drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 19 lutego 2015

Czasami trudno mi zrozumieć innych

Mam przemiłą  znajomą, Basię, która ostatnio przeżywa wielkie rozczarowanie
swym partnerem.
Basia ma 53 lata, dwie dorosłe córki, jest już nawet babcią, a wiele lat temu, gdy
dziewczynki były jeszcze  małe rozeszła się z mężem, który był zdeklarowanym
alkoholikiem.
Jak większość młodych, zakochanych dziewczyn nie zauważyła, że jej wybrany
jest bardzo radosny i zabawny tylko po  kieliszku, że szuka okazji do imprezowania.
Zniosła dzielnie fakt, że na ślub cywilny pan młody przywlókł się tak  skacowany,
że wyglądał jakby za chwilę miał zejść na zawał. Wlała w niego pół litra bardzo
mocnej kawy i wyruszyli do Urzędu.
W dwa dni pózniej był ślub kościelny i wesele- wesele na drobne 100 par.
Pomiędzy  ślubem kościelnym a  weselem Pan Młody zdążył się już znieczulić
maksymalnie. Bal weselny odbywał się praktycznie bez młodej pary, bo około
godziny dwudziestej Pan Młody padł trupem - był siny i nieprzytomny.
Wezwano karetkę, która zabrała go do szpitala na odtrucie.
Basia swą noc poślubną spędziła na korytarzu szpitalnym, budząc uśmiech i
współczucie wśród pacjentów i personelu, ponieważ urzędowała w sukni
ślubnej. Bała się cały czas, że za chwilę dowie się, że już jest wdową.
Do Basi dołączyła jej świeżo upieczona teściowa, cały czas robiąc jej wymówki,
że to przez nią jej ukochany Synulek tak się upił.Bo dopóki  Synulek nie znał
Basi to nie pił i nigdzie nie balował.
Przez jakiś czas Synulek prowadził się nawet dość trzezwo.Ale gdy Basia urodziła
pierwszą córkę, z rozpaczy, że to nie syn, Synulek ruszył w gaz. Pił dwa dni na umór,
na szczęście był już trzezwy gdy odbierał żonę i dziecko ze szpitala i Basia nic nie
wiedziała o tym jego wyskoku.Ale życzliwi jej potem o tym donieśli.
W rok pózniej Basia urodziła drugą córkę - okazało się, że jednak karmienie dziecka
piersią nie ma działania antykoncepcyjnego, a Synulek  gardził takim paskudztwem
jak prezerwatywy.
Gdy młodsza córeczka miała dwa lata Basia dojrzała do rozwodu.
Dość miała wiecznie  śmierdzącego alkoholem męża, poza tym Synulek zaczął
wynosić z domu co cenniejsze  rzeczy, by mieć dodatkowe pieniądze na picie. Fakt, że
sprzedał ich ślubne obrączki był przysłowiową kroplą, która przelała kielich goryczy.
Basia złożyła pozew o rozwód, zebrała odpowiednią ilość świadków i dokumentów,
miedzy innymi wypis ze szpitala z  dnia swego ślubu.
Rozwód orzeczono błyskawicznie - Basia spakowała rzeczy Synulka w 3 pudła i
jej tata odwiózł je do rodzinnego domu Synulka.
Nie było Basi łatwo, ale bardzo pomagali jej rodzice, a potem głównie mama, to tata
zmarł dość szybko.
Basia przeniosła się ze swego rodzinnego miasteczka do stolicy gdzie dostała pracę
i co ważniejsze - służbowe mieszkanie. I wszystko szło już całkiem prostym torem.
Dziewczynki pokończyły szkoły, zrobiły jakieś studia licencjackie, obie już wyszły
za mąż i wyprowadziły się z domu rodzinnego.
Basia poczuła się bardzo samotna. I w tym czasie "przyplątał" się  Darek , który
został nowym dozorcą w bloku, w którym mieszka Basia.
Był sympatyczny, uczynny, chętny do pomocy, zawsze chętnie naprawił coś co
wymagało tak zwanej męskiej ręki.
Mieszkał w innej dzielnicy i świtem dojeżdżał do swego miejsca pracy. I był żonaty.
Ale, jak się zwierzał Basi, zamierza się rozejść, bo nic go z żoną nie łączy, dzieci
nie ma i nie będzie. Szukał pokoju do wynajęcia, żeby przynajmniej zimą  być na
miejscu.
Basia postanowiła wynająć mu za symboliczną opłatę mniejszy z pokoi. Po jakimś
czasie Pan Dozorca się zadomowił na dobre, a Basia bardzo się z nim zżyła.
Po kilku latach Pan Dozorca odziedziczył mieszkanie po swym ojcu, ale nadal
mieszkał u Basi- za pokój już nic nie płacił, do wspólnego garnka się nie dokładał
ale zakupił samochód. Ale gdy Basia z nim gdzieś jedzie, nawet tylko w jego
sprawach, musi się dołożyć do paliwa. Seksu też już nie ma, bo Pan Dozorca ma
kłopoty z kręgosłupem i grozi mu operacja wypadającego dysku. Poza tym  Pan
Dozorca ma dwa metry wzrostu i ostatnio gdy wejdzie na wagę twierdzi, że chyba
zepsuta, bo uparcie pokazuje się liczba  sto trzydzieści. Całymi dniami poleguje, bo
przyznano mu jakąś rentę, więc miotłą już nie musi machać.
I Basia  zaczyna się denerwować - nie tak miało być - gdy Pan Dozorca się tu
"wmeldowywał" - miał wziąć rozwód a potem ślubem usankcjonować związek z
Basią.
Basia twierdzi, że jest do niego tylko przyzwyczajona ale go nie kocha, niemniej
wolałaby być jego żoną.
I wszystkich pyta co ona ma zrobić? Powiedziałam, że ja to bym pasożyta wycięła
ze swego życiorysu, ale to rozwiązanie jakoś nie przypadło Basi do gustu.
No ale ja jestem mało uczuciowa baba, wiadomo.