drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 14 kwietnia 2015

Gotyckie świątynie, cz.II

Nie mam pojęcia skąd średniowieczni budowniczowie gotyckich świątyń czerpali
swą wiedzę.
Jedno jest pewne - w swych budowlach  odzwierciedlali prawdziwą miarę Natury,
a jak uważają niektórzy, cała Natura to matematyka.
Wielką wagę przywiązywali do odpowiednich proporcji między poszczególnymi
częściami budowli.
Punktem wyjścia architektury sakralnej był stosunek koła do kwadratu lub kuli do
sześcianu.
Kolista kopuła zawieszona nad sześcianem była odzwierciedleniem nieba ponad
ziemią.
Projekty gotyckie opierały się na tzw.  złotej proporcji czyli wzajemnym stosunku
dwóch części  (1:1,618)
W katedrze w Chartres odległości pomiędzy filarami, długość nawy, transeptów oraz
prezbiterium stanowią wielokrotność liczby 1,618.
Czy wiecie, że liczba Pi (3,14.) była uważana za świętą i często można ją odnalezć
w średniowiecznych kościołach?
Pierwiastki kwadratowe z dwójki i trójki też były liczbami magicznymi. Pierwiastek
z dwójki (1,414) reprezentuje kwadrat, będący znakiem Ziemi. Pierwiastek z trójki,
który wynosi 1,732  to pradawny znak mandorli ( w języku włoskim migdał) i od
czasów starożytnych  symbolizował dziewiczą płodność.
W ikonografii chrześcijańskiej  umieszczano w nim postać Chrystusa.
Mam wrażenie, że budowniczowie gotyku bardzo lubili "szyfrogramy" i dość
namiętnie się nimi posługiwali.
W alfabecie greckim i hebrajskim każda litera miała swój odpowiednik liczbowy.
Gdy sumujemy poszczególne litery wyrazu, otrzymujemy wartość liczbową całości.
To zamienianie liter na cyfry nosi nazwę gematrii.
Odpowiednikiem słowa Jezus w języku greckim jest liczba 888, więc umieszczano
ten wymiar w centralnej części świątyni, w prezbiterium lub między głównymi
filarami, by uzyskać występowanie pewnych subtelnych wibracji.
Bardzo często w niektórych kościołach umieszczano w posadzkach labirynty. Miały
one być elementem praktyk prowadzących do rozwijania wnętrza człowieka  i
jego mistycznego oświecenia. W tradycji chrześcijańskiej znalezienie drogi do
centrum labiryntu i pokonanie jej z powrotem nazywano pielgrzymką do Niebiańskiej
Jerozolimy, o której była mowa w Piśmie  Świętym.
Niewiele tych labiryntów posadzkowych przetrwało do dziś.
Ale w  Chartres przetrwał - ma średnicę 9 metrów, a długość jego wynosi 250m.
W średniowieczu, w Wielkanoc, wierni prowadzeni przez biskupa tańczyli w nim.
Labiryntem w Chartres zajęli się również różni badacze zjawisk paranormalnych.
Podobno pod względem energetycznym ma on działanie uzdrawiające. Podobno
chodzenie po nim, a nawet tylko patrzenie na niego ma moc terapeutyczną, daje
równowagę psychiczną i głębokie przeżycia duchowe.
Labirynt w Chartres odsłaniany jest całkowicie tylko w piątki. Odsuwa się wtedy
stojące na nim na co dzień ławki by był dostępny  w całości dla wiernych.
Najlepsze efekty daje ponoć chodzenie po nim boso. I chodzą po nim nie tylko
wierni- ludzie innych wyznań także.
John James, australijski architekt poświęcił wiele lat na zgłębianie znaczenia tego
labiryntu i doszedł do wniosku, że  "jego jedenaście kręgów i zawiła ścieżka
prowadząca do środka stanowi odbicie drogi, jaką człowiek musi przebyć, aby
zostać zbawiony".
Zastanowiło mnie jedno - czy to było jego jedyne zajęcie?
Kolejną ciekawostką świątyni w Chartres są jej wieże, które są różnej wysokości.
To nie jest jakaś niedoróba, ale zabieg celowy by absorbować energię zarówno
Słońca jak i Księżyca. Wyższa wieża absorbuje energię Słońca, niższa- Księżyca.
Podobny manewr zastosowano w katedrze w Amiens.
W południowym transepcie (boczna nawa( katedry w Chartres zwraca uwagę na
posadzce jedna z płytek posadzki, ustawiona inaczej niż pozostałe.
Jeśli będziemy w Chartres w samo południe w momencie przesilenia letniego,
ta właśnie płytka zostanie oświetlona słońcem przechodzącym przez odpowiednio
ustawiony otwór w witrażu św. Apolinarego.
I tak moi mili, wymieszane są skutecznie obrzędy i tradycje  pogańskie z religią
chrześcijańską.
Mnie osobiście zupełnie to nie przeszkadza, daje to obraz jakiejś ciągłości i
powtarzalności dziejów człowieka.

12 komentarzy:

  1. Trzeba przyznać, że akurat łączenie tradycji pogańskich z nowymi znaczeniami chrześcijańskimi to jeden z niewielu pozytywów Kościoła. Sporo istnień dzięki temu ocalało...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze świątynie chrześcijańskie powstawały w miejscach, w których gromadzili się "poganie" i gdzie oddawali cześć swoim bogom. Pomiary radiestezyjne prowadzone w tych miejscach wykazały, że były to tak zwane "miejsca mocy" , czyli miejsca o specyficznym promieniowaniu, mającym wpływ na organizm ludzki. I to właściwie był jedyny łącznik pomiędzy tradycją pogańską i chrześcijańską.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Należy Ci się za ten tekst jakaś nagroda,
    Pomyślę nad tym:-))
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagroda? Przecież ja piszę o wszystkim od drugiej strony -tej, która niemal nikogo nie interesuje.
      No ale, jakby powiedziała moja babcia,- czego się można spodziewać po kobiecie, która zawsze rozbierała wszystkie lalki na części pierwsze by zobaczyć co jest w środku zamiast się cieszyć ich urodą.
      No i zostało mi takie "skrzywienie".
      Serdeczności;)

      Usuń
    2. Kochanie - myślę, że piszesz od strony, o której wiele osób po prostu nie wie.
      Już dla Ciebie coś mam, ale to za parę dni - uprzedzę Cię przedtem.

      A narazie spojrzyj i wejdż na link, który Ci podałam pod Twoim komentarzem u mnie

      Usuń
    3. Byłam i czytałam. To jednak były okropne czasy i oby się nigdy nie powtórzyły.

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Zawsze mnie zadziwia wiedza dawnych budowniczych. Matematyka matematyką, ale... żeby ją zastosować i to na miarę Natury, w dodatku w sposób tak piękny, to ponad moje rozumienie.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy stałam w katedrze w Kolonii ( a był to zimny, ponury dzionek) usiłowałam dociec ile istnień ludzkich przepadło w trakcie jej budowy, ile trudu i potu przy tym wylano i podziwiałam jak niezmiernie pracowici byli wtedy ludzie. Podzieliłam się tą myślą z mężem a on na to: "byli pracowici i chętni do pogłębiania swych umiejętności bo nie było TV - nie tracili czasu na wgapianie się w ekran by zatracać umiejętność myślenia."
      Jedno jest pewne - cywilizacja ludzka jest starsza znacznie niż to, co nam podręczniki historii wciskają.
      Miłego, ;)

      Usuń
  5. Grecy, Persowie, Rzymianie - mieli sie od kogo uczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko - nie zapomnij o Sumerach i.....Annunaki.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. Tak w ogóle mam wrażenie, że większość budowli w starożytności miała jakieś takie bardziej kompleksowe podejście do dziedzin nauki.
    Dziś wszystko dzieje się zbyt szybko, brakuje czasu na ozdabianie, dorabianie ideologii czy wymyślenie takich rzeczy, których jeszcze nigdzie indziej nie ma.
    Chociaż i współczesne budowle zachwycają, ale przeważnie nie są aż tak skoncentrowane na drobnych szczegółach.
    pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, kiedyś mawiano, że pośpiech jest dobry tylko przy łapaniu pcheł i wszystko robiono z namysłem, poza tym żyło się w zgodzie z naturą a nie w systemie walki z nią.Współcześni budowniczowie uważają geomancję za zabobon- dobrze, że chociaż niektórzy się na tym znają i potrafią niwelować złe usytuowanie budynków mieszkalnych.
      Miłego, ;)

      Usuń