drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 13 marca 2012

281. Wspominkowo

Zasadniczo nie lubię wspominać, ale spotkaliśmy się ostatnio z dawno
nie widzianymi znajomymi  i zaczęły się wspomnienia naszego wspólnie
spędzonego urlopu. A poniosło nas z  naszymi córkami do Rosji,
w okolice Soczi. Byliśmy w miejscowości Dagomys, w olbrzymim
hotelu typu "rozrosły wieżowiec", też o nazwie "Dagomys". Nie mam
już zdjęć z tego pobytu, bo zabrała je ze sobą córka, ale znalazłam
ten cud architektury w sieci. Oto on:
 Hotel budowali Jugosłowianie, był naprawdę całkiem gustowny wewnątrz.
Gro czasu spędzaliśmy na na tych basenach, które były połączone kanałem
z basenem wewnątrz hotelu. Chwała projektantowi za te baseny, bo plaża
była betonowa, wąski pas nad samym morzem kamienisty, dno pełne 
kamieni, woda niezbyt ciepła, mimo upału.Nasze córki były  szczęśliwe, bo
mieszkały razem w pokoju, więc mogły się nagadać do woli. Właściwie
miały luz, musiały nas tylko informować gdzie ich w razie czego szukać.
Już  drugiego dnia latały z całą zgrają  polskich nastolatków. Dziś się z tego
śmiejemy, ale wtedy i znajomi i my zastanawialiśmy się, czy aby nie mają
za dużo swobody.
Codziennie  były na dyskotece, my zresztą też , do dyspozycji gości
były korty tenisowe, boiska do gier zespołowych, kilka kawiarni poza
hotelem, ze dwie spore kawiarnie w hotelu  i sala z automatami do gry.
Wspominaliśmy ten pobyt całkiem niezle, choć całe dwa tygodnie byliśmy
ciągle głodni - niestety jedzenie było tragiczne. Sałatka jarzynowa  miała
w środku.....słoninę krojoną w kostkę, ryby nie były przed smażeniem
dokładnie patroszone, a kurczaki miały wprawdzie mocno przypieczoną
skórę, ale w środku były niemal surowe. Ratowaliśmy się wyprawami do
Soczi. gdzie kupowaliśmy owoce i pieczywo.
Jeśli ktoś myśli, że w Soczi była lepsza plaża, to zapewniam, że jeszcze
gorsza, bo dużo brudniejsza.
W Soczi był piękny ogród botaniczny, ale upał był koszmarny, wilgotność
z 90% i wszyscy wprost zdychaliśmy.
Podobnie było w Gagrze, zdjęcie też z sieci.
Czuliśmy się wszyscy niczym w łazni parowej-  nad Gagrą unosiła się gorąca
mgła, nie było czym oddychać, a my ledwie dreptaliśmy. Nie byliśmy w stanie
zachwycać się urodą miejscowości ani ukrytymi w niej pięknymi pałacykami.
Siedzieliśmy umordowani na ławce pod  palmą, czekając na dalszy ciąg
wycieczki.
A potem pojechaliśmy  nad górskie jezioro Rica. I tu było cudownie. Czyste,
chłodne powietrze, piękne puściutkie jezioro, takie bardzo pocztówkowe.
Zresztą zobaczcie sami:
Jezioro powstało w wyniku usunięcia się jednego ze szczytów Kaukazu.
Jest duże, bo ma ok. 1,5  km kw. powierzchni i znajduje się 950 m nad
poziomem morza. Jakimś cudem byliśmy jedyną wycieczką w tym miejscu
i było naprawdę świetnie, aż żal  było stamtąd wyjeżdżać.
Byliśmy na jeszcze jednej ciekawej wycieczce - lecieliśmy helikopterem
nad Kaukazem. Wrażenie dziwne, bo pod nami żywego ducha nie było
widać - ani jednego zabudowania, żadnej szerszej drogi, wszędzie lasy
i to gęste, żadnej polany. Naliczyłam tylko kilka wąziutkich ścieżek
Powspominaliśmy cały pobyt i zrobiło nam się nieco smutno.
W następnym roku polała się krew na  tej drodze, którą jechaliśmy do
Gagry. Z pięknych pałacyków w Gagrze zostały ruiny.
W Soczi pobudowali masę wieżowców-hoteli, teraz Soczi rozciąga się
na długości 147 km wzdłuż wybrzeża morskiego, a  Dagomys jest też
częścią Soczi. Z tego co widziałam na terażniejszych zdjęciach,  to
 Dagomys bardzo się rozbudował, ale nie nad samym morzem, raczej
zabudowa poszła w głąb lądu. Nic dziwnego - wzdłuż linii brzegu
ciągnie się linia kolejowa.
Śmieliśmy się, że jakoś tak dziwnie się złożyło- nawiedziliśmy Abchazję
i wnet wybuchły tam niepokoje.
Zaplanowaliśmy wspólny wyjazd do Jugosławii - nic z tego nie wyszło,
zaczęli się tłuc na całego.
I tak się zastanawiamy - my tacy pechowi dla innych, czy raczej mamy
szczęście i oglądamy coś w ostatniej chwili?

Zdjęcia brałam z sieci, z rosyjskich stron jakiegoś biuletynu
szachowego.