drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 26 czerwca 2022

Dziwne......

.... ale  chyba jeszcze  żyję.

Jest upał. Wczoraj byłam na koncercie  w  szkole  muzycznej,  w której młodszy  wnuczek pobiera nauki w  zakresie  gry na gitarze  klasycznej. W ubiegłym  roku odmówił wzięcia  udziału w koncercie, w tym roku nas  zaskoczył bo się łaskawie zgodził. Solówek  nie  było, grała cała  grupa. Niektóre  dzieci młodsze od  niego. Szalenie  śmieszne  były te  dzieciaki. Dziewczynki "odstawione" a chłopcy ubrani raczej podwórkowo, T-shirt i szorty. Upał był jak  należy, ledwo dzieci  zakończyły grać to  zaczęło grzmieć i wyglądało, że lada  moment zacznie padać. Gdy dojechaliśmy do  domu, to właśnie w mojej  dzielnicy  kończył padać  deszcz. Ale burzy  nie było.

Dziś z kolei Starszy brał udział w bardzo uroczystym koncercie- była to setna  rocznica powstania Berlińskiego Dziecięcego Chóru Mozartowskiego, w którym śpiewał  On od 5 roku życia aż do chwili mutacji. Teraz dostał  zaproszenie do wzięcia udziału w koncercie,  ale śpiewał już w grupie dorosłych, jako że jego dziecięcy  sopran  przekształcił się w bas. I tym sposobem 13-latek stał w grupie dorosłych facetów. No ale on już ma  ponad 173 cm wzrostu i wcale  nie wygląda  już dziecinnie. 

Dziś w ciągu  dnia  było w cieniu tylko 32 stopnie,  nim się doczołgałam od parkingu do Filharmonii omal nie padłam z gorąca. Za to na  sali klimatyzacja działała "na fula", a koncert był naprawdę przepiękny. Występowały "maluchy", które jak to dzieci- śpiewają  całym  ciałem, śpiewali ci, którzy jako młodzi ludzie już kiedyś w tym chórze śpiewali.  I śpiewali  naprawdę świetnie! W drugiej części  koncertu orkiestrą i chórem dyrygował pan, osiemdziesięciosześciolatek, który zaraz po wojnie, gdy tylko zaczął ten  chór działać to w nim śpiewał będąc jeszcze  dzieckiem, a jako dorosły człowiek, po ukończeniu konserwatorium długo go prowadził. A od dwudziestu lat prowadzi ten  chór przesympatyczna i b.ładna  kobieta. Poza  tym występowali na koncercie również berlińscy soliści operowi. Naprawdę był to mile spędzony czas.

Wyjście z sali filharmonii i przejście  do samochodu niestety  nie było miłe, no ale aby się nieco schłodzić pojechaliśmy do Steglitz (jak dla nas to sąsiednia  dzielnica Berlina)  na wspaniałe lody - robione starymi, sprawdzonymi  metodami. Co prawda trzeba  było postać  dłuższą chwilę  w kolejce, ale lody u nich są takie, że  naprawdę  warto postać po nie.

Kwitną w Berlinie  lipy i całe  miasto spowite  jest wonią  kwitu lipowego, Zakochałam się w tym  mieście właśnie przez ten dominujący nad  całym  miastem zapach- a było to w 2014 roku.

W tej chwili jest  godzina 22,23 -na zewnątrz już tylko 28 stopnie  ciepła. A jutro siedzę twardo  w domu- ma być 37 stopni. Mam nadzieję przeżyć.


 A tak  się dziś rano prezentowały moje mini pomidorki.

Dobrego tygodnia Wszystkim!!!!


I ciut Mozarta- Mozart dobry  na  wszystko!