drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 2 września 2020

Mix

Ogrodniczka  to ze mnie raczej marna. To jest moja eksperymentalna skrzynka.
Jakimś cudem wysiała mi się do pelargonii.....pietruszka i jak widać wyrosła.
A z tyłu, za pelargonią wyrosła "lwia paszcza". O ile do wysiania pietruszki
mogę się przyznać, to skąd tam się wzięła lwia paszcza-  naprawdę nie wiem.
Wcześniej, też jako dziki lokator wyrósł jeden goździk, gdy przekwitł to go
skasowałam i zauważyłam, że rośnie w tym miejscu jakieś następne zielsko.
Nie wyrwałam, pozwoliłam wyrosnąć i całkiem ładny kwiatek mi wyrósł.
Wiosną ubiegłego roku posadziłam w skrzynce na kuchennym oknie  hederę -
tkwiła tam i tkwiła i  nie rosła. Tej wiosny przesadziłam ją do skrzynki na
balkonie i  nawet wypuściła nowe liście.




Tydzień wcześniej zakupiłam  (z rozpędu) lawendę. Mam nadzieję, że
spokojnie przezimuje.
 Poza tym "odkryłam" wielce niebezpieczny dla mnie sklep - centrum
zaopatrzenia dla wszelakich hobbystów rękodzieła. Właściwie tylko dzięki
covidowi nie utknęłam tam na cały dzień i nie straciłam majątku. No bo nie
da się ukryć, że wszystko do "koralikowania", do  dekupażu i wszelakiego
rękodzieła  sporo kosztuje. Zresztą w Polsce również.
Ale zawsze  stwierdzam, że skoro  nie  palę, nie piję, nie uprawiam hazardu,
to mogę pieniądze  tracić na rękodzieło. A włóczki, to były tam takie, że aż
byłam bliska obłędu. W cudnych kolorach, mięciuteńkie i....diablo drogie.
Udało mi się opanować niezdrowe  żądze  i  nie kupiłam, choć była taka
cuuudna "futerkowa" i  już widziałam w wyobraźni zrobioną z niej czapkę.
Na szczęście muszę tam dojechać dwiema liniami metra, więc dopóki jest
covid - nie będę  tam często się pojawiać.
No i oczywiście musiałam pstryknąć taką ładną kamienicę:

W tym rejonie  jest sporo takich pięknych kamienic, ale jest też sporo
nowych budynków z lat sześćdziesiątych , które powstały w miejsce
zbombardowanych budynków.
W sobotę była bardzo miła pogoda, ciepło ale już nie upalnie i ulicami
tej dzielnicy krążyły tłumy-  wszystkie kawiarnie i bary powystawiały na
zewnątrz stoliki i krzesła ,  więc nawet zdjęcia było trudno robić.
Byłam z córką i obie  byłyśmy nieco  "przymulone" tą wizytą w tym sklepie.
Aby dojść do siebie znalazłyśmy nawet  wolny stolik w małym ogródku i
pocieszyłyśmy się kawą z lodami.
A poza tym - nic się ciekawego u mnie nie dzieje.Wystarcza mi, że żyjemy
w ciekawych  czasach.