drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 30 kwietnia 2013

Idzie do przodu...

Dziś chłopcy harowali niesamowicie intensywnie i widać efekty.
Oto one:
Pod tymi płytkami ze wzorem będzie usytuowany  zlewozmywak
A tak prezentuje się prawy narożnik przy wejściu do kuchni.

Właściwie już są  na ścianie kuchni wszystkie płytki. Gdy już
wyschnie, będą fugowane.
Ale roboty nadal mnóstwo. Trzeba rozprowadzić zasilanie,
pomalować  ściany i sufity, ułożyć terakotę.
Terakota jest dość ciemna, kolorystycznie zbliżona do wzoru
zdobiącego płytki i jest cieniowana, żeby nie trzeba było z mopem
codziennie ganiać.
Łazienka  jest przygotowana do glazury, samo glazurowanie
zajmie 2 dni.
No a potem znów  rozprowadzanie zasilania, montaż kabiny
prysznicowej  i brodzika, malowanie ścian  nad glazurą, sufitów ,
ułożenie terakoty.
Około 10 maja przyjadą meble kuchenne i chłopcy je będą
montować.
Ze wszystkich swych sił namawiają nas, by nie przerywać passy
remontowej i od razu robić pokoje i przedpokój.
Żeby tak jeszcze znalezli mi jakiegoś sponsora to byłoby to
proste.
                                        
                                        ****

A teraz z innej beczki.
Gosiu, przyjaciółko Kochana - wreszcie, po roku niemal,
zrobiłam serwetę. Miałam  nadzieję, że będzie drobiazgiem
na nowe mieszkanie, a wyszło - jak wyszło.
Poniżej zdjęcie dowodowe, że już jest gotowa - zrobiłam
ją w formie prostokąta, 68 na 48 centymetrów, kolor ecru.
Jeszcze tylko ją wyprasuję ( ale teraz jestem "bezżelazkowa),
jutro poszukam żelazka na dole  i serwetka pofrunie do Ciebie.
Jesteś nadzwyczaj łagodną osobą i wielce zarazem
wyrozumiałą, że ani razu nie ochrzaniłaś mnie za taką zwłokę.
Poniżej dowód rzeczowy:

Miłego długiego weekendu :)

Wczoraj....



.....było tak
Płyty są już przymocowane do ścian, dziś będą powlekane
płynnym plastikiem, coby nic nie przeciekało.
Ogólnie biorąc z miłym zdziwieniem obserwuję jak bardzo
poszła do przodu chemia budowlana.
Kiedyś takich "wynalazków" nie było - te wszystkie wielce
dogodne w użyciu pianki i silikony techniczne bardzo
ułatwiają życie.
A tak przy okazji - temu, kto zaprojektował kabiny łazienkowe
i kabiny wc ze ściętymi narożnikami,  życzę by w swym
kolejnym wcieleniu musiał je zamieniać na kąty proste.
Przez niego trzeba teraz podrażać koszty przystosowania
tych kabin do instalacji w nich np. kabiny prysznicowej, której
brodzik ma aż cztery kąty proste.
Nawet położenie glazury wymaga "gimnastyki", bo albo trzeba
specjalnie przycinać kafelki , albo robić taką obudowę
ściany jak wyżej widać, co zmniejsza jednak ogólną powierzchnię
ściany i podraża koszty.
A tak poza tym wszystko bez zmian - jeśli w takim tempie
będzie mi się poprawiało zdrowie mam szansę by do lipca
całkiem wyzdrowieć.
Miłego Wszystkim!

sobota, 27 kwietnia 2013

Mix

Wczoraj okazało się, dlaczego co pół roku zatyka mi się odpływ wody i
muszę korzystać z pomocy hydraulika, choć na co dzień często korzystam
z "Kreta", używam gęstych sitek itp.
Gdy wczoraj chłopcy przystąpili  do wymiany rur, okazało się, że koniec
odpływu rur z mego mieszkania jest częściowo zacementowany. I ja wiem,
czyja to sprawka - gdy te drobne 20 lat temu robili mi glazurnicy sanitariaty,
to wylewali resztki cementu do sedesu- nawet mi zacementowali dno
miski sedesowej, co w końcu udało im się usunąć, ale nikt nie wpadł na
myśl, że przecież tak samo ten cement mógł osiąść w kolanku rury
odpływowej, przed jej wejściem do głównego odpływu z budynku.
Wezwaliśmy hydraulika z ADM, który razem z chłopcami dostał się
do tego miejsca, oczyścili odpływ i pan hydraulik się rozpromienił - "już
teraz wiem, dlaczego tak często pani mnie wzywała!".
Kurczę, chyba nie myślał,  że go podrywam!
Czasami mam wrażenie, że żyję w krainie ludzi  "inaczej sprawnych
 umysłowo".
                                                ****

Mój ślubny całymi dniami zadręcza mnie dociekaniem, "kiedy oni to
skończą"???? Bo tylko on, biedak, cierpi niewygody, mnie to z całą
pewnością jest świetnie:)))
Gdy wyczytacie w jakimś tabloidzie, że " pani zabiła pana" z miejsca
będziecie wiedzieć kto,  kogo i dlaczego. Czyli będziecie wiedzieć więcej
niż  reporterzy.

                                               ****

Post zaczęłam rano, teraz dochodzi godz. 17,10. W tak zwanym
"międzyczasie" byliśmy  zakupić  brakujące do kuchni meble.
Iiiii.....udało się! Dokupiłam 2 stojące płaskie (37 cm) a wysokie witryny,
jedną  witrynkę wiszącą i zamówiłam na wymiar stolik do kuchni oraz dwa
krzesełka z dobrymi oparciami. Zle  toleruję krzesełka,  które mają
jedną  wąską listewkę na wysokości górnej części mych łopatek a
resztę oparcia stanowi  wieeelka dziura.
Korekcyjne siedzenie trenuję na piłce , jedząc wolę siedzieć tradycyjnie.
Poza tym, przemiły człowiek, u którego zamawialiśmy stolik, poinformował
nas, że za tydzień,  na ich ekspozycji pojawią się meble systemowe, które
mam zamiar zakupić do pokoju. Bo jak dotąd nigdy ich nie było na
ekspozycji w Warszawie i już widziałam siebie jak pędzimy autkiem do
Lidzbarka Warmińskiego by je  "na żywo obejrzeć".
Bo my tacy  jacyś niedzisiejsi jesteśmy - wolimy je obejrzeć nie tylko
na stronie internetowej. Może to i  śmieszne, wiem.

                                              ****
Mistrzu odbył dziś coś jakby spowiedz.  Żal  mi Go, ale mam nadzieję, że
nim znów sięgnie po znieczulenie wpierw do nas zadzwoni, żeby pogadać.
Sam się sobie nie mógł na koniec nadziwić, że tyle rzeczy umiał nam
powiedzieć.
Niektórzy naprawdę mają poważne problemy i nie zawsze mają z kim
o nich porozmawiać.

                                             ****

Rury w łazience już wymienione, obsadzone, zacementowane, wszystko
schnie, ściany przygotowane do glazurowania. A roboty jest jeszcze od
metra i trochę.

piątek, 26 kwietnia 2013

Coś dla oka

Dziś rano z mego "emigracyjnego" balkonu:
 To kwitnąca mirabelka
A tu - forsycja
 Ta brzoza jest niemal na wyciągnięcie ręki
Na pierwszym planie jest lipa ,ma malutkie pączki
Ta brzoza przesłania nowe bloki, jeszcze nie  zasiedlone w 100%
A to góra "mojej" brzozy

czwartek, 25 kwietnia 2013

"Około remontowo"

Wiem, jestem monotematyczna. Albo zadręczam Was koralikami albo
remontem.
Należę do tych stworzeń, które gdy są chore starają się całą chorobę
przespać lub chociaż przeleżeć.
No więc poleżałam, co wielce zaniepokoiło mojego  ślubnego, bo
leżałam choć podłoga się trzęsła od  pracy wiertary udarowej.
I nie czytałam, niczego w łapach nie dłubałam, na domiar złego
leżałam  tyłem do publiki.
No ale zdrowotnie jest mi zdecydowanie lepiej. W uchu nie kłuje,
 mogę przełykać płyn, tylko jeść mi się nie chce. No i dobrze.
Nie wyglądam na anorektyczkę.

Mistrzu Remontu przybył dziś, pokajał się i nagle, bez słowa zniknął.
Swemu koledze też nie powiedział co jest - po prostu nagle zniknął.
Okazuje się, że Mistrzu Remontu zaczął się pomału staczać tak
mniej więcej od trzech lat.
I tak naprawdę firmę remontową prowadzi ten  Strong Men, nie Mistrzu.
Ponieważ panowie znają się wiele, wiele lat, Strong Men opiekuje się
trochę swoim kolegą, któremu coraz trudniej iść  przez życie bez
procentów.
Stanęło na tym, że Strong wezmie  kogoś innego do pomocy, choć
niemal nikt nie układa glazury tak świetnie jak Mistrzu. Być może, ale
moja łazienka nie startuje w konkursie na najpiękniej ułożoną glazurę,
więc niech już będzie ktoś mniej zdolny w tym  glazurowaniu za to
trzezwy i stale osiągalny.
Nie napiszę nic rewelacyjnego w tym temacie - ale każdy, kto
chwyta za piwko lub kieliszek bo po wypiciu procentów "jaśniej" mu
się myśli, poprawia humor lub znikają troski - powinien się nad sobą
zastanowić - to przeważnie jest początek równi pochyłej i warto się
jeszcze w tym momencie zwrócić po fachową pomoc.
Alkohol zniszczył życie kilku osobom, które albo należały do mojej
rodziny albo grona bliskich znajomych.
I nie łudzmy się, że tylko mężczyzni wpadają w alkoholizm-płeć
piękna wpada w nałóg jeszcze szybciej.

Zaczyna mi brakować koralików- no cóż, widać wpadłam w nałóg.

Wczoraj wieczorem...

.....usiadłam do kompa, by odpisać na komentarze. Iiiii....nastała nagle
ciemność. Totalna i namacalna."Wysiadły" dwie fazy na osiedlu.
Nie wiem, o której włączyli światło, ale ślubny  twierdzi, że o wpół
do drugiej już było.
Zadzwoniłam do sąsiadki, która mi naraiła Mistrzu remontowego -
przyznała   się, że gdy u niej robił to też miał jedną wpadkę.
Zobaczymy co będzie dziś. Najpaskudniejsze roboty zrobione, dalsze
prace może zrobić już kto inny.
Wczoraj wieczorem zaczęłam brać antybiotyk- już po jednej tabletce
nie lecą mi  łzy gdy przełykam i przestało mnie kłuć w uchu.
I już mam tylko stan podgorączkowy.
Ale dziś zapowiedziałam, że muszę wreszcie się wyleżeć - olewam
brakujące meble kuchenne i cały remont.
No to na razie...

środa, 24 kwietnia 2013

Obiecałam sobie, że.....

...będę pozytywnie patrzeć na wszystko co się dzieje w trakcie remontu.
A wyszło jak zawsze - obiecanki cacanki.
Primo - dorwało mnie  jakieś syfiaste świństwo - mam gorączkę, boli
mnie gardło,  rozrywa kaszel. No nic - biorę efferalgan, jakieś obrzydlistwo
do ssania na gardło, jak mi nie minie- w piątek udam się do lekarza.
Secundo - o godz. 9,30 rano ani widu, ani słychu ekipy remontowej.
Bardzo mi to pasowało, bo leżałam drzemiąc i nie sprawdzając, która to 
godzina, ale z owego miłego stanu wyrwał mnie mąż, ogłaszając, że ekipy
nie ma.
No bo wiadomo  - jak coś nie gra to zawsze wszystko przeze mnie - bo
uległam czarowi opowieści sąsiadki i akurat wzięłam do wykonania remontu
tych, a nie innych ludzi. A to , że ślubny sam prowadził z Mistrzu rozmowy
to jakby nie było istotne.
Ludzie, ile ja się nasłuchałam, jaki to porządek mój zrobi z Mistrzu, jak
to mu powie, nawymyśla itp. jak będzie ostro rozliczał z pracy.....
No cóż było robić, zwlokłam się z łóżka, przyodziałam i postanowiłam
zejść do naszego mieszkania po leki "na kaszel".
I wtedy okazało się, że nie mogę znależć mojego kompletu kluczy do
mieszkania. Postawiło mnie to w stan gotowości bojowej - bo to ja wczoraj
rano zeszłam otwierać mieszkanie chłopakom i czort wie co  zrobiłam z nimi.
Po pół godzinnych poszukiwaniach znalazłam je - leżały cicho i grzecznie
w bocznej kieszeni torby z ciuchami. Szukałam ich tam, ale one zsunęły się
głęboko w dół, a były w etui, więc nie dzwoniły.
W trzy kwadranse pózniej dojechał kumpel Mistrzu, przepraszając za Mistrzu,
który wczoraj zbyt intensywnie oglądał jakiś mecz piłkarski, co go
kompletnie zwaliło z nóg. Dziwne, mnie żaden sport z nóg nie zwala.
Kumpel Mistrzu dziarsko wziął się do roboty, a ja pojechałam ze ślubnym
do apteki.
Kumpel Mistrzu jest naprawdę wielce miłym człowiekiem, choć z postury
przypomina rasowego Strong Mena. Morduje się z rozpirzeniem samego
brodzika - poprzedni twórca zrobił go z dwóch warstw cegieł, przedzielonych
izolacją w postaci włókna szklanego, grubej folii i warstwy...smoły.
No szczelny był, to fakt.
I wiecie, gdyby nawet cały mój budynek wyleciał w powietrze rozpadając
się  na drobiny - mój brodzik pozostałby nienaruszony.
Tyle w kwestii remontu.
Poza tym dziś byłam ostatni raz w życiu w sklepie TESCO. Nigdy więcej tam
nie zajrzę. Wiecie co wymyślili? Jedną, kilometrową kolejkę do kas , których
oczywiście jest wiele.
A działa to tak - przez całą długość olbrzymiego sklepu stoi długachna kolejka
do kasy nr 1. Gdy już w to miejsce  dobrniesz, dowiesz się, że masz się
skierować do kasy nr 25, która jest dokładnie w drugim końcu sklepu. Proste,
logiczne i praktyczne- prawda?
Wybrane przez siebie warzywa wrzuciłam  wraz z torebkami z powrotem do
skrzynek i dopiero wtedy pojęłam, dlaczego w nich było tyle zapakowanych
już warzyw.
No to  idę pochorować, bo jeszcze trochę i będę musiała obiad gotować.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Niespodzianka!!!!

Nie odpoczniecie ode mnie - przepraszam:)))
Mistrzu remontu przeciągnął  kabel internetowy między piętrami i tym
sposobem mam internet.
Wczorajszy dzień dał mi solidnie w kość - wiem teraz jak się czuje ktoś,
kto uprawia treking wokół Mont Everestu.
I z pewnością nie nadaję się ani do trekingu ani na tragarza. To jedno
piętro pokonywałam "na okrągło" tyle razy, że już nie odróżniałam
czy idę w górę czy w dół.
Około 22 już byłam tak padnięta, że wylądowałam w łóżku. Nockę
miałam raczej "do tyłu", bo:
bolało mnie kolano, rwało ścięgno  w stawie skokowym, dostałam
temperatury i piekielnie bolało mnie gardło.
Wczorajszy dzień ekipa czyli Mistrzu i kumpel Mistrza spędzili na
"rozpoznaniu terenu". Około godz 14,00 zwinęli żagle i wrócili dziś
około 9 rano.
Demolka wygląda tak:
Tak wyglądała dziś moja łazienka około godz. 10 rano.
A tak około godz. 13,00 -tej.
Kuchnia zaś tak:

A poniżej prezentuję Wam wielce nowoczesne urządzenie
jednego z pokoi:
Jest to pralko-lodówko-szafka.
Pozostałą część pokoju uśliczniłam tak:
I pogubiłam się totalnie, już nie ogarniam co wyniosłam na górę,
a co zostało w domu.
I gdyby mnie tak gardło nie bolało i nie męczył kaszel byłoby
niezle.
A jutro muszę jechać do IKEI, szukać stolika do kuchni.
c.d.n.  z pewnością nastąpi





niedziela, 21 kwietnia 2013

Uprzejmie donoszę, że.....

.....w sobotę zainstalowano mi nowe okna w pozostałych  dwóch
pomieszczeniach.
Pamiętna poprzedniej instalacji byłam tak zestresowana, że usiadłam do
dłubania koralików. Jest to zajęcie, które jednak wymaga uwagi,
więc "dobrze robi" na wszelakie rozedrganie nerwowe.
Akurat mam pewne zobowiązanie, więc w ramach wdzięczności za
przysługę, zrobiłam naszyjnik i kolczyki.
To  komplet z howlitu udającego turkus:




Co do instalacji  okien - nawet nie bardzo wiedziałam, że coś robią-
po czterech godzinach, w czasie których raz usłyszałam cichą pracę
wiertarki ekipa zainstalowała okna, posprzątała po sobie i....wybyła.
A wybrałam tę firmę, bo bardzo mi się spodobała ich strona www.
Była wielce komunikatywna, dobra pod względem graficznym i
zawierała sporo informacji.
Ekipa kulturalna i sprawna.  I sam szef przybył na rozpoczęcie i
zakończenie pracy. Jeśli idzie o doznania estetyczne jestem
usatysfakcjonowana . W poniedziałek mi jeszcze zainstalują
żaluzje.
Poprzednią firmę wybrał mój mąż, kierując się tym, że była ze 300m
od naszego domu.
A u mnie wygląda w pokojach mniej więcej jak w domku z czerwoną
latarnią po pożarze.
W kuchni z kolei wygląda tak, jakby tajfun przeszedł  i wszystko
wymiótł ze środka kuchennych mebli. Podobnie w łazience.
Trochę się narobiłam, nadzwigałam, nawyrzucałam.
Zawartość szafek częściowo wyniosłam piętro wyżej (to co mi się
przyda na emigracji), resztę poukładałam w pudłach, pudełkach i
koszykach w większym pokoju. I wygląda to okropnie, no ale jakby nie
było gości w najbliższym czasie raczej się nie spodziewam.
Jutro o 9 rano przyjeżdża mistrz ceremonii  remontowej, czyli pan
Maciek. Już zaopatrzyłam chatę w kawę, mleczko do kawy i coś
do "podgryzania".
I jutro  przywożą  nam kabinę prysznicową i brodzik, a "mistrzu"
pojedzie odebrać płytki. Właśnie obliczyłam, że to będzie ważyło około
pół tony.
A przecież nie będzie nigdzie  glazury pod sufit.Najwięcej waży terakota.
Odpoczniecie sobie ode mnie pewnie z tydzień. Potem Was zaleję
fotkami z remontu.
Byłabym wdzięczna losowi, gdyby była pogoda w tym czasie, żeby nie
padało i można było nieco pospacerować a nie siedzieć w domu.
No to do ..... poczytania


sobota, 13 kwietnia 2013

Sposób na urodziny....

...oczywiście trzydzieste drugie. Bo nie da się ukryć, że jestem kobietą
po trzydziestce.
A więc : należy wstać rano, najpózniej o 8, pochłonąć porcję leków, które
należy wziąc na czczo, w pół godziny pózniej zjeść  śniadanie wzmocnione
następnymi pigułami i już można szykować się do wyjścia.
Oczywiście szykując się do wyjścia starannie omijamy wzrokiem lustro -
po prostu nie należy się stresować przed wyjściem z domu.

Właśnie wróciłam z urodzinowych zakupów, czyli : kupiłam baterię do
zlewozmywaka, zestaw i baterię prysznicową. Płytki  ścienne i podłogowe
do kuchni, taki sam zestaw do łazienki, jakieś duperele  typu podkładki
pod pralkę , okleinę samoprzylepną i udało się nam przejechać bez
wielkich korków do innego marketu, gdzie kupiłam następne płytki
podłogowe oraz pobuszowałam w empiku.
Te płytki do łazienki i kuchni  odbierze nasz "remontowiec"

Wróciłam tak zgoniona, jakbym drałowała na Granaty i z powrotem.
Miałam fart - gdy wysiadaliśmy przed domem zaczęła się ulewa, a
w chwilę potem najprawdziwsza, wiosenna burza.
I śniegu już nie mam za oknem, chyba jednak będzie wiosna.

Czy wiecie kto dziś ma imieniny? - Hermenegilda.
Jestem farciarą, choć urodziłam się trzynastego - przecież mogli mi
dać na imię Hermenegilda, a jednak zlitowali się i dali inne imię.
Nawet je lubię.

Tak przy okazji - dziękuję za życzenia  urodzinowe, które  pewien
uroczy  " Świr" przesłał mi o godz. 4,27 nad ranem.
M., byłeś naprawdę pierwszy - ja się nawet obudziłam z tej okazji, ale
zajrzałam dopiero rano - byłam pewna, że to Orange wysłało mi
informację ,że wystawiło mi fakturę za abonament.

A teraz coś w nagrodę za to, że to wszystko przeczytaliście:
To jest samochód do spania dla młodszego wnusia, dla
starszego będzie niebieski.
Nie wiedziałam, że robienie szydełkiem samochodu jest takie trudne.
I w ogóle nie mam pojęcia co to za marka:))))

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Jeszcze.....

....żyję. No bo skoro mnie wszystko boli to znaczy, że  żyję.
W moim wieku jeśli nic nie boli, to może oznaczać, że już mnie  nie ma.
W sobotę, 19 bm. uwertura do remontu - o 7 rano przyjeżdżają
instalować nowe okna. Już widzę rozanielone miny sąsiadów gdy zaczną
u mnie z łomotem (inaczej się nie da) owe prace.
A 22 b.m. w poniedziałek nastąpi totalna demolka łazienki.
Zabawne, jeszcze nic  się nie  remontuje, a ja wciąż wydaję pieniądze.
Dziś dostarczyli mi przecudnej urody komplet łazienkowy, śnieżnobiały,
czyli umywalkę z szafką pod spodem, lustro z  oświetleniem i  wąską
szafką wiszącą wzdłuż lustra, baterię tudzież jakieś bebechy, które
są niezbędne do montażu oraz zlewozmywak i furę folii malarskiej
do przykrywania  rzeczy różnych.
Zamówiłam już mebelki do kuchni , które nadejdą 4 maja.Trochę w to
nie wierzę, bo przecież jakiś wypasiony weekend chyba będzie w tym
czasie.
Zamówiłam drzwi składane do kabiny prysznicowej oraz boczną ściankę,
brodzik z wyposażeniem montażowym, syfon do brodzika wraz
z osprzętem. I to ma dotrzeć w ciągu  4 dni dni.
Wybrałam płytki na ściany i podłogi w ciągu łazienkowo kuchennym.
Pewnie w tę sobotę pojadę je kupić. Generalnie kolorystycznie będą
w kolorze ecru, lekko cieniowane, urozmaicane płytkami ze wzorem.
Podłogowe będą w cieniowanym brązie, cobym nie musiała codziennie
z mopem latać.
I przy okazji zakupię resztę potrzebnych baterii.
A tak ogólnie to jestem zmęczona , bo robię remanenty - będę miała
w kuchni znacznie mniej mebli, więc trzeba nieco "majątek"
zredukować. Poza  tym muszę popakować to co zostaje i wynieść
do sąsiadów do końca remontu.
Ponieważ jestem z natury wredna to znalazłam pozytywną stronę
remontu - wreszcie i ja innym umilę życie hałasem przez cały dzień,
dzień po dniu, przez miesiąc.

piątek, 5 kwietnia 2013

Rzutem na taśmę....


.....zrobiłam taki komplet. W poniedziałek rusza do nowego domu, bo
na szczęście podoba  się osobie, dla której został zrobiony, więc go
pokazuję.
Wszystkie kamyki to malachity, haft robiłam najmniejszymi koralikami
toho, by naszyjnik nie był ciężki, waży tylko 6 dag.
 Główny kamyk  ma na obwodzie oprawy czeskie kryształki.
Kolorystycznie kojarzy mi się z pawimi piórami.
Przez czas remontu z całą pewnością nawet nie tknę koralików  ale
zostawię sobie na wierzchu szydełko i może wreszcie skończę pewną
serwetkę, którą robię już co najmniej pół roku.
Robię  ją  i robię i mam nadzieję, że przyjaciółka wybaczy mi, że tak
piekielnie się z nią grzebię.
No to idę robić remanent- motto na dziś: "i po co ja to kupiłam!?!?"

środa, 3 kwietnia 2013

Niestety nadchodzi......

....nie, nie wiosna, a remont.
Dziś przyszedł pan M., żeby omówić wreszcie z nami szczegóły co ma być
wykonane oraz przedstawić nam wstępny kosztorys.
Trzęsienie ziemi zacznie się od instalacji nowych okien w drugiej części
mieszkania, co nastapi pomiedzy 17 a 19 kwietnia.
Od 22 bm. wkroczy do akcji ekipa pana M.   I się zacznie...
W łazience nastąpi całkowita demolka, bo jest konieczna wymiana rur, więc
trzeba wywalić wszystko co jest- glazurę, terakotę, wymurowany brodzik
i zamontować nowe wyposażenie.
Potem ów huragan przeniesie się do wc - to tylko będzie "muśnięcie" i
następnie pan M. zajmie się kuchnią.
Tu  zamieszkają nowe meble kuchenne  i stworzy się kącik jadalny.
Gdy skończy się remont ciągu  sanitarno-kuchennego, nadejdzie czas
wymiany sieci elektrycznej w całym mieszkaniu, a potem, zakładając, że
przeżyję poprzednie etapy, nastąpi remont pokoi i przedpokoju.

Na czas tych wariactw remontowych wyprowadzimy się do mieszkania
przyjaciół, piętro wyżej. Niestety nie ma tam internetu, TV i telefonu.
Nie wiem jak to przeżyję, bo to będzie lekko licząc ze 4 tygodnie.
 Od jutra znów będzie trzeba odwiedzać markety,  tym razem już robiąc
konkretne zakupy. My będziemy kupować, pan M. będzie to zwoził do
domu swoim busem.


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Prima Aprilis....

...a więc małe oszustwa są dozwolone.
No więc zrobiłam dziś takie małe oszukaństwo -zawieszkę
w stylu Art Deco.
Jak zwykle kolory niezbyt mi wyszły. W naturze tło zawieszki jest
wyszyte złotymi koralikami toho, metalowe elementy sznura są
w kolorze starego złota. Turkusowe, czarne i  białe koraliki
wyszły bez zarzutu.
Powiedziałabym, że oszukaństwo jest w pewnym sensie podwójne-
bo okazuje się, że Oko Horusa wcale nie jest okiem, ale zbiorem
symboli liczb ułamkowych, o czym wyczytałam tutaj, a chociaż
w dobie Art Deco wykorzystywano w biżuterii elementy staro
egipskie,  nie jestem pewna, czy ten motyw był też wykorzystany.
No a jeśli nawet nie, no to co???
Grunt, że ja miałam frajdę haftując koralikami ten motyw.