drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 29 sierpnia 2013

wtorek, 27 sierpnia 2013

Szatańskie wersety

Przeczytałam! Nie jest to  łatwa lektura,  ale naprawdę książka
podobała  mi się.
Jest wielowątkowa a tym samym wielopłaszczyznowa. Znajdziemy tu
wątki baśniowe, religijne, studium  psychiki człowieka, który ma
zaburzenia psychiczne,spojrzenie z boku na mechanizm objawień
religijnych, na proces rodzenia się nowej, monoteistycznej religii,
na przyczyny i skutki migracji.
A wszystko to starannie wymieszane, oprawione w koronkowe
opisy.
Aż dziwię się, że   nie została okrzyczana jako obrazoburcza przez
fundamentalnych katolików w Polsce, bo i  takich u nas nie brak.
Niewątpliwie  wynika to stąd, że mało osób zdaje sobie sprawę,
że obie religie mają ze sobą wiele wspólnego.
Książka zawiera słowniczek, który  umieszczony jest na końcu-
ci , którzy nie mają bladego pojęcia o islamie powinni lekturę
zacząć właśnie od przestudiowania tego słownika.
                                          *****
Poza tym rozkoszuję się schyłkiem lata. Jak dla mnie taka
pogoda mogłaby być calutki rok. Lubię tę porę roku - las zaczyna
pomału zmieniać kolory, do błękitu nieba dochodzi nowy, nieco
perłowy odcień. Jeszcze trochę a zaczną odlatywać ptaki a na
moją loggię powrócą sikorki.
Korzystając z przyjaznej pogody zrobiłam wreszcie poremontowy
klar na loggii, która przez okres remontu służyła za skład narzędzi
i materiałów. Wreszcie wszystko "odgruzowałam", przegoniłam
dorodne pająki, powyrzucałam różne dziwne rzeczy.
Namiętnie  wyplatam listki jesienne i pewnie za 2 lub 3 dni uda
mi się coś nowego pokazać.
A potem pewnie "przyjdą" elementy do bożonarodzeniowych
dekoracji, więc będę miała nową zabawę. Wezmę się za decoupage,
koraliki odejdą na trochę w cień.
                                        *****
Wyczytałam ciekawą informację - niewielka nadwaga  może uratować
człowiekowi życie. I tego będę się trzymać!!!!
Poza tym muszę  kupić sobie książkę A.Petersa "Samolubny mózg".
To o tym, dlaczego diety nie działają.
                                          

czwartek, 22 sierpnia 2013

Zrobiło się ;))


Przeleżało się niemal rok, ale wreszcie/ nareszcie zrobiłam.
W założeniach miały być kwiatki szklane, z czeskiej Preciosy.
Ale mi się odmieniło i wszystko jest wyplecione z koralików-
tuba zrobiona jest podwójnym ściegem peyote, listki  i kwiatki
uplecione ściegiem kwadratowym.

Naszyjnik jest  nieco w stylu etnicznym - coś jakby z Bali.
Kolory  przekłamane, bo w naturze ten howlit jest w kolorze
tych małych, turkusowych koralików. I jeśli się  Wam spodoba,
dołączę go do Rozdawajki.

A ten naszyjnik doprowadził mnie niemal do łez -  wpierw
rozprułam już gotowy, bo się zle układał na dekolcie. Potem
"odkryłam", że w kilku elementach wiszących są ewidentne błędy-
żyłka była pozahaczana na sąsiadujących ze sobą koralikach.
Znów szystko poprułam, zmieniłam kolejność łączenia ze sobą
wiszących elementów. W końcu znów wszystko razem ze sobą
połączyłam i........w jednym miejscu opuściłam jeden mały koralik.
No i znów wszystko ze sznurka  zrzuciłam i tym razem udało się.
Gdyby to miał być naszyjnik dla mnie to bym wcale nie
poprawiała, ale to ma być prezent dla  teściowej mojej córki.
A wszystko przez to, że musiałam użyć  żyłki nylonowej, którą
nie lubię nic robić- - zawsze się paskudztwo plącze.
A teraz mam w planie naszyjnik bardzo jesienny - cały z listków
w jesiennych kolorach.
I pomalutku dojrzewam do zrobienia malutkiej torebki, takiej na
chusteczkę, komórkę i kartę płatniczą.



sobota, 17 sierpnia 2013

Czas na rozdawajkę

Jestem  winna (chyba) wyjaśnienie, co mnie zmogło -otóż upały plus
własna głupota.
Mam zakaz chodzenia na ulicę w klapkach i sterczenia z  bosymi
stopami w przeciągach.
Ale - było tak gorąco, że nie byłam w stanie chodzić w swoich
ukochanych Walk Maxx"ach i kilka razy podreptałam do sklepu w klapkach.
A po domu chodziłam boso, w przeciągach, bez kapci i skarpetek i odezwały
mi się znów ścięgna w środstopiu, ( a odzywają się bólem) co mogłoby znów
się zakończyć zapaleniem Achillesa, a do tego to już nie mogłam dopuścić.
Stąd te okłady, maściugi i siedzenie z nogą w górze.
Jest lepiej, już nie muszę robić okładów, już tylko maść borowinowa
pozostała w użyciu.
                                                    *****
Z tej radości postanowiłam zrobić małą ROZDAWAJKĘ.
Bo jak dłużej poczekam  , to mi się biżutki rozejdą- wczoraj już mi
wyciekł z domu ten ostatni ostatni, jesienny naszyjnik. Nie mogłam go
"nie dać", gdy zobaczyłam w oczach oglądającej go"dziewczyny" (lat
czterdzieści i siedem) niemą prośbę.
A poniżej zdjęcie tego, co będzie rozlosowane:
Losowanie zrobię 3 września. Udział w Rozdawajce może wziąć
każdy, bez ograniczeń wieku i płci.
                                             *****

A teraz muszę pokazać co robiłam wczoraj:
Te listki uplotłam z koralików toho 11 i są one fragmentem nowego
projektu. Listki od czubka blaszki  do końca ogonka mają 3,2 cm
długości. Tak się rozpisuję, bo to moje pierwsze, tą techniką
wyplecione listki. Muszę jeszcze upleść do nich kwiatki   i/albo
maciupkie kuleczki.
                                                   *****
Dzięki jednemu z postów Serpentyny dotarło do mnie, że święta
BN niemal pukają do drzwi. Więc czym prędzej zamówiłam odpowiednie
materiały do decoupage'u - w ubiegłym roku już we wrześniu nie było
tego, co chciałam zamówić. Tym razem chcę zrobić dla Krasnoludków
"bombki z nadzieniem" przestrzennym , techniką 3D. Bombki będą
wielgachne, każda 16 cm średnicy.
Mam nadzieję, że się uda. A dorosłym to zrobię podstawki pod kubki,
tego nigdy za wiele w domu.




czwartek, 15 sierpnia 2013

Efekty polegiwania


"sznurek" upleciony z koralików duo, jego obwód to 3 koraliki ustawione
pionowo. Plecie się szybko, dobrze się układa na szyi.
Taki nieco jesienny ten naszyjnik.
A to coś dla miłośniczek black&white - wisior z masą perłową,
"sznurek" podwójny - jeden czarny, drugi czarno-perłowy.
No to zmykam poleżeć.
P.S.
Ten co mnie ponoć kocha powiedział, że mnie zatłucze gdy będę
siedziała przy kompie. Okropnie się biedak namęczy, bo mnie jest
sporo do zatłuczenia:)))


Żyję.....

...ale co to za życie. Muszę duuuużo leżeć, bo muszę jedno dolne
odnóże trzymać w górze. A do tego jeszcze obkładać je a to maścią
a to kompresami."Koralikować" jeszcze mogę, ale siedzenie
przy kompie stacjonarnym zupełnie mi nie służy. Ale już jest nieco
lepiej, więc pewnie niedługo wrócę, by dalej Was nękać swymi
wszelakimi wypocinami - tymi grafomańskimi i craftowymi.

środa, 7 sierpnia 2013

Co można....

...robić w upał? Dużo, dużo pić, zajadać się lodami, wolno snuć się po
mieszkaniu, dużo czytać.
A propos czytania - wytrwale czytam "Szatańskie wersety" - w sumie 
podoba mi się ta lektura - wprawdzie  chwilami nie bardzo rozumiem
co autor chciał przez to powiedzieć, ale generalnie jest dobrze.
Myślę, że  obrazoburczość tej ksiązki jest jasna tylko dla zagorzałych
islamistów - dla mnie jest to raczej studium ludzi, którzy z różnych
względów zmieniają swe dotychczasowe środowisko i są rozdarci
pomiędzy  tradycją, w której wyrośli  a tym wszystkim, co spotykają
w nowym miejscu. Bo i tam wierzyli w Boga, w nowym miejscu też
wierzą w Boga i licho wie jak to jest z tymi Bogami, którzy  w pewnym
sensie są inni.
                                           ****
Wczoraj postanowiłam zrobić wreszcie remanent w moich kralikowych
przydasiach. Bo ostatnio ciągle wszystkiego szukałam. " Ktoś" mi zrobił
bałagan, pomieszał koraliki, poukrywał wiele rzeczy "niewiadomogdzie".
Efektem pierwszych porządków jest ten śmieszny naszyjnik:
Oczywiście ten motylek też musiał nabrać "mocy urzędowej".
Początkowo miał mieć skrzące się kolorem skrzydełka, ale
nie wyglądało to wcale ładnie. Potem miał być broszką,
 w końcu, jak widać, przysiadł na takim śmiesznym nośniku
splecionym z koralików zwanych farfalami (kokardkami).
Dziś  dalsza część remanentów, dużo jeszcze przede mną.
Wczoraj  odkryłam pudełko z zaczętymi różnymi projektami,
ale nie zagłębiałam się jeszcze w jego zawartość.
                                          ****
Właśnie spojrzałam w okno - słońce  zaszło za chmury, powiał
wiatr,a z drzew zaczęły spadać pożółkłe  liście - niestety dużo
ich spada. A trawniki mają kolor musztardowy.
Czekam z utęsknieniem na deszcz i ochłodzenie. Przecież nikomu
nie przeszkadzałoby, gdyby temperatura zamiast +32 wynosiła +23
w cieniu. Taka mała  zamiana miejsc cyferek.
                                          ****
No ale dość narzekania, czas ruszyć do remanentu.
Mało tu ostatnio piszę, ale coś naklikałam na drugim blogu.
Miłego :)

czwartek, 1 sierpnia 2013

Mix

Chyba z rok temu, a może nawet wcześniej kupiłam kwiatek
wyrzezbiony w muszli. Przymierzałam się do niego niczym pies do
jeża. Chciałam  by był głównym elementem naszyjnika robionego
techniką haftu koralikowego.  Ale niestety spód tego  kwiatka nie
jest płaski i kwiatek nie układał się dobrze na podkładzie. W jednym
miejscu przylegał do podkładu, w innym odstawał.
Zniechęcona odłożyłam go ad acta. I przeleżał się biedny kwiatek
oczekując na zmiłowanie.
Wczoraj wreszcie się za niego wzięłam.
Uplotłam  sznurek ściegiem herringbone, (obwód z  sześciu koralików
toho 11) dodatkowo wymodziłam do tego klipsy i wreszcie  muszlowy
kwiatek znalazł zastosowanie.
A prezentuje się tak:
Do zrobienia klipsów użyłam malutkich kwiatków Preciosy.
                                           ****
Poza tym wreszcie zobaczyłam się z dawno nie widzianymi
koleżankami, co zawsze podładowywuje mi akumulatory.
Wiecie jak jest - każda z nas lubi sobie poćwierkać z bratnimi
duszami.
                                           ****
Dziś smutna rocznica Powstania Warszawskiego. I choć tak się
szczęśliwie złożyło, że nikt z moich bliskich nie zginął, zawsze
jest to dla mnie dzień żałoby. W Powstaniu zginęło bardzo wielu
młodych a nawet bardzo młodych ludzi. Ich entuzjazm, wychowanie
w duchu patriotycznym sprawiło, że oddali swe życie za  z góry
przegraną sprawę a miasto w odwecie zostało niemal doszczętnie
zniszczone.  Ginęli również ci, którzy wcale nie walczyli, cywile.
Zginęło ich około 180 tysięcy. Ginęli przywaleni gruzami
bombardowanych domów, wyciągani przez hitlerowców z piwnic
i rozstrzeliwani na  zewnątrz, lub w piwnicach rozrywani granatami
i paleni miotaczami ognia. Na koniec ludność została wyrzucona
z miasta - część wywieziona  na roboty, inni do obozów w III Rzeszy.
Niestety ci, którzy walczyli a nie zginęli, byli po wojnie represjonowani.
Bo Stalin doskonale wiedział jakie były ideowe  założenia Powstania-
w tym wszystkim głównym celem było nie wpuszczenie do Polski
Rosjan,  pokazanie, że Polska  żyje, istnieje i ma swój rząd.
Był to kolejny romantyczny zryw - i zero trzezwego myślenia.

I gdy słucham niektórych naszych polityków, którzy plotą bzdury (niczym
Piekarski na mękach), że jesteśmy zniewoleni jest mi bardzo,
bardzo smutno.