......udało mi się, choć jestem w kwestii komputerowej tak bystra jak noga stołowa, wyczyścić pamięć podręczną i usunąć nadmiar trujących "ciasteczek" i wreszcie dorwać się do szanownego Bloggera. A zaczęło się od tego, że aby komentować cudze posty musiałam zmieniać przeglądarkę, aż w końcu nie mogłam wejść na Bloggera i na własnym blogu cokolwiek napisać. Sukces jest jednak połowiczny, bo nadal nie wchodzą mi ostatnie zdjęcia na blog, więc zdjęć z tegorocznego festiwalu to raczej nie pooglądacie.
Skończyłam tę współczesną trylogię pana Folleta i ostatni tom nieco wytrącił mnie z równowagi - to pewnie kogoś zdziwi, ale dopiero teraz do mnie dotarło jak bardzo mocno dał mi się we znaki czas "stanu wojennego". Dziecko było jeszcze małe, na dodatek załapało zapalenie płuc, problem z wizytą lekarską, problem z paliwem do samochodu, z zastrzykami itp.
Poza ową trylogią przeczytałam w tak zwanym "międzyczasie" powieść Majgull Axelsson "Dom Augusty"- powieść w sumie szalenie smutna, akcja tocząca się w Szwecji. A teraz zaczęłam "Opowieść Podręcznej" Margaret Atwood. I mam takie jakieś dziwne (może) skojarzenie, że gdyby załupieżony zbawca narodu nadal siedział przy sterze to i w kraju nadwiślańskim mogłaby niebawem wielce podobna opowieść powstać.
A wczoraj, już tradycyjnie, wybraliśmy się na berliński Festiwal Światła. Jak na złość wczoraj w Berlinie były przeróżne dziwne manifestacje i było ich ......kilkadziesiąt- coś około setki albo nawet ponad sto. A do tego, żeby było ciekawiej cały Berlin jest.......rozkopany, bo nagle ktoś poszedł po rozum do głowy i w centralnych dzielnicach budynki mieszkalne i nie tylko one są podłączane do sieci ciepłowniczej. O ile jestem w stanie zrozumieć, że stare budynki miały wielce indywidualne ogrzewanie mieszkań, to za Chiny Ludowe nie jestem w stanie pojąć, dlaczego nie przewidziano podziemnej infrastruktury dla nowych, powojennych budynków. W budynku, w którym mieszka moja córka do dziś w jednym z pokoi jest piec kaflowy- oczywiście jest nieczynny, bo budynek ma własne, miejscowe ogrzewanie centralne, ale piec jako obiekt zabytkowy nadal stoi.
Usiłowałam się zorientować co to za protesty wczoraj były, ale trudno było to pojąć- jedne były kontra Izraelowi, inne natomiast przeciwko Palestynie. Z tego wszystkiego mieliśmy problem z dojazdem bowiem sporo ulic było wyłączonych z ruchu samochodowego i na dodatek na niektórych stacjach nie zatrzymywało się metro. W efekcie pojechaliśmy samochodem jakąś bardzo dziwaczną trasą i w końcu dobiliśmy do gigantycznego podziemnego parkingu w okolicy Potsdamer Platz. Parking podziemny, trzy podziemne kondygnacje i miejsce znaleźliśmy dopiero na -3 kondygnacji. Pierwszy raz byłam na tak olbrzymim i tak głęboko pod ziemią usytuowanym parkingu. I bardzo się cieszyłam, że nie musiałam zapamiętywać w którym miejscu zaparkowałam. Mam lekki uraz do olbrzymich parkingów - kiedyś jeszcze w Warszawie -przez pół godziny szukałam swojego samochodu. Dobrze, że byłam wtedy z przyjaciółką, więc ona stała z naszymi zakupami a ja ganiałam po parkingu niczym pies tropiący. Ale tamten był parkingiem naziemnym.
Gdyby nie ten paskudny wiatr to byłoby wczoraj całkiem fajnie - zresztą co roku jest na tym festiwalu całkiem fajnie. Nie mogę się tylko oprzeć wrażeniu, że w tym roku było jakby więcej butelek po piwie i to nawet nie potłuczonych ale porządnie ustawionych pod latarniami.
Jeszcze trochę i zaczną się Jarmarki Bożonarodzeniowe. Miłego nowego tygodnia - Wszystkim życzę!!!
Ja nie mogę bloggera rozpracować, ciągle cos zmieniają i po co?
OdpowiedzUsuńSporo udało Ci się przeczytać!
Z parkowaniem teraz wszędzie problemy, przyjdzie nam jeździć pociągiem!
Prawdę mówiąc to ja też coraz mniej ogarniam i mam wrażenie, że wkrótce wycofam się z tego "biznesu", bo to zaczyna być męczące. Może przez jakiś czas pozostanę tylko na FB i tam raz na tydzień coś wymodzę. Bo na razie tylko tam czytam i czasem komentuję.
UsuńTak mi sie stalo ze starym laptopem - przestal publikowc zdjecia. Gdy zrobilam sledztwo w tej sprawie okazalo sie ze przyczyna bylo to iz pracowal na Windows 7 a wymagane jest 11. Mam nowy
OdpowiedzUsuńlaptop, z Windows 11 i nawet zamiescilam krotki wpis ze zdjeciem by sie przekonac czy umieszcza i wyszlo ze tak, ze feler naprawiony. Nie wiem jakie Ty masz Windows, tylko podaje co bylo u mnie.
Oj, te pietrowe parkingi ktore sa slimacznicami z ograniczonym miejscem do manewrow. Tak sie skladalo ze zawsze maz musial na nich parkowac a ja wtedy zamykalam oczy ze strachu a takze stresu bo krazenie w gore pieter dawalo mi zawrot glowy i wielki strach ale zdarzylo sie ze jeden raz musialam sama i choc dalam rady to myslam ze umre!
Nie znam przyczyny waszych protestow ale wiem ze w zwiazku z wmieszaniem sie Iranu we wojne palestyska USA wysle wiecej broni dla Izraela - moze wiec dlatego. Swoja droga to nie rozumiem popierania Palestyny w sytuacji gdy to oni sa agresorami.
Prawde mowiec to coraz mniej rozumiem co sie dzieje na tym obecnym swiecie.....
Mocno Cie pozdrawiam.
Ja mam Windows 11, jak najbardziej aktualne, a nowy sprzęt czyli komputer mam od ponad roku, a na dodatek mam nowiutki duuuży monitor, 57x35 cm, bo ja lubię stacjonarny sprzęt. A za to "skrzynka" komputera jest malutka, 30x28x10cm.Tak naprawdę to się trochę boję tych ogromnych głębokich podziemnych parkingów zwłaszcza od czasu gdy elektryczne samochody ponoć cierpią na samozapłon. Co do polityki -niestety mój wpływ na to co będzie się działo w polityce oscyluje w okolicy zera i zmierza wyraźnie do -1. Serdeczności posyłam a potem podeślę Ci maila.
UsuńCiągle podziwiam Twoją aktywność. Miłego tygodnia.
OdpowiedzUsuńNajbardziej aktywnie to ja czytam. Niestety gorzej u mnie z tą aktywnością typu poza mieszkaniem. Jestem szaleńczo "udomowiona";))) Dobrych dni Iwonko!!!
UsuńW Berlinie stale cos sie dzieje, u nas na prowincji wieje nuda, choc ostatnio mielismy atrakcje bombowe z gigantyczna ewakuacja mieszkancow i kontrolowanymi detonacjami wlacznie. Pogoda do kitu, wychodzic saie nie chce z domu, zreszta po co, kiedy strach.
OdpowiedzUsuńDziś to nawet była miła pogoda, prawie cały czas było słońce, a teraz jest nawet jeszcze 12 stopni ciepła.
UsuńGdy słyszę o różnych manifestacjach, zaraz przypomina mi się "Zezowate szczęście" i Piszczyk, który dla świętego spokoju postanowił krzyczeć jedno hasło dla tych z przodu i jedno dla tych z tyłu.
OdpowiedzUsuńNie jestem entuzjastką wszelakich ulicznych manifestacji- od razu przypominają mi się powojenne pochody pierwszomomajowe a poza tym mam awersję do tłumów.
UsuńW moim przypadku Blogger za bardzo mi nie dokucza. To co się zdarza, to jakiś mikroprocent. Odpukać w niemalowane, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńRównież dużo czytam, i na audiobooku i drukowane książki, które jednak bardziej lubię. Zięć zapowiedział mi już kolejną dostawę, więc będę miała co robić np. wieczorami.
Z parkowaniem nie mam problemu, bo nie mam samochodu. Świadomie się go pozbyłam parę lat temu. Teraz wożę się jak "hrabinia" taksówkami.
O protestach nie wypowiadam się, bo nic o nich nie wiem. Jakoś ta lektura umyka mi.
A pogoda u mnie poprawia się niemal z godziny na godzinę. Słonko od rana świeci i przyjemny wiaterek powiewa. Super pogoda na spacery. Podobno czeka nas Babie Lato i podobno ma być tak przez tydzień. Hurra... aż chce się powiedzieć.
Pozdrawiam Cię serdecznie Droga Anabell…
Ostatnio częściej korzystam z czytnika - po pierwsze to mi łatwiej zakupić wersję elektroniczną niż zamawiać w Polsce w księgarni a potem czekać na dostawę i "warować" w domu czekając na listonosza. Poza tym czytnik jest lekki, nieduży i wielkość druku regulowana - i bez problemu mogę się wybrać z nim do parku. Dziś to nawet cały dzień było słonecznie, tylko już niestety chłodniej. Serdeczności ślę;)
UsuńTeż nie lubię dużych parkingów i choć nigdy samochodu na sporym terenie nie zagubiłam to nierzadko musiałam się nagłowić gdzie go ulokowałam. Nie biegałam tylko myślałam jak i gdzie go zstawiłam.
OdpowiedzUsuńWyzwaniem dla mnie są parkingi podziemne. Im niższe piętro tym goręcej i powietrza jakby mniej.
Tam nawet była niezła wentylacja, ale ja jakoś nie przepadam za takimi głębokimi parkingami. Za metrem też nie przepadam, choć bardzo często jednak z niego korzystam.
UsuńAle światełka były fajne? Udał Ci się festiwal? Nie jeżdżę do dużych miast, a jak musimy, to Jaskół świetnie sobie z takimi rzeczami radzi.
OdpowiedzUsuńJakiś gorący czas z tymi demonstracjami nastał. Gotuje się na świecie to i różne nacje manifestują. W każdym razie współczuję, bo wrzeszczący tłum to nic przyjemnego, zwłaszcza, kiedy chce człowiek odpocząć i zobaczyć coś fajnego.
Miłego tygodnia.
Przez te zgłoszone demonstracje to było mniej świateł, niż zwykle, bo musieli jednak odseparować te "imprezy" od siebie i dać spory margines bezpieczeństwa. Na tym festiwalu świateł zawsze jest sporo dzieciaków i to nawet takich naprawdę dość małych. My właściwie co roku jesteśmy na tym festiwalu i zawsze się nam podoba.
Usuń"Opowieść podręcznej " czytałam już parę lat temu... Straszliwie mnie ta książka dobiła...
OdpowiedzUsuńSerdeczności Aniu.
Stokrotka
Nie wiem czy to Cię pocieszy, ale mnie też zdołowała, a na dodatek cały czas kołatało mi w głowie, że niewiele brakowało by i w kraju pomiędzy dwiema pięknymi rzekami zrobiło się podobnie. No a teraz, w ramach dalszego umartwiania się zabiorę się za czytanie Historii Żydów pióra Paula Johnsona- przede mną 579 stron samych literek, ani ćwierć obrazka. Autor popełnił już kilka syntez historycznych :" A History of Christianity", The Civilizations of Ancient Egipt, Civilizations of the Holy Land, A History of the English People oraz znaną w Polsce Historia Świata od roku 1917. Mam cichą nadzieję, że podołam, zwłaszcza, że zbliżają się "ferie wykopkowe"i będę 2 tygodnie samiutka w Berlinie.Serdeczności ślę;)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA ja nie chodzę na żadne imprezy i jarmarki. Po prostu unikam zbiorowisk ludzi.
Pozdrawiam serdecznie.
Na tym festiwalu światła jest sporo osób, ale ponieważ cała impreza jest na dużej przestrzeni to nie ma tłoku. Co do jarmarków- zawsze w Berlinie jest ich sporo i też nie ma tłoku - wystarczy starannie omijać miejsca w których są atrakcje dla dzieci. A dla nas atrakcją są przywiezione z innych stron kraju różne "specjały". Ja to poluję nałogowo na pieczone kasztany i "grzańce" z białego wina. Ale np. w ub. roku nie byłam i bez trudu to przeżyłam. W tym też pewnie nie pójdę, bo wciąż mi mój nerw obwodowy "daje do wiwatu", a dreptanie z bólem jest mało zabawne. Pojechałabym chętnie obejrzeć jarmark w Dreźnie - podobno warto, no ale to jednak nieco dalej od domu niż kilka przystanków metrem. No i zupełnie nie wiadomo jaka będzie pogoda, czy szosa nie będzie zbyt śliska, a poza tym to wtedy trzeba poświęcić na to calutki dzień. Serdeczności ślę;)
OdpowiedzUsuń