drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 28 października 2021

Chyba pomału ......

                              ..... zaczynam wpadać w otępienie  zimowe.

Mało piszę, bo mi szkodzi pozycja siedząca, to raz, a dwa- muszę sobie wymodzić coś na tzw. głowę, bo zima idzie,  co oznacza, że sobie  dziabię szydełkiem czapeczkę. Ale mi jakoś  słabo idzie, dawno nic nie  "heklowałam". Więc dzielę czas pomiędzy siedzeniem przy kompie lub  dłubaniu czapeczki.

Poza tym w najbliższą niedzielę idę  się po raz trzeci szczepić p. covid 19.  I idę to zrobić w dobrym towarzystwie, czyli w towarzystwie własnego zięcia, który z kolei przyjmie  drugą, inną szczepionkę, tym razem  Pfizera, bo poprzednio szczepił się szczepionką J &J. Niestety siedmiodniowy wskaźnik zachorowalności wzrósł z 80,4  (w poprzednim tygodniu) na 118 dziś. Ten wskaźnik to jest ilość zachorowań na 100 tysięcy mieszkańców.  No i lepiej żebym nie zachorowała, bo brak jest pielęgniarek a na każdych dwóch pacjentów OIOM-u potrzeba aż trzech pielęgniarek. Czyli wg statystyki na jednego pacjenta covidowego potrzeba półtorej pielęgniarki.

Znów śniło mi się, że jadę samochodem z Monachium w stronę Alp, znów zamierało mi serce na widok startujących paralotniarzy i czułam ten nieco groźny oddech gór. Wiem, wiem, mamy w Polsce Tatry, ale nic im nie ujmując w porównaniu z Alpami to miniatura gór.  Alpy mają 1200 km długości, 150 - 250 km szerokości i powierzchnię 220 tysięcy  km kwadratowych. Ciągną się od Morza Śródziemnego po Dolinę Dunaju w okolicy Wiednia. Wiele wysoko położonych dolin alpejskich było miejscem wczesnego osadnictwa i prymitywnego rolnictwa. Miejsca te były  bardzo nasłonecznione, miały dużo słodkiej, czystej wody, opału i materiału budowlanego a ich odosobnienie  zapewniało osiedlającym się tam ludziom bezpieczeństwo.   W Szwajcarii, w jaskini Drachenloch, położonej na wysokości 2445m nad poziomem morza, odnaleziono ślady palenisk, które są  datowane na epokę międzylodowcową, a ślady wypasu bydła, wg  archeologów pochodzą sprzed 12000 lat.

W Alpach nadmorskich i Haupte-Provance osady były zawieszone na niezdobytych skałach co skutecznie broniło osadników przed bandytami, najeźdźcami a  z czasem przed poborcami podatków.

W czasach  Średniowiecza  wiele społeczności rejonu Alp wypracowało sobie  niezależność. 52 Komuny Briancon uzyskały kartę swobód już w 1343 roku i zachowało swą samorządność aż do czasu rewolucji francuskiej.

Wiele miejsc uniknęło ścisłej kontroli władców z powodu braku  dogodnej łączności.  Np. do Barcelonette drogę wybudowano  dopiero w 1883 roku - do tego czasu można tu było dotrzeć tylko po 15 godzinach jazdy na mule. A wsie w okręgu Gorges du Verdon dostąpiły połączenia ze światem zewnętrznym dopiero w...1947roku.

Wiele dróg w Alpach powstało w celach czysto strategicznych, np. najwyżej położona droga w Europie na przełęczy Col du Galibier, 3242 km nad poziomem morza, wybudowana w latach trzydziestych XIX wieku jako część francuskiej przygranicznej linii obronnej.

Najkrótszym przejściem przez Alpy jest przełęcz Św. Gotarda. Leży na wysokości 2108 m i jest konkurencją dla innych dróg na przełęczach wyżej położonych. W 1882 roku otwarto linię kolejową przełęczą św. Gotarda. Trasa prowadzi przez system tuneli, w tym również przez tunel spiralny. W 1980r uruchomiono obok tunelu kolejowego tunel dla samochodów- jego długość to 16,5 km, ma 6 "nitek" i ma tę zaletę, że jest czynny okrągły rok, bez względu na pogodę.




Dołączam kilka filmików z YT, jako że własnych nie mam, a zdjęcia , które miałam w dalszym ciągu tkwią na dysku zepsutego starego kompa.




 

A poza tym już czekam na ten wieczór listopadowy w Filharmonii- flamenco i tango - "to je ono" jak mawiają bracia Czesi.

                                 


środa, 20 października 2021

Mix, czyli jak zwykle.......

                                      .......niemal "groch z kapustą".

A na początek muszę Wam pokazać obraz, w którym się zakochałam od pierwszego spojrzenia:

Namalowała go moja  "Bratnia Duszyczka", czyli  Joanna Rodowicz. I wiedząc, że zawsze czekam na to co namaluje przysłała mi jego zdjęcie i jeszcze dwóch obrazów:       poniżej Saksofonistka

            I w deszczu może być kolorowo.

Joasiu, jest mi smutno, bo sobie uświadomiłam, że ostatni raz widziałyśmy się  cztery lata temu.

No tak, 17 tego miesiąca stuknęło mi 4 lata od chwili zamieszkania w Berlinie. Czas zleciał szybko, choć jak wiecie nie zawsze było fajnie i wesoło.

A więcej obrazów Joanny możecie  zobaczyć np. tu:  www.joannaart.eu

A dziś u mnie rano wyglądało całkiem jesiennie:

I nawet było niemal ciepło, bo 16 stopni. Ale  gdy właśnie "dojrzałam" do wyjścia z domu - zaczął padać deszcz.

Budynek po drugiej stronie ulicy przyodziany w  rusztowania i pokrowce ochronne -przechodzi lifting- na razie z miesiąc urzędowali na dachu, teraz biorą  się za  renowację elewacji.

Wyczytałam wczoraj, że jeżeli sytuacja epidemiologiczna w Niemczech nadal będzie tak dobra jak teraz, to dzień 30 listopada będzie ostatnim dniem "stanu wyjątkowego", co oznacza, że wreszcie będą normalnie otwarte muzea i galerie. Ale kilka linijek dalej wyczytałam już mniej radosne  wieści z dnia dzisiejszego, że w Wielkiej Brytanii  wariant Delta ujawnił się u iluś osób w nowej postaci, czyli wariant Delta  Covid-19 raczył zmutować. Zwariować można ze szczęścia!  W kilka godzin później już pozbawiono ludzi złudzeń, twierdząc, że nadal będą obowiązywały maseczki w publicznych miejscach  o zamkniętej przestrzeni i wymagane świadectwa szczepień lub negatywne testy.

Wczoraj w swym pobliskim sklepie doznałam  lekkiego wstrząsu - ponieważ tu prasa podaje komunikaty, co wkrótce zdrożeje, przezorni i oszczędni ruszyli do boju. Ma zdrożeć papier, więc była pusta półka z papierem toaletowym, ale udało mi się  załapać na ostatnie dwie rolki ręcznika  kuchennego, który był celem mojej wizyty w tej części sklepu. Brakowało też papieru do pieczenia, takiego w  arkuszach no ale były aż dwa opakowania takiego w rolce, więc sobie jedną zafundowałam. Ponieważ jesień to u mnie zaczynają gościć ciasteczka owsiane lub inne wypieki bezglutenowe,  znurkowałam  w poszukiwaniu odpowiednich  składników- duże opakowania czekolady do wypieków już wyparowały, rodzynki  nasączone rumem też  przetrzebione, mielone orzechy, migdały i tp.- wyparowały.

Na dzisiejszą noc i na jutro  przewidywane są w Niemczech bardzo silne wichury i obfite opady deszczu. Z tego powodu mogą być duże utrudnienia w ruchu kolejowym i lotniczym zwłaszcza we Frankfurcie nad Menem, Kolonii, Bonn. A najbliższy weekend będzie kiepściuni- temperatury nie przekroczą 10 stopni Celsjusza.

Polak potrafi- w poniedziałek na autostradzie A4 w Niemczech 22-letni nasz rodak wjechał na autostradę "pod prąd", zderzył się z kilkoma pojazdami a w końcu rozbił się o barierki. Jego Opel-Corsa niemal  całkowicie  był zgnieciony, on sam i towarzyszący mu pies ulegli bardzo rozległym  i ciężkim obrażeniom. Kierowcę helikopterem zabrano do szpitala, wstępne badanie wykazało, że był pod wpływem narkotyków. A pies, który w chwili przybycia  policji był już konający, został po prostu zastrzelony. Autostrada A4 była  całkowicie wyłączona z ruchu w obu kierunkach przez kilka godzin.

23 b.m. ma wejść  na niemieckie  ekrany film Wojtka Smarzowskiego "Wesele". Wg reżysera film ma  być o manipulowaniu emocjami i ostrzeżeniem przed mową nienawiści. Tylko nie wiem, czy kina będą czynne.

I coś co mnie nieco bulwersuje- 96-letnia  sekretarka obozu koncentracyjnego Stutthof, która kilka dni temu uciekła, została w ciągu jednego dnia  złapana i doprowadzona przed sąd i osądzona za współudział w zabójstwach więźniów.  Śmieszy mnie to - bo od końca wojny minęło 76 lat, więc nie rozumiem, czemu nikt nie wpadł wcześniej na to by karać za współudział.

I ostatnia  radosna wiadomość- nie będzie w Niemczech ograniczenia szybkości do 130 km/h na odcinkach dotychczas nie objętych ograniczeniem szybkości. Temat był aktualny na czas wyborów. No i coś do posłuchania, czyli Mozart dobry na wszystko

Miłego Wszystkim!




 



czwartek, 14 października 2021

Miejsca, w których.....

                                    ......raczej na pewno nie będę.

Zauważyłam, że ostatnio coraz częściej gdy oglądam na zdjęciach różne ciekawe i ładne miejsca dochodzę do niezbyt radosnego wniosku, że na pewno nie obejrzę tego w naturze. Po prostu dlatego, że raczej nie rozpoczynam wędrówki po Ziemi, ale systematycznie dążę ku jej końcowi, co mnie jednak nie smuci.

Dziś chcę Wam pokazać dwa miejsca, w których nie będę- jedno  jest w Europie, drugie w Wietnamie.

W kwietniu tego roku, w północnej Portugalii, w gminie Arouca otwarto najdłuższy na świecie most wiszący. Budowa tego mostu rozpoczęła się w maju 2018 roku, most ma długość  516 metrów. Wsparty jest na dwóch wieżach betonowych, wyprofilowanych w kształcie litery "V". Most nie jest co prawda szeroki, ma zaledwie 120 cm szerokości, wisi na wysokości 175 metrów nad rzeką Paira, a jego budowa pochłonęła 2 miliony Euro. Z mostu jest podobno przepiękny widok na Geopark Arouca, który jest wpisany na listę UNESCO. Dzieci mogą po nim spacerować tylko w towarzystwie  dorosłych i muszą mieć  ukończone 6 lat. A spacerowicze muszą z kolei mieć mocne nerwy, bo przy każdym kroku most chwieje się na  boki. No i spacer nie jest darmowy, przed wejściem należy przez internet wykupić  bilety.



Drugim  miejscem, do którego z całą pewnością nie dotrę jest Golden Bridge w Wietnamie. Jest zawieszony nad powierzchnią  Morza Południowochińskiego i można z niego podziwiać panoramę  miasta Da Nang. Most znajduje się na wysokości 1414 metrów nad poziomem morza,  w kurorcie  Sun World Na Na Hills . Nosi  nazwę Złoty Most, budowa jego trwała rok, ma długość 150 metrów, 8 przęseł i podtrzymują go ogromne dłonie. I choć wyglądają jakby były wyrzeźbione z kamienia, nic  z kamieniem lub betonem nie mają wspólnego. Szkielet owych dłoni jest wykonany z prętów metalowych, które  następnie obudowano włóknem szklanym.



Mam nadzieję,że ktoś z Was pokusi się by odwiedzić te miejsca. I potem opisze wszystko na swym blogu.

poniedziałek, 11 października 2021

Muszę .......

                     .......Wam coś pokazać.

Przed Muzeum Tempel, w bawarskiej  miejscowości  Etsdorf, pewien artysta, p. Wilhelm Koch, by uczcić szesnastoletnie rządy  odchodzącej właśnie pani Kanclerz Angeli Merkel, wykonał taki oto pomnik:


Złota w kolorze  pani Angela, siedząca na złotym koniu, oboje  wpatrzeni na wschód, w  stronę wschodzącego słońca.

Pomnik jest wykonany z lekkiego betonu pochodzącego z recyklingu, wykonany w technice 3D. Przez  sześć miesięcy będzie własnością Muzeum a potem trafi .........na sprzedaż.

No więc jeśli ktoś z Was ma jakąś  niewielką posiadłość może wystartować by się na ten pomniczek załapać.

Mnie to się on nawet podoba, poza tym jakoś przez te 16 lat polubiłam  panią Angelę Merkel i smutno mi, że już odchodzi. No ale ja nie mam żadnej posiadłości więc nie miałabym gdzie tego postawić.

Miłego nowego tygodnia dla Was! I może teraz  trochę jazzu?

                      




niedziela, 10 października 2021

Wczorajszy wieczór........

                                      .........spędziłam od godz. 19,00 do 22,30 w tym budynku:

 
czyli byłam w Staatsoper Berlin.  Jak sami widzicie, budynek ładny, ale nie powala swą wielkością.
Opera w Warszawie jest znacznie większym budynkiem.

A tu kilka zdjęć zrobionych  zaraz po wejściu  do środka :






 Kamień węgielny pod budowę gmachu  wmurowano we wrześniu 1741 roku, a już w grudniu 1742 roku nastąpiło otwarcie opery i sezon  rozpoczęto wystawieniem opery "Cezar i Kleopatra." W swej historii budynek "przeżył" kilka pożarów. Ale największe  zniszczenia nastąpiły w czasie II wojny światowej a w wyniku podziału Niemiec i Berlina, Opera Narodowa  znalazła się w Berlinie Wschodnim i miała nazwę  Deutsche  Staatsoper Berlin. Odbudowa  po wojnie trwała do 1955 roku.    Po zburzeniu Muru Berlińskiego budynek powrócił do swej starej  nazwy - Staatsoper Berlin.  Sala widowiskowa jest mniejsza niż w budynku  warszawskiego Teatru Wielkiego Opery i Baletu. Niewątpliwym  plusem jest baaardzo duży  podziemny parking (oczywiście płatny), bo jak już nie jeden raz pisałam- parkingów w Berlinie  brakuje. A podłogi na tym parkingu to chyba nie tylko myją ale i  froterują- jest czysto i przestronnie.

Ceny biletów są zróżnicowane - uzależnione od tego kto występuje. I zupełnie jak w Warszawie - za oglądanie artystów wielkich i z "importu" bilety są znacznie  droższe. Najlepsze miejsca kosztują po  200€ , ale są też  miejsca po 30€, z których niewiele widać i są określane jako "miejsca do słuchania".  Poza tym jest też system różnych zniżek, ale nie napiszę Wam jakich - wiem tylko, że są zniżki dla dzieci. Nad sceną, w dwóch miejscach jest wyświetlana w dwóch językach - niemieckim i angielskim -treść tego co śpiewają postacie na scenie.

Wczoraj oglądałam Mozartowską operę "Cosi fan tutte". I, tak z ręką na sercu, mam nieco mieszane uczucia. Muzyka- jak zwykle- Mozart to jednak zawsze muzyka jest piękna. Co do obsady - głosy świetne, optycznie - wszyscy wysoce estetyczni, pasujący do swych ról, nikt nie  zatłuszczony i nie  miał wyglądu zniszczonego życiem  emeryta.  Jedno co mnie nieco zaskoczyło - niewiele to miało wspólnego z librettem klasycznej opery Mozarta- treść była po prostu wielce współczesna, kostiumy zupełnie  współczesne,  nawet nieco golizny na scenie, łącznie ze strojem typu toples. Jak mi wytłumaczyła córka, to wiele oper jest teraz w ten sposób wystawianych, żeby przybliżyć  świat dawnej opery do współczesności. No i zabawne - dzięki temu, że napisy były w dwóch językach orientowałam się "co jest grane".

Publiczność nagrodziła artystów nieustającymi przez 15 minut brawami. Nasz młodszy, który już w trakcie przerwy umierał z głodu, gdy w trakcie końcowych braw córka mu powiedziała, że może już wyjdziemy bo on taki głodny -stwierdził: "nie, aplauz ma pierwszeństwo przed głodem". A on jeszcze młodziak, w lutym skończył 10 lat.

Artyści byli najwyraźniej szczęśliwi, że wreszcie mogą występować a publiczność też stęskniona. Co prawda widząc te dzikie tłumy w bufecie zastanawiałam się czego byli bardziej stęsknieni - bycia w tłumie  jako takim czy widowiska.

Oczywiście przy wejściu sprawdzano nasze paszporty covidowe i dokumenty tożsamości. Potem, już na sali wyświetlono komunikat, że gdy zacznie się przedstawienie będzie można zdjąć maseczki, co oczywiście uczyniło 99,9% widzów. Oczywiście po skończonym przedstawieniu maseczki znów pojawiły się  na wszystkich buźkach.

Z tego wszystkiego poszłam spać około 2 w nocy, bo  musiałam po powrocie zjeść kolację i nieco po niej odczekać  ze  spaniem.

A teraz  w rodzinie 2 tygodnie ferii wykopkowych, wkurzających większość rodziców.

Przede mną jeszcze jedno "wyjście "- koncert w Filharmonii- już się nie mogę  doczekać, jakoś strasznie daleko do tego listopada.


 


sobota, 9 października 2021

Chciałabym, naprawdę chciałabym......

                                                      ........napisać coś miłego, zabawnego, pozytywnego, ale nie da się.

Bo życie jakieś mało zabawne  jest. I nie tylko dlatego, że już  dawno mi minęła  młodość, że zmienił mi się w 2019 roku stan cywilny i nie dlatego, że wciąż coś mnie boli. 

Stosunkowo mało mnie dotknie nowy niemiecki cennik za wykroczenia drogowe, bo pozbyłam się swego samochodu i jest już przerejestrowany na moją córkę. Ale podam Wam tę nowość, bo może komuś zachce się przyjechać do Niemiec samochodem, taki skrócony cennik "przestępstw" drogowych. 

A więc:  jazda pasem awaryjnym będzie teraz  kosztować 200 do 300 €, parkowanie na ścieżkach rowerowych i chodnikach -  100€, jazda z tzw. "ryczącym silnikiem"  - 100€, zajęcie miejsca dla inwalidy i dla służb  uprzywilejowanych - 55€, przekroczenie szybkości w miejscach, gdzie jest ona ograniczona do 50 km/h i jazda w takim  terenie z prędkością 90 km/h pozbawi winnego 400€, przekroczenie prędkości o16-20 km/h w terenie  zabudowanym pozbawi nas 70€. Jednym słowem trzeba się poruszać  tylko z dozwoloną w  danym terenie prędkością i przestrzegać wszelakich  zakazów i nakazów.

Ale to nie koniec mało fajnych wiadomości- rosną tu ceny - niemal wszystkiego. Rosną ceny pszenicy, bo susza nie sprzyjała rolnictwu, ucierpieli  tacy światowi producenci pszenicy jak Kanada i Rosja. Wzrosły też ceny celulozy, co odbije się na....cenie papieru toaletowego - wzrosną o 10%. Wzrosną też ceny napojów bezalkoholowych w szklanych butelkach o 3 do 4 %, ale Coca Cola będzie droższa o 7%. I dobrze, nie piję. 

Firma Henkel już informuje, że jej produkty: Persil, Pril, Bref, Somat&Co zdrożeją o 12,5%. Są to wszystko co prawda ceny dla sklepów, no ale nie wiadomo jak różne  "sieciówki" i dyskonty poradzą sobie z tymi podwyżkami cen, bo wszak ceny  paliwa też skoczyły w górę.

Zostałam  zaskoczona wiadomością, że 30 lat  temu z inicjatywy Niemiec , na tyłach  warszawskiej fabryki Wedla, pomiędzy północnym brzegiem  Jeziorka Kamionkowskiego a aleją Emila Wedla powstały Ogrody Niemieckie i zawarte  zostało  Braterstwo Warszawy i Berlina. I teraz, w 30 rocznicę zawarcia owego braterstwa, burmistrz Berlina  zasadził w owym Ogrodzie  pamiątkowe drzewko.  Zapewne zdziwicie się, że jako warszawianka mieszkająca w tym mieście od urodzenia nic o tym "Braterstwie Warszawy i Berlina"  nie wiedziałam, ale  te Ogrody Niemieckie są usytuowane na praskim brzegu Warszawy, na którym bywałam tylko i wyłącznie wtedy, gdy  musiałam a i to najczęściej bywałam tylko w ZOO, które jest blisko  brzegu Wisły.

A pan Wedel był potomkiem niemieckiego imigranta, Karola Wedla, który w 1851 roku przyjechał do Warszawy i przy ulicy Miodowej założył swą pierwszą małą cukiernię wraz z niedużą  manufakturą.

W r. 1874 Emil, syn Karola,  dostał od ojca sklep i manufakturę w prezencie ślubnym.  Z kolei syn Emila Wedla - Jan przeniósł produkcję do nowego miejsca, na Pragę, na ul. Zamoyskiego, na której firma istnieje do dziś. A jeśli będziecie w Warszawie - koniecznie  wpadnijcie na ul. Szpitalną - tam jest sklep firmowy Wedla i......pijalnia czekolady, gdzie spędziłam bardzo, bardzo wiele  miłych chwil. I nie jeden raz, w czasach słusznie minionych, stałam w olbrzymiej kolejce by kupić Ptasie Mleczko  i Mieszankę Wedlowską.  A wiecie, że Ptasie Mleczko jest produkowane  już od 1936 roku?

Jeśli kogoś interesuje  dokładniejsza historia Fabryki Wedla- znajdziecie ją w internecie,  tutaj.

U mnie piękna pogoda, tyle tylko, że mało ciepła- raptem 9 stopni ciepła. Ojej, zachciało mi się ..... czekolady. Nie mam pitnej to schrupię ze dwie kostki gorzkiej, 85% kakao. I niestety nie wedlowskiej a importowanej z Madagaskaru. I posłucham nieco muzyki:


Miłego weekendu Wszystkim!!!


czwartek, 7 października 2021

Ogarnęło mnie......

                               .....lenistwo. 

I to totalne, tak totalne lenistwo, że nic mi się nie chce  robić. Siedzę i słucham starej płyty , o tej:


I po raz kolejny zachwycam się tekstami Mogielnickiego i Zeliszewskiego i  muzyką Romualda Lipko. I przykro mi, że już nic nie skomponuje.

A pogodę za oknem mam prześliczną, 16 stopni w cieniu, zero wiatru a słońce szaleje.  Słońce będzie podobno tu do niedzieli włącznie, potem już niestety słotna  jesień  zapuka do drzwi. A w Alpach już może spaść śnieg i zrobić się całkiem zimno. No ale ode mnie do Alp jest jednak  daleko.

Pracownicy budowlani w Niemczech  grożą strajkiem ogólnokrajowym - żądają podwyżki płac o 5,3 %,  zwiększenia kwot na pokrycie przejazdów do i z placów budowy  (niektórzy mają naprawdę daleko do swojego miejsca pracy), wyrównania płac pracowników  zatrudnionych na terenach  byłego NRD do poziomu  wynagrodzeń pracowników zatrudnionych w krajach  związkowych. W budownictwie  zatrudnionych jest około 900 tysięcy pracowników. Poprzedni strajk "budowlańców" był w 2002 roku.

Niestety od  stycznia nowego roku 2022 wzrosną tu opłaty pocztowe na wszystkie listy i przesyłki. Poprzednia podwyżka taryf pocztowych była w 2019 roku. Chyba mnie to nie zrujnuje, zwykłych listów  nie piszę. No i szykują się też inne podwyżki.

Mamy tu temat tabu- czyli problem napływu nielegalnych imigrantów, który trwa od  lata tego roku- przybywają tu Mołdawianie i mieszkańcy Bliskiego Wschodu. Komentatorzy twierdzą, że  to jest jeden ze sposobów Białorusi by wymóc na UE by zniosła sankcje wobec Białorusi. Krytykowany jest niemiecki rząd, że się tą sprawą nie zajmuje i nie przejmuje i że nawet w czasie  akcji przedwyborczych nikt tego tematu nie poruszał. Nieomal pochwalono Polskę za to co robi w tej materii. A tu rząd nadal jest zajęty swymi narodzinami - czyli kto z kim się zwiąże i na jakich warunkach by utrzymać się u władzy.

No cóż, nic nie boli tak jak życie, choć pogodny weekend jeszcze przed nami.