Z takimi jajkami pierwszy raz spotkałam się u mojej znajomej. Na stole wylądował
litrowy szklany słój typu wek, a w nim w zalewie jasno brązowego koloru tkwiły
jajka w skorupkach.
Bardzo mi te jajka smakowały, a znajoma określiła je, że to marmurkowe jajka
dla studentów.
Jak zwał, tak zwał, pomyślałam, grunt, że to smaczne. No a skoro mi smakowały to
postanowiłam wziąć przepis.
Jajka myjemy, gotujemy na małym ogniu "na twardo". Gdy już wg nas są gotowe,
chłodzimy je zimną wodą i delikatnie je obtłukujemy , tak by skorupka dość
równomiernie popękała. Nie obieramy ze skorupki!
W garnku gotujemy lekką zalewę octową,czyli mieszankę octu jabłkowego lub
winnego z wodą), do której dodajemy listek laurowy, kilka ziaren ziela angielskiego,
małą, kawową łyżeczkę curry, 50ml sosu sojowego ciemnego. Niektórzy dodają też
kilka ziaren pieprzu.
Gotujemy wszystko kilka minut, do zalewy wkładamy jajka i jeszcze chwilę
gotujemy.
Wyławiamy łyżką jajka i układamy je w czystym wyparzonym słoju, po czym
zalewamy gorącą zalewą tak by były całe w zalewie i zamykamy słoik.
Stawiamy go do góry dnem, by się dobrze zassał.
Po tygodniu jajka są gotowe do jedzenia.
Jest to również dobre "pogotowie" do tworzenia kanapek w razie niespodziewanych
gości.
Celowo nie podaję ilości składników, bo są one uzależnione od indywidualnych
preferencji smakowych, ilości jajek i wielkości słoja i fantazji kucharza.
Opis niesamowity, smaku nie jestem sobie w stanie wyobrazić...
OdpowiedzUsuńA smak grzybków marynowanych jesteś sobie wyobrazić? To po prostu zalewa octowa. Jajka muszą nabrać smaku z tej mieszaniny octu. I gdy się tę zalewę szykuje to dobrze jest próbować jej smak, żeby nie była za kwaśna lub zbyt mdła.
UsuńMiłego,;)
My ostatnio trafiliśmy na rodzinnym przyjęciu na jajka faszerowane.
OdpowiedzUsuńMoże znasz przepis na to, żeby te ugotowane jajka nie pękały tak łatwo podczas przekrajania ich i wydobywania zawartości?
Będę wdzięczna :)
Pozdrowienia!
Jeśli jajka miały już nieco skorupkę nadwyrężoną podczas docierania do klienta to i ta im nic nie pomoże. A co do przekrawania tych jajek - trzeba to robić bardzo ostrym nożem (świeżo naostrzonym) i o dość cienkim ostrzu. Ale ostrość jest najważniejsza.
UsuńMiłego, ;)
Jest druga możliwość: ostre nożyczki do paznokci. Tniemy maleńkimi odcinkami jeszcze na ciepło.
Usuńjadłam takie jajka na spotkaniu blogerskim, pychota
OdpowiedzUsuńTeż je lubię, przynajmniej nie są "nudne" w smaku jak zwykłe jajka na twardo. No i można je potrzymać w lodowce w charakterze "pogotowia".
UsuńMiłego, ;)
Ja robiłam - ale... obrane ze skorupek. Spróbuję i Twojej wersji :-). osobiście lubię wszelkie marynaty, a jajka z octu są naprawdę niezwykłe. Jak to sie mówi - coś innego. No i prostego!
OdpowiedzUsuńNo i możesz to zrobić "na zapas" i odstawić na "czarną godzinę", gdy lodówka już pustawa.
UsuńPozdrówki;)
Ja znam taki w trochę innej wersji - po ugotowaniu obstukać i do wywaru z łupin cebuli oraz kminku - super ! Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńTeż znam to z kminkiem i łupin z cebuli
UsuńTe są przeznaczone do dłuższego "poleżenia", można je zrobić "na zapas". Znajoma je dawała synowi, który studiował w Toruniu,bo tylko tam był wybrany przez niego kierunek, a były to czasy, gdy w sklepach królowały puste półki.
UsuńI chłopak z W-wy woził do Torunia słoiki z jajkami, kiełbasą zatopioną w smalcu i smarowidłem wieprzowym do chleba. Jak widać instytucja słoików znana była od dawna.
Miłego,;)
A może jednak podasz orientacyjne ilości składników? Choćby takie, jakie sama stosujesz. Bo żeby zrobić to samemu, to jednak trzeba mieć jakieś doświadczenie, a moje poza jajecznicę nie wychodzi.
OdpowiedzUsuńNit, to jest kwestia własnych upodobań- dla jednego ocet (winny albo jabłkowy) w proporcji z wodą 1:1 jest zbyt ostrą zalewą, dla innych w sam raz.
UsuńZrób tak: zmieszaj przegotowaną wodę z octem w proporcji 1:1, wymieszaj i spróbuj, czy nie za kwaśne. Jak za kwaśne- dodaj wody Potem dodaj pół herbacianej łyżeczki curry, zamieszaj i znów spróbuj. Potem dodaj 50 ml sosu sojowego ciemnego i znów spróbuj.
Jak ci to wszystko będzie pasowało to dodaj liść laurowy i 3-5 ziaren ziela angielskiego. Reszta w przepisie powyżej.
Smacznego, ;)
Intrygująco to brzmi. Muszę spróbować. Zapodam na mężowskie imieniny. Może się przyjmie :-)
OdpowiedzUsuńTylko zrób je wcześniej, żeby zdążyły nabrać smaku w tej zalewie.
UsuńPewnie się przyjmie, to bardzo jadalna rzecz:)))
Miłego, ;)
Wypróbuj przed świętami- bo nigdy nie wiadomo, czy to, co smakuje innym będzie smakowało nam.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Lubie jajka, wiec chetnie skorzystam z przepisu - dzieki Anabell:)
OdpowiedzUsuńDzieki za pomysl. Mam tyle jajek ze zastanawialam sie co z nimi zrobic.
OdpowiedzUsuńJuz wiem:)
Takie jajka w słoju widziałam tylko na amerykańskich filmach i zawsze mnie trochę przerażały. Tak jak te wielokolorowe zbuki - frykasy w Chinach czy Japonii. Brrr! ;)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Podejrzewam, że przepis do najnowszych nie należy, tak "konserwowane" jajka są znane od dawna, a ja już znam go od trzydziestu kilku lat. W przeciwieństwie do tych chińskich i japońskich nie są jajami zgniłymi.
UsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTakie jajka robiła moja babcia zawsze po Wielkanocy. Mieliśmy zwyczaj urządzać zawody w stukaniu się gotowanymi jajkami, których potem nikt nie jadł, więc lądowały w marynacie octowej w ramach szacunku dla pożywienia. A w Boże Narodzenie do marynaty trafiał smażony wigilijny karp, jeśli został.
Pozdrawiam serdecznie.
PS. W ogóle w czasach bezlodówkowych podobnych "wynalazków" słoiczkowych robiło się więcej. Teraz powracamy do tych babcinych przepisów.
UsuńWitaj, kiedyś jednak bardziej szanowano żywność - teraz, choć niemal wszyscy narzekają, że pieniędzy mało, to wiele jedzenia się marnuje.
UsuńWiesz, to domowe słoiczkowe jedzenie to było naprawdę dobrym wynalazkiem- nie było sztucznych konserwantów , więc się wiele rzeczy wekowało. Najwięcej się nawekowałam różnych przetworów gdy był okres "kartkowy" bo starałam się od razu wykupić wszystko z kartek i musiałam to jakoś przechować, nie licząc zbytnio na zamrażalnik, bo wszak były wyłączenia prądu-stolica też nie była od tego wolna. No i czasem kupowałam "na czarno" 1/2 świnki, więc też musiałam to mięso przerobić "na zaś". Robiłam tez sporo przetworów warzywnych i owocowych. No ale teraz, na nas dwoje to mi się zwyczajnie nie chce tak bawić.
Serdeczności;)
Przyznam szczerze, że w moim regionie ten przepis nie jest znany, po raz pierwszy w życiu o nim słyszę! Nawet moja Babcia, która bardzo dużo opowiadała mi o "dawnych czasach" nigdy nawet nie wspomniała o jajach w zalewie.
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę, bo lubię jajka i to pod każdą postacią.
Pozdrawiam :)
Skuś się, skuś. To poza tym dobre "pogotowie spiżarniowe".
UsuńNajlepszego,;)