drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 20 października 2020

Drugie podejście

Od niedzielnego popołudnia leży u mnie  na stole :


Leży i czeka, aż znów się do niej przymierzę . Ma ponad 600 stron i napisał ją profesor psychologii Uniwersytetu Princeton, który w 2002 roku był laureatem Nagrody Nobla z dziedziny ....nauk ekonomicznych, za psychologiczne odkrycia, które podważyły model racjonalności ludzkich osądów i decyzji.

Trafiła w moje ręce niemal dwa lata  temu, przymierzyłam się, ale chyba miałam jeszcze wtedy zbyt dużo nowych wrażeń (wszak nowe miejsce do życia wymagało ode mnie oswojenia się z nową rzeczywistością) by spokojnie  i systematycznie podążać myślami za tym co pan profesor napisał.

Do powrotu do tej właśnie  książki skłoniła mnie...pandemia , a właściwie wypowiedzi bliźnich tego typu: "nie wiem czy jest pandemia, bo dookoła mnie nikt nie choruje na  covid ani nikt nie umarł z tego powodu".  I przeważnie osoba głosząca taki pogląd jakoś nie zastanawia się nad tym, że jednocześnie  sama wierzy w rzeczy których nie widziała na swe piękne oczy, a  zna je tylko z opowieści. 

Drugim powodem powrotu do nieprzeczytanej od deski do deski książki jest moje doświadczenie z powieścią Salmana Rushdiego  "Szatańskie wersety". Zabierałam się do niej tak ze cztery  razy, przeczytałam  dopiero za  piątym podejściem i..... wreszcie "zaskoczyłam" - porwała mnie ta książka i natychmiast przeczytałam inne książki Rushdiego, czyli debiutancki "Grimus", "Dzieci północy", "Ziemia pod jej stopami".  Wiem, niektórzy nie lubią zdań długich, wielokrotnie złożonych, bo po prostu tracą wątek w trakcie czytania, ale  mnie osobiście to wcale nie przeszkadza. Powieść to wszak nie instrukcja obsługi jakiegoś urządzenia.

Kiedyś mi koleżanka wytknęła, że straszne ze mnie dziwadło, bo co jakiś czas wracam do niektórych książek i czytam je nawet po kilka razy. Po co, skoro już znam treść? Rzeczywiście, szczególnie jedną  książkę mam "wyczytaną" wzdłuż i wszerz - to "Podróże z moją ciotką" Grahama Greene'a.  A nie dość, że czasem czytam coś kilka razy to na dodatek  lubię prozę Marqueza, Llosy, Cortazara, Borgesa, Fuentesa. 

No i całkowita kompromitacja - co jakiś czas czytam  Kubusia Puchatka. Już dawno doszłam do wniosku, że to książka dla dorosłych a nie dla dzieci. Dla dorosłych, żeby lepiej zrozumieli świat małego dziecka.

Ciekawa jestem czy i Wy macie książki do których "notorycznie" wracacie- napiszcie, proszę.

22 komentarze:

  1. Wracam systematycznie do dwóch ulubionych książek. Pierwsza to "Lalka" Prusa a druga "Raz w roku w Skiroławkach" Nienackiego. Czytałem je pewnie kilkanaście razy. Lubię też "Marutę" Korkozowicza.
    Jarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do "Lalki" to nie wracam,ale do Nienackiego tak. Okazała się pozycją ponadczasową. Czytałam również jego "Wielki las", niestety nieopatrznie pożyczyłam ją koleżance i nigdy jej nie odzyskałam.A pod względem rozeznania w psychice "głębokiej prowincji" pozycja wprost nieoceniona. A "Maruty" wcale nie znam.
      Miłego;)

      Usuń
  2. Wracanie do książek czy filmów to nie dziwactwo, za każdym razem można odkryć coś innego, co świadczy chyba o innej uważności lub zmianie wrażliwości na inne szczegóły:-)
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację - przecież całe życie się w jakimś stopniu zmieniamy i to co było istotne dla dwudziestolatki przestaje być ważne gdy ma już 50 lat. I zapewne dlatego zawsze dostrzegamy coś nowego w treści, choć fabuła jest nam znana.

      Usuń
  3. Jako nastolatka uporczywie wracałam do "Lalki", a nawet kazałam ją sobie czytać na głos. Bardzo wiele podobnych nawyków tu odnajduję. Zdarza mi się długo odkładać przeczytanie książki, którą potem uwielbiam. Mam też tendencję do wybierania dość ambitnych pozycji, których lekturę muszę rozkładać w czasie i nie zawsze stykam się ze zrozumieniem, bowiem książki podobno (wg niektórych) należy czytać szybko. Do Kubusia Puchatka wracałam bardzo długo, przynajmniej do trzydziestki. Teraz zaczytuję się w Muminkach :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muminki, a tak dokładnie "Lato Muminków" mam na płycie CD ze świetną obsadą i świetną muzyką Tadeusza Woźniaka.Jeśli nie czytałaś "Podróże z moją ciotką" -przeczytaj.Jestem dziwnie pewna, że będzie Ci się podobała książka.Nie jestem zdania, że książki należy szybko czytać, raczej powiedziałabym, że trzeba czytać uważnie a czasem w trakcie nawet uzupełnić swą wiedzę dotycząca tematyki, żeby wszystko dobrze zrozumieć i nie mieć wypaczonego obrazu.
      Kubusia Puchatka pierwszy raz czytałam będąc już nastolatką, bo czytałam go swoim młodszym kuzynom. Gdy szykowałam "bibliotekę" dla swego mającego się narodzić dziecka przeczytałam po raz wtóry i dopiero wtedy dotarło do mnie, że to właściwie jest książka dla dorosłych, by poznali świat dziecka.

      Usuń
    2. Kubuś był moją lekturą z dzieciństwa, z drugiej strony jako dziecko czytałam kompulsywnie, brałam jak leci, więc szybko wzięłam się za książki dla dorosłych. Mimo to Kubuś ze mną pozostał, gdy inne książki z dzieciństwa zostały odłożone. Pierwsze Muminki przeczytałam po trzydziestce i lubię wszystkie mi znane, chociaż Zima szczególnie mnie nastraja. Polecenie książki Greene'a biorę na poważnie. Wyruszam na jej poszukiwania :)

      Usuń
    3. Jako dziecko podczytywałam po kryjomu książki, które czytał mój dziadek. I pierwszą podczytywaną książką była "Ditta". Szalenie mi się podobała. W wiele lat później przeczytałam ją jako już dorosła osoba. W ten sam sposób przeczytałam "Na zachodzie bez zmian" ale strasznie mnie ta książka wtedy "znudziła". Nic dziwnego, miałam wtedy pewnie już 7 lat.

      Usuń
  4. Wracanie do tych samych książek i czytanie ich od początku albo tylko wybranych urywków czy rozdziałów to coś najnormalniejszego dla mnie.Mam całą wielką półkę takich książek.
    Odkrywam w nich za każdym razem coś nowego chociaż zawsze mi się wydaje że wszystko już z nich wyczytałam i zrozumiałam.
    Miłej lektury Aniu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już myślałam, że tylko ja tak mam. To "odkrywanie" czegoś nowego za każdym razem to dowód na to, że się jednak wciąż zmieniamy nie zdając sobie z tego sprawy. Proces bezbolesny, ale ciągły;)Przywiozłam ze sobą tylko swoje ulubione książki,resztę rozdałam przed wyjazdem.

      Usuń
  5. Nie lubiłam czytać dwa razy książki, tak jak nie oglądałam raz widzianego filmu. Teraz zdarza mi się obejrzeć jakiś film ponownie, ale jeżeli chodzi o książki, to mam świadomość, że czasu mi zostało mało, a nieznanych książek tyle, że nie wracam do tych już przeczytanych. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuj chociaż raz - zapewne zdziwisz sie ile "nowych" rzeczy nagle w tej powieści dostrzeżesz. Czytając po raz drugi już nie jesteśmy zbyt pochłonięci samą akcją i do naszej świadomości docierają inne zalety danej powieści,których w pogoni za tym "co dalej" po prostu nie dostrzegliśmy.
      Miłego;)

      Usuń
  6. Bardzo dobra książka, dużo ciekawsza niż "Wersety" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno te dwie pozycje porównywać. No może tylko pod względem ilości stron;)

      Usuń
    2. Nie no, nie porównuję, tylko jakoś ostatnio nie przepadam za beletrystyką.

      Jeszcze nawiązując do głównej notki - do Puchatka też wracam często, takoż do Prousta i Joyce'a. Z beletrystycznych nowości mało którą kończę :)

      Usuń
    3. W pełni Cię rozumiem. Ostatnio gdy wchodziłam do księgarni Empiku w Szczecinie przyszła mi na myśl parafraza Trenu Kochanowskiego- "pełno tu a jakby nic nie było". W końcu kupiłam "Dopóki życie trwa.Nowy sekretny dziennik Hendrika Groena, lat 85". Beletrystyka, ale muszę oswoić starość,od strony medycznej już przetrenowałam, zostaje strona psychiczna. Przeczytałam i...chyba łatwiej mi będzie oswoić węża.;)

      Usuń
  7. "Wersety" i "Pułapki myślenia" to dwie całkowicie różne sprawy. Do "Pułapek" wracam co jakiś czas - nie staram się tej książki czytać "ciurkiem", wymaga uwagi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie nie wyobrażam sobie, bym mogła przeczytać tę książkę "w jednym rzucie" - jej czytanie wymaga zbyt wiele skupienia.

      Usuń
  8. Hehehe, notorycznie czytam ksiażki po kilka razy, dlatego nie lubię bibliotek, tylko muszę mieć własne. I też mam kilka takich, które czekają na swój czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie lubię bibliotek, wolę jednak mieć własne książki.

      Usuń
  9. Kazdy powazny czytelnik chyba tak ma - bo ksiazki o pewnej tematyce po prostu tego wymagaja - pelnego zrozumienia. Ale to stwierdzenie tyczy raczej wymogow ksiazek technicznych, naukowych, wspomnianych przez Ciebie psychologicznych - do innych wracamy bo lubimy temat, styl.
    Moj rodzaj to ksiazki historyczne, niekoniecznie opisujace epoki, moga byc pojedyncze wydarzenia.
    Dzieki temu zamilowaniu poznalam wiele wydarzen od innej strony, moglam albo zmienic poglad albo wyrobic sobie swoj wlasny. Dla przykladu zupelnie inaczej widze i oceniam Che Guevara, Martin Luther King, natomiast pokochalam Napoleona.
    Jak zawsze - kazdy czlowiek inny, czym innym sie fascynuje ale sprawa zrozumienia tego co sie czyta to osobny temat - i jesli wymaga 2-3 sesji, to nic zlego.
    Prawde mowiac niejednemu by sie przydalo kilkakrotne czytanie postow bo spotykam komentarze mowiace ze zostal albo kompletnie zle zrozumiany, albo ludzie nie potrafiaja wyciagac wnioskow, uchwycic cos wynikajace z czego innego, nie widza polaczen i zaleznosci.
    A moze sie myle, moze to tylko usilowanie wykazania sie?
    Moja domowa biblioteczka dosc spora, ponad 400 ksiazek i wiele z nich przeczytalam kilka razy, za kazdym przezywajac jakby byl pierwszym. Mimo to trzymam jakby byly skarbem bo dla mnie sa.
    Dobrego czytania i przyjemnosci Anabell - dlugie zimowe wieczory beda w tym pomocne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak sytuacja z czytaniem wygląda w Europie, ale wiem, że w badaniach wyszło, że w Polsce to jest teraz cała masa ludzi, którzy nawet 1 książki w ciągu roku nie przeczytali, a ok. 70% czyta bez zrozumienia treści. Pominę już sprawę pisania, bo gdy ktoś nie czyta to najczęściej i nie napisze nic poprawnie. A podobno analfabetyzm odszedł do lamusa. Covid ma jedną zaletę- mam sporo wolnego czasu, mogę czytać "na okrągło". No i pogoda też taka bardziej do siedzenia w domu- mokro i zimno.

      Usuń