drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 27 czerwca 2013

Mix

Usiłuję dziś rano przejrzeć na swe cudne oczy i nagle słyszę:
"nie mam letniej kurtki - ta biała jakaś za obszerna, granatowa
ma pewnie ze sto lat i jest zniszczona, a w tej szaro-niebieskiej
można umrzeć z gorąca- nie przepuszcza powietrza-słyszysz?"
Jasne, że słyszałam, ale ze zdziwienia mnie zatkało - mój mąż
nagle nie ma co na siebie włożyć. Od lat było tak, że musiałam
go namawiać na zakup jakiegoś ciucha, który uważałam za
niezbędny w jego garderobie, a on się bronił- a teraz, nagle
sam zauważył, że trzeba jednak kupić nowy ciuch.
No i po śniadaniu wyruszyliśmy na poszukiwanie letniej
kurtki. To trochę jak szukanie igły w stogu siana, bo wg mego
męża kurtka musi spełniać wiele warunków - ma być lekka,
najlepiej  w spokojnym kolorze ( w tym wypadku w grę
wchodzą zaledwie trzy kolory), bez kaptura, z dużą ilością
kieszeni, musi koniecznie posiadać również przynajmniej
jedną kieszeń wewnętrzną, zapinana na suwak i bez ściągaczy
u dołu i w mankietach.
Z przykrością zauważyłam , że w większości sklepów z męską
odzieżą królują kurtki typu "sztormiak"w dwóch rodzajach-
sztormiak na cienkim polarze lub sztormiak na poliestrowej
podszewce. Niewątpliwie mają jedną zaletę - są nieprzemakalne
a po zdjęciu nie trzeba nigdzie  ich wieszać - same stoją na
podłodze. Kolory to właściwie brak koloru - przeważa  bury
granat. I w ogóle znów nasze kolory są "brudne".
Przez moment myślałam, że uda mi się namówić męża na
kurtkę, która była w kolorze ciemno ceglastym. Rozmiar był
właściwy, chłopu było w nim nawet do twarzy, miała od
groma kieszeni, była całkiem  dobrze uszyta - ale kolor był
dla mego męża nie do strawienia. Ponieważ był tylko jeden
egzemplarz w jego rozmiarze poprosiłam o odłożenie jej na
2 godziny bo zanosiło się, że może jednak tę kupimy.
Po 3 godzinach krążenia po różnych sklepach udało nam się
kupić  kurtkę  spełniającą niemal wszystkie wymagania
mojego marudy. Wygląda w niej jakby była szyta na niego-
wg męża ma jeden feler - jest czarna. Ponieważ zaczął
wybrzydzać, że  "czarna, na lato?" pokazałam mu, że letnie
damskie bluzki też są czarne, kostiumy kąpielowe również,
 a potem to już pojechałam po bandzie wskazując cenę -
w porównaniu do sztormiaków była atrakcyjna i to bardzo.

A tak przy okazji wędrówki po sklepach  zauważyłam,że
jest znacznie więcej sklepów z damskimi ciuchami, choć
tak naprawdę na niewielu rzeczach można oko zawiesić.
W 99% sklepów nie ma właściwie kupujących - obsługa
ziewa z nudów. W kilku galeriach handlowych już jest
przecena letniej odzieży a i tak klientów raczej brak.
                                   *****
Jak wiecie nie mogę jeszcze jeść surowizny, a tu
truskawki  moje ulubione jak malowane, więc zrobiłam
truskawkową "frużelinę".
Przepis na nią wzięłam stąd, ale zamiast zwykłego cukru
dałam cukier trzcinowy Demerera i to znacznie mniej
niż autorka przepisu.
Najwięcej czasu zajęło mi odszypułkowanie truskawek,
a potem czekanie, by frużelina ostygła.  Była naprawdę
pyszna, zupełnie taka, jaką kupowałam u sąsiadów za
Odrą.
                                  *****
Wybieram się do córki, więc nieco ode mnie odpoczniecie,
bo wrócę dopiero w  połowie lipca.
Ciekawa jestem jak się teraz prezentują i sprawują moje
"krasnoludki". Podobno młodszy bardzo urósł a starszy
zadziwia panie w księgarni, gdy wybiera sobie książkę  do
czytania, czytając na głos jej tytuł. W styczniu skończył
4 lata, a po wakacjach  już idzie do szkoły.  I nikt tam
nie robi tragedii z faktu, że 5-cio latki idą do szkoły.
Teraz obaj są w przedszkolu prowadzonym systemem
Montessori, a młodszy ( w styczniu skończył 2 lata) jest
najmłodszym dzieckiem w całym przedszkolu. Mały jest tak
zafascynowany tym nowym miejscem, że przestał sypiać
w dzień, więc wieczorem pada bardzo wcześnie.
Szkoła, do której idzie  starszy  też pracuje systemem
Montessori.
                               *****
Życzę wszystkim dobrej pogody, a tym co jadą na urlop -
dobrego wypoczynku.
Do poczytania Kochani!