąd miazmaty mają szansę wychynąć na  świat.
No i pytanie  a co będzie z koleją transsyberyjską, którą zbudowano na tych
terenach???

niedziela, 23 sierpnia 2020

Kostki pamięci

Czy wiecie co to jest?
To są tzw. "kostki pamięci", które  można znaleźć w wielu miejscach
Berlina.
To kostki przypominające, że był tu czas, gdy z domów wywlekano
osoby, których jedynym przewinieniem było to, że nie były aryjczykami
ale były Żydami ewentualnie "pół-Żydami", jedno z rodziców było Żydem.
To kostki pamięci ale i przestrogi , do czego zdolny jest  człowiek.
Na kostkach  są podane imiona, nazwiska i obóz do którego trafiły.
Przedwojenny Berlin miał bardzo wielu mieszkańców żydowskiego
pochodzenia.
W 1933 roku w całych Niemczech żyło 520 tysięcy Żydów, co stanowiło
mniej niż 1% ludności. Żyli na tych terenach od IV wieku nowej ery.
Tuż przed rozpoczęciem II wojny żyło w tym kraju 214 tysięcy Żydów.
W tym czasie  w Berlinie żyło 160 tysięcy osób zydowskiego
pochodzenia. 90 tys. wyemigrowało,7 tys. przed  deportacją popełniło
samobójstwo, 65 tys. deportowano i unicestwiono w obozach zagłady.
To są dane  tylko z Berlina .
Czy Żydzi byli przestępcami? Czy kogoś  mordowali, okradali itp?
No nie, oni po prostu byli wyznania Mojżeszowego, wierzyli w  swego Boga,
który podobnie jak Bóg chrześcijan wymagał od nich etycznego życia - bez
kradzieży i oszustw.
Oni mieli tylko trochę inne zwyczaje, byli pracowici i potrafili "robić pieniądze".
Byli też  zdolni- byli naukowcami, muzykami, aktorami, pisarzami.
 A więc  uważajcie - bo obecnie w Polsce zaczyna się pomału segregacja ludzi-
na "naszych" i "obcych". Ci obcy są oczywiście gorsi, bo albo są pół-Żydami,
albo są nieheteroseksualni, albo nie wiadomo jakiej są płci.
Uważajcie by w miastach Polski następne pokolenie nie musiało się wstydzić
i montować tabliczek pamięci  koło niektórych domów, w ramach kajania się
i jako przestrogi dla następnych pokoleń.
Nie dopuście do tego by nastepne pokolenia musiały się wstydzić za swych
dziadków lub rodziców , bo ktoś był INNY niż sobie władza życzyła.
Pewnie ten post zepsuje niektórym niedzielę, ponoć dzień odpoczynku i
dzień święty - przepraszam, ale kiedys trzeba myśleć i o smutnych, mało
miłych sprawach, bolesnych, wstydliwych.



sobota, 22 sierpnia 2020

Covid-19 i upał.....

.....swoista mieszanka firmowa, czyli jest mało fajnie.
Ograniczam swą aktywność poza domem  do minimum. Raz w tygodniu
robię zakupy, nawet zaczęłam sama się strzyc. Z okazji pandemii przestałam
wpuszczać do domu co dwa tygodnie panią sprzątającą i co 4 tygodnie panią
fryzjerkę.
W Berlinie zginęło w tym roku ponad 30  rowerzystów z powodu nieuwagi
kierowców. I każdy wypadek był spowodowany przez samochód, nie  przez
rowerzystę.
By czegoś nie przywlec rodzinie z miejskiej komunikacji, moja córka jeździ
do i z pracy rowerem, a ja  umieram ze strachu.
Zięć nadal pracuje zdalnie, zwłaszcza, że jego  dyrekcja  jest w Bawarii, a to
jeden z bardziej  wciąż zakażonych  landów.
Miałam pojechać do koleżanki do Dusseldorfu, miałam  w planie wypad nad
polskie morze i na słowie  "miałam"  wszystko utknęło.
A niektórzy  nadal utrzymują, że tak naprawdę  epidemii nie ma.
Ogólnie biorąc to coś ludzi porąbało - jedni twierdzą, że to spisek ta pandemia,
inni w Polsce uważają, że homoseksualizm jest zakaźny i mogą się nim zarazić
zwierzęta gospodarskie, a rogacizna zwłaszcza.
I już nie wiem czy się  śmiać czy płakać ze wstydu, że to moi rodacy tak się
publicznie wypowiadają.
Dla pozbierania się w tych czasach  buszuję w sieci i wynalazłam to:

To muzyka mojej młodości i tańcząc kiedyś do tych przebojów nawet przez
sekundę nie podejrzewałam, że awansują do wersji symfonicznej i że ich
muzykę będą grać królewscy filharmonicy.

I nie podejrzewałam, że ktoś nakręci film z Bethovenowską sonatą "Światło 
księżyca" i dobierze do tego odpowiednie obrazy:

A jak już się zanurzamy w sztukę to proponuję byście obejrzeli, najlepiej
na You Tube na pełnym ekranie, ten film:
W pracowni tego malarza swe pierwsze kroki jako malarz stawiał Auguste Renoire.

A dla wszystkich jeszcze  trochę muzyki, wszak łagodzi obyczaje:
Uważajcie  na siebie, niestety ten wirus cholerny  nadal ma się świetnie,
nawet upały mu nie przeszkadzają. Ostatni komunikat z Instytutu Kocha podaje,
że nowych zachorować w cyklu dobowym było 1707.
I ostatnio choruje coraz więcej osób młodych. A wirus wredny uszkadza tkankę
płucną, czyli masz młody człowieku szanse wyzdrowieć, tylko będziesz miał
uszkodzoną  tkankę płucną.
Ja wiem, wszyscy mamy dość ograniczeń, ale wytrzymajmy, najdłuższa żmija
też mija.

piątek, 21 sierpnia 2020

Dziwne.......

......chwilami mam wrażenie, że miesiąc się składa z samych piątków. Przez te
upały bardzo  źle śpię - budzę się po kilka razy, często potem nie mogę zasnąć.
Zwierzyłam się z tego problemu koleżance, ale pocieszyła mnie, że to tylko i
zwyczajnie ....starość.
Całe szczęście, bo  już myślałam, że jestem chora.
W nocy (gdy nie mogłam spać) wyczytałam, że Komisja Europejska zakończyła
wstępne rozmowy prowadzone w imieniu wszystkich państw członkowskich na
temat zakupu 225 milionów dawek szczepionki przeciw covid-19.
Oczywiście transakcja dojdzie do skutku dopiero wtedy gdy szczepionka  już
będzie gotowa oraz będzie skuteczna i nie będzie szkodzić ludziom. Rozmowy
prowadzono z firmą, od której  niejaki p.Trump chciał zakupić szczepionki
tylko i wyłącznie dla Ameryki, żądając by firma zablokowała do niej  dostęp
innym krajom. Brawa dla tego pana Trumpa, wielce humanitarne podejście do
nieszczęścia które  dotknęło cały świat.
Buszuję w necie i na dziś przygotowałam "mieszankę firmową"czyli coś
"lżejszego"- coś starego, znanego:







Myślę, że na weekend Wam wystarczy. Przełączcie się na YT.

A ja zaraz włączę dla siebie to, czyli 3 godziny  Fletni Pana,
nie jestem drobiazgowa:

Miłego weekendu - WSZYSTKIM !!!

czwartek, 20 sierpnia 2020

Stagnacja

Nic, ale to nic ciekawego się u mnie nie dzieje. Bo co się  może u mnie dziać
w upał?
Czerwone dęby rosnące koło mego domu na potęgę zrzucają jeszcze zielone
żołędzie. Platany już mają niemal pomarańczowe liście i wciąż zrzucają
także te zielone. Jest straszliwa susza, a platany potrzebują dużo wody.
W sobotę dzieci zafundowały mi na balkon takie ustrojstwo:
By to zakupić wybraliśmy się do OBI - powiem szczerze - nawet jak na
tutejsze warunki ten oddział OBI powalił mnie  swą wielkością - strasznie
rozległe to było. A musiałam brać udział w zakupie, bo trzeba było na
miejscu sprawdzić czy dam sobie radę z obsługą, jako że raczej jakoś
ostatnio maleję a na dodatek wciąż mam kłopoty z prawym nadgarstkiem.
W bardzo dużym dziale ogrodniczym wypatrzyłam taki oto kwiat:

Niestety kartka podawała tylko cenę  owej rośliny, ale nazwy już nie.
Może sami nie wiedzieli co sprzedają? A może ktoś z Was wie co to
za roślina?
Nie wiem, ale chyba już kiedyś pisałam, że mam super zięcia i kocham
go tak samo jak moją córkę.
W niedzielę przyszedł do mnie ze Starszym by zainstalować ten parasol
na moim balkonie. Miałam więc okazję obserwowania jak "przyucza"
syna do  takich różnych prac technicznych.
Starszy skończył w styczniu 11 lat,wg tabel ma 25% "nadwzrostu" i tyle
samo procent niedowagi.
Wpierw zięć kazał dziecku rozpakować i sprawdzić, czy są wszystkie części
parasola wymienione w instrukcji montażu, potem doczytać się kolejności
w jakiej należy przeprowadzić montaż. Gdy już wspólnie zmontowali i
napełnili 20 litrami wody podstawę zostałam "pouczona" jak mam się
z tym ustrojstwem obchodzić, co wymagało ode mnie zachowania niemal
śmiertelnej powagi. Ale udało mi się.
Poza tym lenię się i trochę zajmuję się grafomaństwem na drugim blogu.
I wciąż nałogowo słucham muzyki. Dziś dzień zaczęłam od Hausera na tle
Dubrovnika. Nie mogę odżałować, że kiedyś do niego nie dotarliśmy bo się
w Jugosławii zaczęła wojna.


Ale by dzień był udany trzeba  jeszcze posłuchać Mozarta - też w wykonaniu
Hausera,  Piano  concerto No 21


A ja od pewnego czasu staram się żyć w zgodzie z maksymą:
"Szukanie czegoś to cierpienie,
 szukanie niczego to błogość."
Miłego Wszystkim.

poniedziałek, 17 sierpnia 2020

No nie wiem.....

.........ale Włochy się "cywilizują".
Mam wrażenie, że Włosi, chociaż czerpią całkiem spore zyski z turystyki
to mają turystów powyżej dziurek w nosie i wprowadzili cały szereg zakazów.
Jeżeli przymierzaliście się do karmienia gołębi na Placu Św. Marka w Wenecji,
to już ich nie pokarmicie - jest zakaz. I dobrze. Myślałam, że umrę  gdy to
skrzydlate paskudztwo usiłowało usiąść mi na głowie gdy przechodziłam przez
ten plac.
W Wenecji, Weronie i Rzymie  jest zakaz biwakowania w mieście - owo
biwakowanie to jest również posilanie  się lodami, pizzą czy też ciachem
siedząc poza miejscem do tego przeznaczonym.
Czyli żegnajcie lody  lub kawałek pizzy gdy chcemy go zjeść siedząc  np. na
zabytkowych schodkach lub tylko w ich pobliżu.
W Rzymie nie przywołujcie na pamięć kąpieli Anity Ekberg w fontannie-nie wolno!
Pamiętajcie, że zabytkowe obiekty są monitorowane, więc was namierzą. I ukarzą
mandatem.
Podobno Włosi za dużo palą papierosów i w ramach walki z tym nałogiem w wielu
miejscach w Neapolu nie wolno palić na  świeżym powietrzu. Dotyczy to również
imprez masowych oraz terenów w pobliżu placów zabaw dla dzieci.
W Eboli, (prowincja Salerno) jest zakaz........całowania się w samochodzie. I to
wcale nie z powodu koronawirusa. Ale dlaczego? - nie napisali.
Na Capri jest zakaz chodzenia w drewniakach, by ich stukanie o  bruk nie mąciło
spokoju wypoczywających. Ponadto zabrania się stroju topless oraz spacerowania
poza brzegiem plaży w kostiumach kąpielowych lub plażowych.
Nie posłuchacie również na plaży ulubionej swej muzyki z własnego radia lub
odtwarzacza. I nie pochodzą sobie po ulicy panowie z nagim torsem.
Na plaży na Sardynii nie wolno palić papierosów a na plażę w Eraclei nie wolno
przyprowadzać dzieci z wiaderkami i łopatkami, bo nie wolno kopać dołków oraz
robić jakichkolwiek budowli z piasku, ponadto nie wolno wykonywać na plaży
masażu. Mandatem może być ukarana i osoba korzystająca z tej usługi jak i
usługodawca. Zbieranie muszelek na plaży również jest zabronione. Na szczęście
jeszcze wolno oddychać.
A w Genui w ramach poprawy wizerunku miasta  nie wolno wywieszać prania
poza oknem oraz na odsłoniętych balkonach.Tyle tylko, że nawet mieszkańcy nie
wiedzą w których rejonach miasta jest to zabronione.
A jeżeli na plażach w Jesolo  wpadnie wam do głowy by kupić coś od wędrującego
z wózkiem sprzedawcy, sprawdźcie wpierw, czy przedmiot, który chcecie kupić nie
jest aby podróbką markowego produktu.
Bo za kupno takowego grozi wysoki mandat.
No to miłego wypoczynku w Italii - jest jeszcze trochę
 lata przed nami.





sobota, 15 sierpnia 2020

Jak obiecałam....

......dalszy ciąg kontemplowania sztuki:

oraz

i jeszcze coś dla tych, co wolą muzykę niż malarstwo:
I oglądajcie, proszę, na YT, najlepiej  w wersji kinowej lub na pełnym ekranie.
Oglądając obrazy możecie każdy z nich zatrzymać by się  dokładnie przyjrzeć.
Miłego weekendu!!!!!
P.S.
U mnie już 28 w głębokim cieniu

piątek, 14 sierpnia 2020

Piękno.......

..........łagodzi obyczaje.
Polityka, epidemia, upał, susza  - ciągle dzieje się coś co wielu z nas przyprawia
o przysłowiowy ból głowy, denerwuje, zniechęca do życia.
Mam podejrzenie, że nie prędko będzie można swobodnie pójść do muzeum lub
galerii sztuki i spokojnie, bez upośledzającej oddech maseczki spotkać się ze
sztuką, taką przez duże "S".
Więc dziś zapraszam Was na weekendowe spotkanie z dziełami jednego z mych
ulubionych impresjonistów-  to Claude Monet.
Był wprost niesamowity w swej pasji malowania, jego obsesją twórczą było
światło.
To nie modele były głównym bohaterem  jego obrazów ale właśnie światło.
By uchwycić zmienność wyglądu obiektu i jego otoczenia malował jeden motyw
przynajmniej kilkanaście razy- po to by uchwycić błysk wody w słońcu, źdźbło
trawy potrącanej wiatrem , ruch wody jeziora, ruch i migotanie  fal morza.
Uwielbiał malowanie w plenerze i potrafił jednego dnia  namalować nawet siedem
obrazów.
Malował ten sam motyw o różnych porach dnia i roku. I wcale mnie to nie dziwi,
rozumiem to.
Od przyjazdu do Berlina  mam przed sobą widok starego drzewa na tle kamienicy.
A to drzewo wciąż wygląda inaczej- właśnie  w zależności od oświetlenia i pogody
no i oczywiście pory roku. Liście raz są matowe, innego dnia błyszczą w słońcu,
jednego dnia jaśniejsze, innego ciemne. A to cały czas to samo drzewo, tylko
warunki sprawiają, że wygląda coraz to inaczej.
Film, który wyłowiłam z You Tube przedstawia 1500 obrazów Clauda Moneta.
Macie okazję obejrzenia wszystkiego w dogodnym czasie i pozycji, bez maski
na twarzy.
Każdy kadr można zatrzymać i obejrzeć  spokojnie.
A więc proszę - zanurzcie się w  SZTUKĘ
Proponuję byście oglądali na YT w wersji kinowej

wtorek, 11 sierpnia 2020

Upał.......

.........mi jednak dokucza.
W niedzielę  było 35,  wczoraj 32 , dziś też i tak będzie aż do piątku. Wczoraj
to nawet u mnie padał deszcz - całe 8 minut!!!
Szukam jakiejś schładzającej  muzyki i tym sposobem natknęłam się na
Edvarda Griega.
No nieładnie, pomyślałam, nieładnie, zupełnie o nim zapomniałam. Ale  chyba
nie tylko ja, ostatni raz  słyszałam jego dwie najbardziej znane suity kilka lat
temu. A w latach  sześćdziesiątych słychać je  było  dość często.
No rozumiem - urodził się  dawno, umarł też dawno (1843-1907) i jakoś
wypadł z mody.
Ten norweski kompozytor, pianista i dyrygent w jednej osobie był twórcą
narodowej szkoły muzycznej w Norwegii.
Najbardziej  znane jego utwory to I i II suita do dramatu Ibsena "Peer Gynt".
To dość nowoczesna muzyka jak na owe czasy- już jej bardzo blisko do
impresjonizmu.
A więc , proszę, posłuchajcie:
Mam nadzieję, że będzie się Wam ta muzyka podobać.
Miłego tygodnia Wszystkim!

niedziela, 9 sierpnia 2020

Jutro w Berlinie......

.....rozpoczęcie roku szkolnego.
Gimnazjum, do którego chodzi Starszy, bardzo solidnie przez czas wakacji
pracowało przygotowując się do pandemicznej rzeczywistości. Przede
wszystkim postarano się zdigitalizować część materiałów, na wypadek
kolejnego zdalnego nauczania. Szkolne podwórko i boisko podzielono na
tyle części ile jest klas- każda klasa będzie miała swój własny "boks na
przerwę" na dworze. Wchodzenie do szkoły będzie tylko jednym wejściem,
wychodzenie innym. Ma to "ręce i nogi", bo wtedy w przypadku gdy któreś
będzie zainfekowane łatwo wtedy uchwycić grupę, w której przebywał  uczeń.
Wygląda na to, że kadra tego gimnazjum bardzo pracowite miała te wakacje.
A Młodszy rozpoczyna już IV klasę- czyli w końcu roku szkolnego będzie
miał egzamin określający do jakiej szkoły dalej trafi- jeśli pójdzie  kiepsko to
będzie dalej tkwił w swej podstawówce, jeżeli b.dobrze- będzie mógł (tak jak
Starszy) kontynuować podstawówkę już w gimnazjum, czyli taką o nieco
rozszerzonym programie. A znając Młodszego, to wiem, że będzie "ze skóry
wychodził" by dostać się do wybranego przez  siebie gimnazjum. Niestety
daleko od  domu.No ale ten to przynajmniej wiekowo będzie pasował do
klasy, w której się będzie uczył.
No tak -nowy rok szkolny i nowe problemy- który basen dla Starszego, jaki sport
dodatkowy dla Młodszego, szkoła  muzyczna dla  Starszego, lekcje gitary dla
Młodszego i.....może z uwagi na mutację, która się zaczyna u Starszego, odpadnie
Mozart Berliner Kinder Chor, co jest cichym marzeniem mojej córki. Oczywiście
tylko wtedy odpadnie ten chór jeżeli Starszy sam z niego zrezygnuje. No i jak
dotąd zajęcia z matematyki na Politechnice. No nic - pożyjemy- zobaczymy.

sobota, 8 sierpnia 2020

Mix....

....czyli dla każdego coś nudnego.
 Zawsze piszę  o Berlinie same dobre rzeczy, co tych co  pomieszkiwali kiedyś
w Berlinie najzwyczajniej w świecie  denerwuje. Ale tak się składa, że dzielnica
w której mieszkam  naprawdę jest ładna, jest czysto i porządnie a domy są ładne
 nie tylko z zewnątrz. Ponadto jest bezpiecznie i mogę bez strachu chodzić nawet
o północy.
Ale w miniony wtorek ze 200m od mojego domu dokonano napadu na bank.
W biały dzień,  mniej więcej około  godz. 10 przed południem.
Postanowili wejść  do budynku od strony podwórka a wyjść "normalnie", od frontu
i zapewne zbyt wcześnie  zapalił się na podwórku samochód, którego pożar miał
odwrócić od nich uwagę. Doszło do strzelaniny, został ranny  ktoś z ochrony
banku, bandyci uciekli, jak na razie nikogo nie znaleziono.
A ja przez nich nie mogłam wyjść z domu, bo cała ulica była zamknięta przez
policję.
 Dziś byłam "na drezynach". Na tę przejażdżkę musieliśmy pojechać do Zossen,
36 km od Berlina. Są to drezyny rowerowe i tak się prezentują:
Wzięliśmy 2 drezyny bo przecież dzieciaki chciały w obie  strony pedałować.
Młodszy jechał z ojcem:
i przez 5 km drogi oglądaliśmy ich plecy. Droga prowadziła wzdłuż lasu,
wiec czasami nawet był cień. A dziś było tylko +35 stopni, czyli żar się
lał z nieba.
W owym Zossen jest ładne duże jezioro, tyle tylko, że nie mieliśmy
w planie pławienia się w wodzie. Przy okazji zobaczyliśmy jednoosobowe
rowery wodne- pierwszy raz takie cudo widziałam, moi zresztą też. Był to
rower na dwóch pływakach. Wyglądało dość  dracznie , zastanawialiśmy się
nawet czy to bardzo wywrotna konstrukcja. Na szczęście nie zachwyciło
chłopców.
 W Zossen ufociłam przedwojennego " Gargamela":

Domek fajny, jeszcze sprzed wojny, ale domek to nic-  olbrzymi ogród
niemal park miejski z dostępem do jeziora. Trochę nas zazdrość żarła.
Z tej zazdrości pożarlisśmy lody , podpadając obsłudze bo nie chciałyśmy
z córką śmietany do nich. Ale i bez śmietany starczyły nam za obiad.
Młodszy od jakiegoś czasu uprawia mini-golfa i uparli się, że będą w tym
35 stopniowym upale grać, w pełnym słońcu.
No więc   chłopcy z tatą grali a my dogorywałyśmy w cieniu na ławce.
A ja jeszcze przyuważyłam następne  drezyny - już nie rowerowe a
uruchamiane  tradycyjnie. Oto one:
Na szczęście nadeszła pora  zwrócenia naszych pojazdów, ale takich jak
my było więcej i w szybkim tempie utworzył się niemal pociąg drezynowy.
 Przed  sobą  mieliśmy taki widoczek:
Tak ogólnie to uważam, że pomysł wycieczek drezynowych jest całkiem
do rzeczy. Można przejechać 5 km, jak my, można też przejechać 10 km.
Organizatorzy zawsze podają jakie  atrakcje nas  czekają w miejscu
docelowym.
Ciekawa jestem kiedy wybierzemy się  tymi zadaszonymi drezynami,
obsługiwanymi ręcznie.
Zdjęcia powiększamy "kliknięciem".
                  







środa, 5 sierpnia 2020

Agencja Reutera podaje....

........................że obecnie na świecie co 15 sekund umiera człowiek z powodu
zakażenia koronawirusem SARS- CoV-2. To znaczy również, że co godzinę
umiera 247 chorych, a w ciągu doby 5900 pacjentów.
I zapewne nie są to pełne dane, bo jest wiele miejsc, gdzie nie  prowadzi się
rejestru przyczyn zgonów.
W tym ponurym rankingu zgonów przodują: USA, Brazylia, Indie i Meksyk.
Duży wzrost  zachorowań zgłaszają też: Australia, Japonia, Hongkong, Boliwia,
Sudan, Etiopia, Bułgaria, Belgia, Uzbekistan, Izrael.
Podobno w USA myśli się  nad ponownym wprowadzeniu obostrzeń dotyczących
kontaktów międzyludzkich.
Szefowa Związku Lekarzy Niemieckich podała wczoraj, że mamy już drugą
falę epidemii, spowodowaną poluzowaniem obostrzeń i lekkomyślnością
obywateli. Na razie jest nieco płytsza od poprzedniej, ale może trzeba będzie
znów wprowadzić obostrzenia dot. zachowań obywateli.
Zaopatrzono mnie w związku z powyższym w taki oto sprzęt:
Nawet wygodne, zwłaszcza że noszę non stop okulary.
Pozostaje mi tylko pozdrowić wszystkich zwolenników nie istnienia
pandemii i bojowników wzniecających protesty przeciw łamaniu swobód
obywatelskich (czyli  nakazowi noszenia maseczek, utrzymywania 1,5
metrowej odległości między ludźmi oraz zakazowi grupowania się
w klubach).
Wierzcie dalej, że pandemii nie ma, bo wirusa nikt gołym okiem nie widzi.

wtorek, 4 sierpnia 2020

Nauczono mnie....

.......w domu rodzinnym - planowania.
Owo planowanie dotyczyło  wszystkiego - zero spontaniczności, wszystko
powinno być zaplanowane, przemyślane. No i zawsze należało mieć  plan
"B", gdyby plan zasadniczy z jakichś względów nie wypalił.
Słowem, które najczęściej słyszałam w domu był nakaz - "myśl nim coś
zrobisz". Oczywiście zawsze odpowiadano na moje różne pytania i wątpliwości
w sposób zgodny z prawdą, w związku z tym "od zawsze" wiedziałam, że
bocian dzieci nie przynosi tylko dzieci rodzą  się, bo są w brzuchu mam.
Wiem, jestem dość wredna, nienawidzę różnych  niedoróbek spowodowanych
właśnie owym brakiem  myślenia jak choćby ostatni wyskok Bloggera ze
zmianą  interfejsu.
Jeżeli ktoś zagląda na mój drugi blog, może odnieść wrażenie, że zupełnie już
ogłupiałam lub jestem czymś zamroczona, bo edycja tekstu za tym przemawia.
Ale daję słowo- nie piję i nie ćpam, to  zasługa  nowego interfejsu. Co prawda
nie ginie mi połowa tekstu   jak niektórym, no ale jego wygląd  może każdym
wstrząsnąć.
Wczoraj udało mi się powrócić na stary interfejs, więc spokojnie poczekam,
może liczne   protesty blogerów wpłyną na poprawienie  niedoróbek.
Taaa, a w kwestii planowania- mieliśmy na tę minioną niedzielę zaplanowaną
zabawę w jeżdżenie drezyną, ale stanęła nam na przeszkodzie pogoda.
Nie jeździ się drezyną w deszczu, organizator przepisał nas na  najbliższą sobotę.
Dzieciaki były nieco rozczarowane, mam nadzieję, że tym razem uda się zabawa.
Podobno od poniedziałku dzieciaki w Berlinie idą do szkoły. Moi bardzo  żałują,
że nie będą w tej szwedzkiej międzynarodowej szkole, bo bardzo ją polubili.
Myślę, że tam była po prostu lepsza kadra. W Berlinie brakuje nauczycieli i są
tak zwane "zatkajdziury", czyli uznano, że nauczyciel to jest nauczyciel i wsio
rawno czego będzie uczył, byle miał uprawnienia do nauki dzieci w szkole.
A ja jestem w minorowym nastroju - 10 sierpnia minie rok od śmierci mego
męża i jak zwykle u mnie - dwoistość sytuacji- już rok i dopiero rok. Chwilami
mam wrażenie, że to minęło wiele lat, czasami, że dopiero co.
Jedno jest dla mnie pewne - dobrze, że pandemia zaczęła się dopiero w tym roku-
gdyby dosięgnęła nas  za Jego życia, nie miałabym ani jednego  dnia spokojnego.
Był w grupie bardzo wysokiego ryzyka z powodu stanu zdrowia i wieku.
O siebie to się jakoś nie martwię - będzie co ma być.
Postanowiłam upiec dla swoich zdrowe ciasteczka z dodatkiem tahiny. Jeśli mi
wyjdą - wrzucę przepis na blog.
A dziś Was zostawiam w towarzystwie Błękitnej Rapsodii Gershwina

oraz muzyki Santany;
I jak zwykle- odsłuchujcie na YT
Miłego  nowego tygodnia Wszystkim.