drewniana rzezba

drewniana rzezba

czwartek, 4 stycznia 2018

Nuuuda, nic a nic....

.....ciekawego.
Zaraz po świętach wygnało  nas z domu do ogromnego marketu budowlanego i
do  IKEI.
 W budowlanym markecie zakupiłam niezwykłej urody taboret łazienkowy, taki
"wodoodporny", "obuty" w gumowe ochraniacze antypoślizgowe, z regulowaną
wysokością siedziska. Takie samiutkie widywałam w Polsce w sklepach ze
sprzętem  dla osób niepełnosprawnych, ale ten jest (o dziwo!) tańszy niż
te  widziane przeze mnie w Polsce. Wreszcie coś tańsze!
Poza tym bezskutecznie  szukaliśmy antypoślizgowych pasków do naszego
brodzika. Co prawda wg producenta płytki położone w naszym brodzku są
antypoślizgowe, ale nie  wtedy, gdy cała podłoga jest zalana wodą.
Z tego wszystkiego trzeba było je zamówić na internecie.
W IKEI trafiłam na świetne miseczki porcelanowe, które akurat były na
poświątecznej wyprzedaży. Bardzo praktyczne, bo mają kształt walca.
Wśród mebli królowała śnieżna biel, a zaledwie kilka niedużych mebli było
w bardziej "meblowych" kolorach, o ile kolor popielaty i czarny uznamy za
kolory "meblowe".
Zlazłam się po tych dwóch sklepach niesamowicie- market budowlany ciągnął
się kilometrami, wlekliśmy się tylko po jego  obwodzie nawet nie wstępując do
alejek środkowych.
A potem jak zwykle (bo w Warszawie jest tak samo) kolejne kilometry po
całej galerii IKEA.
No a potem już tylko należało trafić na autostradę by nią dojechać do domu.
Wczoraj musiałam uzupełnić zapasy w lodówce. Wyjrzałam przez okno
i z radością odnotowałam,że deszcz już nie pada, chodniki nawet przeschły i
słońce zaczyna wychodzić zza chmur. Potuptaliśmy do "naszego" sklepu,
niespiesznie zrobiliśmy zakupy i w chwili gdy wychodziliśmy ze sklepu
zaczął kropić deszcz. Deszcz nieduży, więc ruszyliśmy w stronę domu.
I to był błąd, bo lekki deszcz zmienił się w okamgnieniu w ulewę a zaraz
potem w solidny grad. Dawno tak nie zmokłam. I wiecie, wcale nie jest miło
gdy przez cienką czapkę wali w głowę grad.
W domu suszenie ciuchów odchodziło przez kilka godzin.
A dziś zachciało mi się nowoczesności, czyli posiadania w smartfonie aplikacji
pozwalającej na kupowanie biletów miejskiej komunikacji tymże ustrojstwem.
To dopiero był głupi pomysł! Bo procedura kupowania  biletu jest (jak dla
mnie)  cholernie skomplikowana, zwłaszcza, że mam kłopoty z niemieckim.
Musiałam mieć strasznie głupią minę, bo gdy córka już mi wyjaśniła jak mam
teraz postępować by nabyć bilet wirtualny i spojrzała się na mnie,  to czym
prędzej dodała  że pierwsze kupowanie biletu "zrobimy razem".
No i wyglada na to, że już niedługo zostaniemy legalnymi członkami tutejszej
Kasy Chorych - dziś dotarły już ostatnie druki, które mamy wypełnić i
opatrzeć je  swoimi zdjęciami.
Rozebrałam już choinkę - tu "zużytą" choinkę wystawia się na skraj chodnika
przy jezdni i należy je zostawiać do 10 stycznia- od 10 stycznia  miejskie
przedsiębiorstwo oczyszczania miasta będzie je zabierać. Po tym terminie każdy
będzie musiał sam tę choinkę odtransportować na jakieś składowisko.
Tu , w porównaniu z Warszawą to jest mało luksusowo ze śmieciami, zwłaszcza
w dziedzinie "elektrośmieci". Tu każda dzielnica ma jeden punkt zbiórki tych
elektrośmieci i zawsze jest tam spora kolejka do ich zdania. Tak samo jest ze
starymi meblami i innymi sprzętami.
Ostatnio w W-wie elektrośmieci przyjmowały sklepy AGD a wszelkie  "odpady
domowe" typu stare meble, mieszkańcy składali w wyodrębnionych  altanach,
które były opróżniane co jakiś czas przez  miejskie służby porządkowe.
Na moim warszawskim osiedlu praktycznie na każdej ulicy, przy śmietnikach,
były takie  altany. Ogrodzone, zadaszone, zamykane na klucz.
Może Was dziś nieco zanudzę tymi zwyczajnymi sprawami, ale trudno.
Gdy się zwierzyłam na łamach bloga, że planujemy wyjazd z Polski, kilka osób
pomyślało i napisało, że zapewne jesteśmy bardzo bogatymi ludzmi i będziemy
żyć głównie z odłożonych "na starość" pieniędzy. Bardzo mnie to rozbawiło, bo
gdybym  pokazała tym osobom stan naszego konta to zaraz by się zapytali
czy będziemy tu pracować na swoje utrzymanie.
Żyjemy z naszych emerytur i, co zabawne, wcale a wcale nie wydajemy "na życie"
więcej niż w  Polsce. Oczywiście za mieszkanie płacimy więcej niż w Polsce, ale
 jeśli idzie o żywność to wydajemy tyle samo co tam.
Różnicę pokrywamy z wynajmu mieszkania w Warszawie.
I żeby nie było niedomówień- wynajmujemy oficjalnie i płacimy od tego podatek.
I właściwie nasz tryb życia wiele się nie zmienił bo pogoda marna i głównie siedzi
się w domu.
Pogoda nadal typu "zgadnij jaka to pora roku", ale wyraznie dzień już dłuższy.
W niedzielę starszy Krasnal ma urodziny - kończy dziewięć lat.
Strasznie się te dzieci starzeją, bo 17 lutego młodszy skończy siedem.
A tu, na  osłodę, nieco wieczornego, świątecznego Berlina :





47 komentarzy:

  1. Dobrze Wam tam :) I dobrze, że nuda, bo u nas , jak pewnie wiesz, jest mega rozrywkowo, pisowcy dwoją się i troją, by dostarczyć nam nowych wrażeń i emocji ;)
    Dzieci się starzeją, my coraz młodsi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się ukryć, że jakoś nie tęsknię za miejscem, z którego wyjechałam.My tu po prostu żyjemy, jak na razie, bez stresu. Jak te pisuary dalej pójdą tym kursem to może się wreszcie ludzie obudzą z tego marazmu i przegonią to towarzystwo?
      No to już teraz wiem skąd te moje siwe włosy- bo się wnuki starzeją;)))

      Usuń
  2. Po wypadach do Ikei czy innych centrów handlowych wracam do domu i czuję się tak, jakbym pole przeorała. Nie mam wtedy sił ani ochoty na cokolwiek.
    Ubawiłam się ze "spowiedzi o bogactwie". Ciekawość (CZY MOŻE BEZCZELNOŚĆ)ludzka nie zna granic!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, dobre, porządne meble, wyroby ze skóry, rękodzieło z dobrych gatunkowo materiałów są drogie. Ale reszta na poziomie znośnym.Tańszy jest tu prąd a do tego urządzenia są mniej prądożerne.
      Jak się człowiek zmobilizuje to można oszczędzać bez specjalnych wyrzeczeń.
      Taka mieszanka wścibstwa i ciekawości jest typowa dla naszych rodaków, a to wszystko jest
      w ramach troski o blizniego;)))
      Nie lubię takich przeogromnych marketów.

      Usuń
  3. Moja siostra jak przyjechała do mnie w wakacje i pojechała na zakupy, żeby zrobić mi niespodziankę i ugotować coś co bardzo lubią i często jadają w Niemczech to powiedziała, że gdyby tyle pieniędzy wydawała na jedzenie u Siebie to chyba by chleb ze smalcem w tych Niemczech musiała jadać. Była zaskoczona drożyzną w naszych sklepach, ja mam to na co dzień a i tak jestem zaskoczona, wszystko tak podrożała, dziś np odkryłam ze mój ulubiony makaron podskoczył o 100% !!! A dla Ciebie i tak pełen podziw, trochę niemieckiego pamiętam ze szkoły ale gdybym musiała się go teraz uczyć to hmhm... no nie wiem czy bym dała radę - pozdrawiam z centralnej Polski bez deszczu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim tu jest większy wybór i lepsza jakość.Brakuje mi tylko polskich jabłek.
      Już przed wyjazdem z Polski widziałam jak wszystko po cichutku, ale systematycznie drożeje.Łatwo mi było to uchwycić, bo robiliśmy zakupy raz w tygodniu i najczęściej były to te same produkty. Poza tym ostatnio chcąc zjeść "prawdziwą szynkę" musiałam ją kupować w prywatnym sklepie i ostatnio jej cena była pomiędzy 55 a 60 zł/kg.Tani był tylko świeży schab, bo nie był już eksportowany na wschód, więc było go sporo i producenci musieli bardzo obniżyć ceny, żeby się tego dobra pozbyć.
      Nigdy się nie uczyłam niemieckiego, niestety.
      Wiesz, jak się wybierzesz do siostry to może się wtedy zobaczymy?
      Miłego;)

      Usuń
  4. Tu sortuje sie wszystkie odpady: zielone (bio), szklo (po kolorach), metale i plastiki, zuzyte baterie, niezuzyte lekarstwa, elektosmieci, a do duzych gabarytow raz do roku przysluguje ich odbior za darmo przez sluzby miejskie, po zamowieniu terminu sperrmüll´u. Sluzby zbieraja na poczatku stycznia choinki, a na wiosne sciete galezie z ogrodow, ktore zuzywa sie najczesciej na Osterfeuer. Komedia z tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pomieszczeniu śmietnikowym mamy: pojemnik na "odpady zmieszane", do których wrzuca się również resztki leków, brudne opakowania po żywności i odpadki żywnościowe. Pojemnik na szkło białe i drugi na kolorowe. Poza tym jest pojemnik na plastiki i pojemnik na papier.Ten ostatni jest wiecznie pełny, bo ten budynek ciągle jeszcze
      jest zasiedlany i ludzie tu wciskają kartony, które nawet złożone dużo miejsca zajmują.
      Kilka razy widziałam na ulicy przywiązane sznurkiem do latarni zużyte materace, co mnie nieco ubawiło.
      Tu służby miejskie mają trudne warunki, bo większość domów ma słaby dostęp do pomieszczeń lub altan śmietnikowych. Czasem muszą pokonać kawał drogi i schody by zabrać pojemniki ze śmieciami do wozu.

      Usuń
  5. Klik dobry:)
    A my w Polsce mamy same rozrywki. Wystarczy zajrzeć, co w polityce piszczy. Żadnej nudy, o!
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedyne co oglądam to "Szkło kontaktowe" - wiadomości omijam szerokim łukiem. Mam TV internetową i wiele fajnych programów, które również oglądałam w Polsce. Mam Planete+ i wszystkie Discovery i kilka innych popularno-naukowych programów. Natomiast nie wiem czy jest polska telewizja reżimowa- nie sprawdzałam;) A wiadomości- "olewam", nawet te TVN24.
      Nie jestem w stanie wciąż kaleczyć własne poczucie estetyki - nie dość,że ci co wygrali wybory mają zaburzenia umysłowe to dodatkowo są straszliwie brzydcy i niesympatyczni. A ja lubię oglądać ludzi mądrych, normalnych i sympatycznych.
      Serdeczności;)

      Usuń
  6. U mas tez sie sortuje wszystkie smieci, niezuzyte lekarstwa przyjmuja do utylizacji apteki. Natomiast ze sprzetem elektronicznym dawniej bylo jedno miejsce gdzie nalezy oddac i zwykle wsrod sasiadow zbieralismy takie sprzety i kolejno jedna osoba odwozila wszystko. Teraz usprawnili i raz na dwa miesiace jest tez miejsce, ale czlowiek podjezdza samochodem i nawet nie musi niego wysiadac bo podchodza do samochodu ludzie i oddaje im sie to co nalezy, wieksze sprzety sami wyjmuja np. z bagaznika. Wspanialy byl kilka miesiecy temu i stwierdzil, ze idzie to tak szybko i bezproblemowo, ze ledwie sie zatrzymal i juz mial wszystko odebrane. Kieruja tez ruchem samochodow na trasie dojazdu wiec ponoc to naprawde super dziala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj ciągle trwają dyskusje na temat sortowania śmieci.Ktoś przytomnie zauważył, że teraz większość opakowań jest "wielomateriałowa", ot choćby kartony do soków czy innych płynów konsumpcyjnych- pudełko to karton, (a więc papier) i folia aluminiowa lub spożywcza plastikowa, podobnie jest z podkładkami higienicznymi, które mają bawełnę, trochę chemii i plastik.I konia z rzędem temu, kto wie to czego takie coś zakwalifikować.Tak naprawdę można segregować tylko te wyroby, które nie są wieloskładnikowe. Ale nawet i tu problem- głupie słoiki z zakrętką typu twist- słoik-wiadomo, szkło ale zakrętka to metal i uszczelka -jakiś plastik lub guma. Więc jak to segregować? Efekt taki, że większość ląduje w pojemniku "odpadów zmieszanych".
      W Warszawie apteki odbierają przeterminowane lub niezużyte do końca leki, ale np. termometr uszkodzony to super kłopot, bo od jakiegoś czasu już nie przyjmują. I nawet nie wiedzą kto to teraz przyjmuje. No a przecież rtęć piechotą nie chodzi i nie jest produktem gratisowym, więc powinna być odzyskiwana z tych termometrów. Poza tym jest szkodliwa.
      No i tak ludzkość się zamotała w opakowania i ich utylizację,;)

      Usuń
    2. Okolo 20 lat temu kazdy mieszkaniec NYC dostal szczegolowe wytyczne jak segregowac i tak np. w przypadku kartonow po sokach liczy sie przewaga papieru nad innymi skladnikami.
      Kartony mnie akurat nie dotycza, bo jedyne co kupuje w kartonach to wysokoprocentowa smietana a te akurat kartony sa latwe do kwalifikacji bo nie maja folii aluminiowej w srodku tylko spozywcza plastikowa. Wszystko inne kupuje w butelkach, preferujac butelki szklane, ale nie zawsze sie da. Sloik z metalowa nakretka? tez proste bo sloik idzie do szkla a nakretka do metalu. Nigdy nie mialam przyjemnosci utylizacji uszkodzonego termometra wiec tu akurat naprawde nie wiem.

      Usuń
  7. skrzętnie gromadzę elektrośmieci bo raz w roku jesienią jest taka akcja - wymiana 1:1 za rośliny (zdrowe, wyrośnięte, solidnie ukorzenione) i mój ogród się w ten sposób bogaci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałam się na taką akcję załapać w Warszawie, ale była piekielnie daleko od mego miejsca zamieszkania i był tam dziki tłum chętnych, nie było gdzie zaparkować, więc zrezygnowałam. Mój ślubny wyliczył, że tyle samo wydam na kwiatki co na paliwo stercząc w korkach. Poza tym jakoś piekielnie mało miałam eklektrośmieci, bo całe oświetlenie u nas to LED o dużej "długowieczności" i w ciągu roku nie zbierze mi się więcej niż jedna sztuka jakiegoś sprzętu elektrycznego. A zużyte baterie każdy większy sklep osiedlowy przyjmuje.

      Usuń
    2. Ale szczęściara! Ile roślin by mi przybyło. Świetna akcja.

      Usuń
  8. Jaka nuda?
    Dzieje się że hej....!!!
    :-)
    A napisz mi kiedy będziesz w Warszawie, bo mnie w czasie ferii trochę nie będzie...:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli, to będę nie prędzej niż na początku marca a to już będzie po feriach.Podaj mi, proszę nr swego konta i kwotę powiększoną o porto do Niemiec, czyli zważ opakowaną książeczkę i zobacz ile poczta ściągnie za tę przesyłkę.W ramach "wymiany" podam Ci mailem swój obecny adres.
      Buziaki;)

      Usuń
    2. Napisz do mnie maila to Ci wszystko podam. Masz ten sam mail?

      Usuń
  9. Całkiem ciekawe to Twoje pisanie jak na nudę...
    My tez rozbierzemy dziś choinkę, bo lubimy bardziej okres przedświąteczny i do Nowego roku, teraz to niekoniecznie, tym bardziej, że za oknem raczej wiosna.
    Elektrośmieci wrzucamy do pojemnika przed Kauflandem.
    Wielkie sklepy typu Ikea bardzo mnie męczą i w rezultacie nie umiem nic wybrać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u mnie smętek absolutny za oknem- szaro, smutno i wieje. Czy nie sądzisz, że zawsze okres oczekiwania na coś jest milszy niż ten po doczekaniu się? To jak z gonieniem "króliczka" - nie chodzi o złapanie go ale o gonienie;)
      IKEI nie lubię- a najbardziej wnerwia mnie to wyszukiwanie produktu w magazynie, zwłaszcza gdy naród w swej totalnej bezmyślności coś poprzekłada, a personel jakoś tego nie zauważy.
      Tu większość kas jest samoobsługowych i tych kas jest kilkanaście.Jedna kasa to cztery takie stanowiska samoobsługowe i jedna osoba personelu do pomocy tym "mniej gramotnym".

      Usuń
  10. Chciałabym się tak nudzić, jak ty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Często myślę o Tobie, jak Ci się układa z pracą.A w IKEI zakupiliśmy specjalną ramkę/kasetonik na wyeksponowanie pewnej prześlicznej kryształowej różyczki.
      Wiesz Iwonko, ja się nie nudzę ale jak popatrzeć z boku to nic ciekawego nie robię i moja codzienność porywająca nie jest. Pogoda wredna, ja ciągle jeszcze "szczekam", nie służą mi spacery na wietrze, więc głównie urzęduję w domu.
      Miłego;)

      Usuń
  11. Ano, co kraj to obyczaj, co chałupa, to zwyczaj. To na temat śmieci, bo reszta, jak czytam, podobna. Ikee i markety podobne, prawda? Łazisz, łazisz i nie kupujesz, no chyba, że masz konkretny plan.
    A jak język? Szybko ogarniasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, z językiem u mnie beznadziejnie.Ze słowem pisanym lżej, bo można sprawdzić w słowniku, ale osłuchowo - jestem cały czas na tureckim kazaniu.
      Zasadniczo, poza językiem żyje sie tu tak samo jak u nas, ale....ludzie są dla siebie milsi.Wczoraj gdy wychodziłam z kamienicy weszło do niej kilku robotników i natychmiast każdy głośno, z uśmiechem życzył mi dobrego dnia- nie wiem do kogo szli. Gdy gdzieś z kimś złapiesz kontakt wzrokowy to natychmiast się uśmiechnie.
      Panie kasjerki zawsze cię powitają i zawsze pożegnają i zawsze robią to z uśmiechem.Kierowcy, gdy widzą, że zaczynasz manewrować, nie poganiaja cie klaksonem, jesli dajesz mogacz, bo musisz skręcić- zawsze cie wpuszczą.Poza tym naprawdę jeżdżą po mieście zgodnie z obowiązującą szybkością, czyli 50 lub 30 na godzinę. Sporo jest stref z 30km/godz.
      Śmiejemy się z mężem, że szybciej to jeżdżą tylko Polacy co już przerejestrowali samochody.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Wszystko prawda!! Wiesz jak potem w Polsce sie denerwuje... :(

      Usuń
  12. Jak ja nie ubię chodzić po sklepach budowlanych, od czytania sę zmęczyłam...
    No to macie z czego żyć i jest dobrze.
    Chociaż spokój będziesz miała.
    Ciekawa jestem czy u Was jest cieplej niż w Warszawie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak spojrzysz na mapę pogody to u nas jest tak jak na zachodniej granicy Polski- czasem może ze stopień, lub dwa więcej. Najczęściej jest tak jak w Gorzowie Wielkopolskim. Ale ostatnio bywało +7 a wcale nie było ciepło- jakiś zimny ciąg powietrza był.
      Dziś nieco chłodniej, ale za to jest jaśniej, nie kłębią się nad nami ciemne chmurzyska i ciśnienie nieco wzrosło.

      Usuń
  13. Tych wielkich sklepów też nie lubię, nawet tych spożywczych - jakieś takie nie przyjazne są.
    Ceny żywności także w Anglii są porównywalne do polskich. Jak na nudę to sporo się u Ciebie dzieje;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy wchodzę do sklepu i po jego horyzont widzę setki egzemplarzy tego samego towaru, to aż mnie zatyka.Czuję się wtedy zagubiona. Gdy już wejdę pomiędzy te regały i oswoję się z tą ilością sprzętu zaczynam oglądać i dociekać czym się np. różnią od siebie czajniki elektryczne.Czasem tylko kolorem. I wszystkie te sklepy są samoobsługowe, ale czasem można dostrzec jakiś stojący przy mikroskopijnym biureczku personel, który w razie potrzeby udzieli informacji, zaprowadzi w tym "lesie" do pożądanego przedmiotu. Tu nawet w małych sklepach jest "nadpodaż" towarów. Często stoję w pobliskiej sieciówce spożywczej przed półką z serkami (białymi) i intensywnie zastanawiam się co wybrać z tych kilkunastu gatunków.Bo jest tego do licha i trochę. Są dietetyczne z obniżonym poziomem laktozy, z różną zawartością tłuszczu, z różnymi dodatkami smakowymi. No normalnie zgłupieć można.
      Wczoraj przerwałam nieco nudę- wyciągnęłam koraliki i zaczęłam "dłubać".

      Usuń
  14. I jeszcze mówisz, ze nuuuda? Chetnie bym sie tak ponudzila ;). Zwlaszcza w takim supermarkecie budowlanym - wlesc rano i wyczogac sie przed zamknieciem :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam coś z genami lub płcią "nie tak"- uwielbiam markety budowlane a zwłaszcza różne narzędzia, zwłaszcza takie w sam raz do damskiej dłoni dopasowane wielkością. Dziewczyny piszczą z radości na widok sukienek lub szpilek, a ja na widok malutkiej, zgrabnej laubzegi lub szpachelki.
      No ale ja mam świra, a to zobowiązuje;))))

      Usuń
    2. Witaj w klubie swirowatych :). Nie ma lepszego pocieszacza, niz jakis drobiezg z budowlanca :).

      Usuń
  15. Ikea mnie zawsze meczy- a gdy juz przebrne przez te wszystkie regaly, ekspozycje i wyladuje przy kasie okazuje sie, ze nagle ;) mam ogromny rachunek do zaplacenia ;) Bo przydasie tez nie sa darmowe :)
    Hot dog rekompensuje te "straty moralne" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie IKEA, niezależnie od tego gdzie się sklep znajduje, ma ten sam towar, ale tu jest jakby więcej właśnie przydasiów. Z tym, że to krążenie po tych wszystkich zakątkach jest bardzo męczące.
      Ale jeśli z góry wiesz co chcesz kupić to można się przemieszczać "skrótami" i zaoszczędzić nogi.

      Usuń
  16. Urządzenie się w nowym miejscu i to za granicą to nie przelewki, ciągle czegoś brakuje, ciągle coś tam jest o wiele za drogie. Dlatego tak cieszy, kiedy coś wreszcie jest tańsze. Znam to dobrze.
    Mam wrażenie, że macie teren już oswojony, dobrze, że opracowaliście dobry sposób na utrzymanie (dodatek z wynajmu mieszkania w Warszawie), bo dzięki temu możecie żyć w Niemczech praktycznie tak samo, jakby to było w Polsce. Czy samochód też już przerejestrowany? Bo tam to nie przelewki, trzeba zmienić rejestrację teoretycznie w ciągu dwóch tygodni po zameldowaniu, inaczej można dostać niezły mandat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie wiem, podobno jest pół roku na przerejestrowanie samochodu.Na razie ubezpieczyliśmy go w Polsce na I kwartał- oczywiście zgłaszając, że przebywamy w Berlinie. Tu co Land to inny przepis. Te przepisy to śmiech wielki, bo np. zameldować się należy w ciągu 2 tygodni od daty przyjazdu, ale terminy w urzędach są dużo bardziej odległe niż te przepisowe. Tu czekaliśmy miesiąc na pierwszy wolny termin. Oczywiście można przyjść do urzędu i próbować załapać się bez zapisu, ale to wiąże się z kilkugodzinnym oczekiwaniem i nie wiadomo czy się człowiek załapie danego dnia.
      Cieszę się,że wreszcie mieszkanie jest wynajęte.
      Oczywiście sporo pieniędzy nam z tego "odpada", bo płacimy za zarządzanie tą nieruchomością,płacimy podatek od kwoty uzyskanej z wynajmu oraz płacimy księgowemu za to, że nas rozlicza z fiskusem co kwartał.No ale to konieczność gdy nas nie ma na miejscu.Najbardziej się ubawiłam, gdy znajoma orzekła, że takie mieszkanie to "żyła złota". A jaka była zdziwiona, że zgłosiliśmy fakt wynajęcia do U.S.
      Gdybym wynajmowała komuś nieoficjalnie to jasne, że byłaby to "żyła złota", a tak to raczej tombak.
      Wiesz, sama się dziwię, ale już się niezle tu zadomowiłam- wcale za W-wą nie tęsknimy.

      Usuń
  17. Stalo sie tak ze mam wiecej roboty niz kiedykolwiek:
    jak wspomnialam na blogu przygarnelam pieska. To jest Russell terrier, ok 4 mies stary czyli takie wieksze baby. Z jednej strony bardzo zadbany a jednak porzucony przez kogos. Nie udalo mi sie znalezc wlascicieli I wyglada ze chcacy-niechcacy bedziemy go trzymac. Jest przeslodki ale jak to mlody szczeniak chce sie wciaz bawic. Mimo skladu zabawek ktorymi owszem, bawi sie, najbardziej lubi obgryzac moje buty I pantofle. Ignoruje swe lozko wolac spac ze mna. Wspaniale ze mam tylny ogrod oplocony I moze z niego bezpiecznie korzystac do sikania czy biegania. Jednak wymaga asysty, caly czas chce mnie miec przy sobie. Wczoraj chcialam go wziac na spacer na smyczy - gdy tylko ja zobaczyl to wpadl w panike I absolutnie nie moglam jej zalozyc. Doszlismy do wniosku ze ma z nia zle skojarzenia I dlatego boi sie jej jak ognia.
    Niby decyzja jeszcze nie podjeta ale zanosi sie ze musimy go trzymac plus ubiegajacy czas powoduje ze coraz bardziej do miejsca I do nas przywiazany - I'm dluzej to trwa tym okrutniej byloby pozniej sie go pozbyc.
    Mam wiec duzo zajec przy nim (na imie ma Spot), podlogi zapaprane, w kazdej sypialni chaos na lozkach bo lubi z rozpedu na nie wskakiiwac I wpadac w poduszki a lozka maja ich po 6 I wszystkie tylko fruwaja na boki gdy w nie wpadnie. Moj stary wciaz mowi: oj, sprobowalbym ja tak zrobic!
    Wszyscy go kochaja choc corka zna go tylko ze zdjec I opowiadan.
    Widzisz wiec ze sie nie nudze chociaz wczesniej tez dnie mialam czyms wypelnione.
    Ostatnie dwa tygodnie lacznie z pobytem corki mielismy nietypowo okropna pogode ale pomalu wraca do cieplejszej normy. Natomiast w Bostonie u syna cos strasznego choc z drugiej strony zadna nowosc bo maja tak co Roku.
    Nigdy nie robilam zakupow w IKEA korzystajac z innych miejsc, bardziej w moim stylu a poza tym od dawna niczego juz nie potrzebuje. Gdy chce zmienic wyglad to zmieniam poduchy dekoracyjne, posciele.....
    Jesli dokuczaja Ci nudy to rob to co robilas w Polsce - przeciez czyms zabijalas dlugie zimowe wieczory.
    Z ostatniej chwili - Spot byl zawsze nieszczesliwy gdy rano wstawalam z lozka, tak ok 4tej bo uznawal ze on tez musi a wcale nie byl wyspany. Dzis szczesliwy bo z mojego przeniosl sie do lozka starego - a ten z reguly spi w weekend do 10tej, czyli wyspia sie do syta. A stary tez przeszczesliwy z tego powodu.
    Odbilo nam na starosc jednym slowem :)
    Pozdrawiam I zycze fajnego pomyslu na zabicie nudow.

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo mnie zainteresowały te paski antypoślizgowe, kupione przez internet. W swoim brodziku miałam matę ale więcej było zachodu z jej osuszaniem niż "bezpiecznej działalności". Obu Krasnalom najpiękniejsze życzenia Urodzinowe od tej urodzonej 17 lutego. Pozdrowienia dla całej Rodzinki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem gdzie można je kupić w Polsce, ale najlepiej wrzucić w wyszukiwarkę hasło "antypoślizgowe naklejki do wanny" i z pewnością coś się znajdzie.
      No popatrz, to Ty Wodnik jesteś, jak młodszy Krasnal i mój mąż.
      Miłego;)

      Usuń
  19. Pięknie tam i świątecznie. Ładne zdjęcia. Pozdrawiam.
    a co do pogody kapryśna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku to i w Warszawie było bardzo ładnie oświetlone miasto. Dziś u mnie chłodniej, tylko +2, ale za to suchutko.
      Miłego;)

      Usuń
  20. A ja , żeby sie nie nudzic lub nie obcowac z tym co tu nam serwują rózni od pseudorządzenia, postanowiłam juz pomyślęc o ogrodzie i nabyłam nasionka. I będę sobie robic rozsady. A może rozważe nabycie szklarni :). Bo nuda taka.... A powaznie jedzenie coraz droższe, choinka wciąz stoi, bo ładna jest, pogoda dziwna... nuda panie, nuda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choinkę wczoraj wieczorem wyniósł mi z domu zięć,
      dołączyła do innych, oczekujących na utylizację.
      Kiedyś robiłam własne rozsady, ale to trzeba mieć sporo miejsca w domu, więc zaprzestałam. Zresztą w Warszawie i okolicach pełno jest różnych ogrodników, więc nie było problemów z kupnem dowolnej, dobrze ukorzenionej roślinki.
      Miłego;)

      Usuń
  21. Twoje notki to miód na moje serce! Wszyscy wokół powtarzają, że starych drzew się nie przesadza albo, że martwią się bardzo o mnie!To Ty mi pokazujesz, że można!!! Można robić coś nowego!!!
    W Ikei bywam, ale rzadko, bo u mnie nie ma, ale jak trzeba to odwiedzam duże markety. Staram się szukać tylko tego co potrzebne. Zainteresowały mnie paski antypoślizgowe do kabiny, co to?
    Cieszę się, że jesteś szczęśliwa, pełna energii i pomysłów na życie!
    Berlin zwiedzałam, ale dawno, zaraz po rozpadzie muru, też zachwycał! Piękny jest też na Twoich zdjęciach!
    Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już doczytałam w Twoich odpowiedziach, paski nakleja się w brodziku lub w wannie!
      Dziękuję, pozdrawiam.

      Usuń
  22. Te paski antypoślizgowe są lepsze niż maty antypoślizgowe. Można kupić transparentne to ich prawie nie widać w brodziku lub wannie a można też jakieś kolorowe. Prawdę mówiąc to nawet nie wiem jakie te paski zamówiła dla nas córka. Ona ma transparentne u siebie- nie widać ich, ale spełniają swoje zadanie.
    Co do zmian w życiu - nawet kamień czasami zmienia swoje położenie;) "Na starość" nauczyłam się wielu nowych rzeczy i nie żałuję tego. Zmiana miejsca zamieszkania pobudza nas intelektualnie, zmuszamy tym samym nasze szare komórki do pewnego wysiłku i dzięki temu nie robimy się starymi, zgorzkniałymi staruszkami.
    A Berlin to piękne miasto. I ogromnie się cieszę,że mieszkamy w starej, przedwojennej dzielnicy. Codziennie z okna podziwiam fasadę kamienicy na przeciw której mieszkam i niemal codziennie odkrywam coś nowego w jej zdobieniach.
    Wokół Berlina jest bardzo dużo jezior, lasów, terenów rekreacyjnych. Już czekam na lato, bo ogromnie lubię wycieczki stateczkiem po Szprewie. W tym sezonie kusi mnie rejs z Berlina do Koepenick. Co prawda Koepenick jest już chyba włączone do Berlina, ale taki rejsik to duża frajda.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń