drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 12 czerwca 2024

Jak zwykle....

 ........post o  niczym. Chyba  weszło mi   w nałóg pisanie o niczym. Ale  co tu ukrywać - dzień podobny do  dnia, tydzień do tygodnia, nawet pogoda   ( na  szczęście) niezbyt   się  tu u  mnie  zmienia.  

Zerknęłam na termometr i zupełnie nie wiem na jakiej podstawie  stwierdziłam, że 18 stopni  i słoneczko to na  pewno jest  ciepło, westchnęłam  ciężko i poszłam  zrobić zakupy. Niestety zmarzłam, bo jakoś nie uwzględniłam  faktu, że jednak  cały  czas wieje wiatr i to od północy a nie od południa. Na  dodatek  zakupy  wcale  a  wcale  nie  wprawiły  mnie  w dobry nastrój, bowiem nawet  bez włączania  kalkulatora  dotarło  do mnie, że  kupując  stale to samo wydaję na  tydzień  dwa razy tyle co przed pandemią. Ja naprawdę kupuję stale  to samo, więc  łatwo mi "uchwycić" różnice   cenowe. 

A kupuję  stale  to samo, bo po  przebytej operacji tzw. "pęcherzyka   żółciowego",  zgodnie  z poradą znajomego lekarza mam opracowany "zestaw żywieniowy", po którym ani nie  tyję  ani nie chudnę a na  dodatek nie mam  żadnych sensacji spowodowanych brakiem owego pęcherzyka  żółciowego. Żeby było śmieszniej - ów znajomy lekarz jest ......weterynarzem i od  dawna  wie, że aby nie  było dolegliwości po takim  zabiegu należy po prostu jest stale jeść  to  samo, bo wtedy  ustala   się zestaw enzymów trawiennych i działają skutecznie.  Gdy tylko mi to powiedział to się  wpierw  w  zaciszu  domowym  nieco  obśmiałam, ale tak na próbę wprowadziłam ów zwyczaj i........działa!

Wczoraj  się katowałam oglądaniem sytuacji powodziowej w Niemczech i w Polsce i jakoś  tak smutno mi  się  zrobiło. Na  pociechę od dwóch dni są już  zakończone prace remontowe budynku  oficyny, a  dziś  to już  nawet zostały wywiezione stosy żelastwa, z którego były montowane  rusztowania. Mam  tylko nadzieję, że w najbliższych dniach wróci na  miejsce ogrodzenie i w miejsce wykopanych  krzaków posadzą jakieś nowe krzaczory i uzupełnią ogrodzenie  dzielące nasze podwórze i  sąsiednie. Poza tym wykupiłam  dziś leki na najbliższe trzy  miesiące - ze  zdumieniem odkryłam fakt, że niestety podrożały. No ale jeszcze  nie  zbankrutowałam - mam podejrzenie, że najdroższe to są te kropelki przeciwbólowe, które niestety  nadal muszę brać.

No a poza tym ........ zrobiło mi się to:


 To jest po prostu  broszka. Pierwsza robótka  koralikowa od 2019  roku. Nie jest  idealna, ale  wreszcie zaczęłam  "coś  dłubać". Mam jeszcze  sporo koralików i nie mam sumienia by je tak  zwyczajnie "ciepnąć" do śmietnika.  Muszę  nieco  wysilić  mózg co zrobić. Mam pomysł i koraliki na  niedużą, czarną torebkę wieczorową, tak  zwaną  "kopertówkę" - taką by były w niej  tylko klucze od  mieszkania, karta płatnicza i chusteczka do nosa.  I mam też niestety  czeskie  koraliki, z których  chyba  zrobię podstawki  pod  kieliszki . A napisałam  "niestety", bo te  czeskie koraliki są nieco niedbale  zrobione i  nie mają równych otworów, więc  praca  z nimi wpędza  człowieka z reguły  we wściekłość. No i przejrzę   co jeszcze mam, bo może znajdę jeszcze jakieś kamyki do oprawy?  Na pewno mam jeszcze jakieś  resztki malachitu. 

Nie wiem  czy wiecie,  ale  z malachitu , który chemicznie  rzecz ujmując jest rudą  miedzi, otrzymuje  się miedź, a piękniejsze okazy  tejże  rudy są  szlifowane i służą  do wyrobu ozdobnych  przedmiotów.  Najpiękniejsze bryły malachitu wydobywa  się na Uralu, w Arizonie, Meksyku,  Chile i Australii.

No i to byłoby  tyle na  dziś;))))