Większości ludzi wiara kojarzy się tylko i wyłącznie z religią, a przecież dotyczy
również innych aspektów naszego życia. Często wierzymy w ochronne moce
przeróżnych amuletów, wierzymy we wróżby astrologów i tarocistów, mało
tego, wierzymy nawet politykom tokującym pięknie w trakcie kampanii
wyborczej. Zasadniczo całe nasze życie opiera się na... wierze.
Muszę Wam wyjaśnić, co mnie skłoniło do podjęcia tego tematu - otóż mam
kuzynkę, lekarką, z którą czasem wymieniamy wiadomości na temat stanu
zdrowia. Nigdy nie pytam jej o radę, bo po pierwsze to ona już jest na
emeryturze, a nawet gdyby jeszcze praktykowała, to dzieląca nas odległość
z pewnością nie sprzyja stawianiu jakiejkolwiek diagnozy. Gdy ostatnim razem
"sprawozdawałam" wyniki badań męża i moje, dostałam od niej taki tekst:
"powinniście zainteresować się kościelnymi grupami uzdrawiania, np.Grupą
Charyzmatyczną". No normalnie mnie ścięło ze śmiechu, bo w swoim liście
napisałam tylko, jak brzmi ostatnia diagnoza, co w związku z tym myślę i
wyraziłam umiarkowaną radość, że nie mam 20 lub 30 lat, bo wtedy taka
diagnoza doprowadziłaby mnie pewnie do rozpaczy. Żebyście nie pomyśleli,
że to coś "śmiertelnego" to już Wam wyjaśniam- choruję na dwie choroby
autoimmunologiczne, które są nieuleczalne, bo tak naprawdę nie wiadomo
dlaczego na nie ludzie zapadają. Leczy się tylko objawy tych chorób- jeśli
coś boli - bierzemy środek przeciwbólowy, jeśli coś swędzi to się można
podrapać lub czymś posmarować, jeśli brak jakiegoś składnika, np. hormonu
lub wapnia - uzupełniamy. Wpadamy w depresję - jesteśmy o tym już
poinformowani, więc zaczynamy dbać o swój "dobrostan".Proste, prawda?
Zagadnieniem czy wiara czyni cuda zajęli się poważnie uczeni. Neurolodzy
i psycholodzy dostarczają dowodów, że wiara pacjenta w lekarza i jego
metody leczenia w istotny sposób wpływają na proces leczenia. Już sama
nadzieja może złagodzić ból i objawy alergii, w tym i astmy. Co ciekawsze
nawet choroba Parkinsona doskonale reaguje na kurację placebo. Przed
laty neurolodzy badali grupę 30 osób chorych na parkinsona- pacjenci
zostali podzieleni na 2 grupy i poinformowani, że tylko części z nich zostaną
wstrzyknięte komórki macierzyste do mózgu, ale nie będą wiedzieli kto je
naprawdę otrzymał. Wszyscy pacjenci trafili na salę operacyjną, wszyscy
mieli wywiercone otwory w czaszce. W rok pózniej badania prowadzone
przez psychologa wykazały, że dla stanu zdrowia pacjenta nie miał
znaczenia fakt,czy naprawdę otrzymał, czy też nie komórki macierzyste.
Ważny był tylko i wyłącznie fakt operacji. I to wcale a wcale nie był
żaden cud - badacze wykazali,że silna nadzieja na wyzdrowienie
zmienia chemię mózgu, który zaczyna wydzielać substancje przekaznikowe,
które poprzez system nerwowy transmitują je do reszty ciała i często
wywołują pożądane działania.
W przypadku chorych na parkinsona silna nadzieja i wiara w działanie
podanych leków pobudziły ośrodek nagrody, w którym znajduje się wiele
receptorów wydzielających dopaminę. A choroba Parkinsona powstaje
właśnie wskutek niedoboru dopaminy.
Powstaje zatem pytanie, czy może jednak wszystko można wyleczyć
metodą wiary i nadziei pacjenta i podawania mu placebo? Niestety nie,
na rozrastanie się nowotworu wiara i placebo stanowczo nie pomagają.
Pomagają na etapie rekonwalescencji , choć nie mają wpływu na
zapobiegnięcie wznowie.
Choroby, które świetnie poddają się leczeniu wiarą i placebo to: zespół
jelita drażliwego, bóle wszelkiego rodzaju , alergie i parkinsonizm.
Niewątpliwie w dobie, gdy lekarz coraz mniej czasu poświęca pacjentowi
na pokrzepiającą rozmowę i okazanie zwykłej, ludzkiej serdeczności i
życzliwości oraz przepisów zabraniających prowadzenia pozornej terapii,
tych wyleczeń wynikających z nadziei jest coraz mniej.
No cóż, cudów nie ma, jest tylko taki niezwykły organ jak nasz mózg i
nasza psychika.
Witaj Anabell. No cóż wiara i nadzieja nie wystarczy do leczenia, nie wystarczy do normalnego funkcjonowania.Ale jest potrzebna zdrowa psychika która z wiarą i nadzieją potrafi czynić cuda. Nie mylmy z cudami idiotycznymi. Chociąż mówi się,że nadzieja umiera ostatnia, to warto ją mieć, ale traktowć z dystansem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Witaj Anabell. Zgadzam sie z Twoja "diagnoza" na temat leczenia nadzieja - z pewnoscia pomaga jesli chodzi o psychike lecz lekarstwem nie moze byc. I nawet zwykle codzienne obserwacje mowia ze zdenerwowanie i napiecie burzy system trawienny i sen, o czym wspominasz. Dziwny jest ten komentarz Twej ciotki - lekarki ktorej recepta na wszystko jest przynaleznosc do jakiejs grupy - dobrze ze jest juz na emeryturze! A przy okazji tematu - troche wierze w bol sympatyczny - gdy moim bliskim cos dolegalo to zaraz i mnie bolalo to samo! Urojenie? Z pozdrowieniami - Serpentyna
OdpowiedzUsuńno z wiara to u mnie cienko zarowno z ta pierwsza jak i druga, popieram serpentyna ktora powiedziala ze dobrze ze ciotka juz na emeryturze hahahah ;)no gdyby to tylko wiara uzdrawiala to bylybysmy wszyscy zdrowi ;)ale zdecydowanie jestem za zdrowym rozsadkiem :) :):ukradlas mi pomysl jesli chodzi o wiare tez chcialam na ten temat posta naskrobac ale cos sie zebrac nie moge ;)
OdpowiedzUsuńWitaj anabell, coś w tym jest!! Nasz mózg ma rzeczywiście nieprawdopodobe zdolności. Chyba za mało się propaguje metody samoleczenia. Na pewno nieraz wmówiłaś sobie co złego (jej.jemu coś się stało) i natychmiast jesteś z tego powodu chora, i to jak chora.To działa i w drugą stronę na szczęście. Im jestem starsza tym bardziej wierzę w powiedzenie "uśmiechnij się będzie dobrze"!!
OdpowiedzUsuńSerdeczności Anabell przesyła anafiga
Jest takie powiedzenie, że jeśli pacjent chce żyć, to medycyna jest bezsilna. ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że to nie cuda, ale umiejętne pobudzenie motywacji organizmu do odzyskania równowagi... W człowieku drzemią siły, z których sprawę zdajemy sobie dopiero w sytuacji podbramkowej. Jeśli działa, to why not?
:)
Pozdrawiam Cię, miła Anabell.
Czasem trzeba wiary, czasem nadziei.Ale chyba najbardziej trzeba wierzyć w to,że kiedyś może, już nie nas,będą leczyć tylko wiara i nadzieja.Bo jak na razie trzeba wierzyć i mieć nadzieję żeby w ogóle się dostać do specjalisty.Ale to chyba już osobny temat.
OdpowiedzUsuńP.S. Oczywiście mam na myśli wykorzystanie tegoż fenomenu jako działanie wspomagające - nie zamiast, lecz obok. :)
OdpowiedzUsuńIm dłużej i goręcej człowiek wierzy, Anabell, tym bardziej staje się podatny na każde tej wiary wynaturzenia. Bo w końcu już nie odróżnia gdzie kończy się wiara a zaczyna realne życie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Mocno dziś staram się uwierzyć, że moje serducho będzie zdrowe do 16 lutego. Bo dopiero wtedy wizyta u pani doktor...
OdpowiedzUsuńKazdy czlowiek ma w sobie nosniki mechanizmow samouleczajacych.dowodem na to jest-gdy nas boli glowa-co pierwsze robimy?Podnosimy nieraz obie rece do gory i przytykamy je do bolacej czachy,bo nam sie wydaje,ze ten nasz dotyk wyeliminuje bol natychmiast.To jest odruch nieomal 'bezwarunkowy' z ktorym sie rodzimy-nawet dziecko reaguje w ten sposob.Gdy bylam mala wierzylam ,ze na wszystkie moje dolegliwosci,najlepszy jest 'plasterek',ze gdy sie go przylepi,bol ustapi natychmiaast,totez wielokrotnie paradowalam naprawde oblepiona 'plasterkami' w nadziei,ze bol minie,jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki.Wiara-niejoniecznie kojarzona z religia- i optymistyczne podejscie do nawet najtrudniejszego zagadnienia nie tylko w sferze zdrowotnej,naprawde czyni'cuda',poniewaz uwalnia w nas realnie istniejace mechanizmy 'samouleczenia',co jest bardzo pomocne w terapii medycznej,stajac sie prawdziwym 'wspomagaczem',oczywiscie trudnoi jest stosowac te wszystkie dziwaczne nieraz terapie 'zamiast'-raczej wspolpracujac z medycyna,poniewaz daje nam to lepsze podejscie i optymizm a ponoc tylko optymisci zycja dluzej...
OdpowiedzUsuń-Pozdrawiam-Halinka-
Witaj Eurydyko, z całą pewnością zawsze warto mieć nadzieję, ale opartą na rzeczowych przesłankach a nie na mrzonkach.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Serpoentynko, moja ciotka to już chyba ma początki sklerozy.Możliwe,że moje pogodzenie się z sytuacją wzięła za objaw załamania, ale biedula żyje w innym świecie i jakoś nijak do niej nie dociera,że akurat wysyłanie mnie do jakiejś katolickiej sekty mija się z celem. A sceptycyzm to moje drugie imię.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Niedzielna, u mnie tez cieniutko, a nawet zupełny deficyt.Myślę,że możesz spokojnie na ten temat napisać,każda z nas trochę inne spojrzenie na to zagadnienie, nawet jeżeli mamy podobne zdanie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Anafigo, ciekawa jestem czy jeszcze za mojej kadencji na tym łez padole, rozwikłają zagadkę naszego mózgu, jego wszystkich możliwości.Najzabawniejsza wydaje mi się wersja,że po wszystkich badaniach okaże się,że jesteśmy tylko i wyłącznie rodzajem androidów i tak naprawdę zostaliśmy zaprogramowani.Bo jak się zastanowić, to mentalność ludzi, ich pomysły, uczucia niewielkiej uległy zmianie na przestrzeni wieków.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Anabell.
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać szczerze,że z wiarą u mnie w ostatnich czasach krucho .
Kiedy wszystko się sypie wokół,trudno o wiarę i nadzieję na lepsze jutro.
Pozdrawiam cieplutko
Witaj Akwarelio,mózg ludzki jest niebywałym narządem,z jednej strony
OdpowiedzUsuńdelikatny, z drugiej strony posiada multum możliwości, których rozpiętość
jest niewiarygodna. I jak trudno czegoś się o nim dowiedzieć, prawda?
Miłego, ;)
Witaj Gosiu, niedługo dociągniemy do stanu,że fakt zapisania się do lekarza -specjalisty zaczniemy uważać za cud.Któregoś pięknego dnia zaczęłam na głos zastanawiać się, dlaczego z państwową służbą zdrowia jest gorzej niż kiedyś i już chyba wiem- teraz nie ma na ogół instytucji lekarza zakładowego, a kiedyś tylko taki mógł dać zwolnienie.Po drugie-mąż mi to przypomniał- ja zawsze korzystałam z usług prywatnych lekarzy specjalistów, w tym również pediatry, który po prostu przychodził na domowe wizyty.A, oczywiście, cały czas płaciłam ZUS.Bo i wtedy trudno było o wizytę u państwowego lekarza specjalisty.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Jerzy, stosuję w życiu zasadę ograniczonego zaufania, zupełnie jak do pierwszeństwa przejazdu. I pewnie dlatego bioterapeuci i tym podobni osobnicy nie mają na mnie żadnego wpływu.Okropnym niedowiarkiem jestem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Zgago, ja odpuściłam czekanie na wizytę u kardiologa w przychodni NFZ,poszłam prywatnie za zł polskich 100.Chodzenie do lekarza NFZ jest absurdem, bo wpierw idziesz na I wizytę, potem dostajesz skierowanie na jakieś badania i czekasz na nie ze 2, 3 miesiące, potem znów czekasz na wizytę u kardiologa, by pokazać wyniki, więc jeśli rzeczywiście coś jest z sercem zle, to można zrobić ZUSowi frajdę i nie doczekać, jak ten Jaś:)))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Ło mater deju - Anabell, we wszystko bym uwierzyła ale żeby lekarz kazał się leczyć...wiarą, tego jeszcze nie słyszałam. Na pewno jest dużo prawdy w tym, że wiara czyni cuda, ale nie na wszystkie jak piszesz choroby. W każdej sytuacji należy zachować zdrowy rozsądek i leczyć się u specjalisty. Jednak przy wielu schorzeniach potrzebna jest nadzieja, bez niej człowiek nie mógłby się w ogóle pozbierać. Pozdrawiam cieplutko i serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitaj Halinko,wierzę w możliwość samoleczenia niektórych schorzeń, tak samo jak wierzę w "leczniczy dotyk" ludzi obdarzonych wielką empatią.Nasza psychika może być dla nas silnym wsparciem ale i również może być zabójcza.Wyobraziłam sobie małą Halinkę w plasterkach, to musiał być rozczulający widok.:))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Kundziu, spadł na Ciebie ostatnio ogrom nieszczęść, trochę za wiele jak na barki jednego człowieka.
OdpowiedzUsuńAle wiesz, bilans zawsze musi wyjść na "zero", więc to złe też minie.
Miłego, ;)
Psychika na pewno jest ważna do wyzdrowienia. Ale nie tylko wiara czyni czasami cuda (oczywiście w połączeniu z dobrym leczeniem), także poczucie bezpieczeństwa, troski i zainteresowania ze strony innych. Byle nie ze strony jakiejś sekty;)
OdpowiedzUsuńSerdeczności i pozdrowienia!
Witaj Graszko, moją ciotkę to chyba trochę "porąbało". Przecież wiem, na co choruję, wiem jakie są rokowania i prawdę mówiąc jest mi to obojętne, bo już nie mam 30 czy 40 lat i małego dziecka do wychowania.Jestem wręcz w komfortowej sytuacji- jeśli czuję się gorzej to po prostu wyhamowuję i czekam aż się poprawi. I bardzo dbam by robić to, co mi sprawia frajdę.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Elunia, już dawno doszłam do wniosku,że nikt nie zadba o mnie tak dobrze, jak ja sama. Tak na zdrowy rozum, to logiczne. A od wszelkiego rodzaju sekt, stowarzyszeń itp. trzymam się z daleka.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell ponoć wykorzystujemy tylko znikoma część naszych mózgów, a umysł ludzki ma wielką siłę. Potrafi płatać takie figle, że niektórych doprowadza na skraj przepaści emocjonalnej. I ten sam umysł odpowiednio stymulowany dokonuje cudownego ozdrowienia. Wierzę w efekt placebo we wszystkich wymienionych przez Ciebie schorzeniach i wierzę, że nigdy nie mozna się poddawać i stawać sfrustrowaną marudą umarłą za życia. Dlatego jedno zdanie, kiedy piszesz " jak nas swędzi, smarujemy się....(...)proste"-własnie Anabell proste, ale wielu musi się tego nauczyć.
OdpowiedzUsuńWitaj Aga, mózg to bardzo "dobre" ustrojstwo.Czasami mam wrażenie,że żyje własnym życiem, własnym rytmem i my powinniśmy się nauczyć z nim współpracować. W moim odczuciu te nadzwyczajne "samowyleczenia" następują wtedy, gdy bardziej wsłuchujemy się w siebie, poświęcając samym sobie troskę i uwagę.To może brzmi dziwnie, ale gdy mam te swoje różne dolegliwości, to np. do bolącego stawu przykładam własną rękę i przestaję się zajmować tym co mnie otacza, myślę tylko o tym bolącym stawie i po 10, 20 minutach ból pomału ustępuje.A może to zwykłe wariactwo? Kto wie?
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell ja bym to podsumowałą tak ,że nadzieja i wiara wspomagaja bardzo mocno leczenie tradycyjne. Swego czasu bardzo głęboko interesowałam się medycyną niekonwencjonalną ... a to przecież głównie polega na wierze, wierze ze dana kuracja przyniesie efekt. Jednakże tak jak napisałas nie jest to takie łatwe i oczywiste, pewne choroby są silniejsze ... Zdrowie psychiczne, siła która daje wiara bardzo nas wzmacnia a to potęguje działanie leków. Obecnie gdyby mnie lub mojej rodzinie przytrafiłaby się "poważna choroba" nie zrezygnowałabym z tradycyjnej medycyny na rzecz ... wiary. Może mam ją za słabą? Nie wiem. Wiem, że na stan naszego organizmu obok wielu czxynników wpływa rteż nasze odejście do życia, to czy jesteśmy pesymistami czy optymistami ... Pozdrawiam cieplutko i dodam że bardzo współczuję ci choroby autoimmunologicznej ( do takich chorób nalezy atopowe zapalenie skóry więc wiem cos o tym)
OdpowiedzUsuńAnabelku-zupelnie zapomnialam Cie poinformowac o tych 'delikatnych' zmianach,ale moje lalki zaczely powaznie 'wychodzic z domu',wiec nie moge miec w 'szyldzie' Tildy,aby nie wejsc w kolizje prawna z Tone F. Tilda w tytule byla tylko rodzajem 'przynety' a teraz moge juz opatrzyc blog i butik prawdziwym nazwiskiem mojego Ukochanego Meza i moim:-)
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam za ZAMIESZANKO i 'chwile grozy':-)))
Anabell, ja jestem o tym święcie przekonana, że wiara pozwala wyzdrowieć, nawet z bardzo ciężkich schorzeń, a na pewno pozwoli złagodzić ich objawy. a takie grupy często mają znaczenie jako element wsparcia, a nie uzdrowienia.
OdpowiedzUsuńNola
Halinko, najważniejsze,że Cię "dorwałam".Dobrze,że mam Cie wpisana również w blogi, które obserwuję i tam w "zajawce" znalazłam adres.A przed 20 minutami nagle zginął mi wykaz obserwowanych blogów- Blogger coś wyprawiał. Już się odnalazł, a ja już byłam bliska rozpaczy.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Wiesz, ja wpierw muszę zawsze jak najwięcej dowiedzieć się o danej chorobie, więc wertuję przeróżne książki, artykuły itp. , a potem porządkuję to sobie w głowie i zaczynam oswajać to, co mnie spotkało. Jak widzisz to oswajanie dobrze mi ostatnio poszło.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)