drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 17 marca 2018

Tyle na świecie.....

....rzeczy dziwnych, że aż strach.
A  z aktualnych dziwnych to np.moje boje o zaświadczenia o bezszkodowości.
Trochę to karkołomne zadanie, bo np. Warta, w której  też kiedyś mieliśmy
ubezpieczoną bryczkę, wymagała podania nr. rejestracyjnego samochodu.
Tak się złożyło,że  akurat pamiętałam numery dwóch  samochodów, więc je
podałam. I nawet w ciągu dwóch dni dostałam odpowiedz, która wprawiła nas
w lekki stupor, bo oprócz tych dwóch samochodów, na zaświadczeniu figuruje
również bryczka, która nigdy nie była przez nas ubezpieczana w Warcie, a na
dodatek okres ubezpieczenia obejmował... 2 miesiące.
Następny kwiatek jest rodem z PZU - w trakcie rozmowy zapewniono nas, że
oni odszukają w archiwum całą historię naszych ubezpieczeń, wystarczy podać
tylko imię, nazwisko, pesel.
No i podali- to co my już mamy, czyli tylko ostatnie 5 lat. No nic, ręce opadają.
Gdybym  była przesądna to pomyślałabym, że wisi nad nami klątwa jakiejś
nieżyczliwej osoby.
Zupełnie  jak nad samochodem marki Porsche Spyder, którego właścicielem był
James Dean, amerykański aktor filmowy.
Ci co już bardzo młodzi nie są zapewne Deana pamiętają, choć zagrał zaledwie
w kilku filmach i bardzo młodo przeniósł się w spektakularny sposób w zaświaty
30 września 1955 roku, w zaledwie 2 tygodnie po nabyciu tego właśnie
samochodu.

                             Tak właśnie wyglądał model Porsche  Spyder z 1955 roku

Porsche Spyder był modelem wyścigowym, a James Dean miał zamiar brać
udział właśnie w wyścigach samochodowych.  Swojemu nowemu nabytkowi
nadał imię "Mały Drań", wypisał  je na karoserii wozu i z dumą prezentował
samochód znajomym i przyjaciołom.
Ale nikt  ze znajomych Deana nie  był zachwycony tym  zakupem, bo znając
nawyki  jego nowego właściciela  i prędkość jaką mógł osiągać samochód
podejrzewali, że może dojść do wypadku.
No i doszło - Dean  zderzył się czołowo z innym samochodem- aktor zginął.
a drugi kierowca doznał tylko kilku drobnych skaleczeń i zadrapań, wyszedł
z wypadku cało.
             A to zdjęcie Porsche Spyder, rozbitego już przez Deana. Aż dziw, że
drugi kierowca wyszedł z wypadku cało.

 Mało kto wiedział, że nim samochód znalazł się w sali wystawowej Competition
Motors, kilku mechaników szykujących samochód na wystawę doznało drobnych
ale  niemiłych okaleczeń- jeden złamania kciuka, który dziwnym trafem uwiązł
w drzwiach samochodu,  inny, pracujący przy silniku, zwykłych skaleczeń.
Wrak "Małego Drania" kupił mechanik Georgie Barris, ten, który przygotowywał
samochód dla aktora.
Silnik samochodu był nienaruszony, Barris naprawił drobne usterki, powymieniał
różne części i sprzedał go entuzjaście wyścigów samochodowych, doktorowi
Williamowi F.Eschrichowi.
Jeden z przyjaciół Eschricha, doktor Carl Mc Henry postanowił kupić oś  rozbitego
porsche, bo Barris sprzedawał również inne, ocalałe części z rozbitego samochodu,
miedzy innymi i tylne opony.
Gdy obaj lekarze podczas pierwszego wyścigu testowali swe nowe nabytki, doszło
do dwóch wypadków- samochód Eschricha dachował po wejściu w zakręt, jego
kierowca przeżył wprawdzie wypadek, ale został sparaliżowany.
Doktor Mc Henry stracił panowanie nad kierownicą i zginął uderzając w drzewo.
W dwa dni pózniej, kierowca, który kupił od Barrisa opony "Małego Drania"
cudem uszedł z życiem, bo podczas wyścigu obie opony nagle pękły.
Barri , do którego ponownie trafił "Mały drań" postanowił przeznaczyć go na
jakiś cel dobroczynny.
Wydzierżawił go kalifornijskim służbom patrolującym autostrady i tak "Mały drań"
trafił do garażu, gdzie stały i inne samochody służby patrolowej.
Niedługo potem w garażu, z niewyjaśnionych przyczyn, wybuchł pożar, w którym
niemal wszystkie samochody poważnie ucierpiały- oprócz "Małego Drania".
Wkrótce potem, w trakcie przewozu porsche na lawecie, miało miejsce bardzo
dziwne  zdarzenie. Lawetę prowadził bardzo doświadczony kierowca, George
Barhuis. Nagle ciężarówka wpadła na mokrej nawierzchni w poślizg i rozbiła
się, a kierowca wypadł z szoferki. Przeżył ten upadek, ale w chwilę potem
również nieco rozbity "Mały drań" spadł z lawety wprost na leżącego jeszcze
 kierowcę i zmiażdżył go.
W czwartą rocznicę tragicznej śmierci Jamesa Deana "Małego Drania"ustawiono
jako eksponat na dużej wystawie, na specjalnym podium.
Gdy pewien nastolatek z Detroit z wielkim zainteresowaniem oglądał samochód,
nagle, bez ostrzeżenia, podium zawaliło się, a samochód spadł na nogi chłopca.
Kilka tygodni pózniej znów  załadowano "Małego Drania" na lawetę, a ten z niej
spadł rozbijając się na drodze i powodując poważne zranienia kilku osób.
Niedługo po tym wypadku samochód  znów był na wystawie, tym razem
w Nowym Orleanie i w trakcie pokazu rozleciał się na części.
Próbowano go złożyć z powrotem, ale tym razem interweniował Barris i zażyczył
sobie, by wszystkie części załadowano w ciężarówkę i przywieziono do jego
garażu w Kalifornii.
Gdy już na miejscu otwarto kontener okazało się, że jest pusty, samochód przepadł.
Nie wiadomo co się z nim stało i nigdy go nie odnaleziono, choć starannie
poszukiwano.
Jedno jest pewne - nadając imię dziecku, psu, ukochanemu zwierzątku uważajcie,
bo tych kilka liter ma wpływ na życie i losy dziecka, zwierzątka, lub przedmiotu.
P.S.
Właśnie czytam "do poduszki" książkę "Największe tajemnice spraw mrocznych,
upiornych i niewyjaśnionych". Sporo tu całkiem ciekawych autentycznych
historyjek.
Miłego weekendu Wszystkim życzę.