drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 18 października 2025

Jesień już się rozgościła




Nie  da się ukryć, że jesień a potem  zima  nie  są  moimi ulubionymi porami roku. Co prawda lubię każdą z tych pór  "wybiórczo"  - lubię  jesień  gdy  jest słoneczna, pełna kolorów a ja wtedy  mogę wędrować po lesie i z  zapałem godnym  zapewne ważniejszych spraw szukać  grzybów.

Siedząc przy kuchennym  stole spoglądam  na "moje" ulubione  brzozy- jak  zawsze mnie one zachwycają. A po drugiej stronie mieszkania mam takie widoki:




 To dęby burgundzkie - one nie  gubią liści na  zimę- całą zimę będą miały uschnięte brązowe  liście, które dopiero pod  sam koniec zimy zaczną opadać. I wtedy  wiadomo, że teraz  nadchodzi  wiosna. Te  drzewa  są jeszcze młode.  I niestety już jest  sporo uschniętych gałęzi - po prostu nikt  tu latem nie podlewa tej  miejskiej  zieleni - bo trzeba oszczędzać  wodę.

I jak na  razie  nie mogę narzekać na pogodę.  Gdy pada to nie leje  jak  z cebra, przeważnie zdarza  się  gęsta mżawka lub  dość  drobny deszcz i nie pada  cały  czas ale  z przerwami, dzięki  czemu mogę sobie  zaplanować w jakim  czasie  wyruszyć na  zakupy zapoznawszy  się uprzednio z  zapowiedzią meteo. 

I, co  zawsze mnie  zastanawia -  pogoda jest zawsze wielce zgodna z tym co przepowiedziała pogodynka dla danej dzielnicy. Nie mam  nawet bladego pojęcia jak ci panowie od meteo mogą tak  dokładnie przewidzieć czas i długość opadu. I bardzo się cieszę, że jeszcze  jest sporo liści na drzewach, dzięki  czemu w czasie mżawki nawet  nie muszę otwierać parasola. A mój zaokienny  rozmaryn tak  się prezentuje:


 Mam  zamiar przezimować  go na  zewnątrz na loggii, tylko muszę "poczaszkować"  nad ochroną skrzynki przed  zbytnim ochłodzeniem. Chyba obłożę ją styropianem a potem obłożę kocykiem. I może zrobię z arkusza cienkiego celuloidu rodzaj  osłonki przed  zimnym  wiatrem.

A tu coś innego - popatrzcie na te  dwie pestki awokado - porąbało mnie w  widoczny  sposób i postanowiłam wyhodować  w domu  awokado. Pestki obrałam dokładnie  ze skórki (tak kazali ci co się na tym znają) wbiłam w każdą trzy wykałaczki i każda  z pestek  spędziła nieco ponad  tydzień w szklance z wodą, zanurzona  do połowy wysokości pestki. I nawet  zapamiętałam z instrukcji, że ta szersza, bardziej kulista  część pestki ma  być na  dole  w  wodzie, ta bardziej "spiczasta" ponad  powierzchnią  wody.

Jedna z pestek  już wypuściła piękny,  długi  korzonek więc jutro rano powędruje do doniczki z ziemią:

                                                     

Te trzy drewniane  wykałaczki zostały  wbite  w pestkę  by ją utrzymywać w  wodzie na pożądanej głębokości.
 A ta  druga pestka jeszcze ze dwa lub trzy  dni posiedzi w  wodzie, bo wprawdzie już widać korzonek, ale trzeba poczekać  aż będzie nieco dłuższy.


 

 W tym pęknięciu pestki już widać że ta też wypuściła korzonek,  ale poczekam aż  będzie  nieco dłuższy. Ciekawa jestem co będzie  dalej.

Poza tym chcę  sobie na balkonie wyhodować oleander. Więc uszczknęłam kawałeczek oleandra, który mijam codziennie po drodze, spędził kilka  dni w  wodzie i też  już może  wylądować w doniczce z ziemią. I ten  skrawek oleandra   tak się prezentuje:

 

 


 Jeszcze jeden  dzień  w  wodzie i powędruje  do doniczki  z ziemią. Ciekawa jestem jak  się będzie hodował. Jestem o tyle  ciekawa, że to będzie  krzew balkonowy i powinien  mieć kwiatki różowe.

Dobrych i pogodnych dni Wszystkim życzę!!!