drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 3 października 2010

64. Dziwne sny

Pytanie Beaty, czy ktoś z czytelników miał sen, którego akcja rozgrywała się
w nocy, przywołało mi  w   pamięci sen, który powtarzał mi się wiele razy.

Wiele lat temu powtarzał mi się pewien sen. W tym śnie płynęłam łódką , po
jakiejś rzece. Przede mną w oddali płynęła żaglówka .  Płynęła w stałej
odległości przede mną, jej biały żagiel lśnił w słońcu. Dookoła była cisza,
wysokie  brzegi rzeki były porośnięte drzewami, które schodziły aż na brzeg  ,
a ich gałęzie tworzyły nad wodą tunel.Drzewa były już ustrojone jesiennymi
barwami.Obudziłam się i żałowałam, że ten piękny sen już się skończył. Nie
często miewałam takie kolorowe, miłe sny.

Za kilka nocy sen się powtórzył- znów płynęłam łódką, tym razem dopły-
wałam do zakrętu tej samej rzeki, znów drzewa czarowały swymi barwami,
a gdy dopłynęłam do zakrętu, znów zobaczyłam tę  samą żaglówkę.
Pamiętam moje zaskoczenie, wywołane we śnie tym widokiem. Znów
płynęłam za tą żaglówką, dziwiąc się,że wciąż dzieli mnie od niej taka
sama odległość.

Ta druga wersja snu powracała jeszcze dwa razy. Za każdym razem , nim
we śnie dopływałam do zakrętu rzeki, wiedziałam, że zobaczę żaglówkę.

Niestety te piękne sny się skończyły i więcej ten sen nie powrócił. W dwa
lata pózniej pojechałam po raz pierwszy nad Wdę, w okolicę Osia, a tak
dokładnie nad jez.Grzybek, utworzone z rozlewiska Wdy. Było to tak
urokliwe miejsce, że gdy zobaczyłam je po raz pierwszy, zupełnie zanie-
mówiłam.
Rozrywek wiele w tym miejscu nie było, głównym moim zajęciem było
przemierzanie piechotką pięknych Borów Tucholskich, zbieranie grzybów,
lub pływanie kajakiem po jeziorze lub rzece. Byłam tu po raz pierwszy, ale
było tu  jednocześnie coś znajomego, tylko nie bardzo mogłam sobie
uświadomić co.

Pewnego dnia postanowiliśmy popłynąć kajakiem Wdą aż do Tlenia i tam
wypożyczyć na cały dzień małą żaglówkę, typu Mak, bo nie wymagała
żadnych "patentów", wystarczała karta pływacka.
Wyruszyliśmy w stronę  Tlenia , do którego wcale nie było znów tak blisko.
Na   jednym brzegu rzeki drzewa schodziły nad sama wodę, tworząc nad
nią  liściasty baldachim. Słońce podpiekało, było cicho, trochę sennie.
Rzeka skręcała w lewo i w chwili, gdy dopłynęliśmy do zakrętu oczy
mało mi nie wyskoczyły z orbit. Przed nami płynęła w tę samą stronę,
w pewnej odległości, żaglówka, jej żagiel lśnił w słońcu. Przez moment
myślałam, że śnię. Zaczęłam szybciej wiosłować, ale odległość wcale
się nie zmniejszała.  Żaglówka  płynęła spokojnie przed nami , dopiero
na wysokości Tlenia zmieniła kurs i skręciła do prawego brzegu rzeki.,
a my  podpłynęliśmy do lewego brzegu.

Nie umiem sobie wytłumaczyć jakim cudem widziałam we śnie  Wdę,
jej porośnięte drzewami wysokie brzegi, ten tunel z liści, które  tak
pięknie odbijały się w wodzie. Jedyna różnica pomiędzy snem a jawą
to były kolory- w naturze nie było tak kolorowo, było jeszcze bardzo
zielono, był to przełom lipca i sierpnia.

W następnym roku powróciłam nad Grzybek, ale już nie pływałam.
Żałuję, bo może znów za zakrętem zobaczyłabym tę żaglówkę
z mojego snu.