drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 10 stycznia 2017

Wpienionam;)

Nie wiem, czy  istnieje takie słowo, ale  dobrze oddaje mój stan psychiczny
w dniu dzisiejszym.
Co pół roku mój słabowity mąż musi być na wizycie kontrolnej u nefrologa
i dziś właśnie  musieliśmy się udać do tegoż specjalisty.
Przyjechaliśmy z dziesięć minut przed czasem, czyli o 10,50.
Przed gabinetem  grzecznie oczekiwała  grupka nieco zdegustowanych
pacjentów, bo okazało się, że pan doktor jeszcze nie zaczął przyjmować,
czyli nie zszedł jeszcze z oddziału. Nie mam  o to  żalu do p. doktora,
nefrologów jest mało,  a ten jest b.sympatyczny i troszczący się o pacjentów.
Ale mam żal do kierownictwa szpitala, bo poczekalnia tejże  przychodni jest
najzwyczajniej w świecie niedogrzana, powiedziałabym nawet, że nadaje się
na chłodnię. Wszyscy siedzieli w płaszczach , kurtkach lub futerkach i nawet
w nakryciach głowy, bo w pomieszczeniu panował tzw. "zamróz".
Już po 30 minutach  przebywania tam czułam, że  pomału kostnieję z zimna.
Przed nami w kolejce był mocno leciwy pan- 93 lata. Jego młodsza o 9 lat
żona pełniła rolę pośrednika pomiędzy nim a światem, bo pan ledwo słyszy,
niedowidzi, a każda czynność fizyczna jak wstanie z krzesełka i przejście
kilku kroków do gabinetu jest dla niego nie lada wyczynem.
Patrzyłam na nich oboje z wielkim smutkiem. Pani żaliła mi się, że coraz
częściej ma zawroty głowy, że nawet niedawno w mieszkaniu upadła i
bardzo się martwiła co będzie  jeśli to ona pierwsza umrze. Bo tak naprawdę
musi mężowi we wszystkim pomagać, w higienie osobistej także.
Gdy wychodziliśmy już po wizycie, w stanie  lekkiego zlodowacenia, mój
mąż spojrzał na mnie i rzekł: jak bym miał być w takim stanie to lepiej
byłoby dla ciebie i dla mnie gdybym nie żył. W chwili, gdy życie zaczyna
być tylko wegetacją, lepiej jednak je przerwać. Tylko czy kogoś obchodzi
co czuje człowiek gdy staje się niesamodzielny? Przeraża mnie możliwość,
że może mi się przytrafić taki stan.
No cóż, już od dość dawna jestem zdania, że w chwili gdy w pewnym wieku
zaczynamy być sami dla siebie  ciężarem i stajemy się  niesamodzielni, każdy
z nas powinien mieć furtkę - możliwość odejścia na życzenie.
I cóż mamy z tego, że nam wzrosła średnia wieku, skoro jak dotąd brak
sposobu poprawienia jego komfortu?
Właśnie skończyłam picie naparu z malin i nadal mi zimno.

71 komentarzy:

  1. Niestety, wiem o czym piszesz - moi rodzice...ech... jakie to zycie bywa niesprawiedliwe. Co zrobić, by komfort zycia seniorów był wyższy... staram się, ale mogę tylko tyle, ile mogę. Zaraz wyjdę na ten mróz, bo siostra musi iśc gdzie musi, więc mój dyżur...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie lepiej się złożyć, dołożyć do tego emerytury rodziców i zapewnić im profesjonalną opiekę w jakimś zakładzie, prowadzonym np. przez siostry zakonne?

      Usuń
  2. To smutne, starość jest przykra. Liczę na nagłe zejście, albo na opiekę córki. Może być dom starców. W tej chwili tak myślę, ale w razie ciężkiej choroby może zmienię zdanie? Nikt nie chce być ciężarem dla bliskich.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę się z tym, że wyląduję w jakimś domu opieki.Nigdy, przenigdy nie będę chciała być kulą u nogi swego dziecka.

      Usuń
  3. Ech. Smutne jest to co piszesz. Dlatego tak się staram, by jak najdłużej utrzymać taki stan zdrowia, by nie zależeć od innych. U nas w Polsce starzy ludzie mają źle - szczególnie, kiedy braknie rodziny. Moje ostatnie lata upływają pod znakiem zajmowania się leciwymi rodzicami. Najpierw ojciec leżał 10 lat po wypadku - byliśmy na każde zawołanie, nawet wyjechać na dłużej nie mogliśmy. Teraz moja mama - na szczęście jest jeszcze w miarę samodzielna (ma 91 lat i mieszka sama), ale codziennie albo jestem u niej, albo dzwonię i załatwiam jej dosłownie wszystkie sprawy, wożę do lekarzy, robię zakupy, częściowo gotuję (nie chce jeść moich wszystkich dietetycznych dań). I dalej nie możemy się ruszyć z domu na dłużej, niż na 3 dni, bo przecież nie można jej samej zostawić. Dbam o wszystkie jej potrzeby. To dobrze, że ma mnie tutaj, ale i tak faworyzuje syna, który wpada tylko kilka razy do roku.
    No cóż ludzie żyją coraz dłużej, a jakoś nie ma sensownej opieki dla seniorów. Mało jest domów opieki na odpowiednim poziomie...
    Dziś właśnie dowiedzieliśmy się o śmierci brata mamy (był młodszy o 4 lata. Starszy, samotny (umarło mu wcześniej dwoje dzieci), zostały tylko wnuki, które wyjechały z rodzinnej miejscowości do Krakowa. Samotność i brak opieki, zaniedbania zdrowotne, to częsta przyczyna śmierci tak jak u mojego wujka.

    Pozdrawiam i życzę Tobie i małżonkowi dużo zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że Cię podziwiam za konsekwencję działania, gdy idzie o Twoje zdrowie. Też się staram, w każdym razie jak na razie to grzecznie łykam to co muszę. Nietety wciąż brak ze strony państwa rozwiązań systemowych i podejrzewam, że jeszcze długo tak będzie.
      Wszystkiego dobrego Antonino,;)

      Usuń
    2. Tata faworyzuje brata, ktory wpada raz na jakis czas. To jest typowe zachowanie ludzi starych. Wpadnie ktos w odwiedziny do niego, kota kogo nie widzi sie czesto. Da mu zwyklego szklaka cukierka jako prezent i ta osoba jest dla owego staruszka/staruszki o wiele bardziej inmteresujaca i godna pochwal niz ten kto mu codziennie stawia obiad, myje, pomaga podniesc sie z lozka etc, wysluchuje narzekan, sekow i jekow
      Znam to....normalne to u ludzi starych.

      Usuń
    3. Tak to jest, niestety, jak piszesz.Wiesz jak się czuje córka, gdy własna matka jej nie poznaje i pyta się: "co pani tu robi? niech pani już sobie stąd idzie". Kto tego nie przeżył na własnej skórze ma zerowe pojęcie co to jest opieka nad osobą z demencją starczą i teoretyzuje, że rodzicami powinne się opiekować tylko i wyłącznie ich dzieci.
      Miłego;)

      Usuń
    4. Wiem jak to jest anabell. Moj dziadek mial demencje. Mnie uznawal za swoja corke, babcie za siostre rodzona i ciagle sie jej oswiadczal, ze jak oni ( czyli on i babcia) moga tak dlugo bez slubu zyc i gorszyc otoczenie skoro taka dorosla corke maja. Pomieszanie totalne. Przeciez, wedlug nas zdrowych,gdyby faktycznie babcia byla jego siostra a ja ich dzieckiem to popelnialiby od lat kazirodztwo i nikt by im slubu nie dal.
      Wiem jakie to sa jazdy anabell. Sama dziadkiem czesto zmeczona bylam.

      Usuń
  4. Moja mama mawiała, że nie udała sie panu Bogu starość, a gdy opiekowała sie swoją siostrą dotkniętą demencją, powiedziała mi kiedyś: jeśli tylko w 10% będę taka, to mnie uśpij.
    Gdy zachorowała na rak płuc i już wiedziała, że mało czasu zostało, mimo wszystko czułam, że żal jej odchodzić, jeszcze ostatkiem sił prosiła o uczesanie, nową pościel, kawę i frytki z MacDonalda...
    Wielu krewnych opiekuję się staruszkami, póki siły pozwalają, ale czasem taka opieka bywa też ponad siły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest ponad siły, to pewne.Wiesz, często opieka nad rodzicami jest traktowana jako rewanż za to, że nas wychowali itp. No ale czy ktoś się nas pytał o to, czy chcemy się urodzić???
      Mam wrażenie, że 3/4 dzieci to sprawa zwykłego przypadku a jedna trzecia to wynik planowania ale i w jednym i drugim przypadku nikt nas nie pytał czy chcemy żyć.

      Usuń
    2. @ anabell:)
      Wlasnie, mi np.: moi rodzice czesto mowili, ze mamy u nich zaciagniety dlug wdziecznosci, za to, ze nam tylki wycierali, wychowywali, tyrali na nas, na nasze wyksztalcenia etc...
      Dziwne mieli mylsenie, ale chyba sami inna strawa nie byli karmieni, tylko tez tym, ze maja byc wdzieczni rodzicom. Moj ojciec na ten przyklad oddawal matce cala swa pensje, kiedy byl kawalerem.
      Ale starosc potrafi byc na serio bardzo upierdliwa, meczaca, przykra , nie tylko dla owej starej osoby, ale i dla jego otoczenia.
      Moze byc uwiazujaca zdrowe osoby, ktore musza wiele poswiecic aby starsza osoba sie zajac.
      No coz , istnieje jeszcze cos takiego jak milosc, i to ona prawdopodobnie wszystko moze, znosi, przebacza, jest cierpliwa...

      Usuń
    3. Tak sobie myślę, że w Polsce to nie miłość ma znaczenie ale raczej "co ludzie powiedzą, gdy oddam mamę/tatę do domu starców". Druga sprawa- często ta emerytura mamy/taty w sporym stopniu uzupełnia domowe finanse. Znam takich, którzy bardzo łatwo pogodzili się z odejściem mamy w zaświaty, a potem chuchali i dmuchali na tatusia, bo jego emerytura wynosiła kilka tysięcy złotych, a oni mieli czwórkę dzieci.
      No cóż, życie nie jest jednak romansem;)

      Usuń
    4. Rozne z tym bywa. Z tym co ludzie powiedza. Bo z pewnoscia jest pewien procent ludzi, ktorzy zajmuja sie starymi rodzicami, bo co ludzie powiedza jak sie nie zajma. Na pewno istnieje pewien procent ludzi, ktorzy maja w dupie to, co ludzie mowia i chuchaja na rodzica bo jego emeryturka niesamowicie wspomaga budzet domowy. I jest pewien procent ludzi, ktorzy chetnie oddali by rodzicow do domu opieki i nie wazne co inni o tym mowia, bo wazne aby sobie po prostu spokojnie pozyc.
      Ludzie sa roznisci i maja rozniste powody, ze postepuja tak, ajk postepuja, ale dobrze by yblo gdybysmy zajmowali sie bliskimi , nie mowie juz o obcych , bo to w sumie nierealne, bo ich kochamy , a nie dlatego, ze jestesmy wyrachowani.
      Prawdopodobnie milosc istnieje.

      Usuń
  5. W moim grajdolku tez pod tym wzgledem nie jest rózowo :(. Wielu straszych ludzi jeszcze zyje w bardzo rozproszonych gospodarstwach, czesto w absolutnie spartanskich warunkach i z których czasami nawet trudno sie wydostac, a mlodzi, z braku pracy i perspektyw, do miast pouciekali. I nikt sie nie dziwi, ze wskaznik samobójstw jest tu najwyzszy, bo jak juz nie moga o siebie zadbac, to czesto wybieranym wyjsciem sa 3 metry sznura i pobliskie drzewo... Straszne to, ale jak sobie wyobraze, co mnie moze czekac, zaczynam rozumiec...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ich rozumiem. Na szczęście mam dość prostą sytuację- wystarczy, że odstawię leki, które muszę brać codziennie i nawet nie zauważę kiedy "odpadnę".

      Usuń
  6. Niemcy jakos sobie radza z problemem. Wlasnie dlatego, ze dlugosc zycia jest coraz wieksza, buduje sie domy opieki i szkoli personel. Kto moze sobie na to pozwolic, sprowadza opiekunke z Europy wchodniej. Trudno bowiem wymagac od pracujacych dzieci, zeby wszystko rzucaly i opiekowaly sie rodzicami. Zeby na wlasna starosc zostali bez emerytury i srodkow do zycia? W polskiej mentalnosci to moze nieludzkie, ale ja nie chcialabym, zeby moje dzieci skazane byly na opieke nade mna i musialy rezygnowac z wlasnego zycia.
    Zawsze jest wyjscie, jak pisala Leciwa, tylko czy starszy i mniej sprawny czlowiek da rade stryczek na drzewie zainstalowac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno równie dobrze mozna wykorzystac do tego hak, na ktorym umocowany jest zyrandol. Wbrew pozorom technicznie z tą gałęzia nie jest ta skomplikowane, trzeba tylko odpowiednio mocną gałąz wybrać, pracowicie namachać się by przerzucić przez nią sznur z pętlą, potem przez pętlę przewlec sznur, którego drugi koniec wykorzystamy jako swoisty szalik zawiązując na nim samozaciskającą się pętlę. Reszta to już banał - chybotliwy stołeczek i adijo...

      Usuń
    2. I to jest straszne dziewczyny, to co piszecie.Bo ostatnio ogladalam program jak to jakas kobieta lata do obcych krajow, Polka zeby nie bylo, aby ratowac biedne zwierzatka, szczegolnie pieski ktore popadly w tarapaty. I sie nimi zajmuje, kocha, tuli, otula, caluje, piesci etc... Nie potrafimy zajac sie nami, naszym gatunkiem, pozwalamy sobie na teksty o tym w jaki soposob mozna sie sprawnie powiesic. Spoko- niech se staruszek z takiej zapadlej wsi zapoda hak i szalik, czyz to cale czlowieczenstwo na jakie nas stac?
      Starosc jest brzydka, chora, bywa paskudna, meczaca, dolujaca i niewdzieczna...niestety rozne szczescia w zyciu mamy i nie kazdy starzeje sie sielankowo.
      Kurna chata, jakby ludzie ruszyli glowami i zaczeli sie solidaryzowac w takich momentach...wspierac nie tylko ludzi starych, ale tez tych ktorzy sie starymi zajmuja. Bo u mnie np.: nie bylo niecheci zajecia sie moja tesciowa, ale czulam czesto mur, niemoc kiedy szlo o moj stan psychiczny zwiazany z tym, co owa staruszka wyprawiala. To musi byc jakis wiekszy program wspolpracy, wspomagania sie wzajemnego ludzi o podobnych problemach. Po prostu chyba zajme sie gerontologia.

      Usuń
  7. Smutny temat. Uważam, jak poprzedniczki, że Domy Opieki nie są złym rozwiązaniem dla starości. Co do odejścia z tego świata... Nie wiemy jak to jest po drugiej stronie, jeśli przetniemy tą nić życia, gdy nie był na to jeszcze naturalny czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt z nas tego nie wie, ale nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wracamy tu nie jeden raz.

      Usuń
    2. To, że wracamy to raczej pewne, ale miałam na myśli coś innego. Słuchałam nie dawno pewnego wykładu, z którego wynikało, że odebranie sobie życia to najgorsza rzecz jaką możemy sobie zafundować, dlatego że można rozstać się tylko z ciałem, nadal jednak pozostaje energia, która nie może "iść" dalej, bo nie nadszedł jeszcze czas. Nie może już wrócić, więc zostaje w pułapce, w strefie astralnej...

      Usuń
    3. A ja gdzieś czytałam, że nasza świadomość trafia wprawdzie w zaświaty, ale przechodzi specjalne "szkolenie" by mogła zrozumieć swój błąd.
      A tak przy okazji - zapewne wszyscy, którzy się tu spotykamy w kolejnej "edycji" w poprzedniej też byliśmy blisko, tylko może w innych układach rodzinno-towarzyskich.
      Wydaje mi się to prawdopodobne, bo przecież zdarza się, że spotykamy na swej drodze ludzi, z którymi jest nam razem "bardzo po drodze" i czujemy, że nadajemy na tej samej częstotliwości. I nie idzie tu o miłość.

      Usuń
  8. Jotka ma rację - starość się Panu Bogu nie udała. Z drugiej strony jednak łatwo mówić o odejściu na żądanie, gdy nam to nie grozi. Chyba nie miałabym odwagi na taki krok. W człowieku jest bardzo silna nadzieja, że jeszcze będzie lepiej, że się poprawi. Moja teściowa czuwa przy swoim mężu ostatnie dwa tygodnie. Jest on w śpiączce farmakologicznej, oddycha za niego maszyna, ma niewydolne serce i w zasadzie wszyscy czekamy na koniec. A jednak teściowa ciągle czeka na cud, na zmianę, na jakiś sygnał życia. To z kolei jej pozwala żyć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każde przekraczanie granic niesie ze sobą problemy.Mam podejrzenie, że twórcy ludzkiego DNA nie planowali ludzkiej długowieczności- ludzie byli potrzebni w pełni sił by mogli pracować.
      Homo Sapiens Sapiens nie był przewidziany jako zdobywca świata, ale raczej jako swego rodzaju narzędzie do jego zdobywania.
      Odeszliśmy wszyscy zbyt daleko od natury i zapomnieliśmy, że jeśli żyjemy to również musimy umrzeć. A uporczywe utrzymywanie starego, chorego człowieka przy życiu jest w moim odczuciu niehumanitarne i wielce egoistyczne.
      Przeżyłam ciężkie chwile, gdy mąż po operacji serca był przez wiele tygodni zawieszony pomiędzy życiem a śmiercią (ale w śpiączce farmakologicznej był tylko 2 doby), właściwie byłam przygotowana na jego odejście. Rozmawialiśmy pózniej o tym wszystkim i mi powiedział, że czuł, że się z tego wygrzebie, ale nie było w tym jakiegoś usilnego pragnienia życia, on wiedział po prostu, że wyzdrowieje.
      Należę do osób, których optymizm mierzony w skali od zera do pięć zawsze oscyluje w okolicy zera.Nie boję się śmierci, ale nie chcę umierać miesiącami, pozbawiona jakiegokolwiek wpływu na to co robię, uzależniona od opieki innych.
      Miłego;)

      Usuń
  9. No i jak tu nie strzelić sobie sety? Na poprawienie humoru i na rozgrzewkę. Bardzo skuteczny środek.
    W Sejmie trwają przepychanki, a rzeczywistość skrzeczy. Barbarzyński to kraj, który nie dba o seniorów.
    Do maliny jeszcze imbir dodaj na rozgrzanie, ciepłe skarpety i grubą kołdrę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, skleroza- zapomniałam kupić świeży imbir. No ale ten suszony też się do tego nadaje. Za chwilę wejdę na pocztę i znów Cię zanudzę;)))

      Usuń
  10. Czytałaś o domu opieki, o którym pisałam. Dla mnie to była bardzo ważna lekcja - ludzie leżą bez ruchu, karmieni przez rurę lub przez opiekunkę, raz na godzinę opiekunka przekręca lezącego na bok, dzięki temu widzi się ścianę albo łóżko z taką samą osobą, albo też sufit. Dwa razy na dzień zmiana pampersa i pielęgnacja. Niebieskie tabletki na wzmocnienie, różowe tabletki na sen. Jeśli ktoś myśli, że domy starców to rodzaj sanatorium, niech spędzi w nim chodź tydzień jako wolontariusz, inaczej nie ma szans na zobaczenie sal z ludźmi, o których piszę. Zobaczy tylko tych najsprawniejszych pensjonariuszy, z którymi jest kontakt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klarko, moja mama była w takiej sytuacji. Leżała na wznak i widziała światło na korytarzy. Do okna odwrócić łóżka nie można, bo przechodzące pielęgniarki nie zobaczyłyby, gdyby coś było nie tak. Półtora roku tak leżała. Opiekę miała świetną. A ja, wiedząc, że nigdy nie zapewniłabym jej nawet w połowie tak dobrej opieki w domu, wychodziłam stamtąd zawsze z kamieniem w żołądku, ściśniętym sercem i czarną rozpaczą w głowie. Ona miała demencję i niezbyt kojarzyła, ale ja do teraz mam ten obraz w głowie, tę świadomość, że nie widziała nieba, pogody, słońca czy deszczu i to mnie najbardziej dołuje- nie jej śmierć, a to, jak "żyła" przed śmiercią. A jednak wiem, że nie było innego wyjścia.

      Usuń
    2. Jaskółko - mogę Cię zapewnić, że w domu wcale nie byłoby lepiej. Ci staruszkowie,którzy jeszcze mają przebłyski świadomości najczęściej mają wyrzuty sumienia, że swoją osobą sprawiają bliskim kłopot.Najczęściej do nich nie dociera
      w jakim są stanie.Fakt, że jeszcze oddychają daje im złudzenie,że jeszcze żyją pełnią życia.
      Przytulam;)

      Usuń
    3. Klarko domy opieki są naprawdę bardzo różne i często poziom opieki nie ma zbyt wiele wspólnego ze środkami na ten cel przeznaczonymi.
      Przypomnij sobie jak wyglądała opieka nad ludzmi starymi w wieku XIX i na początku XX.
      Na polskich wsiach, ci którzy dziś spędzają czas leżąc i nie widząc nic poza scianą lub sąsiadem i są przewracani z boku na bok i karmieni przy pomocy kaniuli, bywali wynoszeni do lasu- najlepiej zima. Ewentualnie dogorywali w jakimś ciemnym pokoju udręczeni odleżynami a rodzina czekała aż wreszcie babcia/prababcia wyzionie ducha. Cały błąd tkwi w tym, że długość życia wzrosła, a wydolność organizmu nie dorównuje tej długości i stąd narasta problem.A do tego "władza rżnie głupa" i udaje, że nie ma problemu lub usiłuje ten problem przenieść na rodziny.

      Usuń
  11. Medycyna przedłuża życie, niestety nie idzie to w parze z utrzymaniem sprawności fizycznej ani intelektualnej. Zabrałam do siebie rodziców, oboje po osiemdziesiątce. Ich jest dwoje, ja jedna, lepiej nie pytajcie, jak się czuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie muszę pytać- wiem. Totalne przytłoczenie- to pewne.No ale gdybyś nie wzięła, to miałabyś wieczne dylemat co zrobić. Postaraj się jednak o kogoś do pomocy, chociażby do sprzątania bo przy dwóch osobach w tym wieku strasznie rośnie częstotliwość sprzątania.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Totalne przytłoczenie, to jest to! Jednym słowem określiłaś wszystko. Pomoc doraźną mam, ale czasem "psychika mi siada".

      Usuń
    3. I wlasnie w takim przypadku i Ty elfi potrzebujesz wsparcia psychicznego. Czyli, byc moze jakichs grup, ludzi, ktorzy rozumieja w jakiej sytuacji sie znalazlas. ot zeby choc sie do nich moc wygadac , a czasami cos madrego uslyszec. Mi wlasnie owego psychicznego wsparcia bylo brak. tesciowa miala demencje, ale baraardzo udawala zdrowa kobiete. byla tak w zyciu wyuczona, ze zanim wyszla z jakas historia na zewnatrz to sobie ja kilka nocy przemysliwala, jak to ludziom opowi9edziec. No i na zewnatrz dosc dlugo udawalo sie jej grac zdrowa, madrze myslaca staruszke, ktora w domu dawala takiego jazzu, ze hej.

      Usuń
    4. @
      Elfi, przebadaj w okolicy, czy aby nie ma jakichś miejsc dziennego pobytu dla seniorów, żeby choć ze dwa dni w tygodniu mogli Twoi rodzice pobyć poza domem, w gronie równolatków i mieć jakieś zajęcia terapeutyczne a Ty parę godzin na odsapkę.
      I wiesz- jak masz dość to siądz do kompa i pisz o tym starając się wynalezć śmieszne momenty. To pomaga.Bo życie jest takie dziwne, że nawet tragiczne momenty dają się zamienić w zabawne.
      Miłego;)

      Usuń
  12. I wracają seniorzy od lekarza - zziębnięci, osłabieni... W szpitalu, gdzie teraz bywam co trzy tygodnie, też chłodem wieje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odkąd szpitale muszą zarabiać to zaczęły na wszystkim oszczędzać. Np. dyr. tego szpitala, w którego przychodni tak przemarzliśmy oszczędza na wydatkach zwalniając co lepszych lekarzy kontraktowych, którzy jako dobrzy specjaliści byli dobrze wynagradzani. Fajna metoda, prawda?
      Wprost zatyka.

      Usuń
  13. Jejku!!!!!Dobrze, że kompletnie nie mam czasu się zastanawiać nad tym koszmarem, który juz mnie trąca. Pochłonięta jestem pracą, co uważam za komfort, ale właściwie nie mam pomysłu na tego rodzaju sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dokończę komentarz, bo uciekło mi zdanie.
    Aniu, koniecznie nałóż wełniane skarpety na noc, oprócz wszystkich innych "rozgrzewaczy" i bądź zdrowa!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic Cię trącało, jak Cię ostatnio widziałam.
      Musze się wziąć znów za jakieś nowe projekty, może mniej będzie się mnie skleroza czepiać???Wyczekuję zmiany pory roku niczym kania dżdżu- będzie się łatwiej spotkać wtedy.
      Buziam;)

      Usuń
  15. Strasznie to wszystko smutne.
    Ale pocieszę Cię - ja też WPIENIONAM - bo byłam wczoraj u urologa.
    Nara...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A urolog zapewne stwierdził, że przejdzie to wszystko na męża i dzieci, co już samo w sobie będzie sukcesem. Urolog mego męża zapisał mu leki, których nie wolno brać z tymi lekami, które mój bierze z powodu implantu zastawki. A za każdym razem mój chłopina daje mu do ręki wykaz wszystkich leków, które musi brać.
      Jacyś porąbani ci lekarze. Dobrze, że ORMO czuwa, no nie?
      Trzymaj się; )

      Usuń
  16. Smutne, na wiek nie ma lekarstwa. Ja "wpienionam", bo moja mama po raz drugi wpuściła domokrążcę do domu i po raz kolejny dała się naciągnąć na zmianę dostawcy prądu. Podpisała wszystko co jej podsunął do podpisania. Znowu walczę z wiatrakami i powoli dociera do mnie, że niedługo będę miała w domu dwie prababcie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie- w pewnym wieku osoby starsze nie mogą już mieszkać same. I to nie tylko dlatego, że mogą wpuścić byle kogo i stać się ofiarą oszustwa ale i dlatego,że jeśli taka starsza osoba przewróci się i poleży kilka lub kilkanaście godzin na podłodze, to może być początek końca.
      A nie dasz rady odkręcić tego co podpisała Twoja mama? Złóż zażalenie w tej firmie, że wykorzystali niecnie zaistniałą sytuację.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Napisałam, postraszyłam UOKiK-iem ale złudzeń nie mam. Mama podpisała umowę na 36 miesięcy. Za zerwanie umowy musiałaby zapłacić 25 zł za każdy miesiąc.
      Poprzednim razem facet zostawił kopie umowy i mogłam w ciągu 14 dni odstąpić od umowy. Tym razem facet był cwańszy i nie zostawił kopii umowy, a mama nie pamiętała nawet nazwy firmy, dopiero, jak po dwóch miesiącach przyszedł pierwszy rachunek mogłam zareagować.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  17. Czasami tak bywa, ze umysł sprawny, ale ciało już niestety nie, sama często powtarzam mężowi, ze najlepiej przewrócić się i już nie wstać, niż być niedołężnym i zdanym na łaskę innych, to są trudne tematy szczególnie, że opieka nad takimi osobami jest "pod psem". Mam babcie która po wylewie leży już czwarty rok i teraz to już nawet nie pamięta co mówiła pół godziny wcześniej, ale wiesz Anabell - ona choć meczy się czasami bardzo to po prostu nie chce umrzeć, chyba nie jest jeszcze gotowa. Każdy z nas jest inny i ma inne postrzeganie świata, mnie to dziwi widząc jak ona się męczy, a jednak tak uparcie trzyma się tego świata, kto wie.... nie ogarniam tego. A bieganie po specjalistach z moim łokciem sobie darowałam bo mi sił już brakło, sama próbuje smarować i patrzyć co dla niego jest dobre. Pozdrawiam a na rozgrzewkę mam kilka specyfików na spirytusie, np kit pszczeli - polecam

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie gniewajcie się, ale odpowiem "zbiorczo".
    Nie oszukujmy się- starość jest straszna, ale z 90% ludzi starych w pewnym momencie nawet nie bardzo wie, jakimi się stali- po prostu ich mózgi,skutkiem otępienia starczego, w pewien sposób ukrywają przed nimi ich stan faktyczny. To my, dopóki jeszcze jesteśmy w pełni sił umysłowych dostrzegamy jasno cały tragizm starości, sami zainteresowani na ogół nie.
    I to dlatego często widzimy staruszkę spokojnie drepczącą po jezdni- ona odbiera całą sytuację inaczej-w swoim mniemaniu ona nadal jest sprawna, szybko się porusza i zdąży "przebiec" przed nadjeżdżającym samochodem.Być może, że ona nawet nie widzi tego nadjeżdżającego samochodu, bo od dawna widzi świat zamglony, bo już wzrok nie funkcjonuje prawidłowo.
    Pantera ma rację- na wschód od Odry nie ma zupełnie rozwiązanego problemu leczenia i opieki nad ludzmi starymi. Nie ma nawet żadnych przychodni geriatrycznych. A okazuje się, że w pewnym wieku nie powinno się ordynować tych samych leków ludziom w wieku 65+, bo ich organizm już inaczej funkcjonuje.
    U nas opiekę nad ludzmi starymi ceduje się głównie na ich dzieci, więc właściwie jest to opieka niemłodych nad bardzo starymi. Zakładając, że zostajemy matkami mając 20 lat, to gdy mamy 60 lat i zaczyna się nam samym nieco psuć zdrowie, dochodzi nam opieka nad 80-letnimi rodzicami. Nie mogę pojąć dlaczego nie bierzemy przykładu z Niemiec lub Szwecji, gdzie są domy a i osiedla przeznaczone dla osób starszych. Dopóki osoba starsza wiekiem wymaga tylko sporadycznej opieki może zamieszkać w domu,w którym ma osobne mieszkanie, ale jednocześnie dostęp do pomocy, która jest zróżnicowana zależnie od stanu zdrowia. Oglądałam taki kompleks dla osób "starych"- były tam małe domki jednorodzinne, były domy wielorodzinne i były regularne domy opieki, z pełną opieką.
    Nie sądzcie, że opieka nad ludzmi starymi w Niemczech jest darmowa- o nie. Tam spokojnie ściągną od dzieci
    kwotę, którą powinny one dołożyć do opieki nad swymi rodzicami.Tym sposobem emerytura dziadków + określony procent zarobków dzieci + dokładka z opieki społecznej finansuje pobyt staruszków w całkiem niezłych warunkach.
    Powiedzmy sobie szczerze -opieka domowa nad rodzicami nie zawsze się sprawdza, z wielu względów.Już choćby tylko dlatego, że dorosłe dzieci są dla nich tylko dziećmi, więc niby dlaczego mają się ich słuchać? Przecież to oni zawsze nas pouczali i sytuacja odwrotna rodzi w nich bunt. A co zrobić, gdy stara mama lub tata wymagają również nocnego czuwania? Rzucić pracę? Nie zawsze przychodzimy na świat gdy nasi rodzice mają ledwo po 20 lat, czasem przychodzimy wtedy, gdy oni są już po trzydziestce lub blisko czterdziestki? I co wtedy- zamknąć swój dom na patyk, przestać się interesować własnym mężem, dziećmi, pracą i spędzać 24 godz. z rodzicami bo wymagają opieki?
    Wiem, że Klarka była wstrząśnięta tym, co zobaczyła i przeżyła w domu opieki. Po prostu u nas opieka w takich
    placówkach z reguły tak właśnie wygląda, jak ją opisała na blogu.I to właśnie z braku rozwiązań systemowych.
    Moja teściowa ostatnie 13 lat życia spędziła w zakładzie dla nieuleczalnie chorych, prowadzonym przez siostry zakonne.Dożyła 96 lat. Było: czyściutko, smaczne jedzenie, wszystkie pacjentki zawsze czysto ubrane, uczesane, w zakładzie nie unosił się odorek starości, odwiedzać wolno było pensjonariuszki każdego dnia.Siostry organizowały wspólne wigilie i święta wielkanocne dla chorych i ich rodzin,bo nie każdy mógł zabrać swą matkę/babcię do domu. Oczywiście tanio nie było.A i tak kolejka oczekujących była duża, tak ze 400 osób.
    I wiecie co- uważam, że modlenie się "od nagłej śmierci racz nas zbawić Boże" jest głupotą- totalną.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos dorzuce anabell.
      pracowalam na poczatku mojej kariery zawodowej w Niemczech w domu starcow i uwazam , ze to naqpodlejszy zawod i marnie oplacany, niewdzieczny i te inne. Ucieklam gdzie pieprz rosnie. Niemcy sa dokladni, solidni , jak juz pracuja to straja sie robic to, co robia dobrze ale i u nich braki personalne czuc w tym sektorze , ze hej i tu nie wychodzi wszystko perfekcynie.
      To prawda, ze opieka nad staruszkami nie jest w Niemczech za darmo, to prawda, ze i leczenié tutaj nie jest darmowe, tylko inaczej to wszystko jest zorganizowane. Pamietam jak moi tescie wykupywali dodatkowe ubezpieczenia aby ewentualnie miec na opieke gdyby przyszlo im lezec, a i tak z tego nie skorzystali.
      Prawda tez jest , ze jezeli decyduje sie ktos oddac rodzica do domu starcow to w razie co musi doplacic gdyby emerytura rodzica nie byla w stanie pokryc kosztow, z reguly, wszystkie dzieci doplacaja. I znam sytuacje, kiedy sie z owych doplat nie wywiazuja. Bo nie stac, bo nie maja....

      Polska nie ma wystraczajacej ilosci domow starcow, bo to drogi interes, a Polacy do zamoznych europejczykow sie nie zaliczaja. To sa koszty.
      Ja nawialam. Zniose przewijanie staruszka, nakarmie go, zaopiekuje sie nim pod wzgledem fizycznym, ale jednego czego nie moglam przejsc ( akurat sama mialam staruszke w domu, ktora latwa nie byla) to to ich dokuczanie psychiczne, wyzywanie, ponizanie personelu i co zrobisz, jak nic nie zrobisz?

      W tej modlitwie aby byc uchronionym od naglej smierci chodzi o to, ze na smierc powinnismy byc przygotowani wedlug kosciola, Po przyjeciu sakramentow, namaszczenie chorych, spowiedz , Komunia Sw. Dla czlowieka wierzacego nagla i niespodziewana smierc to brak mozliwosci dopelnienia obrzadku i to bywa "straszne":))) Ale to tyczy sie tylko czlowieka wierzacego, nie woerzacy nie powinni zaprzatac sobie tym glowy.

      Usuń
    2. @ anabell:)
      "To my, dopóki jeszcze jesteśmy w pełni sił umysłowych dostrzegamy jasno cały tragizm starości, sami zainteresowani na ogół nie."

      Dokladnie i skoro to "boli" nas, bo napisalas, ze to tragizm dla tych, ktorzy to dostrzegaja, a nie dla tych, ktorzy zostali owym "tragizmem" dotknieci, czy wolno nam gledzic o eutanazjach?
      Z naszej perspektywy to straszne, z ich perspektywy ich stan jest ok. Co niektorzy moga byc nawet szczesliwymi staruszkami, a nawet jezeli sa gledzacymi i dokuczajacymi staruszkami to tez jest ok, z ich perspektywy jest wlasnie ok. Czy mamy prawo, bo to zakloca nasza perspektywe patrzenia na zycie i ocene tego zycia, mowic o eutanazji. Wolny wybor tyczy sie li tylko osob, ktorzy maja swiadomosc swego stanu, a nie tych, ktorzy czuja, ze to ok, pomimo tego, ze na wielu polach nie domagaja.
      Pamietam jak biadolilam nad dziecmi uposledzonymi, az w koncu dotarlo do mnie, ze wielu z nich czuje sie ok w styuacji jakiej sa. Np.: bardzo optymistycznie do zycia podchodza dzieciaki z zespolem Downa. To urodzeni optymisci, kochajacy zycie ludzi- genetyka zabrala im jedno ale zrownowazyla brak czyms innym- usposobieniem . I co z tego, ze ktos stwierdzi, ze na co ktos taki w spoleczenstwie, ciezar i obciazenie dla zdrowych, kiedy akurat ktos taki kocha to zycie i lepiej sie w nim czuje , niz niejeden zdrowy, trzezwo myslacy, niby dobrze funkcjonujacy osobnik?
      A moze wlasnie swiadomosc to swego rodzaju potezne obciazenie, bo widzi za duzo problemow do rozwiazania i ogarniecia. A moze wlasnie to zycie jest niezlym wyzwaniem dla swiadomych ludzi?

      Usuń
    3. Jak zapewne się już domyśliłaś od KRK jestem daleko i nie zamierzam być bliżej.
      Nie twierdzę, że każdy staruszek /ka ma się w tempie ekspresowym przenieść w inny wymiar, ale wszyscy ci, którzy zachowali świadomość i którym ich stan niezmiernie dokucza powinni mieć wolny wybór w tej materii.Jedna z moich prababć wiele lat leżała martwym trupem 7 lub 8 lat, bo miała złamaną szyjkę kości udowej, a wtedy tego nie operowano. Umarła w końcu z zakażenia ran odleżynowych, choć ciotka i sama o nią dbała i przychodziła pielęgniarka.I cały czas, gdy przychodziły momenty, że musiała korzystać z basenu, błagała by wreszcie mogła umrzeć, bo każdy ruch sprawiał jej ból.
      Co do dzieci upośledzonych- zespół Downa jeszcze nie jest najgorszy, choć i tu jest wiele stopni zaawansowania choroby.Nie wiem czy zauważyłaś, że te osoby gdy dorosną to większość z nich nie jest przystosowana do samodzielnego życia- większość z nich do końca swych dni wymaga opiekuna, bo niestety życie
      proste nie jest. Nie przeczę, że wiele z nich jest radosnych i uczuciowych i zadowolonych z życia.
      Niemcy potrafią ściągnąć pieniądze za opiekę nie tylko od dzieci, od bliskich krewnych typu wnuczek, siostra brat - również.
      Praca w każdym domu opieki jest ciężka i trzeba mieć w sobie grube pokłady empatii by tam wytrzymać. Zle znosiłaś wyzwiska i poniżanie? Cóż, wiele córek musi to znosić za darmo gdy mamom lub babciom , którymi się opiekują w domu,
      zwyczajnie ze sklerozy odbija.

      Usuń
    4. "Nie twierdzę, że każdy staruszek /ka ma się w tempie ekspresowym przenieść w inny wymiar, ale wszyscy ci, którzy zachowali świadomość i którym ich stan niezmiernie dokucza powinni mieć wolny wybór w tej materii."

      Moja tesciowa byla ta, ktora nie opuscila zadnej niedzieli w kosciele. Raczki pieknie zlozone, pierwsze lawki w kosciele zajmowala, ale kiedy odwiedzila razu ktoregos sparalizowana kolezanke w domu starcow sporzadzila, ku mojemu olbrzymiemu zdziwieniu ( w koncu tesciowa byla osoba wierzaca w nauki KK) zapis, ze jakby cos jej sie stalo i musialaby sparalizowana z otwarta buzia lezec i musialaby byc karmiona i trzeba by bylo przy niej zmieniac pampersy to niech nikt tylko na pomysl nie wpadnie i nie zacznie przedluzac jej zycia. On nie chce. Dokument sporzadzila i wreczyla swoim dwom synom. Sytuacje oceniala oczami osoby niedotknietej paralizem, osoby o innej swiadomosci i nie zyczyla sobie, aby, jezeli stanie sie to co stac sie przeciez nie musi, ktos widzial ja w takim stanie i te inne.
      Z biegiem czasu demencja zaczela sie u mojej tesciowej nasilac. Zapominala, nie wiedziala...o dokumencie sporzadzonym wczesniej mowy nie bylo. Zapomniala totalnie i baaardzo chciala zyc. Nie trzeba miec slinotoku, otwartej buzi, zmienianych pampersow aby stac sie dziwolagiem, czlowiekiem pomimo sprawnosci fizycznie niesprawnym umyslowo i tez ponizac siebie , bliskich ...byc odpychajacym. Ale ona tego nie czaila i bardzo chciala zyc. Stawiala sobie w zyciu, lub tez wynajdywala zyciowe misje , ktorych wypelnienie mialo wplyw na przedluzenie jej zycia. Mowila sobie, wmawiala sobie , ze jest przeciez potrzebna mam- bez naszych pieniedzy by nie przezyla, nie udzwignelaby finansowo domu i oplat z nim zwiazanych- to my bylismy potrzebni jej. Dodam tylko, ze przez jakies 5 lat koncowki swojego zycia nie wnosila zadnych oplat za cokolwiek...gaz, prad, woda, smieci, podatek do maista wszystko szlo z naszej kiesy, nie bylo mowy o pol na pol, czy tez jakimkolwiek dolozeniu. Nie przypominalismy, ona nie pamietala. Ale wmawiala sobie i swiatu to, co wmawiala. Chciala po prostu zyc. I gdzies miala wczesniejszy dokument.
      Tesc moj, pomimo tego, ze dokuczalo mu to i owo, ze kiedy zona plakala, ze ma juz dosyc, bo on ja probuje zagarnac tylko dla siebie- nie mogla do kolezanek wyjsc, do kosciola li tylko i nie daj panie jak se po drodze z kims pogadala. Przeciez on, staruszek, jej maz jest najwazniejszy na swiecie i z nim trzeba siedziec! Po scysjach z zona, czesto wyglaszal pewne swoje pierdoly, ze on by chcial juz z tego swiata odejsc, bo tylko zawadza i przeszkadza, ale to byla kokieteria. On kochal zycie. Lecial do lekarzy z otartym naskorkiem przy paznokciach, z kazda glupota walil po pomoc. Walczyl o zycie jak lew. O kazda sekunde tego zycia. Tak, ze z tymi haslami wyglaszanymi przez starych , ze chcieli by juz na drugi koniec to ja bym byla ostrozna. Nasze decyzje nie sa stale. My wszystko opieramy na jakiejs dluzszej lub krotszej emocji. I poki cos jest jeszcze daleko od nas, wtedy wiedzielibysmy co bysmy zrobili.

      Usuń
    5. Kiedy zas to cos zaczyna sie zblizac, wtedy ..oj, oj...inaczej nawijamy, pojawiaja sie inne mysli i mozemy zachciec czegos innego... nagle zmienic zdanie.


      Przyklad z dziecimi uposledzonymi. Chcialam tylko powiedziec, ze czesto sprawa jest tak tragiczna , bo to my, ze swoja swiadomoscia oceniamy rzeczy, a ludzie uposledzeni, ze swojej perspektywy oceniaja , widza , czuja inaczej.... i nie sa w stanie sie nam sprzeciwic, obronic przed nasza swiadomoscia, bo to my narzucamy normy, kierunek i wytyczne. Chcialam tylko powiedziec, ze natura czesto rekompensuje pewne niedobory dajac ludziom inne talenty. Ze niejeden nadziany biznesmen, ktory jest w stanie utrzymac zone, kochanke i dzieci jest pozbawiony radosci zycia, nie umie z niego korzystac, bo pomimo swej olbrzymiej zaradnosci, zylki do interesow, ma uposledzone geny...albo inaczej -ma geny pesymizmu zyciowego. Zaradny, skuteczny, i nieszczesliwy. Z drugiej strony,stoi ktos uznany przez spoleczenstwo za niezaradnego, glupka a to full pozytywnej energii, radosci zycia, poteznej wrazliwosci.

      Kiedy chodzi o sciagniecie pieniedzy za opieke , czy jakakolwiek pomoc panstwa- nie wiem jak to daleko sie posuwa. Wsrod moich znajomych, i w momencie kiedy pracowalam nie sciagalo sie naleznosci od wnukow, prawnukow, kuzynow....ale nie raz bylam swiadkiem wykonywanych telefonow do dzieci w sprawie platnosci za pobyt matki czy tez ojca w osrodku. No ze wisieli i to niemale sumki.

      Ze znosilam wyzwiaska i ponizanie. Bo mialam w tym czasie takie zachowania z dwoch stron. W pracy od staruszkow i w domu od staruszki. Zrezygnowalam z tej wersji bycia ponizana w pracy, pomimo ze tam jakas rekompensata byla - miesieczny dochod, pensja. W domu nie bylo zadnych rekompensat, za darmo dostawalam to, co dostawalam. Zrezygnowalam z wersji : "no coz, swietlisto nie jest, ale przynajmniej jest jakas kasa". Moze ktos z empatia to jednak zrozumie:))

      Usuń
    6. Aniu, ja Cię rozumiem, też swoje przeszłam , z moją babcią.Ale byłam w o tyle dobrej sytuacji, że gdy urodziłam dziecko, to moja ciotka, czyli babci córka, wynajęła opiekunkę i ja byłam tylko "z doskoku".

      Usuń
  19. A najlepiej to żyć do końca życia sprawnym, tak jak Hunzowie...
    Na nasze życie składa się sposób odżywiania i środowisko.
    Na środowisko nie mamy wpływu ale na to co jemy tak.
    Dzięki Akademii Witalności mam się dobrze, stosuję jej zasady odżywiania
    i czuję tę różnicę w życiu codziennym.
    A problem ludzi starszych coraz bardziej narasta
    i w naszym kraju...
    Pozdrawiam cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgoda Krysiu, ale żyjąc w skażonym srodowisku niewiele nam da dieta, zwłaszcza, że to wszystko co jemy i pijemy istnieje w tym samym, skażonym środowisku.Nie każdy może sobie pozwolić na ekologiczny ogródek (by był naprawdę ekologiczny to powinien być założony metoda pojemnikową.Trzeba wziąć pod uwagę, że nasza marchewka hodowana ekologicznie, bez nawozów, ściągnie sobie owe składniki z grządki sąsiadów oddalonej nawet o 200m. A z czystego nieba i tak będą na nią opadały różne zanieczyszczenia, których my nie widzimy.Znam to co podają w Akademii Witalności, ale nie wszystko co tam można wyczytać jest na 100% prawdą.
      Problem opieki nad ludzmi starymi faktycznie narasta i wymaga rozwiązań systemowych, ze strony tych co są u władzy. Rzecz głównie w tym, że ci co aktualnie są u władzy zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, że starość i związane z nią niedomagania dosięgają wszystkich, bez wyjątku,a oni nie będą tkwić na tych stołkach do końca swego życia.
      A tak w ogóle to cieszę się, że dałaś znak życia na swym blogu, bo już miałam same czarne myśli zastanawiając się nad Twą nieobecnością.
      Miłego;)

      Usuń
  20. Starajmy się więc byś świadomi. Każdego dnia w każdej chwili być świadomym siebie, swojego oddechu, swoich myśli. Mam sąsiadkę ma 93 lata, rozwiązuje krzyżówki od lat, czyta, słucha i patrzy - przez ono :). Wszystko wie i o wszystkim musi wiedzieć. Ostatnio aż zeszła do nas na dół (93 lata) z pytaniem -na chłopa trafiło to pytanie :) - "czego ta policja tak lata i dzwoni do mieszkań", chłop mój zaproponował by otworzyła gdy zadzwonią, to się dowie, usłyszał "ale ja w zasadzie nie otwieram" "no to trudno" chłop odparł z uśmiechem. Ale jest świadoma, bardzo świadoma siebie i życia wokół. Dba o mózg, "muszę, bo moi wnukowie nie będą mieli o czym ze rozmawiać" to powoduje że ciało stymulowane przez duszę, przez jej wolę, przez jej chęć do życia do rozumienia do pojmowania, nie poddaje się.
    Każdy tak może ale nie każdy chce. Prawda? :)
    Jak to powiedziała kiedyś moja koleżanka - "a ja nie czytam i żyję" a i owszem pomyślałam żyjesz. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie wzorem był p. Bartoszewski, do końca zycia w pełni władz intelektualnych.Po prostu niektórzy z nas nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważne jest do samego końca swego istnienia dążenie do poznawania nowych rzeczy, zdobywanie nowych umiejętności, czyli świadome istnienie.
      Wiesz, podobno znów wzrósł procent tych, co w ciągu roku nie przeczytali ani jednej książki.Mam wrażenie, że te badania powinny jeszcze brać pod uwagę wiek ankietowanych, bo wg mnie mamy okropnie dużo wtórnych analfabetów.
      Miłego;)

      Usuń
  21. opieka nad starszymi, hmmm
    podam przykład : 100 tyś. miasto, na wizytę u geriatry oczekiwanie 6 miesięcy, na zlecony przez niego tomograf 7 miesięcy (zapisy na 4 pacjentów z kolejki)
    dzienny ośrodek pobytu z zajęciami dla starszych osób- brak
    a oczekiwanie na pobyt w oddziale geriatrycznym tylko 3 miesiące więc jakby od ręki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W stolicy z opieka geriatryczna wcale a wcale nie jest lepiej.Ale wystarczy spojrzeć na podobiznę obecnego pana ministra od zdrowia a wszystko staje się jasne, jak słońce na niebie.Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jego misją jest wykończenie ludzi chorych.
      Miłego;)

      Usuń
  22. Smutny temat, bardzo smutny.
    Przypomniala mi sie moja sasiadka ktora ma 89 lat, mieszka sama. Jak na razie jest sprawna fizycznie i umyslowo, chociaz byly juz takie sytuacje, ze bylo z nia bardzo zle. Rozmawialam z nia kilka dni temu , zdecydowala sie na sprzedaz mieszkania i przeprowadzke do domu opieki, bo sama czuje, ze opada juz z sil i niektore czynnosci sprawiaja jej problem, chociazby jazda samochodem. Dzieci mieszkaja w roznych Stanach i nie sa w stanie odwiedzac ja czesto.
    I nie jest to dla niej koniec swiata, a wrecz przeciwnie cieszy sie , ze bedzie miala odpowiednia opieke. I nie mam mowy o tym aby zamieszkala z dziecmi. Po pierwsze nie chce byc ciezarem, a po drugie nie wyobraza sobie przeprowadzki do innego miasta, tutaj jeszcze pomimo wieku dziala preznie w roznych organizacjach gdzie ma grono znajomych.
    I tak sobie mysle, ze nie ma zlotego srodka, starosc jest jednak straszna. Do tego bardzo czesto dochodzi bezradnosc i samotnosc.

    Aniu, szaliczek dla coruni przepiekny i wyobrazam sobie jaki milusi jest w dotyku. A Ty kochana, nie mysl o smierci tylko popijaj herbatke z imbirem i zaluz cieple skarpety na stopy.
    Usciski w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana , przecież śmierć jest częścią naszego pobytu na Ziemi- urodziliśmy się, a więc umrzeć musimy, to naturalne.
      W Polsce pokutuje wciąż idea, że opieka nad ludzmi leciwymi musi być sprawowana obowiązkowo przez dzieci i z tego powodu u nas, gdy dziecko oddaje rodziców w fachowe ręce (zakładam, że w fachowe) to pod presją otoczenia zostaje okrzyczany niewdzięcznikiem i egoistą , on sam czuje z tego powodu dyskomfort psychiczny a rodzic- porzucony przez owo dziecię.
      Dobrze wiem, że jeśli nie zejdę nagle i niespodziewanie to będę w jakimś zakładzie opieki, bo nie widzę powodu dlaczego miałabym nagle wylądować na głowie córki zatruwając jej życie.
      Serdeczności;)

      Usuń
    2. Mylny punkt widzenia kochana. Córka może wziąć pomoc, jeśli sytuacja ją przerasta. A oddać w obce ręce i nie mieć problemy at all każdy może.

      Usuń
    3. "Mylny punkt widzenia.." Czyzby? Masz mozliwosc zapewnienia FACHOWEJ pomocy 24/24? Opieka domowników to nie to samo, co fachowa pomoc, chyba, ze jestes odpowiednio przeszkolona pielegnarka...

      Usuń
    4. @
      A miałeś pod opieką kogoś z rodziny kto wymagał całodobowej opieki, kroplówek, karmienia pozaustrojowego, zastrzyków i przeciw odleżynowego materaca z łóżkiem chroniącym przed wypadnięciem z niego? Jak będziesz miał taką sytuację a do tego będziesz musiał zasuwać dzień w dzień do pracy to pogadamy o tym.Nie rób ludziom złudzeń, że możliwa jest w domu fachowa opieka. Jako dobry syn cZy wnuczek mozesz być codziennie w miejscu, w którym umieścisz takiego pacjenta, ale zapewne po miesiącu dojdziesz do wniosku, że Twoja obecność też niczego nie wniesie do sprawy, tyle tylko, że będziesz miał tzw. "czyste sumienie'.
      Miłego;)

      Usuń
    5. @Leciwa- niestety nie ma sposobu zapewnienia indywidualnej fachowej opieki w domu chorego, to fakt.
      Miłego;)

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Moje przemysenia w tej materii, tyle tylko, ze ja mysle troche buracko, nie po europejsku, pomimo tego, ze mieszkam w Europie zachodniej.
      Otoz, tak na prawde, oddanie rodzica do domu opieki nie jest tanie, jezeli stac kogos na ow krok, to z reguly dokoptowanie sobie kogos do pomocy do chorego staruszka w domu tez problemem finansowm byc nie powinno. Chociazby rehabilitanata, ktory przyjdzie i odwali gimnastyke z chorym ( tak robila jedna z moich znajomych, przychodzil raz, czy tez dwa razy w tygodniu pan i cwiczyl z ojcem , ktory byl po wylewie) lub pania pielegniarke, ktora oklepie i namasci odlezyny...

      Obserwowalam raz taki przypadek w Polsce, u mojej znajomej. Ojciec w wieku 70 lat dostal wylewu. Sparalizowalo goscia... Kaska, corka , starsznie bala sie opieki nad lezacym ojcem. Miala rodzine. Corka 15 lat, syn 9, pracowala, maz zajety na dwoch etatach. W sumie dzieciaki potrzebowaly jeszcze matki w domu. Kacha plakala i blagala ojca, aby poddal sie nalezycie rehabilitacji, aby choc do lazienki sam umial dojsc. W koncu sie poddala, bo rehabilitacje nic nie pomogly, ojciec zostal lezacy i trzeba bylo mu zmieniac pampersy, karmic i te inne. Ogolnie runelo dziewczynie zycie, bo od tego momentu przed praca do ojca trzeba bylo sie udac, po pracy do ojca i wieczorem znowu do ojca. W koncu tak sobie urzadzila to zycie, ze zaczela korzystac z pomocy. Oplacala jakies tam panie, ktore przychodzily rano i wieczorem. Oddanie roczica do domu starcow nie wchodzilo w gre, bo koszt utrzymania go tam byl w sumie niemaly, obnizala wiec ta moja kolezanka ow koszt utrzymania staruszka w jako takiej kondycji poprzez to, ze w domu pewna czesc roboty sama za darmoche przy ojcu odwalala. I dobrze, ze mieszkali oddzielnie, choc niedaleko od siebie.
      PObyt owego staruszka w domu starcow nie wchodzil tez w gre z innych powodow- on plakal jak male, nieporadne dziecko, kiedy slyszal taka propozycje. Chcial z bliskimi mu ludzmi dozyc koncowki zycia, a nie adaptowac sie do nowych miejsc i ludzi.
      Kaska tez czesto poplakiwala, zanim nie przywykla do nowej zyciowej sytuacji. Chlipala, ze ojciec uwalil jej zycie, ale w sumie kcohala go, bo przezyla odrzucenie przez matke. Matka zostawila ojca z dwojka podrostkow i poszla w swiat szukac szczescia. Kacha zawsze mowila, ze nieporadny tata byl kiedy szlo o sprawy zwiazane z jej dorastaniem, nie umial , nie wiedzial, ale zawsze byl obecny i staral sie...
      Kacha miala siostre, ktora mieszkala gdzies hen w swiecie i nie mogla ojcem na codzien sie zajmowac. Poza tym dobrze zarabiala i cale szczescie w tym niefajnym ukladzie bylo takie, ze kiedy zblizaly sie wakacje to finansowala owa siostra miesieczny pobyt ojca w jednym z domow starcow, aby Kacha z rodzina mogla wypoczac. Tak sie siostry w opiece nad ojcem wyreczaly. Ale staruszek niechetny byl owym przeprowadzkom na czas urlopu corki.

      Czyli ja jestem za tym, ze dopoki mozna i dajemy rade jakos to ogarnac, to powinnismy probowac starsza osobe zatrzymac na jej starych smieciach. Prawda jest, ze dokoptowanie sobie kogos do pomocy - fachowca -tanie nie jest, ale skoro stac kogos na oddanie rodzica do domu spokojnej starosci to tym bardziej stac go na zorganizowanie mu czesci fachowej pomocy w domu. Dlatego zgodze sie, z ktoryms z przedmowcow, ze oddac rodzica to ... "kazdy moze".
      Najgorsza sytuacja jest taka, kiedy wlasnie ... samemu pcha sie wozek nie widzac jak mozna se ulatwic. Czasami fakt, nie mozna, ale jak mozna to trzeba korzystac z pomocy, niekoniecznie oddajac starsza osobe. Bo w domu starcow dadza opieke , opierunek , nakarmia...ale jezeli rodziny zabraknie to - gdzie ta milosc? I tego obawia sie wielu staruszkow, ze beda jak piate kolo u wozu. PORZUCENI i zapomniani w koncowce zycia przez bliskich. I tak sie niestety czesto dzieje.

      Usuń
    8. Wszystko jest sprawą wielce indywidualną. Nie mam żadnej bliskiej rodziny, byłam jedynaczką, rodzice dawno zmarli. Mój mąż jest w podobnej sytuacji, a do tego po bardzo ciężkiej operacji kardiologicznej + POChP. Córka mieszka za granicą, tu nie wróci.Dobra opieka osób trzecich "z doskoku" w praktyce wypada tyle samo co dom opieki. Szkoda, że gdy w stolicy była inicjatywa wybudowania bloku mieszkalnego dla osób w wieku 60+, zainteresowanych sprawą było zbyt mało osób i tego domu nie wybudowano.Bo każdy mówił: "po to mam dzieci, żeby się mną opiekowały".
      Moja teściowa spędziła ostatnie kilkanaście lat swego życia w domu opieki dla przewlekle chorych, a my jezdziliśmy do niej co tydzień.
      Zmarła w wieku 96 lat, do samego końca trzezwa i kontaktowa i niemal zawsze "na chodzie". I wiem dosakonale, ze gdybysmy jej tam nie umiescili zmarła by znacznie szybciej, najprawdopodobniej na zakażenie krwi,bo miała niegojące się rany podudzi, a miała brzydki zwyczaj ciągle w nie zaglądać. W zakładzie nie mogła, bo ją siostry i personel pomocniczy pilnował, więc przynajmniej nie dostawała regularnie tzw. róży.Każdy przypadek człowieka leciwego jest inny, więc nie ma idealnej recepty na opiekę nad staruszkami.
      Miłego;)

      Usuń
    9. Mysle tak, ze jak ma sie kase wtedy mozna sporo. oddac staruszka do domu opieki lub przyjac inna wersje, ze zaltwiam sobie pomoc, niekotre dziedziny zycia ze staruszkiem ogarne sama. Kiedy sie aksy nie ma, to i zbyt wiele otwratych furtek tez sie nie ma. Trzeba zakasac rekawy i robic przy rodzicow wszystko samej, albo tak, jak w XIX wieku bywalo... Po prostu kasa ulawia sporo. Brak kasy to brak materialnych mozliwosci.

      Usuń