drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 13 października 2024

Cud, bo .....

 ......udało mi  się, choć jestem  w kwestii komputerowej tak  bystra  jak  noga  stołowa, wyczyścić pamięć podręczną i usunąć nadmiar trujących "ciasteczek" i  wreszcie  dorwać  się do  szanownego  Bloggera.  A  zaczęło się od tego, że aby komentować cudze  posty  musiałam  zmieniać przeglądarkę, aż w końcu  nie mogłam wejść na  Bloggera i na  własnym  blogu cokolwiek  napisać. Sukces jest jednak połowiczny, bo nadal  nie wchodzą mi ostatnie  zdjęcia  na  blog, więc zdjęć z tegorocznego festiwalu to  raczej nie pooglądacie.

Skończyłam tę  współczesną  trylogię pana  Folleta  i ostatni tom nieco wytrącił mnie z równowagi - to pewnie kogoś  zdziwi, ale  dopiero teraz  do  mnie  dotarło jak bardzo mocno dał mi  się  we znaki czas "stanu wojennego".  Dziecko było  jeszcze małe, na  dodatek załapało  zapalenie  płuc, problem z wizytą lekarską, problem z paliwem do samochodu, z zastrzykami  itp.

Poza ową  trylogią przeczytałam  w tak zwanym  "międzyczasie" powieść  Majgull Axelsson  "Dom Augusty"- powieść w  sumie  szalenie  smutna,  akcja tocząca  się  w Szwecji.  A teraz  zaczęłam  "Opowieść Podręcznej"  Margaret Atwood. I mam takie jakieś dziwne (może) skojarzenie, że gdyby załupieżony zbawca narodu nadal siedział przy sterze  to i w kraju nadwiślańskim mogłaby niebawem  wielce podobna opowieść  powstać.

A wczoraj, już tradycyjnie,  wybraliśmy   się na berliński Festiwal Światła. Jak na  złość wczoraj w Berlinie były przeróżne  dziwne manifestacje i było ich ......kilkadziesiąt- coś około setki albo nawet ponad  sto.   A do tego, żeby było ciekawiej  cały Berlin jest.......rozkopany, bo nagle ktoś poszedł po rozum do głowy i w centralnych dzielnicach budynki mieszkalne  i nie  tylko one są podłączane do sieci  ciepłowniczej. O ile  jestem w  stanie  zrozumieć, że stare budynki miały wielce indywidualne ogrzewanie  mieszkań, to za Chiny Ludowe  nie jestem  w stanie pojąć, dlaczego nie przewidziano podziemnej infrastruktury dla nowych, powojennych  budynków.  W budynku,  w którym  mieszka moja córka do dziś w jednym  z pokoi jest  piec kaflowy- oczywiście jest nieczynny, bo budynek ma własne, miejscowe ogrzewanie  centralne, ale piec jako obiekt zabytkowy nadal stoi.  

Usiłowałam  się  zorientować co to za protesty wczoraj były, ale  trudno było to pojąć- jedne były kontra Izraelowi, inne natomiast przeciwko Palestynie. Z tego  wszystkiego mieliśmy  problem  z dojazdem  bowiem  sporo ulic  było wyłączonych z ruchu  samochodowego i na  dodatek na niektórych stacjach  nie  zatrzymywało się  metro. W efekcie pojechaliśmy samochodem jakąś  bardzo dziwaczną  trasą i w  końcu dobiliśmy do gigantycznego podziemnego parkingu w okolicy Potsdamer Platz. Parking podziemny, trzy podziemne kondygnacje i miejsce  znaleźliśmy  dopiero  na  -3 kondygnacji.   Pierwszy raz byłam na tak olbrzymim i tak głęboko pod  ziemią usytuowanym  parkingu.  I bardzo się  cieszyłam, że nie  musiałam zapamiętywać w którym  miejscu zaparkowałam. Mam lekki uraz  do olbrzymich  parkingów - kiedyś jeszcze  w Warszawie -przez pół godziny szukałam swojego samochodu. Dobrze, że byłam wtedy  z  przyjaciółką, więc ona stała z naszymi zakupami a ja ganiałam po parkingu niczym  pies  tropiący. Ale tamten był parkingiem naziemnym.

Gdyby  nie ten paskudny wiatr to byłoby wczoraj całkiem fajnie - zresztą co roku jest na tym festiwalu całkiem fajnie. Nie  mogę  się  tylko oprzeć  wrażeniu, że  w tym  roku było jakby  więcej butelek po piwie i to nawet nie potłuczonych ale porządnie ustawionych pod latarniami.

Jeszcze  trochę i zaczną się Jarmarki Bożonarodzeniowe. Miłego nowego tygodnia - Wszystkim życzę!!!