Na szczęście nie u mnie - i bardzo się z tego cieszę. Mam znajomą,
niezbyt bliską, która zadzwoniła do mnie ostatnio z pytaniem, czy
nie mam może ochoty na kupno domu w Konstancinie, no a jeśli ja
nie chcę kupić, to może ktoś z moich znajomych.
Oczywiście nie reflektuję na własny dom w Konstancinie, ale by
nie być niemiłą, przepytałam co to za dom.
Słuchając skrótowych wyjaśnień czułam jak mi pomału opada szczęka-
dom ma 1200 metrów kwadratowych, wewnątrz duży basen, każda
z 5 sypialni ma własną łazienkę, do tego wszystkiego jest jeszcze
w piwnicy sala gimnastyczna i...bilardowa. A wszystko to stoi na
olbrzymiej działce, która wymaga całkiem sporego wkładu pracy, bo
samo koszenie trawy zajmuje cały dzień.
Zapytałam jak wygląda ogrzewanie takiego wielkiego domu - w tym
momencie znajoma zaczęła lekko pochlipywać, bo właśnie z powodu
kosztów ogrzewania ona musi ten dom sprzedać, a przecież jest do niego
bardzo przywiązana, do Konstancina również.
Po dłuższej przerwie, w której słyszałam tylko łkanie i oczyszczanie
nosa, znajoma powiedziała mi, że ten dom przypadł jej w ramach
podziału majątku, ponieważ pan mąż, po blisko 25 latach wspólnego
życia porzucił ją "dla jakiejś lafiryndy". A ona pozostała z tym swoim
ukochanym domem, ale niestety nie stać jej na jego utrzymanie. Bo
już jest na emeryturze, a do tego i zdrowie kiepskie.
Przez następne 10 minut wieszała wszystkie okoliczne psy na swoim
byłym mężu.
W końcu udało mi się zakończyć rozmowę informując ją, że ani ja,
ani moi znajomi z całą pewnością nie nabędziemy owego domu, bo
nie mamy takich możliwości finansowych.
Prawdę mówiąc nawet nie zapytałam o cenę.
Podoba mi się Konstancin i w pewnym momencie bardzo zazdrościłam
znajomym mego wujka, którzy mieli tam nieduży domek. Byli to starsi
ludzie, chyba około "siedemdziesiątki +" i z utęsknieniem czekali na odbiór
swego spółdzielczego mieszkania. Strasznie wtedy żałowałam, że mamy
za mało pieniędzy by kupić od nich ten domek.
Jak dziś pamiętam, co mi wtedy powiedział wujek - wynikało z jego
wypowiedzi, że jestem durna baba, bez krzty wyobrazni.
Poza tym wczoraj zrobiły mi się...pierścionki, ale pokażę je pózniej.
No sorry, sama zgodziła się na taki podział majątku. Nie od dzisiaj wiedziała, jak trudno jest utrzymać taki dom. Ja nie reflektuję, nie przepadam za sprzątaniem ;-) ulach
OdpowiedzUsuńZa to facet ma fajnie- młodą babkę i kłopot z głowy. Oni mieli dwa domy, on sobie zostawił mały, jej "wspaniałomyślnie" zostawił duży. A najbardziej mnie dziwi, że ona nie boi się sama mieszkać w tym olbrzymim domu, ja pewnie bym wpadła w nerwicę.No i to sprzątanie - nim skończyłabym ostatnie pomieszczenie już musiałabym zaczynać od nowa.
UsuńMiłego, ;)
lo matko ty moja, szkoda ze wtedy nie pomysleli nad ekologicznym ogrzewaniem,no chce sprzedac ??? niech zaoferuje od razu jako mini blok mieszkalny moze i sie znajdzie pare rodzin ;)
OdpowiedzUsuńOna już od roku usiłuje to cudo sprzedać, ale chętnych brak. Bo to nie tylko wielki wydatek na początku, to worek finansowy bez dna. U mnie hydraulik wezmie 50 zł za jakąś naprawę, ale w takiej rezydencji już za samo wejście do domu bierze 100,-.To tak jak z naprawą samochodu- im droższy samochód tym droższa naprawa- już za sam wjazd na podnośnik więcej płacisz za mercedesa niż za pandę.
UsuńMiłego, ;)
Posiadanie wielkiego domu z ogrodem , to fajna sprawa ale dla rodziny wielopokoleniowej z odpowiednimi dochodami.Obecna właścicielka nie powinna mieć problemu aby zamienić np.na odpowiedni apartament dla siebie.
OdpowiedzUsuńA jednak problem jest, bo ceny w Konstancinie są obłędne, nawet pustej działki a co dopiero z taką wielką, wypasioną chatą. Poza tym taki dom to niekończąca się inwestycja- worek bez dna.
UsuńMiłego, ;)
Nie wypowiem się na temat wypasionego, wielkiego domu, to jej problem i nie umiałabym nic doradzić. Nie moja półka. Powiem tylko na temat Twoich poczynań, tych z wnętrzem bombkowym. Cudne, klimatyczne domeczki, nie mogę się doczekać finału. A pomysł z pierścionkiem!...ach!!!! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńSłuchając tych opowieści pomyślałam , że znacznie lepiej nie mieć nadmiaru forsy - wtedy mniej problemów przerasta człowieka. Wczoraj zrobiłam kolejne pierścionki, bo ja teraz "ćwiczę" właśnie pierścionki.
UsuńSama jestem ciekawa jaki będzie ostateczny efekt tych zimowych domków. Bo niby mam to już "w głowie", teraz tylko trzeba zmierzyć się z wykonaniem.Tym razem problemem dla mnie jest wielkość- te domki są wysokości 3,5 cm, więc mam mały problem z proporcjami i wielkością pozostałych elementów.
Miłego, ;)
Muszę zapytać Jaskóła- może podaruje mi ten dom:):):)Zawsze lubiłam grać w bilarda:):):)
OdpowiedzUsuńJaskółko, chyba taniej wypadłoby gdyby Ci sprezentował stół bilardowy i dorobił do niego dobudówkę do tego domu, który macie.
UsuńMiłego, ;)
...a mówią, że przybytku głowa nie boli...
OdpowiedzUsuńOj boli, boli.
UsuńMiłego, ;)
A ja preferuję mieszkania lub apartamenty. Duże domy to duże koszty, poza tym ważne żeby w ogóle mieć swój kąt w życiu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie - ja też wolę zwykłe mieszkanie. Bo ja to jestem strasznie leniwa kobieta i baaardzo nie lubię ganiać po metrażu ze ścierką i odkurzaczem.No a im więcej metrów tym więcej sprzątania, zwłaszcza w W-wie, gdzie się potwornie wszystko kurzy.Nic dziwnego, w 2008 roku na miasto spadało 2800 ton pyłu rocznie.
UsuńWitam w swych blogowych progach.
Miłego, ;)
To wypada mi cieszyć się, że taki problem mnie nie dotyczy :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Żebyś wiedziała Stokrotko, już dawno doszłam do wniosku, że czasem mniej majątku to więcej spokoju.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)