drewniana rzezba

drewniana rzezba

wtorek, 16 czerwca 2020

Miewam......

.....fazy, niczym Księżyc.
I wcale nie idzie o moje tycie lub chudnięcie a raczej o zainteresowania i różne
hobby.
No po prostu, jak to sympatycznie określiła  jedna z moich ciotek-  "ona, (czyli
ja) świruje na  jakimś punkcie, ale to słomiany ogień".
Ale ciotce nie tyle przeszkadzało moje świrowanie, co fakt, że obiekty mego
świrowania co jakiś czas się zmieniały.
Zaczęło się w chwili, gdy odkryłam litery i fakt, że z nich powstają słowa.
W chwili tego wiekopomnego odkrycia  miałam chyba z 5 lat.
Były to czasy świeżo powojenne, książki dla dzieci były w domu tylko te, które
ocalały z pożogi i było ich bardzo mało. Jak na złość ocalały bajki autorstwa
Jachowicza. Nie przepadałam za nimi, chyba były zbyt umoralniające.
A ja, według babci, byłam dzieckiem z piekła rodem.
W braku laku dostałam do czytania...libretta operetkowe-"Kraina Uśmiechu",
"Wesoła wdówka", "Księżniczka Czardasza". Pamiętam je do dziś, nie tylko
treść ale i wygląd- nieduże książeczki formatu A-5 w czerwonej, płóciennej
oprawce.
Arie operetkowe znałam wcześniej, bo mój dziadek był wielkim  wielbicielem
tego gatunku a do tego grał na skrzypcach - amatorsko, nie był skrzypkiem.
Z "fazy czytania"  nie wyrosłam nigdy, dla mnie życie = czytanie.
Żyję już dość długo i w życiu przeszłam przez wiele  faz- a więc była faza
piosenek  francuskich i uczenia się tego języka. Niestety nauka odbywała się
na koszt własny dziadków i z czasem po prostu nie było ich na to stać.
W pewnej chwili  "odkryłam", że  własnymi  rękami można zrobić naprawdę
sporo  rzeczy- czasem wielce pożytecznych, czasem mniej, ale sam proces
tworzenia jest niezwykle podniecający a efekty często przekraczają  nasze
oczekiwania  - zarówno in plus  jak  in minus.
W tej fazie rękodzielnictwa nadal tkwię, tyle  tylko że zmieniały się obiekty
mego działania- szycie ciuszków wpierw dla siebie, potem dla dziecka, hafty
krzyżykiem i hafty płaskie , szydełkowanie rzeczy przeróżnych łącznie
z tworzeniem zabawek i maskotek dla dziecka, dzierganie na drutach , potem
"odkrycie" techniki decoupage, w końcu dotarłam do tworzenia biżuterii
z koralików.
Kiedyś, kiedyś też tworzyłam biżuterię, ale z różnych  nasion lub...makaronu,
ewentualnie  z odpowiednio uformowanego papieru.
Wreszcie stwierdziłam, że teraz mogę przestać zgłębiać  nowe techniki,
zwłaszcza, że czas mi na to zgłębianie nowych technik coraz mniej pozwala.
Ale nie wykluczam, że to nie tylko brak czasu. Coraz częściej wolę usiąść
"bez celu" i posłuchać dobrej muzyki - nie zawsze tej z wysokiej półki
muzyki klasycznej - czasem wracam do ponad czasowych Beatlesów,
Joe Cocker'a, tanga argentyńskiego, gitarowych recitali Santany, lub znów
zachwycam się tańcem dwóch par argentyńskich, lub - myślę czule o
minionych latach, które spędziłam  razem z mężem.
No cóż - wyraźnie widać....zmęczenie materiału.
A to moje pierwsze "dzieło" z fazy decoupage'u

i pierwszy naszyjnik z fazy  biżuterii z koralików.



.

28 komentarzy:

  1. Mialam podobny przebieg zycia i kolejne namietnosci. Szylam dosc duzo, ale moja maszyna nie miala cykcaka, wiec obszywalam szwy recznie. Szylam tez zabawki, maskotki i torebki ze skory, tym razem recznie, bo maszyna "nie brala". Robilam tez na drutach i bylam niezwykle zaawansowana w tym fachu, moje dzieci byly poubierane jak laleczki, a przypominam, ze urodzily sie w kryzysowej Polsce i nie bylo wtedy w sklepach zadnych fajnych ubranek dzieciecych. Potem przyszla faza na malowanie, chyba wszyscy moi znajomi i rodzina maja w domach moje prace, bo mialam z glowy prezenty urodzinowe ;)
    A potem zachorowalam i zestarzalam sie, jestem zmeczona zyciem i nie mam zadnych pasji, no czasem fotografuje, bardziej z rozpedu niz namietnosci, bo nie bawi mnie to tak, jak przedtem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się śmieję, że mam manualne ADHD. Po podstawówce wybierałam się do liceum plastycznego, ale mi rodzina zabroniła bo to nie zawód. No ale i tak malowałam i rysowałam, w międzyczasie robiąc różne inne rękodzieła. Teraz jednak mniej robię, bo miałam już tu "awarię prawego nadgarstka" i czasem to nawet z pisaniem na kompie mam problem. Najwięcej to teraz czytam, troszeczkę "koralikuję" i nie oglądam żadnej TV (choć mam polski "POL-BOX") Ale być może,że coś jeszcze zdekupażuję jeśli kupię tu odpowiednie "surówki". Bo 3 przystanki metrem ode mnie jest super sklep dla takich pomyleńców jak ja.

      Usuń
    2. Ja tez chcialam zdawac do liceum plastycznego i tez od ojca uslyszalam, ze po jego trupie, bo to nie zawod. A ja mialam miec taki zawod, ktory podobal sie jemu, w efekcie nie mam zadnego.

      Usuń
    3. Moja rodzina odetchnęła gdy musiałam po roku zakończyć naukę w szkole baletowej z powodu kontuzji. Potem mi zabronili iść do liceum plastycznego,a miałam nawet list polecający ze swojej szkoły.A to przecież miało być moje przyszłe życie, nie ich.I jeszcze mi okazjonalnie wytknęli, że przerwałam szkołę baletową- zupełnie jakby jedno z drugim miało coś wspólnego.

      Usuń
  2. Jesteś po prostu poszukujacą kobietą i dzięki temu nie grozi Ci nuda czy zardzewienie mentalne. Już samo poszukiwanie nowych bzików bywa zajmujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, jakoś się jeszcze nie nudziłam w życiu. Nie mogę odżałować, że jeszcze nie spróbowałam, robienia witraży.

      Usuń
  3. Wiele, wielu tak ma. A jeszcze tyle do poznania, do nauczenia się, do zrobienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótkie to nasze życie i chyba zawsze nam będzie brakowało czasu na wszystko co nas interesuje;)

      Usuń
  4. Kazda faza zycia to po prost inne zainteresowania, wynikajace a to z potrzeby, jak kiedys w siermieznej Polsce, czy teraz dla umilenia sobie dnia czyms ladnym, jak wlasnie ta bizuteria.
    Ja aktualnie czytam, wiecej niz przedtem, nie ogladam TV, ani Netflixa, za to slucham tez audiobooków przy malowaniu drewnianych scianek i elementów w ogrodzie.
    Pozdrawiam Cie serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez tę siermiężność w Polsce nauczyłam się szyć, szydełkować i robić na drutach. Też nie oglądam TV, ani tutejszej ani polskiej, choć ją mam, Netflixa nie mam i wcale nie mam zamiaru mieć.Do audiobooka jeszcze nie dojrzałam.
      Serdeczności;)

      Usuń
  5. Ja mam tak samo. :) Rodzice załamywali ręce, ja to trzy razy zaczynając studia, w końcu nie wybrałam żadnych. Nie żałuję nic a nic. Miałam wiele pasji, raz to była gra na pianinie, raz projektowanie ubrań, bycie barmanem, mimo że nie piję, chciałam być przewodnikiem, uczyłam się różności. Tylko w ten sposób mogę znaleźć swoją drogę i tak na to patrzę. Dzięki tym próbom znalazłam pasję, znalazłam fotografię, pisanie, makramy... My zwyczajnie poszukujemy i mnie się to wydaje fajne. :D Chwilę byłam w teatrze, chwile byłam ilustratorem, poznawałam świat, poszukiwałam i niczego nie żałuję. hehe No może kursu na nianię, bo to była totalna pomyłka, nie wiem, po co go robiłam, skoro to nie mój świat, no ale coś mnie wtedy musiało skusić. Piękny jest Twój zegar. :) Fajny post, zdradzę Ci, że niedawno zaś znalazłam coś nowego. hihihi Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaciekawiłaś mnie- napiszesz co znalazłaś? Możesz na maila, jest w moim profilu. Szczerze mówiąc to trochę przesadzają z tymi studiami- jest cała masa zawodów, do których studia wcale nie są potrzebne, wystarczy dobre przeszkolenie. Poza tym wybierając jakiś kierunek studiów nie ma się ani grama pewności, że ten kierunek naprawdę nas usatysfakcjonuje i czy do końca swych dni będziemy ten zawód wykonywać z radością.;)
      Miłego;)

      Usuń
  6. Fazy życia określam bardziej przez rodzaj słuchanej muzyki, niż przez zainteresowania. Te drugie były tak zmienne, że to dziś nie do ogarnięcia ;)

    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno u panów owe fazy są adekwatne do kobiet, którymi się aktualnie interesują- wiesz: faza Zosi, Marysi, Joli, Reni itd.
      Co do muzyki - z reguły słucham tego co lubiłam od zawsze a jest tego tak dużo, że aż strach. A to czego słucham danego dnia zależy głównie od mego nastroju.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Z tymi fazami kobiet może być, czasami tak dzielę swoje okresy życia. Inna sprawa, że też mi się już mały mętlik zrobił ;))) Nie pamiętam już dokładnie, z którą chodziłem do kina, z którą na tańce, a z którą w góry...

      PS. maila zostawiłem Ci na Świętoszku

      Usuń
    3. A z którą miałeś syna pamiętasz?

      Usuń
  7. Wymienione prze Ciebie libretta wysłuchałam jako nastolatka, bo rodzice uwielbiali operetkę i zabierali nas na przedstawienia. To chyba oznaka pokolenia, że wszystkie próbowałyśmy krawiectwa, dziergania i haftowania. Za decoupage i biżuterię się nie brałam, bo choć ręce mam sprawniejsze niż nogi, to jednak z powodu drżenia zawsze miałam problem z zajęciami wymagającymi dużej precyzji. Jest jedna rzecz, której o ile wiem nie zrobiłaś, a powinnaś-nie zebrałaś swoich najlepszych opowiadań w książkę i ich nie wydałaś. Weź przykład ze Stokrotki czy innych blogerów. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, nie zamierzam wydawać jakiejkolwiek książki- piszę bo lubię, a nie żeby było dla potomnych. Dla potomnych popełniłam coś jakby historię rodziny- tak, żeby wiedzieli z grubsza o tych, którzy już odeszli.I jest w domu taki zeszyt w kratkę a w nim właśnie pisana odręcznie historia rodziny, uzupełniona wydrukami z ksiąg parafialnych.
      Poza tym żyję w strefie "euro" z polskiej emerytury i nie stać mnie na wydawanie książki własnym sumptem. Pomijam już fakt, że późniejsze jej dystrybuowanie też
      mnie nie interesuje. Ja po prostu nie mam "parcia na szkło".
      Serdeczności;)

      Usuń
  8. Z tego co wymieniłas nigdy nie załapałam decoupagu - może dlatego, że jakoś nie jest to moja stylistyka. Szycie też nigdy mi nie wychodziło, chociaż nawet kiedyś próbowałam. No i ja jednak jestem odtwórcza, a nie twórcza, już mi to przestało przeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decoupage jest w pewnym sensie teraz na czasie- po prostu stosując go można wielu przedmiotom dać drugie życie. Ale ma jedną wadę- wymaga sporo czasu i miejsca. No i dobre media do zdobienia niestety sporo kosztują.

      Usuń
  9. Musze przyznać, że zegar mi się podoba. Bardzo! I to komu? Mnie, który poza drewnem innego materiału nie uznaje i gdyby mógł, zabroniłby produkować farby do drewna inne niż bezbarwne lakiery!
    No, może jeszcze bejcę bym warunkowo dopuścił. Tak bardzo lubię rysunek słojów na desce.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miło to przeczytać- szkielet był drewniany (sosna) a ścianki z cienkiej płyty MDF. Do dekupażu nie stosuje się szlachetnego drewna, zdobienie farbą i obrazkami to jednak nie intarsjowanie. Ale i tak zajmuje to sporo czasu i nabiera się wielkiej wprawy w szlifowaniu- przed nałożeniem farby, po niej i po nałożeniu każdej warstwy werniksu.Farby są akrylowe, wszystkie media na bazie wody,lakiery też. Wiecznie się "tonie" w pyle. Ale frajdę miałam sporą.

    OdpowiedzUsuń
  11. To mamy podobnie. Bez czytania nie ma życia. Dużo też robiłam na drutach, szydełku, szyłam. Obrabiałam i obszywałam całą rodzinę, więc jak zmieniła się sytuacja w handlu i można było więcej kupić, to chętnie wstawiłam maszynę do kąta i odłożyłam druty. Przejadło mi się. Teraz sporadycznie coś przerabiam. Mam dryg do prac ręcznych, ale do decoupagu przymierzam się od lat i jeszcze nic nie zrobiłam, więc chyba już tak zostanie. Lubię składać literki, więc trudnię się grafomanią i mam z tego naprawdę dużą przyjemność. Oprócz bloga piszę historię mojej rodziny. Na muzyce się nie znam i rozróżniam tylko trzy rodzaje tj. podoba się, nie podoba się i disco polo. Tego ostatniego rodzaju nie znoszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie dostałam napadu i zaczęłam dekupażować butelkę.Bo śmieszna i do niczego się nie przyda, bo na co komu butelka o średnicy 3 cm i pojemności 200 ml?
      Ja mam osobny blog na grafomanię,wejdziesz gdy klikniesz na obrazek reprodukcji Klimta w prawym górnym rogu., na str.głównej. Co do muzyki - do "nie znoszę" dodaję rap i ciężki rock oraz muzykę ludową kilku krajów.

      Usuń
  12. I bardzo fajnie, że miewasz te fazy, Anabell;-) Każda z nich-niezależnie od tego ile trwa i czego dotyczy- wzbogaca Ciebie i Twoje życie. A my możemy ucieszyć oczy, oglądając ich efekty. Najbardziej cieszy mnie Twoja faza na koralikowanie. Dzięki niej jestem dumną i szczęśliwą posiadaczką zrobionego przez Ciebie koralikowego kotka:-)
    Też miewam takie fazy:-) Jednak moja ogromna niecierpliwość i słomiany zapał nie pozwala mi się dłużej na nich skupiać. Sama się sobie dziwię, że jestem w stanie wydrutować cały sweter chociaż czasem trwa to niezwykle długo:-) Ale są takie dwie fazy, które towarzyszą mi od dawna i nie opuszczają. To miłość do czytania książek i podróży:-)
    Spokojnego weekendu. I zdrówka:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najmniej cierpliwości to mam do szycia- gdy się pakowaliśmy do przeprowadzki to znalazłam całą "furę" nieskończonych bluzek, które szyłam dla córki- najstarsza z nich przeleżała z 11 lat. Oddałam wszystko na wieś i nawet podobno wzbudziły tam te moje niedokończone "uszytki" aplauz. Zamiłowanie do czytania i mnie jakoś nie mija;))) Koraliki też mnie nadal ciągną.
      Myślę,że weekend zgodnie z Twym dla mnie życzeniem będzie spokojny.
      Dbajcie o siebie, ten wirus nadal groźny.

      Usuń
  13. Widzę, że Ty też nigdy się nie nudziłaś w życiu i ciągle musiałaś mieć jak nie umysł, to także ręce zajęte. :)
    Uwielbiam i nadal z chęcią noszę różne naszyjniki od Ciebie, najulubieńsze są te czerwone!!!
    Te wyklejanki z serwetek jakoś nigdy nie były moimi ulubionymi przedmiotami. Próbowano mnie tym obdarowywać i nie bardzo wiedziałam co z tym robić.
    A książki i muzyka - są i zawsze będą! :)
    Dobrze być człowiekiem, który ma zainteresowania, lepiej niż takim, który ich nie ma.
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, tak naprawdę to chciałabym się trochę ponudzić, to musi być pewnie zabawne.

      Usuń