drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 21 marca 2019

Powinnam być dziś.......

 ....na wagarach, bo to przecież jest
pierwszy dzień wiosny.
Gdybym była w Warszawie to pojechałabym w ten dzień do Łazienek. Popatrzeć
czy wiosna już nadchodzi wielkimi krokami czy tylko przygląda się miastu
z daleka. No cóż, nigdy nie byłam pilną uczennicą, szkoła nudziła mnie ogromnie,
starałam się w niej jak najrzadziej bywać.
Z pomocą  przychodził mi fakt, że wystarczało bym pokazała lekarzowi gardło,
a natychmiast tydzień zostawałam w domu.
Ale czasami, jak na złość, nic się dziwnego w tym gardle nie działo, a ja nie
miałam ochoty iść do szkoły.
Może gdyby moje liceum  (żeńskie) nie było tak blisko Łazienek częściej bym
bywała w szkole.
Nie wiem jak to było, ale często jakoś zapominałam wysiąść na właściwym
przystanku tramwajowym, a nawet gdy wysiadłam to myliły mi się ulice i
zamiast iść na Klonową, gdzie była moja szkoła,  "coś"  mnie prowadziło
szybkim krokiem na ulicę Bagatela, która dochodziła  wprost do wejścia do
parku przy Belwederze. Potem szybciutko w dół i jak po sznurku docierałam
do amfiteatru.  A tam było nas, wagarowiczów sporo. Po kilku "zrywach" ze
szkoły niemal wszyscy się już  znali, niektórzy zaraz zasiadali do pokerka a za
poduszki na kamiennych ławach służyły im podręczniki szkolne. Od kilku lat
kamienne ławki są pokryte  ażurowymi siedziszczami z drewnianych listew.
Gdy było ciepło i świeciło słońce amfiteatr spełniał rolę plaży. Wierzcie mi,
tam tętniło życie towarzyskie, nigdy nie wiało nudą. I nikt nie mówił do mnie:
"panienko AX, proszę do tablicy". Tu miałam tylko imię, bez wypominania mi
płci i stanu cywilnego.
Łazienki były zawsze dla mnie "drugim domem"- schronieniem gdy szłam na
wagary, miejscem spotkań z pierwszym chłopakiem, zbiornicą obiektów które
namiętnie szkicowałam lub malowałam.
I były potem stałym miejscem   do którego dzień w dzień, od wiosny do jesieni,
przyjeżdżałam ze swym małym dzieckiem. Niemal całe dzieciństwo moja córka
spędziła w tym parku, głównie  na tutejszym placu zabaw dla dzieci, oraz
w parkowej kawiarni pod kasztanami.
Widziałam w życiu wiele naprawdę pięknych parków, większych niż Łazienki
Królewskie, ale dla mnie  i tak najładniejsze pozostaną Łazienki Królewskie.
Widokowo najbardziej lubiłam je kolorową  jesienią,  a do szkicowania późną
jesienią, gdy stare drzewa były pozbawione liści.
Nie będę Wam pisać historii Łazienek, bo zrobiła to już kilka razy na swym blogu
i w swych książkach pewna STOKROTKA.
Ja tylko wrzucę kilka fotek, tak wspominkowo;)

                                    młodziutkie magnolie



                                   wiosenne wdzianko pawia



                           rzut oka na pomnik króla Jana Sobieskiego
                          mostek przy Pałacu


                            rzut oka  poprzez staw na Pałac króla Stasia


                        czyż nie pięknie wyglądaja jesienne drzewa?
                          dwa zdjęcia Teatru na Wyspie




                  Pałac Króla Stanisława Augusta od przodu (u góry) i od tyłu.

                                      I jak tu nie zachwycać się jesienią ?







42 komentarze:

  1. No to żeście koleżanko zatęskniły za Łazienkami....:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tam, mimo zmian, zatrzymuje się czas.Drzewa, które szkicowałam jako nastolatka nadal stoją, choć są może nieco wyższe, a pnie mają grubsze.Pałacowe mostki nadal odbijają się w wodzie, na górce za amfiteatrem nadal nad malutkim oczkiem wodnym kręcą się ważki a kolejne pokolenie wiewiórek przymila się o orzechy.

      Usuń
    2. I fiołki zaczynają kwitnąc...

      Usuń
    3. Najwięcej fiołków było zawsze wzdłuż alei prowadzącej od wejścia przy Gagarina w stronę Pałacu.

      Usuń
    4. Niestety - od paru już lat w związku ze zmianą charakteru tej części Łazienek /jest tam teraz Ogród Modernistyczny/ korzonki fiołków uległy zniszczeniu.
      I fiołki są teraz w wielu innych miejscach...

      Usuń
  2. Miałam okazję bywać tam kilkanaście razy w ciągu ostatnich 2 lat :) fajnie tam jest zważywszy że wokół tylko beton

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łazienki to taki zadbany salon Warszawy.Wchodzisz i cały wielkomiejski zgiełk zostaje gdzieś z tyłu.

      Usuń
  3. Ja tez swego czasu bardzo ukochalam Lazienki i za kazdym razem, kiedy tylko bylam u babci, musialam tam isc, bo cos mnie przyciagalo. Kiedy urodzila sie moje najstarsza corka, z nia tez bywalam w tym przepieknym parku. Nie bylam tam od ponad 30 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzydzieści lat to masa czasu, ale wiele miejsc wygląda tak samo, a może nawet lepiej, bo jednak konserwatorzy regularnie coś remontują.
      Sporą zmianą jest widok leżaków na trawnikach w okolicy dawnej Szkoły Podchorążych, gdzie kiedyś mieściło się liceum plastyczne. A tak ogólnie w Łazienkach zatrzymuje się czas bo wiele widoków jest takich samych "od zawsze", choćby widok pomnika Jana Sobieskiego, zamykający Łazienki od strony Agrykoli lub widok Pałacu z mostku na stawie.

      Usuń
  4. I ja bym z przyjemnością wybrała się do Łazienek, na spacer. Ale dziś mam inne plany, pójdę na spacer tu obok mnie do lasu. A potem przejdę się do kina. Bilet już mam. Taki czas, że nawet dojechanie do centrum do parku dziś dla mnie mogłoby być za trudne.
    Ale Łazienki wspominam równie pięknie, jak Ty, mimo innych wspomnień. Bo nie chodziłam tam do szkoły, a zaczęłam bywać już jako dorosła osoba. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dziecka bywałam w Łazienkach, po prostu miałam do Łazienek stosunkowo blisko.Żeby było zabawniej to z domu rodzinnego miałam 5 przystanków tramwajem a ze Stegien też 5, ale autobusem.Szkołę miałam na Klonowej, to jedna z ulic odchodzących od Placu Unii Lubelskiej.
      Jeśli będziesz w Łazienkach- pstryknij jakąś fotkę;)

      Usuń
  5. Właśnie przed kilku dniami byłam w Łazienkach, cudnie spędziłam czas, mimo, że jeszcze najpiękniejszy czas przed nami :))
    Pozdrawiam ciepło, Agness:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapewne jeszcze bardzo "goło" w Łazienkach bo wiosna się za bardzo nie kwapi do przyjścia.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  7. no masz, ta poukładana, zasadnicza anabell chodziła na wagary, coś takiego :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybyś się tak nudziła w szkole jak ja to też byś chodziła. Szczerze mówiąc to był głównie mój protest, że nie pozwolono mi iść do liceum plastycznego a na dodatek uwięziono w żeńskiej szkole.

      Usuń
  8. Ja byłam grzeczna, sama na wagary nie chadzałam ;-)
    Ale masz racje, jak na wagary, to do parku, u nas takowy jest i tam także chadza sie na randki, tudzież w innych celach.
    Zdjęcia bardzo ciekawe, magnolie z kolei pamiętam z parku w Kórniku:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie chodziłaś na wagary- czy to oznacza, że z kimś?
      Parki są bardzo pożądanymi obiektami w mieście.
      Kwiaty magnolii wyglądają jakby były zrobione z wosku. Tu rosną na wielu przydomowych trawnikach. A w Warszawie piękne, stare magnolie rosną przy Pałacu Wilanowskim od strony podjazdu.

      Usuń
    2. Wtedy jeszcze ktosia nie znałam, raczej z klasą:-)
      Z magnoliami mamy trochę fotek, są bardzo fotogeniczne i widziałam wzory magnoliowe na ubraniach i obrusach w tym roku...:-)

      Usuń
    3. Wtedy jeszcze ktosia nie znałam, raczej z klasą:-)
      Z magnoliami mamy trochę fotek, są bardzo fotogeniczne i widziałam wzory magnoliowe na ubraniach i obrusach w tym roku...:-)

      Usuń
  9. w podstawòwce uciekałam tylko w dniu wagarowicza,mieszkałam a małej miejscowości I nie była specialnie gdzie chodzic wię zawsze w tym dniu oblegiwaliśmy koleżanki dom, myślę że teraz możesz chodzić na "wagary" do ogrodu botanicznego, a Berlinie na pewno jest piękny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Berliński Ogród Botaniczny to moje ulubione miejsce spacerów, mam do niego tylko 3,5 km i często bywam.Jest piękny, już pisałam o nim na blogu i dawałam zdjęcia.

      Usuń
  10. W sumie dzisiaj to byś moja droga na tych wagarach nie poszalała ;) zimno było i tyle, chodź mijałam w mieście maluchy wędrujące z marzanną nad fosę okalająca nasz zamek :) oby podziałało to topienie bo patrzę na te fotki i chcę tego słoneczka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj nie było u nas słońca, dziś też nie ma słońca, chmury równo pokrywają niebo.Dęby czerwone jeszcze nie zrzuciły swych zeszłorocznych liści, orzeszki platanów też jeszcze nie spadają z drzew, więc prawdziwa wiosna jeszcze nie nadchodzi.

      Usuń
  11. Patrz, ja też chciałam do liceum plastycznego, a ojciec powiedział, że chleba z tego nie będzie. I kicha. Ale przynajmniej poszłam do ogólniaka, teraz wiem czemu :-) Wagarowałam, mnóstwo. To były piękne dni :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie powiedziano, że rodzaj męski artysty plastyka to zawsze kończy jako alkoholik a kobieta jako "dziwka", więc nie mam po co tam iść.Bo wg rodziny ja zawsze specjalizowałam się w robieniu rzeczy niepotrzebnych, bo na co komu obrazek, korale,jakiś "uszytek" lub lalka.W liceum miałam zawsze tylko dwie piątki- z polskiego i plastyki.

      Usuń
    2. To tak jak ja :-))) I jeszcze z biologi :-)Dziwny ten świat....

      Usuń
    3. Oj dziwny, dziwny, ale ciekawy gdy się z tą dziwnością
      pogodzisz.

      Usuń
  12. Klik dobry:)
    A pamiętasz ogromnego karpia, chyba "Karolka", który podpływał do brzegu i dzieci odwiedzające Łazienki go karmiły?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? te tłuste, spasione karpie budziły we mnie wstręt.
      Nigdy nie karmiłam karpi, karmiłam kaczki i łabędzie.
      Kaczki i łabędzie karmiłam zawsze z boku stawu i często w drugiej jego części, bo tam chętnie wychodziły z wody. A przez jakiś czas była w Łazienkach para czarnych łabędzi. One nie przypływały na dokarmianie.

      Usuń
  13. Jeżeli pozwolisz, kilka uwag z sympatią do Twojego tekstu:
    1. liceum żeńskie. Jak Klonowa to Żmichowska, a ona przekształciła się w liceum koedukacyjne w 1962 roku - naprawdę załapałaś się na ten okres?
    2. "bez wypominania mi płci i stanu cywilnego" - stanu cywilnego w liceum? Anabell, a jaki miałabyś mieć inny stan cywilny w liceum? A po drugie, czy jak ktoś do mnie mówi Panie Torlinie, to też jest wypominanie mi płci?
    3. Łazienki mają swój nieodparty urok, już słyszałem od kilku obieżyświatów z zagranicy i z Polski, że takiego parku z duszą już dawno nie widzieli.
    pzdr

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1.Niestety załapałam się gdy było to jeszcze żeńskie liceum.Na doroczne potańcówki zapraszałyśmy chłopaków z liceum im. Rejtana. A przed wojną w tym budynku było Gimnazjum im. Ziemi Mazowieckiej i do niego chadzał mój tata i też wagarował.Ale on był w tym bezbłędny, nie chodził ciurkiem 2 miesiące aż się w końcu szkoła zainteresowała co się dzieje. Coś w tych murach było co nie każdemu służyło.
      2. A Tobie jako młodemu nastolatkowi odpowiadałoby gdybyś kilka razy dziennie słyszał "kawaler JX, do odpowiedzi, kawaler JX.,proszę się nie garbić,kawaler
      JX. proszę uważać.Tamtejsze ciało pedagogiczne tkwiło jeszcze w przedwojennych manierach pensji dla dziewcząt.
      3.Dla mnie to jeden z najpiękniejszych parków. To miejsce dawało wytchnienie i chwile szczęścia Królowi Stanisławowi a wszystkie miejsca zachowują pamięć wydarzeń które tam miały miejsce i ci, którzy te fluidy odbierają bardzo lubią ten park.

      Usuń
    2. Na początku moją szkołą było Zamoyskiego na Smolnej. Byłem ostatnim rokiem jedenastu klas. Żeby było śmiesznie, do jedenastolatki poszedłem właśnie do Zamoyskiego, w czwartej klasie (chyba 1962) podzielono szkołę murem i podstawówkę nazwano im. Wandy Wasilewskiej. Do Liceum zdałem właśnie do Zamoyskiego, ale po roku przeniosłem się do Hoffmanowej na Emilii Plater.
      Moim ogrodem w szkole na Smolnej była skarpa i ogród Szarytek. Przełaziliśmy przez mur i kradliśmy jabłka. Ponieważ chodziłem do przedszkola zakonnego na Tamce, to siostry świetnie nas znały, ale nigdy nie doniosły do szkoły. Skarpa była wtedy dzika kompletnie.
      Jeżeli chodziło o kawalera, to nigdy mi to nie przeszkadzało. Ale zdaję sobie sprawę, że jest to wpływ Międzywojnia, używano wtedy określenia panna ze zmienionym nazwiskiem, jeżeli ono nie kończyło się na -ska. Majer była Majerówną, Krafft była Krafftówną, Skarga była Skarżanką, zresztą wiele kobiet pozostawiło te przeróbkę do końca życia i się nie przejmowało, że mówi to o jej stanie cywilnym. Znajoma mojej Mamy nazywała się naprawdę Figula, i do końca życia używała nazwiska Figulanka, a była panną do końca życia.

      Usuń
    3. Ja byłam w jakimś sensie niedostosowana do tamtych czasów.Chyba się nie w porę urodziłam:))))

      Usuń
  14. Wydaje mi sie ze na wagarach bylam najwyzej raz albo dwa. I musialy byc nudne i bez wydarzeniowe skoro ich nie pamietam.
    W Lazienkach bylam raz w zyciu choc w Warszawie wiele razy - i bardzo mi sie podobaly. Latwo mi uwierzyc ze bylas i jestes nimi zauroczona. Maja jakas swa wyjatkowa atmosfere i urok i czlowiek czuje sie w nich ze "nalezy", nawet jesli jest tylko turysta.
    U mnie wreszcie nastala cudna wiosna, wreszcie mozna zajac sie ogrodem, trzymac okna domu otwarte. Dla mnie mogloby tak zostac, moglabym sie obejsc bez lata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, to ja Ci zazdroszczę tej wiosny, naprawdę. Jestem stęskniona słońca, zieleni, kwiatów i miłego ciepełka. Tu jakoś dziwne jest to ciepło, bo to co wskazuje termometr nie jest wcale odczuwalne, bo ciągle jest jakiś zimny wiatr.

      Usuń
  15. Teskni sie, co? Ckni sie, nieprawdaz?

    Nie znam czasu, w ktorym wagarowalas, ale tak mnie zastanawia czy nazywanie cie panienka AX przez nauczycieli bylo dla ciebie trudne do zniesienia? Czy to tylko przewrotne pisanie?

    Bylas na serio zadowolona, ze nikt nie "wypomina" ci twojej plci i stanu cywilnego? No chyba w takim wieku ( liceum) bycie panienka nie ciazy, czy jednak sie myle?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tęsknię za Polską ani za Warszawą. Łazienki to takie miejsce które zasadniczo się nie zmienia od wielu lat, co się docenia wstępując w tzw. "wiek słuszny".
      Przychodzisz, siadasz na swej ulubionej ławce, zamykasz oczy i czujesz się tak jak 40 lub 60 lat temu.
      Szkoła do której chodziłam była dość dziwna- żeńska szkoła, same "panienki z dobrych domów", kilka córek panów ministrów i dyrektorów, kadra pozująca na miłe cioteczki a we wszystkim zero szczerości.
      "Panienki z dobrych domów", które wyleciały albo ze szkół prowadzonych przez siostry zakonne albo z innej
      żeńskiej szkoły, palące w piwnicy papierosy i poszukujące wrażeń niczym współczesne "galerianki".

      Usuń
  16. Piękne te Łazienki. Ostatnio byłam tam chyba dwa lata temu, ale zdecydowanie za krótko. Fajne masz wspomnienia. Mnie nie zdarzało się zbyt często omijać szkoły, ale również mam wiele ciekawych wspomnień. Lubiłam ten pierwszy dzień wiosny, bo przebieraliśmy się w różne śmieszne ubrania ( co komu przyszło do głowy ) i tacy, czasem nierozpoznani szliśmy do szkoły. Było przy tym dużo śmiechu.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy moja córka chodziła do szkoły to 21 marca był oficjalnym Dniem Wagarowicza, czyli dzieci wagarowały razem z nauczycielem. No ale co to za dzień wagarowicza z nauczycielem? Żadna frajda, żadnego dreszczyku emocji;)))

      Usuń
  17. Ostatnio byłem w Łazienkach, jednak jeszcze wiosna do końca się nie budzi chyba.

    Mam właśnie wypożyczony ,,Wysoki Zamek". Autor książki o Lemie sporo wyciągnął właśnie z tej pozycji faktów o początkach życia twórcy.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Tylko raz byłam w Łazienkach... Ale, że wciąż planujemy - i Warszawa jest na liście. Myślę więc, że znajdziemy się i w Łazienkach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na same Łazienki trzeba sobie zarezerwować kilka godzin, żeby spokojnie pospacerować, obejść calutki park, koniecznie zjeść lody, a może melbę w kawiarni której dachem są kasztany a wróble
      bezczelnie siadają na blacie stolika. No i trzeba mieć czas by dokarmić wiewiórki, podpaść kaczusie, zwiedzić koniecznie Pałac Króla Stasia i Biały Domek, podumać na mostku przy Pałacu, pokontemplować widok stawu z perspektywą pomnika Jana III Sobieskiego.
      Serdeczności;)

      Usuń