drewniana rzezba

drewniana rzezba

niedziela, 12 sierpnia 2018

Zmarzłam dziś.....

......siedząc na Stadionie Olimpijskim.
Dostaliśmy od dzieci bardzo miły prezent- bilety na Mistrzostwa Europy,
rozgrywane na Stadionie Olimpijskim w Berlinie.
Ten Stadion Olimpijski ma już całkiem długą historię - pierwszy obiekt, dzieło
niemieckiego architekta Ottona Marcha miał gościć  Igrzyska Olimpijskie
w 1916 roku, niestety wybuch I wojny światowej pokrzyżował te plany.
Z inspiracji A. Hitlera, w 1934r rozpoczęto przebudowę tego obiektu. Prace
projektowe wykonał i nadzorował syn Ottona Marcha, Werner.
Stadion otrzymał solidną, masywną bryłę i w 1936 roku odbyły się na nim
XI Igrzyska Olimpijskie.
To na tym  stadionie, po raz pierwszy w  historii nowożytnych Olimpiad
znicz Olimpijski zapalono od ognia przyniesionego z Grecji.
Ponadto były to pierwsze Igrzyska Olimpijskie transmitowane w telewizji -
obraz przesyłano kablem do 13 odbiorników w mieście.
Polacy na tej  Olimpiadzie zdobyli sześć medali, po trzy -srebrne i brązowe.
Podczas II wojny światowej stadion niewiele ucierpiał. Po jej zakończeniu
służył jako główna kwatera brytyjskich wojsk okupacyjnych.
Stadion był jeszcze dwukrotnie przebudowywany, ale jego główną  bryłę
pozostawiono, zmieniając całkowicie jego wnętrze i dodając zadaszenie
nad trybunami.
Stadion  może pomieścić 74 228 widzów i jest drugim co do wielkości
niemieckim stadionem, przegrywa tylko ze stadionem w Dortmundzie.
A dziś było nas na stadionie 60500 osób.
Ponieważ miejsca mieliśmy dość wysoko wzięliśmy z sobą dwie lornetki, co
było bardzo dobrym posunięciem.

Wchodzących  wita taka brama. Oczywiście zdjęcie zrobione  od strony
stadionu, bo chciałam złapać na niej resztki słońca.
Na stadion wpuszczano już od godziny 18,00, sprawdzano skrupulatnie
wszystkie torby i plecaki. Nie wolno na stadion wnosić żadnych butelek
z jakimkolwiek płynem, dezodorantów i innych kosmetyków w  butelkach
też nie.
Napoje  sprzedawane na terenie wokół stadionu są wlewane do plastikowych
kubków, do których jest doliczana  kaucja, na tyle duża, że potem stoi kolejka
do   ich oddania.

Tak właśnie wygląda  stadion z zewnątrz. Ta głowa na pierwszym planie
należy do mojej własnej córki.
Trochę upiorne dla mego męża było wchodzenie w środku na trybunę-
schody wysokie i dość stromo w górę. Mnie to one dały do wiwatu dopiero
przy schodzeniu - moje kolana nienawidzą po prostu schodów.

Tu rzut oka z mego miejsca w lewo

a tu rzut oka w prawo. Na tym  białym kawałku stadionowej murawy było
stanowisko do skoku wzwyż.
Mistrzem Europy został  Mateusz Przybyłko, Niemiec.
Śmiałyśmy się  z córką, że ma chłopak typowe niemieckie nazwisko.
Bardzo gorąco dopingował nasz sektor trybun skoczków wzywż - wpierw
wszyscy klaskali rytmicznie, powoli, "dopingowo", szybciej gdy skoczek już
biegł , na chwilę oklaski  przycichały i jeśli udało mu się daną wysokość
zaliczyć wybuchał dziki krzyk radości, a jeśli nie -w przestrzeń stadionu leciał
zbiorowy jęk zawodu.
Niestety nasz zawodnik zajął dopiero 7 miejsce, ale jak pocieszałyśmy
się z córką, w finale było przecież aż 12 zawodników.
Troszkę obie z córką zachrypłyśmy po biegach indywidualnych i sztafecie
 naszych pań biegających dystans 400 metrów.
Spisały się w obu tych konkurencjach świetnie, znów mamy dwa złote medale.
Wszystko było pięknie, ale po raz pierwszy tego lata najzwyczajniej w świecie
zmarzłam.  Dobrze, że choć w ostatniej chwili wzięłam sweter, ale i tak było
mi zimno.Na  tych wyższych kondygnacjach był jakiś  przeciąg, hulał wiatr.
Bardziej ode mnie przezorni siedzieli opatuleni kurtkami, np.mój ślubny.
Powrót do domu odbył się zupełnie  bezboleśnie - były podstawione dodatkowe
pociągi  szybkiej kolejki miejskiej i w domu byliśmy jeszcze przed godz.23,00.
Co by nie powiedzieć- nie ma to jak metro + szybka kolej miejska!
A tak na koniec - podobało mi się, ale nie da się ukryć, że oglądając transmisję
widzi się w sumie więcej- tu niektóre konkurencje umykały- np. rzut dyskiem
pań - po prostu odbywały się w drugim końcu stadionu.Poza tym równolegle
odbywa się kilka konkurencji i nie sposób oglądać  każdą z nich.
Dobrze zrobiona transmisja telewizyjna daje pełniejszy obraz wydarzeń,
choć  fajnie jest pokrzyczeć z tłumem z radości lub pojęczeć z zawodu.











22 komentarze:

  1. Pomimo tego, że zmarzłaś (mam nadzieję, że bez dalszych konsekwencji), to taki wieczór Kibica na tak liczącym się stadionie jest ciekawą rozrywką,
    W ostatnich dniach bardzo spowolniałam ( w środę miałam poprawiane drugie oko) i nie gniewaj się proszę, że nic nie piszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, musisz się "pooszczędzać", minimum tydzień!!!!
      Dobrze, że już drugie oko poprawione, to dobra wiadomość.
      Buziam;)

      Usuń
  2. Pocieszę Cię, że ja wczoraj też trochę zmarzłam chociaż nie byłam na żadnym stadionie.
    Dziękuję za ciekawą relację.
    A tych Niemców z polskimi nazwiskami to chyba coraz więcej ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Niemczech zawsze było sporo "polskich" nazwisk i vice versa. Tych nowych Niemców o polskich nazwiskach nie ma znowu tak wielu, władze nie rozdają obywatelstwa lekką ręką. Ci młodzi to są już tu urodzeni i wychowani.
      A gdzie Ty Stokroteńko zmarzłaś?
      Tu się tak jakoś błyskawicznie ochłodziło- oczywiście po wyjściu ze stadionu to już nie marzłam, nie było przeciągu tak jak na stadionie.

      Usuń
  3. I przy dobrej transmisji nie zmarzniesz, nie musisz latac po schodach w te i wewte. A jeszcze w tv sa ripleje. Nieeee, stadiony sa stanowczo przereklamowane. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam. Ale np. jazda figurowa na lodzie robi większe wrażenie gdy się ją ogląda na żywo- gdy były kilka lat temu mistrzostwa w Warszawie to byłam na nowym Torwarze i byłam bardzo zadowolona.

      Usuń
    2. Nie ogladam prawie nic ze sportu - bo to nie jest sport!
      A na ten stadion nie zagonilabys mnie za nic! Gdzie tam sa wychodki??? :))

      Usuń
  4. Bardzo ciekawie to opisałaś, przynajmniej wiem, jak to wygląda z poziomu stadionu. Nasi zawodnicy idą jak burza, emocji jest co niemiara.Brawo dla Niemców za kaucje za kubki, podobnie jest u naszych południowych sąsiadów, gdzie skupują nawet plastikowe butelki.
    Ciekawe mieliście doświadczenie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie wyda się komuś dziwne, ale dla mnie ważna
      była cała logistyka tej imprezy.Unikam bowiem tłumów i rzadko chodzę na duże imprezy, gdzie wiadomo, że będzie multum ludzi. A tu logistycznie wszystko było niezle zorganizowane. W chwili kupna biletu od razu wiesz, gdzie siedzisz- nie ma zajmowania miejsc wg. uznania. Najprościej jest kupić bilet on line - każdy bilet jest biletem indywidualnym, ma własny kod kreskowy. Przez bramkę wejściową wejdziesz gdy maszyna odczyta twój kod kreskowy. Zaraz za bramką stoi kilku "sprawdzaczy", którzy zaglądają ci do torebki lub plecaka. Wszystko odbywa się kulturalnie, publiczność się nie oburza, "sprawdzacze" są mili, uśmiechnięci. To nie istotne, że uśmiech jest po prostu częścią służbowego mundurka.
      Porządkowi są na poszczególnych sektorach cały czas, do samego końca imprezy.
      Najtańsze bilety są po 25€, najdroższe po 140€. Te najtańsze rozchodzą się migiem, my mieliśmy bilety po 35€. Biorąc pod uwagę fakt, że żyjemy z polskich emerytur to całkiem spora kwota.
      Bałam się trochę tego powrotu, bo o ile na imprezę ludzie schodzą się w ciągu 2 godzin, to opuszczają stadion raczej w jednym czasie. Ale wszystko było sprawnie i kulturalnie, bo miasto zadysponowało wiele dodatkowych pociągów.

      Usuń
  5. Kibicowałaś, to i wyniki są! Brawo dla uczestników i kibiców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dawno się tyle nie naklaskałam i nie nawrzeszczałam.

      Usuń
  6. Ciekawe info historyczne ... pierwszy raz zapalono ogień olimpijski w taki sposób i te transmisje telewizyjne. Dzięki :) Pomimo możliwości zmarznięcia nie przepuściłabym wizyty w takim miejscu, choćby po to, aby mieć takie doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te Igrzyska z 1936 roku nie mają w Polsce dobrej sławy, zapewne głównie z uwagi na miejsce, w którym się odbyły i II wojnę światową. I te wiadomości dla mnie też były zaskoczeniem.
      Pomyślałam więc, że warto je tu podać.
      I warto było zmarznąć;)

      Usuń
  7. A ja nigdy nie oglądałam żadnych zawodów sportowych na żywo. Bo właśnie, chyba w tv więcej widać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się zdarzało, w końcu w Warszawie miałam Stadion Dziesięciolecia. No ale on nie był tak wielki jak ten.
      Oglądałam tam kilka razy słynny w "demoludach" Wyścig Pokoju,a tak dokładnie zakończenie wyścigu i nawet kilka innych imprez międzynarodowych, między innymi jakiś mecz piłkarski, który odbywał się w lejącym cały czas deszczu, a zadaszenia nie było. A fakt, że go nasi wygrali wszystkim wynagrodził to moknięcie.

      Usuń
  8. Chociaż raz taką imprezę chciałabym zobaczyć na żywo. Jako zawodniczka miałam okazję, ale jako widz jeszcze nie.
    Tych emocji na żywo jednak nie da się z niczym porównać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy się ogląda to wszystko co się dzieje przed samym stadionem to już oczy wychodzą z podziwu z orbit, bo to jednak ogromna impreza, wymagająca dobrego przygotowania. Rzuciło mi się w oczy ogrodzone poletko dla kilku karetek pogotowia, z masztem pośrodku, na którym migało cały czas dobrze widoczne czerwone światło, widoczne z daleka. Ilość sprzętu elektronicznego wręcz porażała, dobudowane były specjalne mostki nad ciągiem pieszym wokół samego stadionu, by obsługa techniczna nie plątała się wśród krążących wokół kibiców.To wszystko już robiło wrażenie.
      Po dowleczeniu się do środka, pełno wymiarowe boisko piłkarskie i bieżnia lekkoatletyczna też robią wrażenie. Dwa super olbrzymie telebimy + 2 nieco mniejsze pozwalały oglądać wszystko co się działo. Część osób siedziała tam już od 18,00 i obserwowała
      rozgrzewki zawodników, nagradzając każdy dobry skok brawami. Cały czas podziwiałam umiejętność zawodników skupienia się na własnej konkurencji w sytuacji, gdy tych konkurencji jest kilka równolegle. Tu się chłopak szykuje do skoku wzwyż, a nieopodal skaczą w dal dziewczyny i nagle całym stadionem wstrząsa dziki ryk zachwytu, bo dziewczyna skoczyła wspaniale.
      I podobało mi się zachowanie publiczności, bowiem dopingowali wszystkich zawodników i wszystkich nagradzali ogromnymi brawami.

      Usuń
  9. Złośliwostka:):):)- A upał dokuczał aha?! Mnie teraz jest fajnie, bo jest 25 w cieniu i da się już oddychać. ME słucham i oglądam na kompie. Oglądaliśmy wszystkie finały. Szczególnie te na 400 i 4x400 metrów, bo to był kiedyś mój koronny dystans. Super dziewczyny mamy, a ich finisze w sztafecie powalają. W zamierzchłych czasach PRLu, startowałam w przełajach, w jakimś ogromnym parku, w Berlinie. Nocowałyśmy w bungalowach nad Sprewą. Były tam również drużyny z Czech no i niemieckie. Niezapomniane chwile.
    Zazdroszczę Ci tego pobytu na stadionie i oglądania na żywo. Może kiedyś i mnie się coś takiego uda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, zapomniałam dodać, że kilka większych stadionów np. Skrę w Warszawie, zaliczyłam od strony bieżni. Szewińską wtedy widziałam i rozmawiałyśmy z nią, ale takie szprotki dla niej to moment tylko, a dla mnie ogromne przeżycie.

      Usuń
    2. Na Skrze to tylko zaliczałam baseny i chyba raz memoriał J.Kusocińskiego. Potem chodziłam tam na odnowę biologiczną i oglądałam przy okazji treningi lekkoatletów.
      A teraz Skra popadła w ruinę z notorycznego niedofinansowania, bo nie ma już klubu budowlanych.
      Osiedla budują nie państwowe firmy a prywatne i na sport nie dają ani złotówki.
      400 metrów to bardzo wymagający dystans, wymaga naprawdę dobrej kondycji, bo to taki wydłużony mocno sprint.
      A dziewczyny były bezbłędne!!!! Wyobrażam sobie jak na tempo regenerowali te dwie z biegu indywidualnego by je zregenerować do sztafety. Półtorej godziny na regenerację po takim biegu to jest mało. Ale dały radę, a to najważniejsze!

      Usuń
    3. Ja jestem nimi zachwycona. Te ich finisze. każda finiszowała super. Dzisiaj nasza Zosia też miała cudny finisz na 1500. To jest sztuka- taki finisz. Wiesz ja trenowałam sporo- szkoła sportowa, kluby. jakieś wyniki też miałam:):):)A potem... no i dobrze, bo nawet po tych kilku latach ostrych treningów, bolą mnie stawy, ścięgna itp.
      Cieszę się, że polska LA jest na wysokim poziomie.

      Usuń
    4. Zosia dziś mnie zadziwiła tym finiszem- tyle siły w tej drobnej dziewczynie!
      A ten młodziutki tyczkarz w barwach Szwecji - no niesamowity wprost talent. Skakał jak nakręcony. Trochę szkoda, że nasi mają tylko 4 i 5 miejsce. Anita nie zawiodła i też duże brawa dla niej. Ten wysoki poziom naszej LA funkcjonuje głównie na wielkim entuzjazmie tych młodych ludzi, bo jak wszystko niemal w Polsce ta "branża" jest niedofinansowana. Kopacz nożny, p. Lewandowski zarabia więcej niż nasz kraj daje pieniędzy na
      na całą LA.

      Usuń