drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 26 stycznia 2012

260. Wyczytałam, że ......

"...żony, które nie czekają,  aż  mąż zapewni im szczęście, mają
najszczęśliwsze małżeństwa". Do takiego wniosku doszła Iris Krasnow -
58-letnia amerykańska dziennikarka, autorka  kilku bestselerów na temat
relacji międzyludzkich i różnych etapów życia kobiety. I wiecie co, to
jest prawda.  Jestem tego namacalnym dowodem - mężatką jestem
niemal od zawsze , bo za mąż wydałam się mając zaledwie 21 lat, cały
czas jestem z tym samym człowiekiem i uważam, że jest to udany i dobry
związek. Nie czytając żadnych mądrych książek na ten temat, jakoś sama
wpadłam na to, że  najważniejsze we wspólnym życiu, jest danie sobie
wzajemnie przestrzeni życiowej. Każdy potrzebuje pewnej dozy
samotności, czasu by wejrzeć spokojnie w głąb siebie, zastanowić się
nad sobą, by się rozwijać wewnętrznie. I każdy z nas potrzebuje
przestrzeni na pielęgnowanie swojego hobby, własnych zainteresowań.
I dlatego jezdziłam  na wakacje z dzieckiem sama,  nie ciągnełam
męża do opery, która  nie należała do kręgu jego zainteresowań, nie
latałam oglądać jak on gra w tenisa lub w siatkówkę i zawsze uważałam,
że nie ma potrzeby robić  razem to, co można robic oddzielnie- np.
wychodzenie z psem  na spacer. Nie ukrywałam, że do opery idę
z kolegą z pracy  lub lecę pogadać z przyjacielem, który ma akurat
kłopoty rodzinne. Ale by to wszystko miało "ręce i nogi" trzeba mieć do
siebie samej i do siebie nawzajem zaufanie.
                                                   ****
Z czym kojarzy się  Wam Afryka?  Bo mnie to głównie z parkiem
Serengeti, cudownymi gepardami,  rozczulającymi  małymi słoniątkami,
pięknymi krajobrazami z Kenii i moim marzeniem, by polecieć balonem
nad sawanną. A tu się okazuje, że Afryka  z moich wyobrażeń  wcale
taka nie jest. Czy wiecie, że Afryka ma już 600 mln użytkowników
telefonow komórkowych i tym samym ma drugie miejsce na
świecie? Pierwsze miejsce ma Azja. Wyobrażacie sobie Masaja
z telefonem komórkowym przy uchu? Afryka pomału jest
postrzegana jako kontynent nadziei. Około 2/3 Afrykanów umie
czytać i pisać a taki poziom rozwoju Hiszpania osiągnęła dopiero
w latach 20-tych XX wieku. Coraz częściej ludność Afryki korzysta
z najskuteczniejszych działań prozdrowotnycvh, do których należą:
mycie rąk, karmienie piersią, szczepienie  niemowląt i dzieci, stoso-
wanie moskitier, korzystanie z antybiotyków, wprowadzenie nawet
przez biedne kraje darmowego szkolnictwa podstawowego.
I wiecie co? w Afryce już pojawiła się klasa ludzi uzależnionych
od kart kredytowych.  A w ub. roku magazyn "Forbes" po raz
pierwszy opublikował listę 40 najbogatszych Afrykanów, których
łączne bogactwo wynosi 64,9 mld dolarów. A dla mnie najlepszą
wiadomością  jest fakt, że niektórzy z nich to również filantropi.

A więcej możecie poczytać w 4 numerze Forum
P.S.
Uprzejmie wyjaśniam, że nikt mi nie płaci za reklamowanie tego
tygodnika, po prostu lubię  go czytać.

44 komentarze:

  1. Będzie truizm- każdy związek jest inny. Ja jestem w trzecim (tak się złożyło) Pierwszy- ja 18 on 19 dziecko w drodze- nasi rodzice stwierdzili, że dziecko musi mieć ojca. On realizował swe życie i nie obchodziła go rodzina. Zresztą trwało to 2 lata i rozeszliśmy się.Drugi związek był na początku udany, ale potem już tylko pozostały na zewnątrz pozory udanego. Mąż zmarł po 3 ataku serca. A teraz jestem bardzo szczęśliwa. My mamy wspólne zainteresowania i wspólna szkolą przeszłość (szkolna miłość po latach wróciła). Jesteśmy cały czas blisko siebie, ale dajemy sobie tę, jak mówisz, przestrzeń. No i doświadczenia zyciowe też nas zbliżają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do trwałości związku to się z Tobą zgadzam, ja jestem mężatką z 30letnim stażem. Co prawda do tworzenia jak to określasz wolnej przestrzeni dorastaliśmy, ale udało nam się ten stan wypracować.
    Jeśli zaś chodzi o Forum, to faktycznie jest kwintesencja tego co warto przeczytać.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaskółko, jestem z rozbitej rodziny, wychowywali mnie dziadkowie.3/4 mojej rodziny to rozwodnicy. My pobraliśmy się z braku czasu na randki.Dziecko urodziłam gdy już się wyszumieliśmy. To dawanie sobie nawzajem przestrzeni wcale nie jest łatwe, bo każdy w głębi duszy jest zaborczy a poza tym boi się,że taka przestrzeń może być początkiem końca.Ale gdybym jej nie miała, pewnie by się wszystko rozleciało, jestem mało miła, trudno ze mną wytrzymać.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mamon, tę przestrzeń trzeba wypracowywać razem, bo osiąga się ją tylko w drodze rezygnacji z zaborczości, z chęci całkowitego zagarnięcia tej drugiej osoby.Podobno nawet kota można zagłaskać na śmierć.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdanie to nie chodzi tylko o związki. Jest powiedzenie, ze kazdy jest kowalem swojego losu i chyba tak jest. Od nas samych zależy, czy nasze życie jest udane, czy nie. Głęboko wierzę, że siłą woli jesteśmy w stanie kierować losem. Jeśli ta wola jest skierowana na bycie uszczęśliwianą przez męża, to dokładnie tak działa:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Ilenko, w tym przypadku idzie głównie o związki i to związki potwierdzone "papierkiem". Bo w bardzo szczerych rozmowach b. wiele kobiet przyznaje się do tego,że tak naprawdę nie czuły się szczęśliwe w małżeństwie, że małżeństwo to jedno długie pasmo rozczarowań, więc część postanawia zrezygnować, rozejść się i szukać następnego, lepszego związku.Tak naprawdę małżeństwo nie jest czymś "lekkim, łatwym i przyjemnym" niczym muzyka rozrywkowa. Wymaga od obojga wypracowania wzajemnej tolerancji, umiejętności rezygnacji (bez bólu) z niektórych swoich nawyków, pozbycia się zaborczości w stosunku do partnera.
    To trudne, naprawdę.Trzeba sporo
    zainwestować, bez pewności,że to
    przyniesie "korzyść". Co do tego bycia "uszczęśliwianą przez męża" - oczywiście można w siebie wmówić, że to własny mąż Cię uszczęśliwia, ale tak naprawdę owo szczęście sama sobie wypracowujesz, bo wiesz co powoduje,że czujesz się szczęśliwa.
    Szczęście nie ma jednoznacznej definicji, dla każdego co innego jest szczęściem.Myślę , że i pojęcie "szczęście małżeńskie" dla każdego znaczy coś innego- dla jednych to bycie w ścisłej zależności i bliskości, możliwość kontrolowania każdej myśli, spojrzenia, każdego kroku. Ale ja to bym się powiesiła w takich warunkach:))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczęście nie ma jednoznacznej definicji, dla każdego co innego jest szczęściem.Myślę , że i pojęcie "szczęście małżeńskie" dla każdego znaczy coś innego- dla jednych to bycie w ścisłej zależności i bliskości, możliwość kontrolowania każdej myśli, spojrzenia, każdego kroku. Ale ja to bym się powiesiła w takich warunkach:))
    Anabell to mogłoby być moje ale jest Twoje jak najbardziej. Dlatego takze pilnuje teraz w mojej rodzinie podobne tolerancyjne niewtrącanie się w życie moich bliskich. W małżeństwie także tylko dlatego dało mi się tyle lat przetrwać.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podobnie jak Jaskolka, jestem w trzecim malzenstwie. Pierwsze zostalo zawarte w wieku kiedy kierowalam sie dewiza "kochamy sie, wiec reszta jakos sie ulozy" Nie ulozyla sie:) W drugim bylo juz lepiej, ale wtedy juz moja dewiza bylo "malzenstwo to kompromis" Owszem to ja szlam na kompromis, ale niekoniecznie on:)) Trzecie jest zywa sielanka, ale juz wiedzialam, ze jak mam isc na kompromis, czy tez cos naprawiac, zmieniac i wygladzac, to uciekalam. Mialam szczescie trafic na partnera, ktory pasuje do mnie jak druga polowka jablka. Nikt nie musi isc na kompromis, nikt nie musi niczego zmieniac, jest nam po prostu dobrze tak jak jest.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uleczko,myślę, że każdy, nawet jeśli się do tego nie przyznaje, ma swoje tajemne myśli, których z nikim nie dzieli.Nigdy nie starałam się dowiedzieć o czym mój mąż rozmyśla w samotności- uznawałam,że to nie jest istotne dla nas obojga, skoro ciągle jesteśmy razem, nie mamy "cichych dni" ani żadnych sprzeczek.Dość wcześnie zrozumiałam,że mężczyzni to inny gatunek biologiczny,który zupełnie inaczej pojmuje świat i choć używamy tych samych słów, mają one zupełnie inne znaczenie, ale to nie oznacza,że nie można żyć razem pod jednym dachem w symbiozie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Stardust, po prostu oboje dojrzeliście do małżeństwa, czyli do życia w symbiozie.U nas,od samego początku każde z nas miało jakieś własne "poletko", na które drugie nie domagało się zaproszenia i wstępu. I dzięki temu dało się wytrzymać pod jednym dachem bez burz.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak, ta przestrzeń jest bardzo ważna. Bycie razem nie oznacza, że oprócz wspólnych zainteresowań nie można mieć indywidualnych. Wcale nie trzeba z nich rezygnować przy odrobinie zrozumienia z drugiej strony i przy obopólnym zaufaniu:)
    A Afryka... Afryka zawsze kojarzy mi się z Casablancą, kenijskim safari, kopalniami diamentów, ale przede wszystkim z wielką nędzą/głodem mieszkańców.

    OdpowiedzUsuń
  12. Star- dokładnie tak- Ja w moim drugim (po dwóch latach to się zaczęło)ciągle musiałam z czegoś rezygnować w imię.... wszyscy znajomi, rodzina mówili, jakim jesteśmy dobrym małżeństwem. Pozory- zaczęłam się strasznie dusić i obwiniać, że przecież nic złego się nie dzieje, nie pije, nie bije, dzieci w miarę dostrzega, tylko mnie przestał. Jednak przyszła choroba męża i wtedy...są ludzie, którzy w chorobie szlachetnieją, mój mąż w chorobie widział tylko siebie. Wszystko zaczęło się kręcić wokół jego choroby i osoby. Wiem, cierpiał, ale ja też już byłam na pograniczu zwariowania. Kiedy umarł- odczułam ulgę. Wiem, wredna jestem. Bolało strasznie, że go nie ma, ale ulga była. 16 lat byłam sama i cały czas miałam poczucie winy, ze ta ulga, ze już mam spokój... straszne. Najgorsze, że ja ciągle nie potrafię w tamtym małżeństwie dostrzec pozytywów- tych głębszych, partnerskich- nie tych ogólnych na pokaz. A w opinii rodziny i otoczenia- ".....to był dobry mąż, szkoda...szkoda...". No i te jego "boki" :( A teraz????? Tak, jak u Star... :))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Kochana Anabell,ależ ty pędzisz kochana ;) Dopiero byłam niedawno u Ciebie a tu już tyle nowych postów :)

    Nie będę się wdrażać w szczegóły..powiem tylko ze uwielbiam wpadać do Ciebie żeby zaczerpnąć ciekawych nowości i ciekawostek na jakie rzadko się trafia :)

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ulaczn, a ja nadal ogromnie lubię zaglądać do Ciebie i podziwiać te miniatury. Ale muszę jakoś bardziej rozwinąć swe słownictwo, bo jedyne co mi zawsze wciska się na klawiaturę to: śliczne, jak żywe i jesteś niesamowita. Miło mi,że wpadasz do mnie, bo wiem, jaka jesteś zapracowana.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. po pierwsze tez uwazam ze z chlopem nie trzeba sie wszedzie ciagac, na wczasy tez jezdzilismy raz sami raz wspolnie,i tez nie twierdze ze musimy swiat widziec jedna para oczu wolnosc i swoboda drugiej polowki jest dla mnie tak samo wazna jak moja
    po drugie afryka kojarzy mi sie z etiopia i dziecmi z duzymi brzuchami ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Witaj Anabell, dawno u Ciebie nie byłam.
    Jeśli chodzi o pierwszą część Twojego postu to całkowicie się z Tobą zgadzam.I może też dlatego jestem już 36 lat żoną tego samego człowieka.
    W drugiej części o Afryce - nie wszystko wydaje mi się takie proste. Mój syn- podróżnik, który był w Etopii przez 6 tygodni i przeszedł i przejechał ją w 6-os. grupie podobnie jak on "szurniętych" osób - mówił, że faktycznie prawie każdy Etiopczyk ma komórkę, ale jest przy tym tak samo biedny. I mówił mi, że na miejscu Etiopczyka to kupiłby sobie zamiast komórki- coś do jedzenia -żeby nie żebrać. Bo nadal w Afryce umierają z głodu, chociaż mają te komórki i karty kredytowe...
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Anabell, masz rację - tolerancja, wyrozumiałość i zaufanie, to podstawa dobrego związku. Miałam tylko jednego męża, więc nie mogę się wypowiadać na okoliczność porównań różnych partnerów...jak by mi z nimi było dobrze czy źle? Jedno wiem, że bycie razem z osobą o całkiem innej strukturze psychicznej...to uczenie się jej przez cały czas:)
    Co do Afryki, to moja o niej wiedza jest bardzo ogólna i ...wyczytana:) Nie byłam tam w ogóle i tylko wyobraźni zawdzięczam piękny obraz tego kontynentu. Oczywiście zdaję sobie sprawę z ogromnej biedy, waśni plemiennych i toczących się wojen. Natomiast o rosnącym bogactwie mam nikłą wiedzę:) Poza tym fascynacja nowoczesną techniką ...nawet mnie nie dziwi, myślę, że dostęp do tych wszystkich urządzeń jest coraz bardziej powszechny.
    Pozdrawiam Cię skarbie bardzo serdecznie i dzięki za przekaz fajnych ciekawostek!!!! Buziaki!!!!

    OdpowiedzUsuń
  18. Lewym Okiem, chyba częściej oglądam programy przyrodnicze niż społeczno-ekonomiczne i stąd dla mnie Afryka to te piękne zwierzęta, sawanna itp. Taki obraz raczej jak z powieści Karen Blixen. Afryka jest coraz bardziej zróżnicowana gospodarczo, niektóre kraje całkiem niezle już sobie radzą gospodarczo i nawet mają już warstwę średnią.Bo to właśnie ta warstwa społeczna świadczy o stanie gospodarki danego kraju.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Witaj Stokrotko, ale Afryka się zmienia, choć nie we wszystkich krajach w tym samym tempie. Średni PKB wyrażony w procentach, ustawia Etiopię na piątym miejscu w świecie, tuż za Nigerią i w latach 2001 - 2010 wynosił 8,4%. Na pierwszym miejscu plasuje się Angola, na drugim Chiny, trzecim-Birma,czwartym -Nigeria. Wyznacznikiem postępu Afryki jest kształtowanie się klasy średniej, która teraz obejmuje 13% ludności.
    Afryka to 50 państw, w których przeważa już stabilność, konflikty zbrojne obejmują chyba tylko cztery z nich. Ta stabilność prowadzi do lokowania w Afryce wielu inwestycji zagranicznych, dających miejscowym zatrudnienie i prowadzących do powstawania lokalnej przedsiębiorczości.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ivo, Afryka bardzo się zmienia - kontynent się rozwija, a obraz Afryki, który noszę w wyobrazni jest rodem z powieści Karen Blixen i filmów kanału Animal Planet. Ale oglądałam ostatnio film o Masajach - o tym jak Masajki , które same wychowują dzieci (skutek rozwodu, bo mąż był pijakiem) zakładają własne, jednoosobowe biznesy, np. uczą się podstaw weterynarii i leczą swym sąsiadom zwierzęta. To chyba duża zmiana, prawda?
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Jaskółko, śmierć partnera jest zawsze jedną z największych traum, które nas spotykają. Twoje wyrzuty sumienia, że odczułaś ulgę, gdy skończył się ten koszmar choroby były i są niepotrzebne.Byłaś z Nim do końca, pomagałaś w miarę swych możliwości i wszystko było tak jak trzeba.I nie miej żalu do siebie,że nie możesz , nawet teraz, dostrzec pozytywów tamtego związku. Nie dostrzegasz, bo pewnie ich nie było. I cieszę się, że teraz jest dobrze i czujesz się szczęśliwa. Wiesz, czasem jest jak w porzekadle : "do trzech razy sztuka".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Graszko, moje marzenie względem Afryki to lot balonem nad sawanną , po której wędrują stada zebr, antylop
    i innych cudnych zwierząt. Ale obawiam się,że rozwój gospodarczy Afryki zniszczy tę Afrykę dzikich zwierząt, które przecież przegrają swą walkę o ziemię, która będzie potrzebna ludziom.Ludzi w Afryce przybywa i zagarniają terytoria zwierząt pod uprawy rolne i pastwiska.I dlatego wcale nie jestem pewna,czy cieszy mnie tak naprawdę rozwój gospodarczy Afryki.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Anabell no właśnie tarczyca i niedoczynność...już przywykłam,że laska nie będę, że mój brzuch po trzech ciążach nie będzie jak u nastolatki ale moje krągłości zaczynają mi już przeszkadzać i brak kondycji...
    Ja ogólnie nie muszę się obżerać ale w biegu wrzucam w siebie byle co, więc teraz stanowczo ruch i świadome zdrowe jedzenie.
    Jeżeli znasz jakieś specjalne menu dla mnie ze względu na tarczycę chętnie skorzystam.
    Dzięki za rady:*

    Co do Twojego wpisu, niezłe "ciekawostki dropsa" o tej Afryce...pierwsze dziś skojarzenie to, że tam jest tak ciepło :) A co do małżeństwa czytam z otwartą buzią i staram się czerpać z Waszego doświadczenia.Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  24. zapomniałaś jaskółko dodać,że trzeciego męża odbiłaś innej kobiecie...

    OdpowiedzUsuń
  25. Galopku, odpowiedz masz na mailu.

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy, jeśli masz coś do "jaskółki", to proszę, umieszczaj te wiadomości na jej blogu, nie moim.
    Z góry dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  27. No i widzisz? Odbiłam. Śmieszne. Czy można odbić kogoś, kto tego nie chce? Dodam,bo ciągle się to wlecze. Tak, rozwiódł się dla mnie? Głupio powiedziane, bo nie o satysfakcję moja tu chodzi. Tamto małżeństwo się wypaliło. To przecież coraz częściej spotykane wśród 50+. Nie mam już sił tłumaczyć, że zostawił wszystko, by nie było strat przynajmniej materialnych, bo to ,że tamta żona cierpiała też wiemy. Nigdy takie rzeczy nie dzieją się bezboleśnie. Zresztą, co ja będę ciągle i ciągle. Ten anonim wie,bo śledził cała sprawę. I gratulacje dla nas po ślubie też składała i telefonicznie i na moim poprzednim blogu. A teraz się oburza? Anabell, przepraszam, że na Twój blog takie kreatury przywlokły się za mną.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jaskółko, nie przejmuj się, jeśli jeszcze raz coś nastuka, to zwyczajnie skasuję.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie chcę się wymądrzać, bo ani wiekiem doświadczona nie jestem (niejeden powie o mnie "smarkula", choć może mnie to tylko ucieszyć ;))) ani samym doświadczeniem, ale już teraz wiem, że związek wymaga kompromisów. Co, oczywiście, nie oznacza, że powinien składać się z nich samych. Wiele można wybaczyć, wiele tolerować, zostawiać przestrzeń itp. ale nasłuchałam się wielu historii (i napatrzyłam na wiele przypadków) wieloletniego cierpienia kobiet - milczały i tkwiły w małżeństwie "dla dzieci, bo małżeństwo rzecz święta, bo co ludzie powiedzą, bo co ja teraz zrobię". Moja babcia twierdzi, że kiedyś było lepiej, bo nie było tylu rozwodów. Ludzie żyli ze sobą do śmierci. Tylko czy zawsze żyli w szczęściu? Po prostu się nie rozwodzili.

    OdpowiedzUsuń
  30. A jak się mają mężowie w takich sytuacjach? Też tam napisano?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj Kendżi,chyba nigdy małżeństwo nie było czymś prostym i łatwym i zawsze wymagało kompromisów z obu stron, wzajemnego szacunku, wyrozumiałości. Znam parę, która rozwiodła się, a dalej ze sobą mieszkała, bo była dwójka dzieci, które nie miały zielonego pojęcia,że rozwiedzeni. Można i tak, dla dobra dzieci.Mam wrażenie, że ludzie nie potrafią rozmawiać ze sobą nt. własnego związku i zbyt szybko rezygnują z jego ratowania.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Witaj Jerzy, ano napisali, że stworzenie udanego związku zależy od kobiety, od jej właściwego wyboru.
    "Trzeba wyjść za kogoś, kto jest elastyczny, pewny siebie i ma do ciebie zaufanie: jeśli nie można liczyć na męża czy żonę w szalonym, niestabilnym świecie, to znaczy, że poślubiło się nie tę osobę."
    Osobiście nie wyobrażam sobie życie z zakompleksionym facetem, który na domiar złego nie będzie mi wierzył.
    Wtedy to już tylko rozwód pozostaje.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Anabell, z całym szacunkiem, ale chyba nie doczytałaś u mnie posta, bo żadnego naruszenia nie było!!!
    Przepraszam, że tu komentuję,ale raczej nie wracasz do mnie na kontynuowanie rozmowy:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Ivo, juz u Ciebie byłam. Post doczytałam, ale napisałam nieco nieprecyzyjnie - bo żadnego naruszenia oczywiście nie było.
    Mam nadzieję,że mi wybaczysz.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Anabell, różne są wzory udanych małżeństw, są takie gdzie do piwnicy po słoik kompotu para razem maszeruje, i jest im ze sobą dobrze. Mnie jednak bardziej odpowiada (zresztą wcielam go w życie) model przez Ciebie opisany. To znaczy co razem to razem, a co osobno, to osobno i zadowoleni jesteśmy.
    Gorące uściski w te mroźne dni.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
  36. Klik dobry:)
    A ja uknułam taką teorię, że osoby nie mające własnej przestrzeni a także żyjące tylko cudzym życiem uczepione do czyjegoś życia jak bluszcz, gdy z jakichś powodów zostaną same, to zupełnie nie potrafią się odnaleźć. bo nie mają nic swojego, nawet najmniejszego zainteresowania czymkolwiek.

    A do Afryki, jak wszędzie, dociera chiński "plastik".

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nolu,, ja jakos nie mogłabym tak wszędzie i zawsze za rączkę- czułabym się jak na zbyt krótkiej smyczy.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  38. AlEllu, no to mnie zasmuciłaś tą plastikową chińszczyzną w Afryce. Mam w domu ręcznie robioną, srebrną bransoletkę,którą ktoś mi przywiózł z Maroka. To po prostu kawał grubego drutu, średnicy chyba ze 3 mm, na końcu rozpłaszczony w łeb węża. Robota prosta,żeby nie powiedzieć,że prymitywna, ale bardzo mi się podoba.Z wielkim trudem chroni się afrykańska przyrode, ale na ochronę dóbr materialnych to już nie ma pieniędzy i pomału tradycyjne wyroby afrykańskie odchodzą w przeszłość.A szkoda.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
  39. A ja wciąż nie znajduję recepty na udany związek. Może, jak jest udany to nie potrzeba szukać recept?
    O Afryce marzę zwłaszcza teraz, gdy mróz za oknem pokazał mi co to jest "diamentowy pył" ( gdy para wodna opada w formie mikronowych drobinek zamienionych w śnieg)-cudo!

    OdpowiedzUsuń
  40. Joter, mam wrażenie, że receptą na udany związek jest....nie oczekiwać po nim za wiele. I chyba nie wychodzić za mąż w stanie totalnego zamroczenia, zakochania, bo wtedy nie widzimy rzeczywistości, wszystko bierzemy za dobrą monetę.
    Miłego:)
    P,S.
    A u mnie, na wewnętrznej szybie samochodu mróz wymalował prześliczne drobne listki. Zupełnie jak wzór szydełkowej koronki.

    OdpowiedzUsuń
  41. Anabell, ja też.
    Nola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nolu, wiem i wiesz, mnie to cieszy,że jest więcej tak samo myślących osób.

      Usuń
  42. Mamy Aniu podobny życiorys małżeński. Zawsze byliśmy razwem mimo i kłótni, czy innych potrzeb. Wiemy, że miłość nie musi być wymagająca, ma być.
    Nie musimy sobie co dnia wyznawać miłości, by wiedzieć, że ona jest. Raz biedniejsza, zalatana, innego dnia rozpasana!

    OdpowiedzUsuń
  43. Kankanko, święte słowa. Nic dodać, nic ująć.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń