Muszę się do czegoś przyznać - jestem wredna, bo ogromnie
ubawiłam się w sobotę 1-majową, gdy obserwowałam moich
sąsiadów wybierających się na działeczkę.
Pogoda była marna, z nieba coś padało, a moi sąsiedzi z vis a vis
mniej więcej o 7 rano zaczęli przygotowania.Wszystko zaczęło
się od trzaskania drzwiami - miałam wrażenie,że z ich mieszkania
wychodzi batalion wojska, a rodzina składa się zaledwie z 3 osób.
W pewnej chwili nie zdzierżyłam i poszłam do kuchni popatrzeć
co się dzieje. Okno kuchenne wychodzi na naszą uliczkę, przy
której stoją nasze samochody. Combi sąsiadów stało tyłem do
budynku i miało szeroko rozdziawiony bagażnik.Cała trójka
krążyła pomiędzy mieszkaniem a samochodem przynosząc tzw. w
garści przeróżne rzeczy: sprzęt kuchenny, ubrania, garnki z jakąś
zawartością, zabawki,koce i poduszki, bieliznę pościelową, buty,
jednym słowem wszystko to, co się może na działce przydać.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że przynosili
to wszystko niemal po 1 sztuce, bez żadnego opakowania- ot tak,
luzem.Przybory toaletowe też wzięli, widziałam. Zajęło im to prawie
godzinę, a deszcz cały czas padał na te wszystkie zgromadzone w
bagażniku dobra. Wreszcie nieco zmachani i niezle przemoczeni
zapakowali do samochodu siebie i odjechali.
We wtorek po południu powrócili i przedstawienie zaczęło się od
nowa, tyle tylko,że w druga stronę. I znów padał deszcz. Ciekawe,
czy w każdy weekend będą tak po sztuce pakować potrzebne
rzeczy?
P.S.
Jakieś torby podróżne mają, widziałam ich gdy wyjeżdżali gdzieś na
wakacje.
Im chyba bardziej chodziło o to, że oni MAJĄ!Nawet papier toaletowy mają!
OdpowiedzUsuńWypisz wymaluj moi młodzi sąsiedzi!
Nasi sąsiedzi, gdy wyjeżdżali - gdziekolwiek, zabierali nawet nocnik dla dziecka. I to nic, że "dziecko" było już w połowie podstawowki. Ale taktyka pakowania podobna. Po jednej rzeczy, byle wszyscy widzieli co zabierają...
OdpowiedzUsuńojacie:)))))))
OdpowiedzUsuńnie zniosłabym,gdyby mi tak wszystko się telepało po bagażniku!!!!!
jak mam luzy to zawsze coś dopycham:)
Neskavko, to bardzo dziwna rodzina, jak mawiały Muminki.Podziwiam, że im się chciało tyle razy w tym deszczu kursować.Cholernie ekologiczni, ani pół torebki foliowej lub papierowej, wszystko luzem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ewutku, sądziłam, że tylko ja mam takich dziwnych sąsiadów.W pewnym sensie mnie pocieszyłaś.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Mijko, oni na to wszystko położyli koce, poduszki i bieliznę pościelową (przynajmniej wyglądało to coś jak bielizna pościelowa), kurtki i kalosze.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Każdy jak wiadomo ma jakiś sąsiadów .Ja mam też niestety :)))
OdpowiedzUsuńAnn jak dla mnie to nic nadzwyczajnego, w dzisiejszych czasach chyba zauważyłaś tendencje ludzi do różnych dziwnych zachowań, więc to już staje się standardem, że mamy Muminków wokoło siebie :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńGosiu, ale wydaje mi się,że Ty ich nie masz na tym samym piętrze, drzwi w drzwi. No, ale jeśli są w sąsiednim doku, to też "dadzą popalić".
OdpowiedzUsuńMiłego,:)
Witaj Czarny, ich "osobowość" zaczyna się rozwijać i ciągle mnie czymś zaskakują.Damska głowa rodziny w ubiegłą wiosnę posiała na klombie obsadzonym płożącą się irgą, jakieś badziewie, po czym wyjechała. W międzyczasie ów klomb był wyplewiony z wszystkiego, co nie wyglądało jak irga.Po powrocie pani była zdumiona; "ojej, a ja posiałam tu kwiatki i ich nie ma". Taaaak? to przykre, ale nikt nic nie wiedział, odpowiedziałam zgodnie z prawdą. "Nie szkodzi,ja znów posieję". Ciekawa jestem gdzie w tym roku posieje, może w bratkach?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nie mam takich doświadczeń, ale słyszałam o takich ludziach. Oni po prostu nie potrafią się pakować, nie potrafią wybrać co jest im potrzebne, a może myślą, "mamy duży samochód, to wszystko się zmieści".
OdpowiedzUsuńNola
Nolu, Oni są po prostu dziwni.Ten pan chodzi juz od chwili gdy zniknął śnieg w sandałach na bose nogi. Dziecko płci męskiej pewnie z 8 lat, porusza się tylko podskokami, a pani domu wiecznie się szczerzy i nie zawsze wiem, czy to jest uśmiech.
OdpowiedzUsuń