drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 16 sierpnia 2025

Coś chyba.....

 .......ze mną jest  nie tak. Za moim oknem, na  "zwyczajnym" termometrze zaokiennym  jest  raptem + 21 stopni  (i znów jest  to zgodne  z tym co wskazuje  elektroniczna pogodynka)  a na dworze jakaś dziwaczna  spiekota, bo po prostu podmuchy  słabego  wiaterku są  dziwnie cieplutkie - tak na  moje  mało geograficznie wykształcone oko, to wiatr jest z południowego zachodu. Dobrze, że słaby, to przynajmniej piachu z Sahary  nie  doniesie. Nawet  w cieniu jest gorąco. Idąc, a właściwie wlokąc  się ulicą z ulgą zauważyłam, że nie  tylko ja  się wlokę - jakoś nikt nie gnał dziś kłusem. Oczywiście w sklepie starannie  chłodzonym klimatyzacją też nikt się  nie  spieszył, podejrzewam, że tak jak i ja  każdy rozkoszował  się miłym  chłodem. Tylko wyjście z tego  chłodnego sklepu jest niestety mało  miłe.

Właśnie sobie  uświadomiłam, że jednak jestem jeszcze kobietą - poszłam do spożywczaka, bo naszła mnie przemożna  chęć odżywienia  się świeżymi ogórkami  to raz,  a dwa nie  chce  mi się wlec  do parku, więc się przewlokłam nieco dłuższą drogą do sklepu. Najwięcej czasu zajęło mi stanie  w kolejce do kasy.  A co do tego , że jeszcze  jestem kobietą - nie odmówiłam  sobie  przyjemności przewleczenia  się koło stoiska z ciuszkami mojej ulubionej  firmy Tchibo, obejrzenia  niespiesznie wszystkiego i zakupiłam sobie taką bluzunię - raptem 19,00 E, mięciutka, mieszanka  wiskozy i  streczu,  tuszująca swym  wzorem wszelkie  niedoskonałości figury no i wreszcie  coś w moim  rozmiarze,  czyli 40/42  a nie wciąż przeważający tu rozmiarek 46. 


 Były też do niej i spodnie, ale stwierdziłam, że jeden taki "oczopląsny" wzór na  człowieku  całkiem wystarczy, poza tym mam  gładkie, popielate  dżinsy, made in  "Moda  Polska"  więc  wszystko będzie pasowało do siebie. Bardzo mi pasuje to stoisko w tym spożywczaku, bo do najbliższego sklepu Tchibo mam dość  daleko, a lubię ich ciuszki. I nie  tylko ciuszki. Mają sporo różnych  rzeczy umilających życie.

A poza  tym byłam  szalenie  dzielna i z  daleka ominęłam lodówkę z ulubionymi lodami i to nie  ze względów oszczędnościowych  ale nie  da  się ukryć, że lody niestety nie  odchudzają.

Miłego weekendu Wszystkim!!!!! 

środa, 13 sierpnia 2025

No to .........

 ..........ponarzekam. 

I to chyba  na  wszystko,  bo wszystko  mnie drażni albo nudzi albo delikatnie pisząc wnerwia. 

Przed  wyjściem  z mieszkania  odruchowo "odwiedziłam" termometr  zaokienny, na którym  stało jak byk, że w cieniu, na  wysokości  współczesnego 5-tego  piętra (czyli u  mnie  trzeciego bo budynek jest z roku 1900)   temperatura  to tylko + 22 stopnie, co mnie  ogromnie uradowało. Niestety - jak na 22 stopnie  to pierwsze co odczułam po wyjściu na  zewnątrz to.....upał, choć  akurat prosto  z budynku wychodzi  się w tak zwany cień drzew a i godzina  była  zaliczana  jeszcze do  wczesnych, bo było to raptem przed godziną  9,00. Do sklepu też  całą  drogę  miałam w cieniu  nie  tylko drzew ale i budynków, czyli  szłam  w "głębokim  cieniu", co jakoś wcale nie poprawiło mego komfortu. 

W sklepie, który posiada  bardzo  sprawnie działającą klimatyzację niespiesznie odwiedziłam wszystkie  "alejki" pomiędzy  regałami, głównie po to  by się ochłodzić. No bo ileż jedzenia  można  kupić  tylko dla siebie?  Po bardzo krótkim namyśle doszłam do wniosku, że jedyne  śniadanie  w tych  warunkach pogodowych to..... mała porcja najlepszych w Berlinie  lodów firmy Florida  Eis. To są lody wyrabiane z prawdziwych  składników  a nie erzaców, czyli są tu prawdziwe  jajka a nie proszek  jajeczny i są wyrabiane "tak  jak przed wojną"- żadnych nowych technologii. Oczywiście  są sporo droższe od tych lodów wytwarzanych współcześnie - no ale smak - nie do podrobienia. I tym sposobem dzisiejsze  moje śniadanie  to porcja lodów - dziś skonsumowałam jedną "kulkę" mango i jedną kulkę czekoladową. A opakowanie tak wygląda:


 Oczywiście gdy  wyszłam ze  sklepu, w którym  była przyjazna  dla organizmu  człowieka temperatura to poczułam się tak, jakbym weszła do łaźni i chociaż nadal wędrowałam w tak zwanym głębokim  cieniu to dotarłam do domu ledwie żywa i spocona  tak, że nadawałam  się tylko  pod prysznic.

A poza tym na  mojej  drodze , tuż przed mną wylądował na  chodniku "orzeszek platanowy":


 I wpadłam na  pomysł, że może wyhoduję sobie platan. One  nie  rosną błyskawicznie, więc kilka lat będę  miała  na balkonie drzewko - wpierw w niedużej doniczce a potem -  a potem się  zobaczy. A "moje" dęby  burgundzkie już  zrzucają żołędzie, część już jest dojrzałych, ale sporo  zielonych też już opadło - jest po prostu zbyt sucho. No i jak na razie to u mnie jest 31 stopni w  cieniu, na jutro zapowiadają 33 i obawiam  się, że ta   zapowiedź  się spełni. Bo tu te prognozy się sprawdzają, co mnie nieodmiennie dziwi, chociaż  mieszkam tu już ósmy  rok.

Miłych dni Wszystkim  życzę!!!

 

poniedziałek, 4 sierpnia 2025

Starość.....

 ..........to ponoć   nie  radość a  młodość  nie  wesele - jak mówi pewne  stare  przysłowie.  Wychodzi na  to, że życie  jako takie  to bardzo  dziwna przygoda i nie  ma  w życiu rzeczy  niemożliwych ani też na 100% pewnych i oczywistych.

Gdy byłam dzieckiem nie  mogłam się wręcz doczekać "dorosłości" bo  wydawało mi  się, że dorośli to mogą robić  wszystko o  czym  tylko zamarzą.W miarę dorastania   coraz  częściej  życie  mi pokazywało, że dorosłość to w  sumie  nic wspaniałego i właściwie  nie  było  się  do czego  spieszyć.

Dowiedziałam się dziś, że jestem jeszcze  młoda, bo w kraju, w którym teraz  mieszkam kobiety bez problemu dożywają w pobliże  setki, bo nie  da  się ukryć, że długość  życia wyraźnie wzrosła i dotyczy to obu płci. A panowie, głównie  z powodu  wielu nałogów, których  za nic  w świecie  nie mają ochoty się pozbyć, żyją jednak znacznie krócej.

Nie  wiem jak w Warszawie, ale tu jakoś dziwne to lato. Dziś przelatują nad  miastem deszcze, rano  po porannym  deszczu wybrałam się do sklepu i gdy  wracałam po kwadransie to ledwo  się doczłapałam  do  domu, bo po tym  deszczu  zrobiło  się tak duszno i  gorąco,  że  aż zaraz po powrocie zajrzałam  w pogodynkę i nieco zdębiałam, bo na termometrze  było raptem......19  stopni. Zajrzałam więc jeszcze  na "tradycyjny" termometr i ku memu zdziwieniu tam też temperatura wskazywała 19 stopni. Tak  się  tym zadziwiłam, że aż  sobie zmierzyłam temperaturę, bo pomyślałam  twórczo, że  skoro mnie tak  gorąco a zaokienne "wskaźniki" nie wskazują upału,  to może ja mam temperaturę - no nie, termometr  oznajmił mi na  wyświetlaczu, że mam  swą normalną temperaturę czyli "hashimotowe" 35,5, czyli u mnie  standard. Podumałam, podumałam i nagle  doznałam "olśnienia" - dziś jest u mnie  wiatr południowo-zachodni,  a więc nawiewa chmurzyska z  ciepłym  a nie  zimnym deszczem.

I mam na  zmianę  - albo takie  niebo nad głową:


 

albo słońce. Tego słońca to mało.  Za to  miejska zieleń jest szczęśliwa i gdy  wychodzę na  balkon  to mam taki  widok:




 Jak widać  dęby  burgundzkie już mają całkiem  spore  żołędzie. A moje "osobiste" balkonowe kwiatki prezentują  się tak:

                                                       



 

W tym roku ograniczyłam balkonową zieleń do minimum - jedna  skrzynka kwiatowa i jedna "ziołowa", a tym zielem jest  rozmaryn.  Mam draczny pomysł, by ów rozmaryn przetrzymać zimą w pokoju na oknie. A może i pelargonie mi spokojnie przezimują w  mieszkaniu?

Miłego  nowego  tygodnia - Wszystkim!!! 

 

                                                         

 

środa, 30 lipca 2025

Berlin mało znany........

 










Takiego Berlina nie  zobaczycie nigdy przyjeżdżając na  wycieczkę z którymś  z biur turystycznych.

 

 










  Tak wygląda  Berlin od  strony  wody , czyli gdy  się płynie którymś ze stateczków wycieczkowych. 

        

 

poniedziałek, 21 lipca 2025

U mnie -

 - jak to ostatnio - nic  ciekawego. 

Ale  mam nowe  lektury  do  czytania:




  No i  w  samą porę  te lektury, bo przeżywam niestety  tak zwane zapalenie  nerwów obwodowych, co mnie zmusza do przebywania głównie w pozycji horyzontalnej. A owo zapalenie  to wieczysta pamiątka po półpaścu.

Twardocha "Chołod"  to  chyba zostawię na koniec, bo mam podejrzenie, że ta tak ponura tematyka może  mi pogorszyć  i tak już nie   najlepszy  stan  zdrowia.

Ciekawi  mnie  bardzo "Traumaland" Michała  Bilewicza, bo nie  da się ukryć, że nadal  część  naszego społeczeństwa  jest zanurzona  w   martyrologii i zbudowanym na niej patriotyzmie. I  może  wtedy zrozumiem  dlaczego fakt, że wyjeżdżam  z Polski i będę mieszkać w Niemczech oburzył jednak sporą część moich tak  zwanych przyjaciół,  a  gdy moja  córka "wyszła  za Niemca" sprawił, że wyraźnie ubyło mi z grona dotychczasowych przyjaciół kilka osób. Do  dziś nie  zapomną tego  zdziwienia  w głosie jednej z moich koleżanek : "jak to, pozwoliłaś jej wyjść  za  Niemca???"  Zamiast odpowiedzi tylko się słodko uśmiechnęłam i powiedziałam:  to dorosła osoba,  skończyła  już 26 lat.

No i "Mężczyznologia" - analiza tego jak rozumieć  "męskość" ukazująca jednocześnie jak  wysoką  cenę  płacą  społeczeństwa, wspólnoty, kobiety, osoby  niebinarne a także i  sami  mężczyźni za utrwalenie wzorca  hegemonicznej męskości.

W  samą porę  te książki do mnie dotarły!!!

Pogoda - zwłaszcza dziś od  godzin popołudniowych  wymarzona  do zalegania  z książką  w garści, bo trwa naturalne nawadnianie zieleni  miejskiej a do tego hula  wiatr. A w godzinach rannych było tak gorąco i duszno, że myślałam, że jest co najmniej  ze 30 stopni ciepła, ale  termometr uparcie wskazywał zaledwie 22 stopnie   ciepła. I jakoś mu tak zostało na  trzech różnych termometrach, teraz  nadal jest 22 stopnie.  I wciąż  przelatują szkwały.

Miłego nowego tygodnia Wszystkim życzę!!!! 

 

 

 

środa, 2 lipca 2025

*****

 Już dawno  wyrosłam  z marzeń o  mieszkaniu w  tropikach, ale  życie  jest złośliwe i marzenie  o  mieszkaniu w  arcy- ciepłym miejscu  właśnie  mnie  dosięga -  jest godz.10 rano,  właśnie usiłuję  zjeść  śniadanie a za oknem już 31 stopni  pana C. Na później  przewidywana jest  temperaturka 36-37 stopni. To 36 stopni to pewnie  będzie  w parkach, gdzie rosną  stare potężne  drzewa, ale na ulicach najprawdopodobniej  może być nawet  więcej niż owe 37 stopni,  bo  nagrzane  mury  będą oddawać ciepło. Kto  tylko  może zostaje  w  domu i pracuje  zdalnie.

W czwartek idę na koncert gitarowy  "Młodszego", który wzrostem przerósł o kilka  centymetrów  Starszego, co go napawa wielką   dumą. A Starszy ma rozdanie  matur, na którym będzie  tylko ....druga   babcia.  A wszystko przez  to, że szkoła  Starszego jest w bardzo starym budynku i sala, w której owo rozdanie  matur nastąpi jest malutka , więc  dyrekcja  poprosiła, żeby do każdego  maturzysty na  rozdanie  świadectw  przybyła  tylko jedna  osoba. No a skoro druga  Babcia  zażyczyła sobie być na onym rozdaniu, no to nawet rodziców na nim nie będzie, ale  będzie  babcia, które pokona kilka setek kilometrów pociągiem  by tu dotrzeć.

Wyjrzałam  dziś na nasze podwórko  a tam teraz tak wygląda:



 

 Pokiereszowany  amatorską  wycinką iglak  pomalutku  wraca  do formy,  a gdy się przyjrzycie to niestety  patrząc  z góry  widać  jeszcze te poschnięte  gałęzie.

To "coś" kwitnącego na drugim zdjęciu to wygląda mi na jakąś odmianę  hortensji, ale nie mam pojęcia jak się  nazywa ten krzaczor  na pierwszym  zdjęciu. Może ktoś  z Was zna jego nazwę? Czekam na koniec upałów bo mam szaleńczą ochotę wybrania  się  do Muzeum Barberini, w którym w  tej  chwili jest  wystawa obrazów Pissarro a potem ma  być wystawa obrazów Moneta. Moi ulubieni impresjoniści.

Na jutro na razie przepowiadają już tylko 25 stopni i 50% możliwość opadów deszczu. Pożyjemy,  zobaczymy.

 

czwartek, 26 czerwca 2025

O niczym....

.......bo nic się  u  mnie nie  dzieje ciekawego.

W ramach tego, że  się nic  nie dzieje mam awarię kranu w kuchni, a  nie jest to stary kran, nie ma  jeszcze nawet  roku. I nie kosztował 30 euro  ale  niemal 80 euro. Znalezienie hydraulika coby to ustrojstwo wymienił od  ręki jest tylko wtedy możliwe, gdyby woda tryskała  z kranu aż na  sufit, no a skoro tylko się leje to hydraulik będzie dopiero jutro a i to raczej w  drugiej połowie dnia i zawiadomi mnie telefonicznie godzinę przed  przyjściem.  A  musi mnie  zawiadomić,  bo niestety domofon w budynku  ciągle szwankuje - niby  nic  wielkiego, ale  gdy ja odblokowuję domofon by gość mógł otworzyć  bramę to wcale  nie słychać  na  dole brzęczyka i gość w pada w lekki szał.  No i skoro mi potrzebny hydraulik to  oczywiście będzie to Polak, no bo skąd  Niemiec wiedziałby co ma zrobić z cieknącym kranem. Z  przykrością  zauważyłam, że słynna ongiś  bardzo  dobra  jakość niemieckich wyrobów technicznych gdzieś przepadła nie  podając nowego adresu. Po tej pandemii wyraźnie spadła jakość  wszystkiego, ceny  skoczyły w górę, produkty które kosztują  tyle  samo co wcześniej wyraźnie  zmniejszyły  swą dotychczasową  wielkość a często i jakość. 

No  ale "pocieszyłam się" gdy obejrzałam w  sieci rachunek za śniadanie dla dwóch osób, wystawiony w  zakopiańskiej  restauracji.  Popatrzcie:

Zastanawiam się z iluż jaj była ta jajecznica i  czym było wzbogacone owo cappuccino. A może  zastawa stołowa była  ekskluzywna - np. saska porcelana i pozłacane sztućce?  Wszak komfort kosztuje. No normalnie aż mnie  zatkało z  wrażenia.

Wyczytałam w  sieci, że zdaniem jakichś  tam lekarzy wszyscy starsi pacjenci, którzy byli szczepieni szczepionką RNA  przeciw covidowi to jak  amen w pacierzu zejdą z tego świata z powodu uszkodzenia serca.  No nie wiem - jedno jest pewne - na  covid nie  zachorowałam, po szczepieniach  nie miałam żad-nych  sensacji, nawet ból ręki był  mało dokuczliwy. Gorzej  się czułam po tych  szczepionkach na dziecięce  wirusówki,  a jedyne  co mi jak dotąd  dawało i nadal  daje popalić to zapalenie  tego nerwu obwodowego, czyli pamiątka  po półpaścu. Ale to nie pierwszy raz mnie dorwało, jeszcze o covidzie nikt  nie  słyszał, zaraz po przyjeździe do Niemiec miałam nieprzyjemność nawrotu tego paskudztwa.

Mój młodociany  maturzysta już zdał maturę, ale jeszcze mi nie sprawozdał jakie stopnie na  maturze załapał. Młodszy  kończy  rok  szkolny w ten piątek. 

W minionym  tygodniu był mały armagedon w Berlinie i okolicach i z powodu wichury to nawet szybka kolejka  miejska  nie kursowała, między innymi dlatego, że wichura powaliła  drzewo na  tory. Akurat tego dnia  moja córka, która była w Słubicach, wpadła na pomysł  by odwiedzić swą koleżankę, która  mieszka tuż przy granicy Berlina przy trasie owej kolejki. I nie  był to najlepszy pomysł, bo wracała z tej granicy  Berlina ponad  dwie  godziny, bo "esbahn" nie kursował i biedula   taszczyła  się do domu autobusami zmieniając linię ze trzy  razy. 

Nadal jestem w Warszawie bezdomna, dotychczasowe mieszkanie już  sprzedane, a nowe jeszcze nie  kupione. Ceny mieszkań nieco "dołujące", jedno jest  pewne, że za mieszkanie 3 pokoje  z kuchnią "w  cegle" a nie  z wielkiej płyty, trzeba wyłożyć o 300 tysięcy więcej niż dostałyśmy  za to  z systemu W-70. Wniosek - trzeba wziąć pożyczkę  z  Banku. Ale to nie ja  będę ją brała.

Właśnie  mnie poinformowano, że jutro  w Berlinie  będzie o 11 stopni  mniej  niż  dziś- no i dobrze, bo  muszę zrobić  zakupy  a wychodzenie  w upale jakoś  mi nie służy. Jest  22,30 a za oknem u  mnie +21 stopni.

Miłego nadchodzącego  weekendu Wszystkim życzę!!! 

 

sobota, 14 czerwca 2025

A jednak.....

 .......jakoś mi tęskno za widokiem morza za oknem.

To widok morza z ostatniego wieczoru pobytu w Dziwnówku.

 

wtorek, 10 czerwca 2025

Jestem z powrotem

 To był szalenie krótki pobyt nad  polskim morzem. A  wszystko przez  to, że polski  bank, w którym moja  córka  ma  konto złotówkowe nie ma  swej filii w Słubicach,  do których z Berlina jest przysłowiowy  rzut  beretem  czyli szosą 105 km, a do tego można się przewlec samochodem ewentualnie dowlec  się pociągiem regionalnym  do Frankfurtu nad Odrą a stamtąd  regularnie co godzinę  kursuje  autobus  miejski do Słubic. Niestety najbliższa Berlina  filia owego Banku w którym córka ma  konto jest w Szczecinie, więc córka wymyśliła, że w tym układzie "wyskoczymy" wszyscy razem nad morze.

A że nasz  MATURZYSTA już zdał wszystkie egzaminy maturalne, a 8 i 9 b.m. to były  tu dwa  dni świąteczne więc "wyskoczyliśmy" nad  morze  samochodem, tym razem   padło na  Dziwnówek. W owym Dziwnówku wybudowano "cichcem" kompleks budynków, w których można kupić mieszkanie, które  można np. wynajmować "letnikom" ewentualnie można w nim mieszkać cały  rok. Właścicielem większości jest  firma  Porta  Mare i u niej  wynajęliśmy apartament , czyli dwupoziomowe  mieszkanie, w którym na wyższym poziomie były  trzy sypialnie, łazienka, toaleta oraz......sauna, a pół piętra  niżej był przestronny salonik, do  którego  schodziło  się  "wewnętrznymi, drewnianymi   schodami z części sypialnej do części  dziennej owego mieszkania. 


 Tak się prezentują te budynki - to jeden  z nich, zdjęcie  robiłam z balkonu naszego  saloniku.


 A to ten pokój  dzienny - jak widać na stoliku panoszył się laptop, bo i córka i zięć  pracowali tego dnia zdalnie. W ramach wyposażenia jest tu szafa ubraniowa (której nie  sfotografowałam), bardzo wygodna  rozkładana kanapa, szalenie  wygodny i rozleniwiający  fotel obrotowy (moje  ciche  marzenie) szklanki,  filiżanki, woda  mineralna gazowana i nie gazowana, komplet szklanek i kubeczków, czajnik typu  dzbanek  elektryczny i zlewozmywak i dostateczna ilość  szafek z półkami  by te dobra  pochować., firmowym mydłem w płynie i również  firmowym balsamem do rąk. Jest  tu również całkiem spora  mikrofalowa  kuchenka a na  wprost kanapy płaściutki telewizor o porażającej jak dla  mnie  wielkości. Pokój jest  z balkonem i a druga ściana  ma okno od  sufitu  do podłogi, więc właściwie  cały  czas widzisz  morze i plażę. No i było też pełno wymiarowe lustro, które było drzwiami do tej szafy ubraniowej.

Tu widzicie jak  szalenie  blisko plaży stoją te bloki, a najfajniejsze bo  właściwie to wprost z jednego z  wyjść tego  budynku  trafia  się na ścieżkę prowadzącą  na plażę. Po drodze stoi z boku  jedna ławka, tam  gdzie  już kończy  się głębszy piasek, dzięki czemu można przysiąść i nogi z piachu oczyścić.
 


W dniu przyjazdu widok z okna  był taki, morze  wyglądało niczym duuuże jezioro.

 


 Potem,  zgodnie  z tym co pokazywał smartfon, nadeszły  chmury i nawet przeleciał deszcz.


Następnego  dnia pogoda  była naprawdę  dobra,  ale woda  była  cholernie  zimna i kąpali  się głównie  ci co posiadali piankowe kombinezony dla płetwonurków , co odważniejsi dreptali  boso brzegiem plaży i nawet pozwalali by ta lodowata  woda zamoczyła im  stopy. Ja w każdym razie  do nich  nie należałam.

Co do wyżywienia - jak  dla  mnie było to optymalne  rozwiązanie - czyli były śniadania i  obiado-kolacje. Obydwa  posiłki były wydawane  systemem barowym - czyli brało się talerzyk i krążyło wzdłuż szalenie  długiego  bufetu, na którym był naprawdę ogromny wybór tego co się przeważnie je na  wymienione posiłki. Śniadania były od 8,00 do 9,30. Wybór  był naprawdę imponujący, a najeść  można  było "po uszy" bo nikt nic nikomu nie wyliczał - był przeogromny wybór wszystkiego i to zarówno  rano jak i wieczorem z okazji kolacji. Oprócz tego, jeśli ktoś  miał ochotę, to mógł jeść w restauracji z obsługą kelnera. My wybraliśmy  system bufetowy, czasem obie  z córką krążyłyśmy kilka  razy jeśli coś nam szalenie  zasmakowało.  Obaj moi wnukowie  też  byli zadowoleni.

Bardzo  mi się pobyt w tym Porta  Mare podobał, mieszkaliśmy  na 11 piętrze. Z fajnych rzeczy  muszę dodać, że w każdej łazience jest suszarka ręczna do włosów, w łazience w kabinie prysznicowej są firmowe dwa rodzaje  szamponu do włosów, oczywiście każdy dostaje  do swojej  dyspozycji 1 ręcznik  duży, taki kąpielowy i drugi, taki "normalny". No i nie wiem po  co ja  taszczyłam stąd  swoje  2  ręczniki.

W dniu przyjazdu trafiliśmy na  koncert jazzowy,  następnego wieczoru  to był jakiś mecz wyświetlany na takim "telewizorze", że myślałam, że to ekran  kinowy. 

Po raz pierwszy jechałam na "dalekiej trasie"  samochodem z napędem elektrycznym - tym razem udało się nam wypożyczyć  jakiś amerykański model, więc było nam bardzo wygodnie. Bagażnik szalenie pojemny, a z tyłu  jak  zwykle  siedziałam z wnukami i było nam  naprawdę bardzo  wygodnie. A "szpulował" ten samochód  naprawdę szybko no i fajnie, bo się nie  słyszy pracy silnika. No i po raz pierwszy  w życiu byłam na  stacji tzw. szybkiego ładowania, czyli trwało to  chyba pół godziny.

Byłam naprawdę mile zaskoczona tym Dziwnówkiem, bo kiedyś była  to szalenie zapyziała mieścina, a teraz kurort- tak samo Dziwnów. Z tym, że jak zauważyłam sporo mieszkań, które są w budynkach położonych stosunkowo blisko plaży ma na  oknach tablice  tablic  z napisem "do sprzedania". 

Dziś gdy już byliśmy blisko Szczecina zaczął padać  deszcz i gonił za nami  z przerwami aż do  samego Berlina.  

Aż mi  szkoda, że jutro  rano nie  zobaczę z samego rana,  nim wstanę z łóżka,  plaży i  morza.

Miłego tygodnia Wszystkim! 

 

piątek, 6 czerwca 2025

A poniżej........

 

........ niemy  świadek  moich codziennych  wędrówek. A ile pszczółek było w okolicy tego  różanego krzaka!   To taki  malutki fragment  przydomowego  trawnika, ogrodzony  głównie dlatego, że w tym budynku jest przedszkole (bardzo nieduże). Gdy  tylko jest dobra  pogoda dzieciarnia wędruje do niezbyt odległego Volks Parku, w którym spędza większość  każdego pogodnego dnia.  W okolicy  mojego  miejsca   zamieszkania  jest  sporo takich "miniaturowych" przedszkoli i żłobków. Oczywiście nie  są to placówki darmowe, ale odpłatne.

Życzę Wszystkim zaglądającym miłego weekendu!!! 

 

poniedziałek, 2 czerwca 2025

***

 Jestem  załamana wynikiem wyborów! Poza  Polską tylko w  USA i Kanadzie nie  wygrał wyborów pan Trzaskowski. A p. Nawrocki  wygrał wśród  wyborców USA i Kanady. Pan  Mentzen wygrał w Islandii i Kosowie,  a p. Zandberg w Mongolii. 

I wobec  takich  wyników jedno  jest pewne - pozostanę tu gdzie jestem do końca  swoich  dni. No cóż -myślałam, że może jednak wrócę, ale okazuje  się, że moja  wiara w rozsądek rodaków jest objawem mojej naiwności. Cieszcie   się  rodacy, którzy  głosowaliście na p.Nawrockiego - zapewne od  dziś "ustawki"  będą  miały status wspaniałej  gry towarzyskiej  ewentualnie  sportowej, a wspomagacze  nastroju i wszelkie używki stracą  status produktów  szkodliwych dla  zdrowia i zakazanych.

poniedziałek, 26 maja 2025

Marzy mi się........

 

..........by jak najdłużej była taka pogoda  jak  dziś, czyli słońce, minimalny wiatr, 20 stopni ciepełka na termometrze, a odczuwalna temperatura to 22 stopnie. Ale wiadomo - marzenia się raczej  nie spełniają.
 Tak się prezentują ulice w mojej okolicy. Dziś bacznie  przyglądałam  się lipom i mam nadzieję, że już za kilka  dni zakwitną. Jak widzicie samochody mieszkańców Berlina głównie stoją blisko miejsca zamieszkania swych właścicieli, którzy do pracy to jeżdżą głównie  miejską komunikacją bo wszędzie, w  całym  mieście  brak jest miejsc  parkingowych a podziemne parkingi są cholernie  drogie  i  zapewniam  was, że każde miejsce jest na wagę  złota, bo niestety brak jest w mieście miejsc parkingowych. Identycznie wyglądają tu wszystkie  ulice, nieco łatwiej jest o  miejsce do  zaparkowania w weekendy, no ale  wtedy  z kolei  jest problem ze znalezieniem  miejsca  do zaparkowania w okolicy terenów "wypoczynkowych". Jak  widzicie chodniki  nie  są tu szerokie, bo część chodnika (ta tuż przy  zaparkowanych samochodach)   jest ścieżką rowerową - po drugiej  stronie ulicy jest analogiczny układ.

                                                      


W tym sezonie na oknie   balkonowym  będę miała  raptem 2 pelargonie  i rozmaryn. Mam nadzieję, że rozmaryn bez problemu uda mi  się  przetrzymać  zimą  w  mieszkaniu na oknie - to  wszak roślinka wieloletnia i lubi duuużo słońca, a tego  dobra  na moim  balkonie  nie  brak.

A teraz  pewnie  Was zdziwię, bo jakoś tak  zupełnie  nagle, zachciało mi  się coś "skoralikować" i jestem w trakcie  robienia  dla  siebie  zawieszki -  lewe oko Horusa. Na razie wygląda tak:


 

Muszę jeszcze upleść jakiś   "nośnik" i  "uszko" by ową  zawieszkę na nośniku  zawiesić. Nawet szybko  mi to poszło, choć przez  kwadrans zastanawiałam się jak  się "wykańczało" te  zawieszki, no ale jakoś udało mi  się przypomnieć jak to zrobić.

Oko Horusa związane  jest z kulturą  Egiptu. Jest symbolem boskiej  mocy Horusa, który  był władcą  nieba. W starożytności  wierzono, że Słońce i Księżyc to oczy  boga , były  zatem boskim  spojrzeniem  na świat. Lewe oko symbolizowało Księżyc a prawe Słońce. 

Według  wierzeń lewe oko Horusa miało moc  uzdrawiania, przywracania  sił  witalnych , wspomagania przy leczeniu wszelakich  dolegliwości. Ponadto miało  moc odbijania złej  energii. Osoby  noszące amulet z odwzorowanym lewym okiem Horusa  były więc  mocno chronione.

Szkoda, że nie zdążyłam skończyć tej  zawieszki, bo jutro mam wizytę w stomatologii i już dostaję lekkiego świra na  myśl o czekających mnie torturach.  

Poza tym wybieram  się niedługo na kilka dni do Dziwnówka - mam tylko nadzieję, że nie  zamarznę w Bałtyku. Miłego nowego tygodnia Wszystkim życzę !!!

 

 

niedziela, 18 maja 2025

Zagłosowałam


 To jest budynek , w którym mieści się nasza Ambasada i  Konsulat. W czasach przed zjednoczeniem Niemiec też  w tym miejscu była nasza  ambasada,  ale tamten budynek był od piwnicy  aż po dach naszpikowany azbestem, więc  został rozebrany łącznie  z fundamentami i wykonany  według nowego projektu.  Zdjęcie nie moje ale wzięte z  sieci i jak  widać   robione  było gdy drzewa były jeszcze zupełnie bez  liści.  Gdybym ja dziś je  robiła to już  byłyby na drzewach  liście. A drzewa  na ulicy przy której  jest nasza  Ambasada to lipy. Przyjadę tu w którąś niedzielę gdy  już lipy zakwitną. Ulica  przy której jest nasza  Ambasada to Unter den Linden,  czyli  jest to ulica Pod  Lipami. 

Dobrze, że jechałam  z córką, bo dojazd  ode mnie jest nie  metrem a szybką koleją  miejską a na dodatek to jest po drodze  przesiadka, ale od  wyjścia  z dworca   do tego  budynku jest  może aż 50 kroków. 

Calutka impreza oddania  głosu trwała tak krótko, że omal mi oczęta nie wypadły  z orbit ze  zdumienia. Zaraz  po wejściu  prześwietlono mi torebkę co zajęło najwyżej  całą minutę  łącznie ze  sprawdzeniem mojego paszportu , ledwie  zdążyłam ją  sobie  zawiesić  na  ramieniu a już drugi mężczyzna podał mi  przyrząd  do pisania i kartę z nazwiskami  kandydatów oraz  wskazał wolną kabinę.

Nie ukrywam, zagłosowałam na p.   Rafała Trzaskowskiego,  bo Warszawa pod  jego zarządem naprawdę zmieniła  się  szalenie  na korzyść. Po prostu  Warszawa się wyraźnie  zeuropeizowała. I nie jest  to tylko moje  zdanie choć jestem rodowitą  warszawianką i możecie  mnie posądzać o stronniczość,  ale wielu osób , które  znają  wiele  stolic  europejskich  i często w  nich bywają.

Pogoda  to u  mnie  dziś zupełnie  nie  spacerowa,  wiatr mało głowy człowiekowi nie  urwie  a na dodatek co jakiś  czas przelatuje  chmura deszczowa i strzepuje z  siebie  wodę.

Mam nadzieję, że pan Trzaskowski  jednak wygra w pierwszej turze, czego nam, Polakom szczerze życzę!

środa, 14 maja 2025

To Berlin.......

 ..............którego na pewno nie zobaczycie gdy przyjedziecie tu na  wycieczkę z jakimś Biurem Podróży. Ja miałam  to  szczęście, że poznawałam Berlin nie  z biurem podróży  a prywatnie w  towarzystwie rodziny.   Rodzinie  stuknęło w ubiegłym  roku 10 lat odkąd  mieszkają  w Berlinie, a przedtem mieszkali w Monachium.

 A jest to Berlin który  ja ogromnie lubię i często wolę pospacerować tymi ulicami niż alejkami Volks Parku, którymi  sapiąc i rzężąc drepczą moi rówieśnicy łudząc  się, że to  dreptanie przedłuży im  życie. A właśnie ostatnie  badania  wykazały, że to nie  spacery wielokilometrowe poprawią  wydajność  starego organizmu (czyli takiego po 60-tym  roku życia)  ale ćwiczenia  zmuszające mięśnie (wszystkie) do pracy. 

No i owe  mięśnie  powinny  mieć  jakieś obciążenie, żeby zmusić je  do pracy. Nie oznacza  to  wcale, że każdy emeryt ma ćwiczyć ze  sztangą,  wystarczą nieduże poręczne  ciężarki ( takie   maluteńkie sztangi, które  się trzyma  w dłoniach lub specjalne ciężarki, które owija  się  wokół nadgarstków. I całkiem  dobrym ćwiczeniem  jest super mini "rowerek" czyli urządzenie  do pedałowania, na którym można spokojnie ćwiczyć w trakcie  albo  czytania  książki albo oglądania  TV. O tyle  dobre, że jest rodzajem   roweru stacjonarnego tyle  tylko, że nie  zajmuje tyle  miejsca  co rower  stacjonarny no i jest sprzętem niedużym,  przenośnym, posiada  również regulację  nacisku na pedały, żeby nam  mięśnie pracowały.

 

 










U mnie  wiosennie, +20 stopni, tylko chwilami jakieś porywy wiatru, a wiatr nawiewa  chmury. I jak więcej "ponawiewa" to słońce  się obrazi i "pójdzie" gdzie indziej świecić. 

Wczoraj byłam na pobraniu krwi, bo tutejsza  "rodzinna" całkiem trzeźwo zauważyła, że u niej  jeszcze ani  razu nie  robiłam całościowych badań krwi - jeszcze  mi nigdy  nie pobrano jednorazowo tyle  krwi- 6 strzykawek. Ciekawa jestem jakie  będą  wyniki. Ogólnie mam o tyle wygodnie  z tą "rodzinną", że jej gabinet jest na tej  samej  ulicy, więc mogę nawet w kapciach do niej pójść. Poza tym zauważyła, że jako Hashimotka  ze szczątkową ilością tarczycy (ostatnio miałam skraweczek swego jedynego już płata o grubości 1mm + guzek na  nim) a moja poranna temperatura to 35,5,  więc znów będę  musiała   wybrać   się do enedokrynologicznej przychodni by obejrzeć  jak się  czuje ten  guzek. Normalka - wszak życie  nie jest romansem.

Miłej reszty  tygodnia Wszystkim  życzę!