drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 4 marca 2016

Wczoraj.....

....dołączyłam do grona tych, co gromy rzucają na instytucję zwaną
NFZ. 
Bo akurat wczoraj nastąpił dzień, w którym zgodnie z pomysłem NFZ
mogłam, po rocznej przerwie, ujrzeć twarz pani endokrynolog.
W związku z tym musiałam się zwlec bladym świtem z łóżka i pojechać
do przyszpitalnej przychodni endokrynologicznej.
Trafił mi się autobus z kierowcą, który zapewne był przekonany, że wozi
wory kartofli a nie ludzi- człowiek hamował z takim impetem, że za każdym
razem tłum pasażerów (to była godzina szczytu porannego) wpierw
leciał w przód, by zaraz potem zgodnie polecieć w tył. 
Ale jakoś dotarłam, tylko nieznacznie byłam zdeptana, ale mam wrażenie,
że wszyscy którzy nie mieli miejsca siedzącego byli w tej samej sytuacji.
Dobrze, że przyjechałam nieco wcześniej, bo pierwsze co mnie zaskoczyło
to fakt, że gabinety poradni endokrynologicznej zostały przeniesione do
innego budynku. Wyruszyłam  więc na poszukiwania nowej  lokalizacji,
pokonując kilometry szpitalnego budynku.  Od chwili, gdy zaczęłam się
leczyć w tej przychodni,  gabinety już 4 razy zmieniały swe miejsce.
Budynek jest  ogromny, a ktoś obdarzony wielkim poczuciem humoru tak
go zaprojektował, że korytarze przypominają swym układem labirynt. 
Efekt taki, że  wchodząc do tego molocha oznaczonego literą A, nagle  
się człowiek znajduje w budynku oznaczonym jako bud. C, tyle tylko, że 
nic o tym nie wie, bo oznaczenia  są widoczne tylko ....na zewnątrz.
Na wszystkich korytarzach kłębiły się tłumy pacjentów - jedni szukali
pożądanej przez siebie przychodni, inni szatni, a jeszcze inni szukali
rejestracji. Bo w ramach "Ulepszeń", jakiś geniusz zlikwidował centralną
rejestrację pacjentów i teraz  porozdzielano rejestracje do specjalistów
w różne miejsca. I może to nie był całkiem zły pomysł, gdyby nie fakt, że
nigdzie nie wisi dokładna informacja co gdzie można znalezć.
W końcu , na kilka minut przed wyznaczonym czasem wylądowałam pod
właściwym gabinetem. I tu niespodzianka - miałam wizytę wyznaczoną 
na godz. 9,50, a tu oczekiwało 6 osób zapisanych na godz.9,00 no i
oczywiście ci pozapisywani na pózniejsze godziny musieli spokojnie
przeczekać tych sześć dodatkowych osób.
I cała ta sytuacja to wina NFZ, bo ich zdaniem pacjent "endo" nie ma
potrzeby oglądania swego specjalisty częściej niż raz na rok.
Częściej to sobie pacjent może chodzić do endokrynologa prywatnie, 
średnio za 150 zł, z tym, że wszelkie potrzebne  badania też musi
wtedy robić na własny koszt.
Pani endo zmartwiła się nieco moimi wynikami, no ale przecież nie może
być w tej sytuacji inaczej i zostałam zakwalifikowana do tych
pacjentów, którym trzeba na nowo ustawić dawkę hormonu i  w maju
znów mam się stawić przed jej oblicze.
Fakt ten musiała odnotować w jakimś wykazie.
Trochę mnie siekło, bo rok temu już miałam nieco gorsze niż trzeba
wyniki, to wtedy stwierdziła, że latem mi się poprawi.
No i się nie poprawiło a znacznie pogorszyło. 
I w tym miejscu powinnam zacytować poprzednią panią endo - lepsze 
Hashimoto niż rak. Zapewne.
W następny piątek mam kolejną fajną wizytę, tym razem u ortopedy-
w Konstancinie.
Mam tylko nadzieję, że nie  będę musiała pobyć tam 2 lub 3 tygodnie, a wystarczy  rehabilitacja "na przychodne".
Pożyjemy- zobaczymy.
Ciekawość mnie zżera jak mi będzie po nowej dawce tyroksyny.

 

39 komentarzy:

  1. "I w tym miejscu powinnam zacytować poprzednią panią endo - lepsze
    Hashimoto niż rak. Zapewne."
    Zaraz mnie szlag trafi:( Zaczynam się dusić w tym kraju. Dusić od absurdów, chamstwa, znieczulicy, braku normalności.
    I dlaczego kierowcami są chamy....i dlaczego jakieś durnie z brakiem wyobraźni fundują pacjentom bieganie po korytarzach w poszukiwaniu gabinetu.... i... gdzie są normalni, współczujący lekarze????

    Dobrze, że następna wizyta w maju, a nie znowu za rok.
    Wytrwałości Ci życzę z całego serca:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj aż mnie przymuliło ze złości, gdy usłyszałam, że lalkarz wydał opinię, że Polska wcale nie wykona żadnych zaleceń Komisji Weneckiej, bo to niepoważna instytucja. Zasadnicze pytanie brzmi: a jakim prawem lalkarz się wypowiada na ten temat, skoro oficjalnie nie jest członkiem rządu? Trzeba było zrobić się premierem i wtedy pyskować.
      Współczujących lekarzy już nie ma- oni wyjechali współczuć innym pacjentom. Czy wiesz, że środowisko lekarskie twardo poparło w wyborach obecnie rządzących? Byłam ciekawa czemu i okazało się, że "liberalizm nie jest zgodny z duchem medycyny, to raz, a poza tym " w tym ugrupowaniu jest sama inteligencja". Ciekawe, prawda?
      Miłego,;)

      Usuń
    2. Pierwszy lalkarz świata niech robi lalki, a nie zajmuje się tym, czego nie umie. Też doprowadza mnie do szału, jak wielu innych Jakichś.

      Usuń
  2. Mnie w NFZcie najbardziej wkurza to, że lekarze zazwyczaj odsyłają jeden do drugiego, zamiast skierować na badania. I tak się chodzi od jednego do drugiego miesiącami i latami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NFZ wypaczył pojęcie lekarza rodzinnego. Wszystko byłoby proste, gdyby lekarz I kontaktu (na świecie lekarz rodzinny) miał prawo kierować pacjenta na wiele badań nim odeśle go do specjalisty. Bo teraz gdy pacjent przyjdzie skarżąc się na ból kolana to zamiast na rtg tegoż stawu on go wyśle od razu do ortopedy, do którego zapiszą go dopiero za kilka miesięcy, a ten niczego nie rozezna bez rtg, więc wyda skierowanie na rtg kolana i znów pacjent, z wynikiem tym razem, trafi do ortopedy za następne kilka miesięcy. Pomijam już fakt, że dobrzy ortopedzi u nas albo już są na emeryturze albo wyjechali.
      Miłego,;)

      Usuń
  3. Bo to zdrowie trza mieć jak dzwon do NFZ-u...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt. Stojąc 2 godziny pod drzwiami (bo były raptem 3 krzesełka) zastanawiałam się, czy aby nie zemdleć, no ale wtedy wypadłabym z kolejki;)

      Usuń
  4. Składałam się całe życie na leczenie bezpłatne, a jak naprawdę mnie coś dopadnie to składam się na dobre życie lekarzy. Tak jak ostatnio, 700PLN dla pana doktora, inaczej bym musiała poczekać pół roku z czymś co czekać nie mogło.
    Swego czasu jak mieliśmy przejściowe potężne problemy finansowe to przewlekanie wizyty u dentysty zakończyło się utratą zęba itd. itp.
    Z drugiej strony jak było jakieś bardzo poważne leczenie w rodzinie to w bólach, ale pomoc można było wychodzić.
    Inna sprawa, że specjalistów ubywa, odlatują do lepszych krajów.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez niemal cały czas PRL-u chodziłam do lekarzy-specjalistów prywatnie i badania też robiłam na koszt własny.Teraz wizyty i badania bardzo podrożały, co gorsze, "jakość obsługi" bardzo zmalała. Zresztą to chyba nic dziwnego bo spadła mocno jakość wyszkolenia. A co do usług
      dentystycznych- ceny kosmiczne, a tak naprawdę nie wiesz człowieku czy aby za miesiąc plomba nie opuści w sposób niekontrolowany twego zęba albo może okaże się, że dentysta nie doczyścił ubytku i znów zabawa zaczyna się od nowa.
      Miłego, ;)

      Usuń
  5. Wypisz-wymaluj- zapewne to szpital na Wołoskiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiony- zatopiony!!!!
      Przedtem byłam pod opieką endo w bielańskim, ale tam lekarka się codziennie spózniała do pracy. Teoretycznie pracowała od 8 rano, ale przybywała około 9,30. Wkraczała do poczekalni z tekstem: "straszne korki dzisiaj", bo swe dziecko odstawiała rano do przedszkola, więc jak miała zdążyć na 8 do pracy????
      Endokrynologia to bardzo trudny dział medycyny i wciąż brakuje lekarzy tej specjalności.
      Miłego,;)

      Usuń
  6. gdyby nie to, że to jest historia prawdziwa i naprawdę mało śmieszna, która dotyka większość osób uganiających się po specjalistach to powiem całkiem poważnie - Anabell Ty powinnaś pomyśleć o pisaniu, Ja wiem, że to nie temat do żartów ale wybacz przedstawiłaś to w taki sposób, że nie mogłam się nie roześmiać, Cieszę się, że poczucie humoru Cię nie opuszcza, mimo, ze do śmiechu raczej tu nic nie ma. Też muszę się wybrać do dobrego ortopedy ale nie bardzo jest gdzie, więc skierowanie wisi a ja utykam :( pozdrawiam z nadzieją że w maju będzie lepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ups zapomniała, ze nie ze swojego kompa pisze - Anna (anpar)

      Usuń
    2. No przecież piszę, na swoim drugim blogu. Kliknij w obrazek u góry na prawym marginesie.
      Im dłużej człowiek żyje tym śmieszniejsze wydaje się życie, choć nie znaczy, że milsze.
      Nie zwlekaj z tym ortopedą.Albo może wpierw zrób inwestycję, czyli RTG i idz już z wynikiem.
      Miłego,;)

      Usuń
  7. no, pięknie... a ja właśnie planuję rozpocząć romans... z NFZ-owską ortopedią...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to ja współczuć;)Niezli ortopedzi są w Konstancinie, w CKR oraz w Lux Med (Ursynów i Racławicka)Poza tym pamiętaj, że oni też mają różne specjalizacje- ten, który jest dobry w kręgosłupach nie musi być dobry w kościach długich. No i zawsze najważniejsza sprawą jest dobra, właściwa diagnoza więc czasem warto zainwestować właśnie w diagnozę. Ortopedycznie jestem na etapie notorycznego unikania operacji kolana (jedno już mam zrobione, ale chirurg, który mi je operował niestety już odszedł na emeryturę) a dodatkowo
      mam problemy po trzaśniętej kiedyś na nartach kości krzyżowej i jestem pod opieką właśnie CKR.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. u mnie szwankuje lewe biodro i kolano /jakoś to jest powiązane/... wyłazi na dojrzałe lata zbyt forsowny trening taekwondo i tym podobnych... na razie ćwiczę wsiadanie na rower z prawej strony, bo z lewej stało się upierdliwe... okazuje się, że nie jest to zbyt proste... zaryzykowałbym porównanie do nauki pisania lewą ręką...
      miłego...

      Usuń
    3. Taekwondo- no to może masz pękniętą łąkotkę, to dość częsta kontuzja przy sportach, w których człowiek pada intensywnie na matę lub niezbyt rozgrzany mocno wyprostuje staw kolanowy bez zablokowania mięśnia. Z pękniętą łąkotka łaziłam 35 lat- nawet nie wyobrażasz sobie jak to jest gdy po tylu latach nagle kolano nie boli.
      Dodrze byłoby zrobić USG kolana, bo na RTG niewiele wychodzi. Co do biodra- masz pewność, że to sprawa stawu czy może jednak nie? Bo to równie dobrze może być niewyleczona kontuzja mięśnia gruszkowatego. Ten mięsień bardzo dziwnie jest poprzyczepiany (zobacz w Google na obrazku) i może być uszkodzony przy upadkach. Jak widzisz, podstawą jest zawsze właściwa diagnoza, bo możliwości jest całkiem sporo. I dlatego czasem warto nadwyrężyć budżet by dostać dobrą diagnozę.
      Miłego;)

      Usuń
    4. gwoli ścisłości, to dużo się upada w judo i aikido... tu jedynie wyjątkowo, przypadkiem... ale za mocno i wysoko się wywija nogami, do tego jeszcze bywa, że ze skokami i piruetami... mnóstwo rozciągania i forsownych, dynamicznych ćwiczeń stawów biodrowych... ale kolana również obrywają swoje...
      na razie początek drogi... rodzinny zaczął od skierowania na rentgen bioder, jutro odbieram wynik, pojutrze kombinujemy, co dalej...
      ...
      ale to jeszcze pikuś... chyba najbardziej niszczący sport to podnoszenie ciężarów... mój stryj /niedoszły olimpijczyk/ ma kompletnie zdemolowane stawy biodrowe i barkowe...
      miłego :)...

      Usuń
    5. No tak, "sport to zdrowie". Mnie kolano wysiadło w szkole baletowej- jak powiedział mój chirurg tak naprawdę wcale nie powinnam była ćwiczyć w balecie, bo mam nieprawidłową budowę stawów- ale wtedy nikt tego nie badał, bo nie było ani zdjęć tunelowych ani USG, dzięki którym można zajrzeć w głąb stawu.
      Miłego;)

      Usuń
  8. Odnośnie warszawskich kierowców, to przez takie ruszanie z impetem mój 85 tata w grudniu wylądował w szpitalu - prosto z tramwaju do szpitala! Karetkę wezwał jeden z pasażerów. Zjawił się nawet jakiś pan z nadzoru ruchu i spisał protokół. Skończyło się na szczęście potłuczeniem żeber - nie złamaniem, ale podobno wyglądało bardzo groźnie! Ponieważ tata wyszedł z tego zdarzenia "cało" to sprawa jakoś przycichła. Strach jeździć na stojąco, bo nawet jak już się czegoś trzymasz to siły w rękach może zabraknąć podczas takiego mocnego szarpnięcia. ...
    W sprawie NFZ to mój rodzinny lekarz doprowadził mnie zatokowo do rtg, ale już laryngologa musiałam zaliczyć prywatnie(100,-) bo czekałabym chyba ze dwa tygodnie! - co generalnie nie jest odległym terminem, ale w nagłym przypadku (ropne zapalenie zatok) jest wiecznością ! Laryngolog pochwalił mnie nawet, że mam aktualne zdjęcie , dzięki czemu jak powiedział - jesteśmy krok do przodu ! Zdjęcie z wtorku, a wizyta dzisiaj - załatwiłam sprawę w jednym tygodniu !!!
    Zdrowia życzę Aniu, bo naprawdę trzeba je mieć , żeby leczyć się w NFZ ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że ominie Cię radocha w postaci punkcji. Podobno w naszym mieście wciąż brakuje kierowców autobusów- to ciężka praca w tych niemal całodziennych korkach. Stłuczenie żeber to w wieku Twego taty jest poważną kontuzją i niestety to długo boli, potrafi dokuczać nawet 3 miesiące i to nie tylko przy poruszaniu się, przy każdym głębszym oddechu także, nie mówiąc już o kaszlu. Zdrówka życzę i Tobie i Tacie.
      Miłego, ;)

      Usuń
  9. No to mnie nastraszyłaś...
    Bo ja w poniedziałek też pędzę na kolejną kontrolną wizytę...

    To prawda, że trzeba mieć zdrowie żeby się leczyć...
    Serdeczności Najmilsza :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że nie pędzisz do tego molocha na Wołoską;) Zauważyłam, że najlepiej bywać u lekarzy w...piątki. Bo kto by chorował akurat na weekend??
      Serdeczności i zdróweczka;)

      Usuń
  10. Tak dzieje sie wszędzie w Polsce , gdzie placówki podlegają NFZ. Zastanawia mnie natomiast rosnąca liczba prywatnych szpitali i gabinetów, w których zatrudnieni sa specjaliści pracujący także na etatach tzw,państwowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A w tym wszystkim jest tzw. "wisienka na torcie"- otóż większość gabinetów, przychodni i szpitali prywatnych funkcjonuje tylko dzięki temu, że mają podpisane umowy z NFZ na wykonywanie niektórych zabiegów, bo dzięki tym umowom mogą utrzymać płynność finansową i nie zbankrutować. Rzecz w tym, że z samych pacjentów prywatnych za nic by się nie utrzymali przy życiu.
      A rzecz się bierze z tego, że teraz skończyła się
      tania diagnostyka jak i tanie leczenie- cała ta aparatura jest cholernie droga, poza tym wymaga by była systematycznie monitorowana przez
      wykwalifikowanych konserwatorów i musi mieć oryginalne części zapasowe w razie awarii.Np. lampa do tomografu komputerowego kosztuje drobne 300 (trzysta) tysięcy złotych a ma paskuda zwyczaj czasem się przepalać, jak to lampy.
      Z tego co widzę to dość łatwo można dopasować grafiki pracy lekarzy w różnych typach placówek.
      Oczywiście w tych placówkach prywatnych pierwszeństwo mają pacjenci sami płacący za swoje leczenie no i mają oczywiście wybór lekarza, który będzie wykonywał np. operację kręgosłupa. Pacjenci ze skierowaniem na NFZ czekają w kolejce ( na ogół krótkiej) i nie mają gwarancji, że zoperuje ich wymarzony specjalista.
      Nie mniej warunki mają naprawdę dobre. Jest porządek, czyściutko i miło.
      Miłego;)

      Usuń
  11. Mnie aż dziw bierze, że dopiero teraz dołączyłaś do grona nielubiących NFZ :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzecz w tym, że przez calutki okres PRL korzystałam z usług lekarzy prywatnych, poza momentami, gdy musiałam być hospitalizowana. Teraz też częściej korzystam z usług lekarzy z poza NFZ.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. I mnie zdarza się korzystać z prywatnych usług, ale z autopsji wiem, że to też nie jest idealne rozwiązanie. To dzięki „prywatce” nabawiłem się nieuleczalnej choroby (na szczęście nie śmiertelnej), więc moja opinia jest mocno kontrowersyjna. Inna sprawa, że faktycznie usługi NFZ są tylko dla zdrowych jak przysłowiowa ryba lub koń. Jak ja słyszę o terminach, mam wrażenie, że przeciętna długość życia zwiększyła się tak przynajmniej do 150 lat.

      Usuń
    3. Bo kiedyś lekarze przyjmujący poza systemem państwowym byli dobrymi specjalistami a teraz niestety nie zawsze tak jest - praca poza systemem wynika również z układów i znajomości, a nie zawsze z umiejętności danego lekarza. Ten kto jest kiepskim lekarzem pracującym w przychodni NFZ nagle nie doznaje
      olśnienia tylko dlatego, że pracuje w prywatnej
      przychodni. Najbardziej mi się podoba, gdy pacjent dostaje skierowanie do kardiologa z dopiskiem "cito", kardiolog daje skierowanie np. na echo serca i EKG wysiłkowe (też na cito), a te wszystkie badania mogą mu zrobić najwcześniej za miesiąc. W przychodni nefrologicznej zapisów na ten rok już nie ma i do połowy przyszłego roku też już miejsc nie ma.I jak na razie nie wiadomo kiedy będą zapisy na drugą połowę 2017 roku:))))

      Usuń
  12. Po prostu życzę Ci zdrowia, abyś jak najrzadziej korzystała z tego "dobrodziejstwa"! Może bierz lekki, aluminiowy składany stołeczek, kanapki i ciekawą książkę.....i termos.
    A tak poważnie to ogarnia mnie wściekłość z bezsilności!
    Najmilszego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasieńko, następnym razem przygnam znacznie wcześniej nim się zejdą te dodatkowe osoby (ja też mam na następny raz status pacjenta dodatkowego).
      Wiesz, po przeżyciach z sercem A. jestem w uodporniona jeśli idzie o mnie - już się nawet nie wściekam- przecież z góry wiem jak to wszystko z bliska wygląda.
      Wściekłam się tylko na swój organizm gdy odebrałam wynik, bo już pół roku temu powinnam była podnieść sobie dawkę leku, czyli pójść po prywatną receptę.Tyle tylko, że prywatnego endo mam dość daleko od domu i nie bardzo widziałam sens płacenia 250 zł za wizytę żeby wykupić lek za 8,90 (pełnopłatny jest raptem 80 groszy droższy niż na refundacji) i do tego taszczyć się
      przez 3/4 Warszawy w tych korkach, a potem szukać pół godziny jakiegoś miejsca na zaparkowanie.
      Miłego,;)

      Usuń
  13. Nasuwa mi się tylko jeden komentarz: trzeba mieć dużo zdrowia, by leczyć się pod "patronatem" NFZ. Życzę, by wizyt u lekarzy było jak najmniej i jak najwięcej spotkań z przyjaciółmi. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda- trzeba mieć dużo samozaparcia by się leczyć.
      Miłego,;)

      Usuń
  14. NFZ... kojarzy mi się tylko z kolejkami, niemiłymi lekarzami (choć głównie z opowiadań, bo choruję rzadko i rzadko miałam przyjemność bujać się po przychodniach) i stertami recept, z których wybiera się te "ważniejsze" leki i te, bez których można żyć... Fajne skojarzenia, nie ma co.

    Pozdrawiam serdecznie i dużo dużo dużo zdrowia życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ken, w Twoim wieku to z reguły mało się człowiek obija po przychodniach. Ale jak już się skończy 40 to zaczynają z człowieka wyłazić grzechy młodości- niestety. Gdy czasem narzekam u ortopedy, ten zawsze z czarującym uśmiechem mówi: "droga pani, wszak już skończyliśmy 40 lat, więc to jest normalne".
      Miłego;)

      Usuń
  15. Witam!

    Od paru ładnych lat korzystam z usług NFZ i muszę powiedzieć, że różnie bywa. Jeśli chodzi o okulistę to u mnie zostaje tylko prywatny, ale z tym nie ma problemu, bo raz na rok chodzę mniej więcej. Nieco inaczej sprawa się ma w kwestii kardiologa. Otóż pan doktor (teraz profesor) zupełnie zignorował moje początki problemów kardiologicznych, mimo prywatnej wizyty nie zlecił badań. Dopiero w przychodni na ubezpieczenie pani doktor wysłała mnie na echo serca, potem na Holter i wykryła problem niewielki z zastawką i zbyt dużym pulsem. Obecnie nie mogę specjalnie narzekać na panią kardiolog, choć ma dziwny zwyczaj powarkiwania na pacjenta jak za długo siedzi na EKG czy w poczekalni, a na drzwiach kartka informuje, że to lekarz zaprasza do środka. Jeśli chodzi o zmianę z alergologa prywatnego na pulmonologa z NFZ jestem zachwycony zmianą. Pani doktor ma znakomitą organizację pracy, ma do pomocy pielęgniarkę, która wypełnia druki wszelkie, a pani doktor skupia się na pacjencie. Szalenie sympatyczna, aż się chce chodzić do niej. :) Ostatnio, od października zeszłego roku dołączyłem do mojej ,,kolekcji" lekarskiej panią endokrynolog. Bo wykryto u mnie guzki na tarczycy, które okazały się po badaniach rakiem brodawkowatym. Teraz jestem już po zabiegu usunięcia tarczycy, na Euthyroxie, a TSH pierwsze po zabiegu to zszokowało nawet moją panią doktor rodzinną, 116 jednostek.

    Ogólnie to zmieniłbym chyba w moich przychodniach jedynie panie z rejestracji. Bo niektóre zachowują się tak, jakby robiły łaskę, że żyją.

    Pozdrawiam, zapraszam do mnie i życzę zdrowia, bo to podstawa w kraju z takim systemem ochrony tejże wartości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w tych progach! Co do wyniku TSH- na Twoim miejscu zrobiłambym natychmiast TSH w innym laboratorium (prywatnie można bez skierowania)- bo okazuje się, że w Polsce co dziesiąty wynik analizy jest błędny. Wynika to ze stanu aparatury- to są bardzo wrażliwe urządzenia i wystarczy niewielki spadek napięcia i już błędny wynik analizy. Ale jeśli ten wynik jest prawdziwy, to zapewne będzie trzeba przebadać przysadkę mózgową i korę nadnerczy. Tarczyca w młodym wieku ma zwyczaj nieco szaleć- mnie w 24 wiośnie życia usunięto jeden płat (przerost był za mostek), a potem przyczepiło się do mnie Hashimoto i tarczyca pomaleńku mi znika. Niestety przy okazji usuwania mi tego lewego płata usunięto mi jednostronnie przytarczyczki.
      Sprawdz w swojej karcie wypisowej ze szpitala, co Ci napisano nt, przytarczyczek, bo jeśli je usunęli, to musisz mieć odpowiednią suplementację. Przy najbliższej wizycie u p. endokrynolog zapytaj się o swoje przytarczyczki- czy aby je jeszcze masz. A robiłeś już po operacji kontrolne USG? Tam powinno coś być na temat ich obecności lub nieobecności. To ważne gruczoły, zawiadują naszą gospodarką wapniową.
      Do kardiologa chodzę tylko prywatnie. Na szczęście po unormowaniu niedoczynności tarczycy skończyły mi się kłopoty z sercem.
      Mam nadzieję, że ten Twój wynik TSH nie był prawdziwy.
      Miłego,;)

      Usuń
  16. Dziś właśnie byłem na pobraniu krwi pod kątem TSH i tego para hormonu od przytarczyczek bodajże. Mam nadzieję, że się już powoli normuje wszystko u mnie pod tym kątem.

    W tym problem właśnie, że w wypisie jest tylko o usunięciu tarczycy z sąsiednim węzłem chłonnym i nic więcej. Poza tym wynik badania histopatologicznego był tak zagmatwany, że jeszcze raz oddałem do zbadania w innym miejscu. Istne dziadostwo jak się wszystko pokomplikowało dodatkowo jeszcze.

    USG nie miałem po operacji.

    Sądzę, że w tym tygodniu jak odbiorę ten nowy opis próbek i badania TSH będę wiedział coś więcej, a także mam nadzieję, że się na jakiś czas skończy sytuacja związana z tym wszystkim.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń