drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 22 września 2021

Dziś jest.......

                         ........ równonoc jesienna. Wieczorem, o godz. 21,21 Słońce   przejdzie w znak Wagi.

Byłam już kilka razy pytana jak sobie daję radę finansowo dysponując polską emeryturą i spotkałam się z oceną, że zapewne mam bardzo wysoką emeryturę.  Więc, jak to pięknie czasem niektórzy formułują, "wychodząc  zapotrzebowaniu społecznemu na przeciw"  , postanowiłam ten post poświęcić  zagadnieniom finansowym.   Tu muszę kilka  osób rozczarować - nie mam wysokiej emerytury, ale mam tzw. "oszczędności" i jak na razie  jakoś mi starcza. Nie wiem tylko na jak długo, bo nie da się ukryć, że wszystko podrożało. W sierpniu, w stosunku do ubiegłego roku  ceny wzrosły o 3,9%, a złotówka jest coraz mniej warta.

Po przyjeździe do Niemiec , tak mniej więcej po 3 miesiącach ze zdziwieniem stwierdziłam, że w przeliczeniu na złotówki to na jedzenie wydajemy w skali miesiąca mniej więcej tyle samo co w Polsce. Liczyliśmy to gdy jeszcze  żył mój mąż. Żeby było śmieszniej, to artykuły, które w Polsce  wydawały mi się  b. drogie tu do drogich nie należały, np. owoce typu banany, pomarańcze itp. Poza tym były dostępne  cały rok. Druga sprawa - ceny są zróżnicowane zależnie od tego w jakiej "sieciówce" jest dany sklep. Najbliżej domu  mam sieć  EDEKA, która ma nieco wyższe ceny,  do LIDLa mam około półtora km, do sieciówki ALDI- NORD, prawie kilometr. Wiem, że jest jeszcze cała masa  innych sieciówek, ale te mam po prostu blisko, do innych musiałabym jechać  samochodem lub metrem.

Zapewne wiecie,  że Niemcy to "zlepek klepek", czyli dobrowolne zrzeszenie Krajów Związkowych  (Landów) plus tereny odzyskane po rozwiązaniu tworu zwanego Niemiecka Republika  Demokratyczna. A trzy miasta - Berlin, Hamburg i Brema  są  miastami wydzielonymi, na prawach Landu.  W związku z tym zarządzanie  krajem jest dwutorowe - część przepisów obowiązuje wszystkie Landy w tym samym stopniu - są to przepisy Federalne a poza tym każdy z Landów ma swego Premiera i stosuje całą masę własnych przepisów, które oczywiście nie mogą być  sprzeczne z przepisami Federalnymi. W związku z tym różnią się w Niemczech i wynagrodzenia i ceny. 

Poszperałam w necie i wyszukałam zarobki niektórych grup osób zatrudnionych w Niemczech- są to  średnie  zarobki brutto w skali rocznej, oczywiście podane w Euro.

Lekarze naczelni -196300,-     Starsi  lekarze  -  121700,-

W innych  branżach:

specjaliści i menadżerowie -  43200,-|  kontrola i zarządzanie sprzedażą -      94794,-

zarządzający branżą informatyczną  -  88610,-  | menedżer handlowy   -  90661,-

zawodowy kierowca  -   28436,- ;    personel pielęgniarski - 28002,-;

asystentka stomatologiczna -27993,-  ; | kucharz  - 27195,- |  Kasjer- 26572; | recepcjonista - 25372.-

Generalnie średnia miesięczna zarobków netto w  2020 roku  wyniosła  2.583,75 Euro, a średnia wydatków 2448,-€ miesięcznie. I tu uwidoczniły się różnice, bo np. w Hesji średnia wydatków to było 2773,- €, a w Saksonii wynosiły one  tylko 1962,-€

Średnio na czynsz wydaje się w Niemczech 668,-€, na energię 156,-€ Ale czynsz w Bawarii to średnio 716,-€, a w Saksonii 499,-€.

W Berlinie  na art. spożywcze i napoje  bezalkoholowe wydaje się  średnio 246,-€ miesięcznie,(ja wydaję od 120 do 150 €, bo się rozpieszczam) a na to samo wydają w Hesji 316,-€. Na  komunikację w Berlinie wydaje się średnio co miesiąc 65€, co i tak wynosi mniej niż pokonywanie  takiej samej trasy własnym samochodem. Jest notoryczny brak miejsc do parkowania a parkingi drogie,  mandaty za zaparkowanie nawet 5 minut dłużej niż opiewał wykupiony bilecik zatknięty w widocznym miejscu- dotkliwe. Często miałam wrażenie, że  kontrolerzy sprawdzają  parkingi co 10, 15 minut.

Znalazłam stronę  https://pl.traveltables.com/country/germany/city/berlin/cost-of-living/#cat-6. gdzie możecie popatrzeć na ceny w Berlinie, w różnych  dziedzinach wydatków- ceny są podane w złotówkach. Nie wiem tylko, czy długo to będzie aktualne, bo niestety złotówka  spada na  pysk. Kurs kantorowy odrobinę korzystniejszy od kursu NBP , ale to problemu nie  rozwiąże. Ale ja i tak nie mam do czego wracać - nie mam już w Polsce żadnej bliskiej rodziny.

Miłego wszystkim!

27 komentarzy:

  1. No nie wierze, ze pod pozorem troski o Twoj byt ktos ma czelnosc o finanse wypytywac, to takie polskie, wrrr... Widze, ze niektorych mocno swedzi Twoja emigracja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, to taki rodzaj polskiej troskliwości o bliźniego.No i to mi podsunęło pomysł o czym by napisać, gdy nic ciekawego się u mnie nie dzieje.No może poza tym, że dalsza moja rodzina jest obrażona, że pogrzeb mego męża był świecki a do tego urna z Jego prochami w "obcej ziemi" leży, a ja mam też tu wykupione miejsce. A siostry cioteczne mego męża to wcale nie przyjechały na pogrzeb, ale bardzo są zainteresowane miejscem na jednym z warszawskich cmentarzy, gdzie są moi teściowie pochowani- bo to miejsce jest wykupione na"wieczyste".

      Usuń
    2. Uwielbiam to polskie zadecie z "obca ziemia" i tym podobnymi frazesami. Aaa... miejsce na cmentarzu... no bo co ma sie marnowac, jak Wy we wrazej wrogiej niemieckiej, Polakom wydartej, krwia nasiaknietej i takie tam - ziemi spoczniecie. Na Twoim miejscu poslalabym kuzyneczki na drzewo banany prostowac.
      Podobny casus opisywalam na starym blogu. Matki brat nie chcial partycypowac w kosztach robienia nagrobka rodzicow, ani oplacac miejsca na cmentarzu, ale kiedy umarl, jego zona natychmiast przyleciala do nas, bo chciala go pochowac na rodzicach. Na szczescie mama byla wtedy u mnie, a bez niej kancelaria cmentarna nie zgodzila sie pochowac go w grobie rodzicow. Gdyby dzielilkoszty z moja mama, mialby prawo, a tak musieli szukac nowego miejsca. Jak ja kocham takich cwaniaczkow.

      Usuń
    3. Dopóki nie zrobiliśmy moim teściom porządnego grobu, w którym jest miejsce na 10 urn, jakoś nikogo to miejsce nie interesowało, ale gdy któregoś roku zobaczyli na 1 listopada, że grób jak się patrzy to od razu i bratanica mego męża jego siostry cioteczne są zainteresowane co ja i moja córka zrobimy z tym grobem, jeśli nie wrócę do Polski. Najlepsze jest to, że oni nie znają adresu ani telefonu do mojej córki, a ja już pokasowałam przezornie ich adresy i telefony. Po co mam sobie język strzępić na rozmowy z nimi.

      Usuń
  2. Przegapiłem równonoc! Jestem sobie winny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, dziury w niebie z tego powodu na pewno nie ma;)Zapewniam Cię, że mało kto o tym wiedział i pamiętał.

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    Kiedyś mówiło się, że w Niemczech bardzo drogie są usługi i dlatego Niemcy wyjeżdżali po nie do innych krajów. Np. na wakacjach na Majorce leczyli zęby i robili sobie protezy, w Polsce chodzili do fryzjera czy na zabiegi kosmetyczne. W polskich sklepach przygranicznych robili też zakupy żywnościowe. Czy to prawda, Anabell?
    Kiedy byłam w Niemczech 20 lat temu, kuzyni, u których gościłam zabraniali mi się kąpać i spuszczać wodę po siusiu. Nie pozwolili mi też prać bielizny, bo - jak mówili - za mało do pralki, a ręcznie za dużo wody zużyję. Mogę dołożyć ewentualnie do dużego prania, jak się zbierze odpowiednia ilość. Sukienki wyjętej z walizki nie mogłam uprasować, bo po co zużywać prąd, skoro zagniecenia za kilka dni „odwieszą się na wieszaku”. Jedzenie też bardzo skromne, a nawet - w porównaniu do tego, jak oni jedli goszczeni u nas - to wręcz nędzne. W Polsce - choć było ciężko - aż tak się wtedy nie oszczędzało. Co, jak co, ale majtki prałam codziennie pod kranem, więc pomyślałam, cóż to za „dobrobyt”, do którego do Niemiec podążyli?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam (już tu mieszkając)w przygranicznych Słubicach, do których można z Berlina dojechać bez trudu pociągiem regionalnym + autobusem miejskim z Frankfurtu nad Odrą, ewentualnie dobrą autostradą swoim samochodem. Nie da się ukryć, że Słubice żyją z tego, że Niemcy robią w Słubicach zakupy w polskiej Biedronce, leczą swe paszczęki u polskich dentystów, korzystają z usług fryzjerskich, kupują w polskim Rossmannie kosmetyki i robią zakupy w kilku innych dużych sklepach, jak również na stacji benzynowej tankują paliwo. A wszystko przez to, że złotówka "cieniutko przędzie" w stosunku do Euro.Skoro dziś kurs wskazuje, że 1€= 4,62 zł, to tylko debil by z tego nie skorzystał. Usługi wszystkie nadal są w Niemczech bardzo drogie i ten "dobrobyt" niemiecki jest wielce iluzoryczny. Przecież nasi rodacy po to wyjeżdżali do pracy w Niemczech by tu zarabiać a potem to wydawać w Polsce. Niemcy od czasów II wojny światowej nadal się nie mogą pozbierać i gdyby nie powojenna pomoc USA, z której Wielki Brat nie pozwolił Polsce skorzystać, nadal byłoby tu wielce siermiężnie. Nadal się tu oszczędza na wszystkim. A Zjednoczenie Niemiec pociągnęło za sobą kolejne b. duże wydatki z kasy państwowej. Jedno co mi się tu podoba- Niemcy bardzo cenią ludzi dobrze wykształconych i prawdziwych fachowców. Oni dobrze zarabiają. A Berlin to miasto kosmopolityczne, gdzie nikt nikomu w garnki i pod kołdrę nie zagląda i dlatego mi tu naprawdę dobrze.
      Serdeczności;)

      Usuń
  4. Rozbieżność jest spora, ale chyba i u nas tak się dzieje, mam bliskich i znajomych w dużych miastach, ja mieszkam w małym i różnice są widoczne gołym okiem, od zarobków po wydatki na podstawowe rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że na całym świecie tak się dzieje, że życie w dużym mieście jest znacznie droższe niż na tzw. prowincji. Moja kuzynka mieszkająca we Wrocławiu, gdy przyjechała do Warszawy była przerażona cenami w sklepach- podobno wszystko było o wiele droższe niż we Wrocławiu. Ja to "odkryłam" przypadkiem, gdy będąc na
      wakacjach w Bieszczadach musiałam nagle kupić sobie dres, bo w swoim wlazłam w jakąś farbę i nie dało się tego sprać. Byłam tak zafascynowana niską ceną, że sobie kupiłam aż dwie sztuki, w różnych kolorach.

      Usuń
    2. W moim grajdolku odwrotnie - wszystko drozsze niz np. w stolicy, bo "odbijaja" sobie koszty transportu na glucha prowincje :(.

      Usuń
    3. Nic dziwnego- transport też ma wpływ na cenę.Jakby na to nie spojrzeć to żeby coś przewieźć ponosisz koszty paliwa i jeśli sama tego nie wieziesz to musisz też doliczyć wynagrodzenie kierowcy.Często nie zdajemy sobie sprawy z tego ile jest elementów cenotwórczych.

      Usuń
  5. Widze ze nasi lekarze zarabiaja duzo wiecej, niektorzy, ci co maja prywatne kliniki doslownie w granicach milionowych. Poza tym udzielaja sie w szpitalach, tez nie za darmo.
    Nie wiem ile zarabia asystentka stomatologiczna ale zdziwiona jestem ze u Ciebie tyle samo co kasjerka - az narzuca sie pytanie po co sie ksztalcic, zdobywac specjalnosc?
    Az sie boje napisac ile zarabia moj ogrodnik co wiem tylko z tego ile mu placimy i ilu ma klientow - pewnie w granicach 100 albo 120 tysiecy.
    U nas tez istnieje zroznicowanie w kosztach utrzymania, takze cen domow - moj stan nalezy do tanszych, syna najdrozszych. Ogolnie ceny wzrosly, zwlaszcza zywnosci i benzyny i nie tylko ze wzgledu na covid bo dzieki nowemu prezydentowi tez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dziś 1,00 euro to 1,17 dolarów, właśnie sprawdziłam.Z tego co wiem, to na całym świecie, nie tylko u Was niemal wszystko bardzo drożeje, niekoniecznie z powodu Bidena czy covidu. Zmieniają się warunki klimatyczne, Europa stepowieje i fachowcy przewidują, że w tym roku ceny żywności mocno będą skakać w górę. Nie wiem jak to wygląda u Was,ale chyba też nie najlepiej, wszak pisałaś, że wciąż musicie podlewać ogród, a więc i wszystkie uprawy muszą być nawadniane, a woda też kosztuje. A jak wzrosną ceny żywności to wszystko z kolei podrożeje.Ceny to wszak system "naczyń połączonych" ze sobą. Tu ostatnio był strajk pielęgniarek w jednej z b. dużych klinik- żądały podwyżki płac i zwiększenia ilości personelu pielęgniarskiego.To, że są braki kadrowe w tym zawodzie to nawet ja zauważyłam, gdy leżałam te 18 dni w szpitalu w 2019 roku.

      Usuń
    2. Alez codzienny kurs/relacja dolarow i euro nie ma nic wspolnego z moim komentarzem - liczy sie relacja kosztow utrzymania i pensji w danym kraju.
      Brakuje Wam pielegnierek? Nic dziwnego skoro im placa jak kasjerkom. Gdyby zarabialy wiecej i adekwatnie do wyksztalcenia i specjalnosci nie byloby strajkow.
      Takze i covid i nowy prezydent ma wplyw na podwyzke cen pewnych produktow. Dla przykladu - Biden odrzucil projekt budowy rurociagu z Alaski i zaraz na drugi dzien cena benzyny wzrosla a tysiace ludzi stracilo prace co jest dodatkowym obciazeniem w postaci zasilkow dla tych ludzi. Covid wielu drobnych wlascicieli pozbawil zrodla dochodu - domagaja sie rekompensaty, pomocy finansowej itd. Skoro benzyna drozsza transpotacja produktow drozsza wiec to tez powoduje wzrost cen, itd. W tym wszystkim woda to pikus, tym bardziej ze co narazie jeszcze zmiany klimatyczne nie maja na to wpywu albo prawie zaden - susze albo powodzie sa co roku i wliczone w koszta.
      Zamiast o wode bardziej sie martwie o immigrantow ktorych tylko przybywa - oni dopiero kosztuja i zgadnij z czyjej kieszeni.

      Usuń
    3. A jacy to imigranci do Was przybywają?Polacy już zaprzestali jeździć do Was na saxy, ale być może zaczną.Do Was to chyba tylko Meksykanie i Kubańczycy się meldują. Kurs Ci napisałam jako swego rodzaju ciekawostkę, że dolar i euro różnią się tylko o 17 centów. A Asystentka stomatologiczna to nie pielęgniarka, ma niższy poziom wiedzy od pielęgniarki.Tu padła cała masa małych firemek i sklepów i też dostają odszkodowanie od państwa. Bronisz tej Ameryki bardziej niż rodowici Amerykanie. Do Europy zwala się znacznie więcej imigrantów niż do USA. A Ty przecież też jesteś imigrantką. Oglądałam kiedyś film amerykański,którego reżyser zadał sobie nieco trudu i pokazał jak wyglądałoby życie w Ameryce bez obecności Meksykanów i Portorykańczyków. I okazało się że oni wykonują różne prace, których się rodowitym obywatelom USA nie opłaca wykonywać bo są albo zbyt nisko płatne albo straszliwie nieprestiżowe. I chwała Bidenowi, że odrzucił projekt dewastacji Alaski. Może wystarczy, że Kanada już nie pachnie żywicą a ropą naftową. A i Luizjana cierpi z powodu agresywnej polityki koncernów chemicznych.A jak mogło stracić z tej okazji pracę tysiące ludzi, skoro został projekt odrzucony a nie wstrzymane roboty w toku - tego to jakoś nie rozumiem. I tylko wydaje Ci się, że warunki klimatyczne nie mają obecnie żadnego znaczenia dla rolnictwa i produkcji żywności. A Wasz pan ogrodnik to jakiej jest narodowości? Podobno Meksykanie mają w USA swoisty monopol na prace ogrodnicze i spory talent do tego.
      Nie da się ukryć,że przez covid właściwie cały świat wyhamował- nie tylko USA i Niemcy, ale każdy kraj oberwał z tej okazji, Chiny też mają kłopoty. Tu wzrosną podatki i zapewne nie tylko tu.
      Uśmiechnij się, nie prędko będzie lepiej i jakoś musimy to przetrzymać.
      Serdeczności;)

      Usuń
    4. Troche by Ci pomoglo zrozumiec problem imigrantow gdybys rozroznila ze istnieja ich co najmniej dwa rodzaje - legalni i pracujacy contra nielegalni i czesto niepracujacy ktorzy mimo nie dokladania sie do ekonomii chca i korzystaja z innych przywilejow ktore finansuje spoleczenstwo.
      Pielegniarka to nie asystentka ale napewno nie kasjerka. Do zostania asystenka trzeba wyksztalcenia - kasjerka moze byc kazdy i jest, pielegniarka i asystentka nie.
      gdybys znala sprawe rurociagu to tez bys sie dowiedziala ze chociaz byl w stanie projektu to jednak juz contrakty do budowy byly przygotowane co wlasnie wielu ludziom daloby prace, istnieja bowiem tysiace specjalistow doswiadczonych w tego rodzaju budowie i obslugi, z tego zyja skaczac z budowy na budowe.
      Owszem bronie Ameryki bo ja kocham ale dziwi mnie to stwierdzenie bo jakby kociol przygadywal garnkowi - przeciez sama wciaz lansujesz swoj drugi kraj i miasto .....
      Akurat moj ogrodnik jest amerykaninem. Imigranci ktorych wspominasz wykonuja rodzaj pracy ktora moga ze wzgledu na wyksztalcenie a raczej jego brak. Istnieja inni, sa lekarzami, inzynierami i ci pracuja w takich zawodach. Czyli nic tu nie szwankuje - masa meksykanow to ludzie ledwie pismienni wiec czym sie moga zajmowac? I owszem, amerykanie bez wyksztalcenia tez podejmuja nieatrakcyjne prace nie majac wyjscia, co nazwalabym naturalnym. Nie opiniuj wiec rzeczy ktore znasz pobieznie albo z mediow ktore maja swe wlasne przeslanki.
      Skad Polska czy Niemcy biora rope? Czy nie myslisz ze dociera do was kosztem czyjegos srodowiska?
      Jestem imigrantem, przybylam tu legalnie, pracowalam caly czas do emerytury, jestem obywatelem amerykanskim - widzisz w tym cos zlego? Moze swe uwagi skieruj do nielegalnych i szukajacych latwizny bo ja takich mam na mysli jako ze trzeba ich utrzymywac - mnie nikt nie musial.
      Dobrze jest poznac Twe opinie.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    5. Serpentynko- nie jestem imigrantką- jestem obywatelką Unii Europejskiej, więc mam prawo zamieszkać w każdym jednym kraju do niej należącym. I nie muszę prosić o jakiekolwiek zezwolenie na ten pobyt.Państwo niemieckie w niczym mi nie pomaga, mam ubezpieczenie, wynajmuję mieszkanie, mam tu meldunek. Imigranci mają zupełnie inny status, muszą mieć zezwolenie na pobyt tu- ja nie.
      I nawet jestem zaproszona do wyborów, które odbędą się w niedzielę. Napisałaś niezbyt jasno, z treści wynikało, że projekt będzie odrzucony- owszem, projekt ktoś opracowywał, ale zapewne zgarnął z tej okazji pieniądze- nie robił tego w czynie społecznym. I jeśli projekt nie był dotąd zatwierdzony to na pewno nie straciło z tego względu pracy tysiące ludzi. Ale zapewne owe tysiące po prostu nie będą przy budowie ropociągu zatrudnione. Jeśli ktoś projektuje jakieś "ustrojstwo" to pomiary terenu robi na bieżąco, więc to wszystko idzie w koszty tego projektu, za który na pewno już zapłacono projektantom. Wszystkie "dobra" niszczą niestety środowisko- zarówno wydobycie ropy jak i tego cholernego gazu łupkowego.Cały przemysł wydobywczy niszczy naszą planetę. Nie lansuję Niemiec, moje opisy co najwyżej zachęcą kogoś do zwiedzenia Berlina, ale nie do zamieszkania tu na stałe.Bo Niemcy nie są już krajem mlekiem i miodem płynącym. Zresztą sama widzisz, że kokosów to tu nie ma.Mnie wystarcza to co mam, bo po prostu nie prowadzę "światowego stylu życia"- nie biegam do klubów, nie łażę wciąż do kina, nie wysiaduję w kawiarniach i stołuję się we własnym domu. I osobiście się cieszę, że ten koszmarny pan z tupecikiem nie jest już prezydentem i nie wygłasza publicznie różnych bzdur. I tak, nie popieram prawicowych rządów, wolę demokratów.
      Serdeczności;)

      Usuń
  6. U nas w Polsce do niedawna był REAL, ale zniknął i mamy teraz Auchan
    Nie tylko cenowo różnie, ale też jakościowo
    W przygranicznych miejscowościach ludzie jeżdżą na drugą stronę granicy, aby tam kupić kawę, bo kawa niemiecka jest smaczniejsza
    Podobnie z proszkiem do prania ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę Ci wyjaśnić kwestię proszku do prania. Każdy produkt jest produkowany wg norm krajowych, a tylko niektóre wg norm ogólnoświatowych. Po prostu normy na te same produkty są różne w zależności od tego, w którym kraju są produkowane. Firma, która eksportuje proszek do innego kraju musi jego produkcję dostosować do norm w nim obowiązujących. Stąd też biorą się różnice pomiędzy proszkiem z importu a takim samym kupionym w kraju producenta. Wszystko co ktoś wytwarza, żywność również, podlega po prostu normom określającym dokładnie jaki ma być dany produkt pod względem składu, wymiarów, wyglądu i tp. Produkując cokolwiek na rynek krajowy producent musi przestrzegać norm swego kraju, produkując na eksport musi przestrzegać norm kraju do którego eksportuje swój wyrób.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Wybacz J. Kosik, ale Twoje ostatnie zdanie zabrzmiało mi dość dziwnie, tak jakby ten proszek do prania też był smaczniejszy ;))
      Ale spokojnie, nie wyśmiewam, samemu zdarzają mi się podobne lapsusy.
      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Czytam tę wyliczankę zarobków, ale aby ją sobie uzmysłowić musiałem się posiłkować poprzednią notką. Inaczej można tylko pakować manele i wyjazd na stałe do Niemiec, jeśli jeszcze człowiek nadaj się do pracy. Nie przekonuje mnie to porównanie średnich zarobków do średnich wydatków, bo z nich wynika, że trzeba wydać w niektórych Landach więcej niż się zarabia.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ci co tu przyjeżdżają na zarobek, to często mieszkają w bardzo złych warunkach, żeby jak najwięcej pieniędzy odłożyć.Po dwa, trzy łóżka w jednym pokoju to "normalka", ale zdarza się, że ci pracujący na zmiany mają we dwóch jedno łóżko. Moja córka po wyjeździe z Polski mieszkała kilka lat w Monachium - drożyzna tam była niesłychana ale i niezłe zarobki.A wynajęcie mieszkania graniczyło z cudem, bo w Monachium bardzo mało się budowało.Właściciele mieszkań mogli przebierać w chętnych niczym w ulęgałkach, bo pod drzwiami mieszkań do wynajęcia stały kolejki chętnych.
      Miłego;)

      Usuń
  8. Mnie się wydaje Anabell, że my jesteśmy z innych czasów. My potrafimy z niczego zrobić coś, całe lata uczyła nas tego bieda powojenna i rządy komuny. Mnie się też pytają znajomi, jak mnie stać na wszystko, a dzieci się pytają, czy ja się przypadkiem nie zadłużam. A ja umiem żyć z kartka w ręku, i przede wszystkim sam gotuję. To są nieprawdopodobne oszczędności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt,my to już z innej epoki. Nas wtedy życie nie rozpieszczało i to przez wiele lat.Zawsze gotowanie w domu to oszczędność.Tyle tylko, że dla siebie samej nie zawsze mi się chce gotować i korzystam z półproduktów.
      Tu jest ogromny wybór mrożonek, których przygotowanie to kwestia kilkunastu minut i często zdarza mi się"obskoczenie" obiadu porcją frytek z batatów, które zresztą bardzo lubię.I obiad w postaci bananów też mi się często zdarza.Cała praca to tylko ich umycie, wytarcie i obranie.Raz na jakiś czas mam napad większego pichcenia, to wtedy i dla moich coś upichcę w rodzaju kotlety mielone lub pieczeń rzymską z tajemniczym dodatkiem w środku czyli albo tartą marchewką, albo tartymi surowymi ziemniakami albo ...tartym jabłkiem. Mam blisko domu 3 niezłe restauracje-dwie greckie i jedną meksykańską, ale nie bywamy tam często, choć ceny nie przyprawiają o ból głowy gdy przyjdzie do płacenia. Ale jak to w Berlinie- trzeba sobie wcześniej zarezerwować stolik, bo berlińczycy uwielbiają jadać poza domem. Nawet do pizzerii trzeba sobie rezerwować stolik.

      Usuń
  9. Co do zarobków - odniosłem to samo pierwsze wrażenie, co Anna Maria. Nikogo nie powinno obchodzić, jakie masz dochody, dopóki są legalne.

    A równonoc - tej równonocy nie obchodzę. Ta druga jest dla mnie świętem. Więc nic się nie stało, że ją przegapiłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez nie obchodzę, ale odnotowałam bo już jesień puka do drzwi,a zanim się obejrzymy nadejdzie znowu zima, krótkie dni, wstawanie gdy jeszcze ciemno.Zastanawiam się co by tu wykombinować, żeby calutką zimę przespać. Zaczynam podejrzewać, że w którymś z poprzednich wcieleń byłam zwierzęciem zapadającym w zimowy sen.

      Usuń