..... chyba mi się podniósł.
W ramach wyciszania się, napiszę dziś o....wiewiórkach.
Wydaje mi się, że te maleńkie rudzielce cieszą się wśród ludzi sporą
sympatią.
Nawet gdy bladym świtem buszują na dachu i goniąc się hałasują
niemiłosiernie.
Jak i wtedy, gdy spod mchu wygrzebują piękne, młode podgrzybki,
takie w sam raz do zrobienia marynaty.
To europejska wiewiórka pospolita, która ma krewnych w wielu
rejonach świata, ale tylko te "nasze, europejskie" są tak
ubarwione.
Te zdjęcia robiłam wiosną, więc wiewiórka ma na sobie jeszcze
nieco zimowego, popielatego futerka.
Dzięki tym nieco wypukłym, osadzonym po bokach głowy oczom,
wiewiórka ma bardzo szerokie, panoramiczne pole widzenia.
Jej imponujący, puszysty ogonek, niemal równy długości jej ciała,
pomaga jej w utrzymywaniu równowagi w czasie długich skoków
zwierzątka.Ale to nie jedyne jego zadanie. Nastroszona kitka
działa niczym spadochron bo wyhamowuje upadki z wielu metrów.
Te sympatyczne gryzonie w porywach ważą do 400 gramów.
Silne mięśnie ich tylnych łapek pozwalają im się bez trudu
poruszać wielkimi, kilkumetrowymi skokami.
Na upatrzonej gałęzi lądują równocześnie na wszystkich łapkach.
Ich przednie łapki mają po cztery, a tylne po pięć chwytnych,
długich palców zakończonych ostrymi pazurami. To wyposażenie
pozwala im wspinać się nawet na bardzo gładkie drzewa.
A jesienią te zgrabne łapki służą do zakopywania w ziemi zapasów
na zimę.
Karmiąc jesienią w parku wiewiórki zauważyliście pewnie, że każdy
orzech lub żołędz jest zakopywany oddzielnie i zastanawialiście się
jak wiewiórka odnajdzie je zimą.
Nie ma obawy, wiewiórki mają bardzo czuły węch i nawet gdy
zapomną, w którym miejscu zakopały orzech, odnajdą go nawet pod
trzydziestocentymetrową warstwą ziemi i śniegu.
Pomiędzy sobą, w rodzinie, wiewiórki porozumiewają się wykorzystując
dotyk, a ogon spełnia rolę chorągiewki informacyjnej.
Swe mieszkania budują z trawy i gałęzi lub zajmują porzucone przez
ptaki dziuple lęgowe. Po kilku dniach znajdujące się w gniezdzie liście
zaczynają butwieć i działają niczym koc elektryczny. Mankamentem
są pojawiające się wtedy pasożyty. Ale każda wiewiórka ma kilka
takich gniazd, czasami nawet osiem i wiewiórki, gdy uznają,że już
mają zbyt wielu współlokatorów - przeprowadzają się do innego
swojego gniazda.
Te maleńkie rudzielce są odporne na wiele naturalnych trucizn, między
innymi na toksyny które zawiera cis.
Bardzo lubię jesienią karmić wiewiórki w Łazienkach lub Parku Zdrojowym
w Konstancinie.
To piękne zwierzątka pełne wdzięku i uroku. Całe dzieciństwo obserwowałam je gdy skakały po drzewach rosnących wokół domu. Ich lekkość ruchów i gracja może wynikać z mikrej wagi zwierzątka ubranego w rudy puch. Bardzo miły temat. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńMuszę oderwać nieco myśli od rzeczywistości, która mnie zwyczajnie w świecie przytłacza. Jestem w takim stanie ducha, że mogłabym napisać esej o......kropli wody.
UsuńSympatyczne zwierzaki:))Gdy jestem w Niemczech lubię na nie patrzeć gdy o poranku buszują w drzewach naprzeciwko.Ich widok i harce poprawiają mój ,zwykle nie najlepszy, poranny humor:))Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNajzabawniejsze wiewiórki są w konstancińskim Parku Zdrojowym- tam codziennie przychodzą do parku mamy z maluchami i okupują jeden z trawników. Dzieciaki zawsze trzymają w rączkach jakieś przegryzki (polskie mamy uważają, że dziecko powinno coś żuć całą dobę) i przy okazji gubią to- kawałkami lub w całości, więc wiewiórki za nimi podążają. Rudzielce tak mają ten proceder zakodowany, że wystarczy wejść na ten trawnik i pomału iść by za moment za człowiekiem kicała wiewiórka. Poza tym zawsze cudownie się bawiły z moim jamnikiem- dobrze wiedziały, że to mały piesek i wysoko nie sięgnie, więc wskakiwały na pnie małych drzewek i to zawsze nie wyżej niż metr w górę i przyglądały mu się spokojnie. A mój głupolek stał pod drzewem , merdał ogonem i zapraszał do zabawy przysiadając na przednich łapkach. Oczywiście cały czas był na smyczy (elastycznej), bo on nigdy nie chodził luzem.
UsuńMiłego,;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńRozumiem, że na kortyzol dobre są wiewiórki. Idziemy zatem do parku, Anabel.
Pozdrawiam serdecznie.
O tak, kontakt z przyroda to najlepsze lekarstwo na permanentny stres, o który teraz niestety tak łatwo.
UsuńMiłego, ;)
O, rudasy:):) Bardzo znajomy widok. A u nas właśnie trwa wyścig w zbieraniu orzechów:) Zbieram wolniej, bo mam i tak dużo jeszcze z zeszłego roku. Niech rudasy robią zapasy:)
OdpowiedzUsuńA jak zbić ten kortyzol?
Rudaski są cudne. Żeby zbić poziom to wpierw trzeba dojść do tego dlaczego jest podniesiony.Bo przyczyn może być sporo. A to wszystko wymaga wielu badań, bo trzeba by porobić dokładne badania nadnerczy i przysadki mózgowej, a to są niestety drogie badania, więc się moja endo do tego nie pali. Poza tym powiedzmy sobie szczerze- jeżeli mi wyjdzie na rezonansie, że np. mam coś złego w nadnerczu to ja i tak nie pójdę już na żadną operację.
UsuńOd strony "chemicznej" leczy się sterydami,a to mi też nie pasuje.
W związku z tym "olewam" sprawę i staram się dbać o własny dobrostan.Przezornie nie oglądam programów informacyjnych bo mnie krew zalewa gdy słucham tego co się tu dzieje. Próbuję opanować sytuację oglądając filmy przyrodnicze i pomału przechodzę na wegetarianizm. Jakoś to będzie.
Miłego, ;)
Hmmmmmmmm.... sama będziesz wiedziała, kiedy trzeba interweniować:) Dla mnie to sprawy kompletnie nieznane, bo USG u endo miałam modelowe.
UsuńTobie życzę spokoju i naturalnego obniżenie tego kortyzolu.
Słodkie rudaski :)
OdpowiedzUsuńO tak, można je godzinami obserwować.
UsuńMiałam kiedyś ucznia, który na pytanie, jakie jest według niego najwstrętniejsze zwierzę, odrzekł, ku memu niebotycznemu zdumieniu, że wiewiórka właśnie. Okazało się, że jako pięciolatek został ugryziony przez osobnika z wścieklizną. Nie wszystkie ,,rude kitki'' są słodkie, jak widać. Ale ja osobiście lubię...
OdpowiedzUsuńMiałam osobistą przygodę z oswojoną wiewiórką- wyglądało to ponoć zabawnie: wiewiórka na mnie wskoczyła i zaczęła po mnie biegac jak po drzewie, w dół i w górę i dookoła. A ja stałam na środku podwórka i się darłam, by ją ze mnie ktoś zdjął, bo pazurki zupełnie lekko przechodziły przez ubranie i nie było to miłe. Pół Zakopanego miało niezły ubaw, ja znacznie mniejszy. Ale i tak lubię te rudaski.
UsuńMiłego, ;)
Przecudne one są!
OdpowiedzUsuńWczoraj w Łazienkach pod nogami nam biegały. I nie tylko nam.
Serdeczności:-)
A orzechy lub żołędzie miałaś???
UsuńPozdrówki;)
...wiewiórasy cudne są, nas odwiedzają a raczej naszą leszczynę i w sumie nie mam ich tego za złe...
OdpowiedzUsuńTeraz jest moda na dzielenie się żywnością i zapewne one o tym wiedzą:)))
UsuńJejku, a cóż to się stało, że musiałaś szukać pocieszenia aż u wiewiórek?
OdpowiedzUsuńPoczytaj mój poprzedni post- to Ci chyba sprawę wyjaśni.Musiałam zając sie wiewiórkami, bo wiśni z nastawu nie mam;))
OdpowiedzUsuńMilego;)
Uwielbiam wiewiórki, karmienie ich to zawsze przyjemność :).
OdpowiedzUsuńChociaż z moją kicią mam prawie jak z wiewiórką, też ciągle przychodzi jeść i każe się karmić. :)
Fajnie, że napisałaś tyle ciekawostek o tych małych gryzoniach, większości rzeczy nie wiedziałam. Zawsze myślałam, że one te orzeszki gubią...
Też się kiedyś zastanawiałam czy one potem są w stanie znależć te zapasy zimą.
UsuńMiłego, ;)
A wiesz ze w Anglii wiewiorki sa szare?
OdpowiedzUsuń