.......bo nic się u mnie nie dzieje ciekawego.
W ramach tego, że się nic nie dzieje mam awarię kranu w kuchni, a nie jest to stary kran, nie ma jeszcze nawet roku. I nie kosztował 30 euro ale niemal 80 euro. Znalezienie hydraulika coby to ustrojstwo wymienił od ręki jest tylko wtedy możliwe, gdyby woda tryskała z kranu aż na sufit, no a skoro tylko się leje to hydraulik będzie dopiero jutro a i to raczej w drugiej połowie dnia i zawiadomi mnie telefonicznie godzinę przed przyjściem. A musi mnie zawiadomić, bo niestety domofon w budynku ciągle szwankuje - niby nic wielkiego, ale gdy ja odblokowuję domofon by gość mógł otworzyć bramę to wcale nie słychać na dole brzęczyka i gość w pada w lekki szał. No i skoro mi potrzebny hydraulik to oczywiście będzie to Polak, no bo skąd Niemiec wiedziałby co ma zrobić z cieknącym kranem. Z przykrością zauważyłam, że słynna ongiś bardzo dobra jakość niemieckich wyrobów technicznych gdzieś przepadła nie podając nowego adresu. Po tej pandemii wyraźnie spadła jakość wszystkiego, ceny skoczyły w górę, produkty które kosztują tyle samo co wcześniej wyraźnie zmniejszyły swą dotychczasową wielkość a często i jakość.
No ale "pocieszyłam się" gdy obejrzałam w sieci rachunek za śniadanie dla dwóch osób, wystawiony w zakopiańskiej restauracji. Popatrzcie:
Zastanawiam się z iluż jaj była ta jajecznica i czym było wzbogacone owo cappuccino. A może zastawa stołowa była ekskluzywna - np. saska porcelana i pozłacane sztućce? Wszak komfort kosztuje. No normalnie aż mnie zatkało z wrażenia.
Wyczytałam w sieci, że zdaniem jakichś tam lekarzy wszyscy starsi pacjenci, którzy byli szczepieni szczepionką RNA przeciw covidowi to jak amen w pacierzu zejdą z tego świata z powodu uszkodzenia serca. No nie wiem - jedno jest pewne - na covid nie zachorowałam, po szczepieniach nie miałam żad-nych sensacji, nawet ból ręki był mało dokuczliwy. Gorzej się czułam po tych szczepionkach na dziecięce wirusówki, a jedyne co mi jak dotąd dawało i nadal daje popalić to zapalenie tego nerwu obwodowego, czyli pamiątka po półpaścu. Ale to nie pierwszy raz mnie dorwało, jeszcze o covidzie nikt nie słyszał, zaraz po przyjeździe do Niemiec miałam nieprzyjemność nawrotu tego paskudztwa.
Mój młodociany maturzysta już zdał maturę, ale jeszcze mi nie sprawozdał jakie stopnie na maturze załapał. Młodszy kończy rok szkolny w ten piątek.
W minionym tygodniu był mały armagedon w Berlinie i okolicach i z powodu wichury to nawet szybka kolejka miejska nie kursowała, między innymi dlatego, że wichura powaliła drzewo na tory. Akurat tego dnia moja córka, która była w Słubicach, wpadła na pomysł by odwiedzić swą koleżankę, która mieszka tuż przy granicy Berlina przy trasie owej kolejki. I nie był to najlepszy pomysł, bo wracała z tej granicy Berlina ponad dwie godziny, bo "esbahn" nie kursował i biedula taszczyła się do domu autobusami zmieniając linię ze trzy razy.
Nadal jestem w Warszawie bezdomna, dotychczasowe mieszkanie już sprzedane, a nowe jeszcze nie kupione. Ceny mieszkań nieco "dołujące", jedno jest pewne, że za mieszkanie 3 pokoje z kuchnią "w cegle" a nie z wielkiej płyty, trzeba wyłożyć o 300 tysięcy więcej niż dostałyśmy za to z systemu W-70. Wniosek - trzeba wziąć pożyczkę z Banku. Ale to nie ja będę ją brała.
Właśnie mnie poinformowano, że jutro w Berlinie będzie o 11 stopni mniej niż dziś- no i dobrze, bo muszę zrobić zakupy a wychodzenie w upale jakoś mi nie służy. Jest 22,30 a za oknem u mnie +21 stopni.
Miłego nadchodzącego weekendu Wszystkim życzę!!!