drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 6 lutego 2012

262. Cisza, aż w uszach dzwoni

Właśnie wróciliśmy z lotniska - dziś moi goście odlecieli. Byli arcy
krótko, ale intensywnie. Wiadomo, każda babcia wnuczkiem jest
zachwycona, ale ja jestem nietypowa babcia i wierzcie mi -  jestem  i
zawsze byłam obiektywna oceniając  własne dziecko, więc i Młodego
oceniam w ten sam sposób. Po pierwsze - gaduła z niego niesamowita.
 Trochę miałam kłopotu bo po polsku to tylko mówił "babcia, dziadek"
i chwilami nasze rozmowy były prześmieszne. To jest dziecko, które
od pierwszych dni życia jest prowadzone dwujęzycznie, a od 11
miesiąca życia doszedł angielski, jako trzeci język. Gdy prosiłam, by
mówił po polsku, bo nie rozumiem, Młody zaczynał ćwierkać po...
angielsku. Mówi ogromnie rozbudowanymi zdaniami, co mnie bardzo
śmieszy. Nie powie: " babciu/dziadku/mamo pobaw się  ze mną" ale
tak nawija: " czy moglibyśmy teraz się razem pobawić, poczytać, pograć?"
W sobotę zaczął grać z nami w "chińczyka". Trochę się baliśmy, że trzylatek
nie pojmie lub nie zaakceptuje reguł gry, ale po drugiej grze, Młody wszystko
"załapał" i musieliśmy z nim niemal cały wieczór spędzić na grze. Tak w ogóle
to on mnie nieco przeraża- liczy do 100, sam potrafi obsługiwać wieżę,
pisze na komputerze swoje imię, imię brata oraz  papa i mama.Wieżę
obsługuje  "pod  dyktando", czyli wystarczy mu powiedzieć pod
jakim napisem ma wcisnąć przycisk, bo Młody czyta i zna takie proste
słowa jak play, stop, CD. Wczoraj mnie dobił - rozłożył  dwie serwetki,
stołowe i zauważył,  że każda ma cztery części. Zapytany ile jest części tych,
spokojnie skonstatował, że osiem.  Po prostu je, wskazując paluszkiem,
policzył. No a ponieważ samym liczeniem i grą nie można żyć,
wybraliśmy się w sobotę do sali zabaw dla dzieci. Dawno nie byłam
w takim miejscu - myślałam, że uszy mi odpadną.A Młodemu, choć w domu
naprawdę słucha muzyki bardzo cicho, to ten hałas jakoś  nie
przeszkadzał. Po 2 godzinach udało się nam stamtąd wyjść - głowa
bolała mnie jeszcze z godzinę. Ku wielkiemu niezadowoleniu córki Młody
wcinał  całkiem sporo ciasta domowej roboty i  słodzone dziecinne jogurty.
Stwierdziła jednak, że przez trzy dni nie zdąży się od tego zdeprawować
żywieniowo.
 A tak się Młody wyżywał w Bajkolandii na Ursynowie.
Dziś od rana zastanawiał się, czy samolot będzie miał opózniony wylot
czy też nie. Oczywiście miał.
Ogólnie - przeżyłam i pojedziemy razem  na wakacje. Mąż był bardzo
zadowolony, że Młody okazał się fajnym dzieciakiem,  choć akurat jest
w okresie negacji i na większość propozycji daje odpowiedz negatywną.
I zaraz poodwiedzam Wasze blogi- calutkie 3 dni nawet nie zajrzałam.