Jak widzicie leniwa ze mnie kobieta i upraszczam sobie pichcenie jak tylko
się da.
Zamiast makowca robię palmiery. Składniki : 1 opakowanie gotowego
ciasta francuskiego, 1 puszka gotowej masy makowej ( mała, albo z kimś
na pól)
Ciasto można kupić świeże lub mrożone. Należy koniecznie sprawdzić na
opakowaniu datę ważności, bo zdarzyło mi się już przeterminowane ciasto.
Jeśli jest zamrożone, to wpierw je rozmrażamy. Na jego powierzchni roz-
prowadzamy gotową masę makową, cieniutko.Zwijamy ciasto do połowy
i powtarzamy tę czynność z drugiej strony, tak by zrolowane brzegi ciasta
spotkały się w połowie. Teraz zawijamy ciasto w pergamin i na pół godz.
wkładamy do zamrażalnika. W międzyczasie włączamy piekarnik na 200
stopni.
Po tych 30 minutach bardzo ostrym nożem kroimy ciasto na
półcentymetrowe plasterki i układamy je na blasze wyłożonej papierem
do pieczenia.
Pieczemy 15 minut, wysuwamy blachę, odwracamy szczypcami do
ciasta owe plasterki na drugą stronę i pieczemy jeszcze 7 minut.
Jeżeli chcemy je przechować dłużej, to ostudzone należy włożyć do
szczelnej puszki lub słoja.
Oczywiście, nie ma to wiele wspólnego z makowcem, ale coś za coś-
z cała pewnością nie rozbolą nas przy tym nogi lub ręce.
I ostatni, nietypowy świąteczny wypiek, czyli Pawlowa-czekoladowa.
Składniki:
6 białek, 300 g cukru, 3 łyżki kakao, 1 łyżeczka octu balsamicznego lub
soku z cytryny, 50 g gorzkiej czekolady, 500 ml kremówki ubitej na krem,
50 dag owoców- latem maliny, zimą cząstki mandarynek
Podgrzewamy piekarnik do 180 stopni.
Ubijamy na sztywno pianę z odrobiną soli. Gdy sztywna dodajemy porcjami
cukier wymieszany z kakao i kroplami ocet, nie przerywając ubijania .
Gotową już pianę układamy ( w formie kopczyka ze spłaszczonym czubkiem)
na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Nagrzany do 180 stopni piekarnik przykręcamy do temperatury 150 stopni
i pieczemy 1 godzinę i 15 minut. Studzimy w uchylonym piekarniku.
Gdy ostygnie wykładamy na paterę, układamy owoce, polewamy kremówką,
posypujemy utartą na wiórki czekoladą.
Trudne nie jest, męczące też nie za bardzo.
Oczywiście wszystkie te przepisy można wykorzystać przy innej okazji,
nie świątecznej.
Nie namawiam nikogo, by zmienił swoje świąteczne menu, ja tylko Wam
opowiadam, co pichcę ja- idąca zawsze pod prąd.
I mam prośbę- szukam prostego, łatwego przepisu na drożdżówki, najlepiej
na drożdżach instant.
W razie czego- mój mail w profilu.
Anabell brzmi super to czekoladowe cudo, mam pytanie czy piekarnik do pawłowa/ej nagrzewamy od dołu czy góra i dół. Pieczesz w elektrycznym?
OdpowiedzUsuńDROŻDŻÓWKA
OdpowiedzUsuń3 szkl mąki pszennej
50 g drożdży
2 jajka
2 żółtka
3/4 szk cukru
100 g masła
1 szkl mleka
1/2 opakowania cukru waniliowego
KRUSZONKA - wszystkiego (masła, mąki, cukru ) po równo
Przyrządzić rozczyn z drożdży, 1/2 szkl ciepłego mleka, łyżeczki cukru i 2 łyżeczek mąki. Pozostawić do wyrośnięcia.
Jajka ubić z pozostałym cukrem, nastepnie dodać do rozczynu. Wsypać mąkę wlać resztę mleka i rozpuszczony, ostudzony tłuszcz.
Dodać cukier wanil ( można tez dodać olejek) Wyrabiać aż masa stanie się gładka i sprężysta.
Wszystkie składniki kruszonki zagnieść i schłodzić.
Wyrośnięte ciasto wyłożyć na posmarowaną tłuszczem i posypaną bułka blaszkę. Na wierzchu posypac kruszonką, piec 30 min w 180 stopniach.
SMACZNEGO !
naprawde polecam ten przepis
Zrolowana z masą makową 9bez kruszonki będzie struclą makową.
Twoje przepisy godne polecenia, Ja pianę do takiego wypieku ubijam zawsze na parze.
Smakowicie i słodko, to coś dla mnie:))
OdpowiedzUsuńWitaj Anabell! Ze słodyczy najbardziej lubię śledzie! Nie lubię się też przemęczać w kuchni, więc dwa łatwe przepisy:
OdpowiedzUsuń1. Kupujemy filety bez skóry (matiasy) które moczymy od wieczora do rana (jak ktoś lubi, może je moczyć od rana do wieczora :-)). Dwie spore cebule (w zależności od ilości śledzi - tu pół kilo) kroimy w półplasterki. Dosypujemy jedynie świeżo mielony pieprz i zalewamy olejem. Trzeba niestety poczekać, aż się "przegryzie" w lodówce i voila!
2. Kupujemy 2 kg śledzi (niepatroszonych) lub półtuszek. Patrzymy im głęboko w oczy, aby stwierdzić, od jakiego czasu są martwe - lepsze są te z mało mętnymi ;-). Lekko solimy w środku i obtaczamy w mące. Delikatnie umieszczamy na patelni z rozgrzanym olejem i patrzymy, jak wesoło skwiercząc zaczynają się rumienić. Jak się podbrązowią (?) można zajadać. Aha, te które nie zostaną pożarte od razu można wrzucić w zalewę octową, za kilka dni są rewelacyjne! Pozdrawiam :-)
Piekarnik mam elektryczny, z termoobiegiem, ustawiasz go na górę i dół. Gdy już upieczesz i studzisz przy uchylonych drzwiczkach, to możesz wentylatora nie wyłączać.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Uleczko, ale to mają być małe drożdzówki z czymś w środku, dżemem lub budyniem lub jagodami. W życiu nie robiłam nic drożdżowego.I to jakaś straszna ilość tego by wyszła, a ja potrzebuję ich ze 12 małych. No i wolałabym na drożdżach instant.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ivo, ta Pawłowa najlepsza jest z malinami. Tak po prawdzie, to mnie do szczęścia i same maliny wystarczają.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Mironq, a półtuszki to mają też oczy? Myślałam,że one są bez łbów.Moje dziecię w wieku lat 3,5 zapytało kiedyś w restauracji dziobiąc widelcem pstrąga: "mamo, a rybkę to nie boli? bo ona ma oczka".
OdpowiedzUsuńKilka sąsiednich stolików mało się nie udławiło z powstrzymywanego śmiechu. U mnie nie będzie miał kto jeść tego śledzia.
Miłego, ;)
ja sledzie takie jak Mironq, bez oczek i w ocet:) sledzie w śmietanie z jabłkiem, a z makiem to makaron własnej roboty, czyli kluski z makiem:)
OdpowiedzUsuńWitaj Anabell! To ja jestem bardziej leniwy: Nic nie pichcę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Anabell to jedno opakowanie drożdzy na tą porcję. Jak potrzebujesz mniej to po prostu zrób z połowy składników. Z tym ciastem da sie zrobić co zechcesz jak za rzadkie to trochę mąki dosypac. Ja robię na samych żółtkach. Zrobisz walek, kroisz porcje jakie potrzebujesz rozwałkujesz ,nadziewasz, zrolujesz i kładziesz na blachę. Potem muszą jeszcze urosnąć w cieple, ja zimą jak jest w mieszkaniu chłodno zostawiam drzwiczki piecyka lekko nagrzanego otwarte i wkładam do wyrośnięcia najpierw ciasto, a potem to co na blasze ma jeszcze wyrosnąć. Jak się przestrzega to że drożdzowe ciasto potrzebuje miec ciepło to całość musi sie udać natomist na maśle oszczędzać nie radzę może być o jedno żótko mniej ale za to masła trochę więcej. Jak ciasto wyrabiasz to tez na czyms ciepłym nic zimnego,łyżka najlepij drewniana, ręce też ciepłe, a jak potem masz to ciasto w ręku to powinno być leciutkie i mięciutkie jak wata i czujesz jak od środka Ci rośnie. Uwielbiam drożdżowe ciasto robić. zawsze je na oko robie i zawsze mi wychodzi.
OdpowiedzUsuńBeatko, a ja najbardziej lubię torcik makowy bez ciasta. Koleżanka się ze mnie śmieje,że może powinnam jeść samą masę makową , tak prosto z puszki, po co jeszcze piec.
OdpowiedzUsuńMiłego,;)
Jerzy , na szczęście masz jeszcze kogoś mniej leniwego przy sobie.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
Uleczko, spróbuję jeszcze przed świętami.
OdpowiedzUsuńmiłego, ;
0
Anabell - podpasowały mi te Twoje Palmiery - nie lubię dużo stać przy pieczeniu ale jestem łasuch - więc myślę, że skorzystam z przepisu. Poza tym nowością są dla mnie nietypowe naleśniki...a kapust z morelami musi być pyszna!!! Dzięki za wpis z przepisami...ile ciekawostek można na naszych blogach wyczytać - strasznie mi się ten świat podoba!!!z Wami oczywiście. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGraszko, to naprawdę nie jest wiele roboty przy tych palmierach. Ja kupuję świeże ciasto francuskie w Lidlu, jest dobrej jakości ma przystępną cenę. Ja już robiłam palmiery z cukrem i cynamonem(nimi posypuje się ciasto przed zrolowaniem) oraz z masłem orzechowym, niesłodzonym.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Dzień dobry!
OdpowiedzUsuńPrzypadkiem zajrzałam i jeśli można zostaję! Właśnie takich przepisów szukam - nie zabierajacych życia!
Pieczenie ciast to specjalnosc mojego meza, ja sie nie tykam.
OdpowiedzUsuńNalesniki zrobie na sto procent, zeby zobaczyc jego mine:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKankanko, miło,że zajrzałaś. Gdy któryś z przepisów jest zbyt pracochłonny po prostu rezygnuję z niego.Moim marzeniem, wciąż nie zrealizowanym przez naukowców jest odżywianie się tabletkami, które : 1. będą miały smak, na który mamy ochotę, 2.zaspokoją głód i zapotrzebowanie kaloryczne, 3. nie utuczą nas.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ataner,zazdroszczę Ci, mój niestety nie ma takich talentów, a raczej nawet on nie chce sprawdzać, czy je ma.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
A tak poza tematem.... zaczęłam wieczorem czytać do tyłu bloga..... jesteś bardzo mądrą kobietą, z zachwytem sobie czytam dalej (wieczorem, porobiłam stosowne zakładki) :)))) Pozdrawiam! Czuję duszę z lekkością patrzącą i rozumiejącą dziwy tego świata.
OdpowiedzUsuńDziękuję Kankanko, ja po prostu po latach szarpania się, nabrałam do wielu spraw sporego dystansu.Przede
OdpowiedzUsuńwszystkim przestałam wszystko musieć, zamieniając to na mogę lub chcę. I od razu lżej się żyje.
Miłego, ;)
Otóż to! Jak takie małe słowo potrafi wiele zdziałać!
OdpowiedzUsuńJa też już częściej MOGĘ.
Jeszcze czasami MUSZĘ, ale wtedy usilnie zamieniam na CHCĘ i już mi tęcza błyska :)))
No właśnie Kankanko,jeśli się nad życiem zastanowić, to oczywiście jest kilka rzeczy, które musimy, ale wynikają one głównie z fizjologii, umrzeć też musimy, ale reszta- zawsze jest wybór-możemy lub chcemy.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Spróbuję na pewno, bo mi się podoba. Zwłaszcza to z makiem :-)
OdpowiedzUsuń