drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 16 lipca 2014

To nie jest post zwiazany z polityką

Rozmawiałam ostatnio z kilkoma osobami, które mieszkają na Ukrainie  Zachodniej,
w dawnym okręgu Stanisławowskim. Na szczęście dla nich, to jest tam cisza i spokój,
nic złego się nie dzieje.
Nie odmówiłam sobie przyjemności zadania pytania, jak się teraz  żyje w tamtych
stronach, bo przecież kiedyś było tam sporo Polaków.
Jedna z moich rozmówczyń ma w rodzinie babcię-staruszkę, która jest Polką, ale jest
żoną Ukraińca, więc do Polski już nie wróciła.
A jak się żyje?  "Ano tak, że nie daj Boże", jak powiedziała jedna z pań.
Przede wszystkim nie ma pracy, a zwłaszcza na prowincji. Z małych miejscowości
mężczyzni jeżdżą do pracy w Rosji -  głównie pracują przy zrywce drewna, na Syberii.
BHP nie istnieje, jest bardzo wiele poważnych wypadków, śmiertelnych też.
Niektórym udaje się załapać do pracy w  budownictwie w Polsce. Gdy rozpoczął się
konflikt "krymski", niektóre firmy zerwały nagle umowę a ukraińscy pracownicy
zostali pozbawieni prawa wjazdu do Rosji na kilka lat.
Zapewne pamiętacie, że wg pewnego typa z wąsikiem, Ukraina miała wyżywić całą
Europę, bo tam są niezwykle żyzne ziemie. Ale nieuprawiana ziemia, choćby była
niesamowicie żyzna, nieobsiana i nieuprawiana niczego nie urodzi. A ziemi nikt
tam nie uprawia. Większość mieszkańców wsi ma niewielkie kawałki ziemi, ale mało
kto podejmuje wysiłek wyhodowania choćby kartofli dla siebie i ewentualnie na
sprzedaż. Zapytałam się  naiwnie, czy w takim razie nikt nie je u nich kartofli - pani
się roześmiała i powiedziała, że owszem jedzą, ale chińskie, bo krajowych nie ma.
Na nią patrzą sąsiedzi z politowaniem, bo ma kilka kur, raz do roku wyhoduje jedną
świnkę no i obsadza kartoflami niewielkie poletko. Ta szurnięta,  mówią o niej.
Większość kobiet nigdzie nie pracuje - one siedzą w domu, mężczyzni jeżdżą do Rosji
do pracy, najczęściej na kilka miesięcy. Wracają do domu na miesiąc lub dwa -jeśli
tylko uda im się coś ocalić z zarobionych pieniędzy (ocalić przed żoną) to szybko i
radośnie to przepijają. Piją strasznie a do tego piją różne "wynalazki"- bo są znacznie
tańsze. Oni nawet nie pędzą samogonu, bo za drogo.
Rozwody są częste, bo faceci tłuką swe żony, tłuką dzieci i..przywożą  żonom z Syberii
różne choroby weneryczne.
Sporo  młodych Ukrainek przyjeżdża do pracy w Polsce- część z nich ma dyplomy
licencjackie uprawniające do podjęcia pracy w charakterze opiekunki osób starych
lub chorych. Opiekują się chorymi, inne sprzątają. Mają  dobrą opinię, większość
pracodawczyń zostawia im klucze od mieszkań, gdy chcą by było posprzątane rano,
w czasie gdy one są w pracy.
Niektóre Ukrainki już od wielu lat mieszkają w Polsce.
Na wstąpienie Ukrainy do Unii moje rozmówczynie zapatrują się sceptycznie - twierdzą,
że nie ma szans na wprowadzenie takich zmian, by było u nich chociażby tak jak jest
u nas.
Śmieją się, gdy słyszą, że u nas  jest korupcja - korupcja to jest u nich- jeśli  nie dasz to
nie zdasz egzaminu  licencjackiego, nie kupisz żadnego ciekawego towaru, nie
dostaniesz się do upatrzonej szkoły, do lekarza też się nie załapiesz, pracy też nie
dostaniesz.
U nas, wg nich, nie ma bezrobocia, tylko ludzie są mało chętni do pracy.
Orędownikami wstąpienia do Unii jest głównie młodzież - wielu  chce w Polsce
studiować a potem pracować.
Ostatnio  w moim budynku ADM prowadziła planowe remonty- 3/4 ekipy budowlanej to
byli Ukraińcy, rodem ze Lwowa.
Ja naprawdę już dawno nie widziałam tak sprawnej i porządnej ekipy. Wszyscy byli
codziennie w czystych strojach, od nikogo piwskiem nie cuchnęło, niczego nie
zdewastowali, wszystko po sobie posprzątali. Okazało się, że oni już od dwóch lat mają
kontrakt na prace budowlane w naszej ADM.
A dziś strzygłam się właśnie u Ukrainki - wybitny talent do strzyżenia i ten fakt mnie
zmobilizował do napisania tego posta.

15 komentarzy:

  1. coś w tym jest, my jako Polacy narzekamy że źle i patrzymy na naszych sąsiadów z drugiej strony - Niemców, chcemy żyć na ich poziomie i ciągle słyszę porównania jak to u nich dobrze, no cóż sporo za okupacji nakradli to może i dobrze im się żyje, znam wiele kobiet które tam jeżdżą sprzątać i oglądają złota w domach. Natomiast nikt jakoś nie spojrzy w drugą stronę, a szkoda, może wtedy byśmy się cieszyli z tego co mamy ;) :)
    a podobno według Ukraińców mamy suuuuper drogi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niemcy zaraz po wojnie mieli "cieniutko", bo kraj zrujnowany po wojnie. Gdyby nie ich cechy wrodzone i wybitna pomoc Amerykanów to nie opływaliby dziś w dostatki. Oni mają kilka cech sprzyjających gromadzeniu dóbr - są naprawdę pracowici, zdyscyplinowani, nie polemizują z władzą, nie są rozrzutni, potrafią oszczędzać. Na ich szczęście brak im fantazji ułańskiej.
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. Małż był służbowo na Ukrainie w 1989 roku. Gdy przekroczyli z kolegami polską granicę autem, to mieli ochotę wysiąść i ziemię ucałować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie byłam na Ukrainie i jakoś mnie tam nie ciągnie, nawet do Lwowa nie chce mi się jechać, choć moja babcia była lwowianką. Za to byłam w Rosji - raz w Moskwie, raz w okolicach Soczi.Rozumiem reakcję Twego męża i jego kolegi.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Sama prawda. I z tymi Ukraińcami którzy są okropnymi chamami i tłuką żony i z tym ich bezrobociem i korupcją I z tym że Ukrainki po studiach sprzątają u nas mieszkania. I mają dobrą opinię.
    Przede wszystkim tych Ukrainek mi żal.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też żal tych kobiet.Te, które znam to bardzo delikatne, wrażliwe kobiety.I zupełnie nie pasują do tamtejszych warunków.
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. ...z Ukraincami to tak samo jak z nami Polakami są lepsi i gorsi. Jak trafi się na porządnych to są chwaleni jak na obiboków to zmieszani z błotem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie wiem czemu, tak się dzieje, że większość Ukraińców pracujących w Polsce (na czarno) jest oszukiwanych przez polskich pracodawców, w budownictwie zwłaszcza..
      Miłego, ;)

      Usuń
  5. U nas nie ma Ukraińców - pewnie wolą tereny wschodniej Polski, bo stamtąd mają bliżej do domu. Ale i na rodzimych budowlańców nie mogę narzekać - pracują szybko, sprawnie, a gdyby od któregoś ktoś wyczuł piwsko, miałby spore kłopoty. Raz tylko widziałem budowlańców, żłopiących piwo - to było zdaje się w 2006, albo 2007, nie pamiętam. Wtedy, gdy Irlandia i Wielka Brytania otworzyły rynek pracy dla Polaków. Budowlańcy masowo wyjechali, a firmy musiały zatrudniać tych, co zostali.
    Ale jedno widać jak na dłoni - do luksusu człowiek przywyka bardzo szybko. Jeszcze nie tak dawno temu w Polsce przeciez było podobnie. Może nie tak samo, bo jednak, o ile nie było to Dzień Kobiet, mężczyzna zwykle z pracy wracal trzeźwy, ale bez łapówki też człowiekowi trudno było cokolwiek załatwić.
    I tak się zastanawiam - czy gdyby nie dopłaty unijne do rolnictwa, nasze ziemie tez nie leżałyby odłogiem. Niby takie proste: obsiać pole i zebrac plon. Ale gdy plon tańszy niż cała robota, paliwo, nawozy, ziarno na siew, to kto będzie się tym zajmował? Kto dołozy ze swego tylko po to, żeby na polu zboże ładnie rosło, bo krajobraz milszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mieszkasz w tej części kraju, która zawsze więcej czerpała wzorców z zachodu- zawsze było tam praktycznie, choć może mniej romantycznie.
      Nie wiem jak to jest z opłacalnością w rolnictwie, ale wiem, że mając własny ogródek i wolny czas, wyhodowanie dla siebie warzyw i owoców jest opłacalne, choć może nie przyniesie zysków. Jeżeli wyhodujesz coś dla swojej rodziny i nie musisz tego kupować to chyba jednak opłacalna sprawa.
      Wiem tylko, że w rolnictwie,które ma przynosić producentowi dochód, musi być spełniony szereg warunków,miedzy innymi wielkość posiadanego areału i stad zwierząt. Po prostu rozdrobnione gospodarstwa nie mają mocy produkcyjnej.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    A kto u nas by obsiewał, gdyby nie dopłaty unijne? A owoce czasem zostają na drzewach i krzewach, bo nie opłaca się zebrać.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami podejrzewam, że w Polsce nikomu nic się nie opłaca.Dobry gospodarz wie, że urodzaj nie jest zawsze i nawet gdy się nie opłaca to te owoce zbierze i przetworzy. Ci co mają choć trochę inwencji i dobrych pomysłów rzadko kiedy narzekają na opłacalność.Znam takiego, który rok w rok sprzedaje jabłka Czechom, bo u nas już się nie opłacało.
      Zasadniczą sprawą jest pomysłowość i mobilność oraz nie zakładanie z góry, że tylko 50% marża jest dla nas opłacalna.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. To prawda. Pewna pani, która żebrze, na propozycję umycia okien odpowiedziała, że jej się nie opłaci.

      Usuń
    3. No jasne,nawet jeśli dostałaby za umycie okien więcej to woli dostać mniej a nie zmęczyć się. Znajomy szukał kiedyś ludzi do zniwelowania kawałka ziemi na swej posesji- przyjął trzech, ale tak naprawdę pracował jeden, dwóch się przypatrywało tylko .Przed końcem dnia znajomy wyszedł do nich, pokazał im zdjęcia jak oni pracują i zapłacił tylko jednemu. Przy okazji dowiedział się, że jest "zwyczajną świnią" bo ludzi podgląda.
      Miłego, ;)

      Usuń
  7. Oj, długo by na ten temat można mówić... Biednie tam mają okropnie i pewnie nieprędko się polepszy.
    A my cierpimy na nieuleczalna dolegliwość pod nazwą "to mi się nie opłaca".

    OdpowiedzUsuń