drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 7 września 2011

205.


17 komentarzy:

  1. Super prace!
    Ja bym tym lewkom machnęła jeszcze takie lekkie kropeczki - prawie suchym pędzlem takie "pyk" kciukiem po włosiu. Najlepiej na lakier, bo jak coś nie wyjdzie, to łatwo się zmyje. Moim zdaniem zapełni trochę pustkę nad nimi. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te bombki są bardzo ładne. Przypuszczam, że dziecięce łapki same się po nie wyciągną.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ata, mam w planie dorobienie tła, ale teraz to one schną po kleju, potem dam lakier i wtedy coś wymodzę.
    Dziś dotarły do mnie malutkie cyferki, w różnych kolorach i obok
    otworu wrzutowego porozrzucam różne cyferki, bo ten spryciula doszedł już do liczb dwucyfrowych.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Antonino, młodszemu to i pysio się do nich wyciągnie, on wciąż jeszcze świat poznaje buzią, nie tylko oczkami i rączkami.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Słodkie cacka! Aż by się chciało wrócić do lat dzieciństwa. Szczególnie, że za naszej dziecięcości wszystko takie dość zgrzebne było...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcale sie nie dziwie, ze jestes padnieta, przeciez to kawal mozolnej pracy, ale za to jakie sliczne efekty:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Powstrzymuję się cały czas, aby napisać, że ilekroć cos pokazujesz nowego, zrobionego przez siebie, to wyzwalasz we mnie natychmiast chęć posiadania tego. Myślę, że powodem jest twoje tworzenie całym sercem. Inaczej nie byłoby efektu. A swoją drogą podziwiam Cię za konieczną tu, wielką cierpliwośc.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aniu, odwalilas kawal porzadnej roboty!
    Bambki sa przepiekne, a pudeleczko na skarby chwyta za serce.
    Buziaki, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nivejko, dziękuję! Jakoś się udały.

    OdpowiedzUsuń
  10. Zgago, może właśnie dzięki tej dawnej zgrzebności nauczyłam się robić ozdoby choinkowe? Zawsze od pazdziernika zaczynało się polowanie na kolorowe papiery,"sreberka", szukało się nowych wzorów.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Star, dziś już wiem,czemu jestem padnięta, przypałętała mi się infekcja, stąd to dzikie zmęczenie.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Joter, kochana jesteś.Robienie tego co naprawdę sprawia mi frajdę jest receptą na moją chorobę, która na okrągło mnie spycha w objęcia depresji.Ale skoro wiem , "co jest grane", z wielkim przejęciem dbam o swój dobrostan.Wiem, że cierpią na tym inne dziedziny życia, ale co tam- skoro muszę tu być, to chcę to przeżyć w najmniej bolesny sposób.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ataner, to skarbonka na drobniaczki. Już wygląda nieco inaczej, bo dookoła otworu wrzutowego są teraz małe cyferki różnokolorowe, a przestrzeń pomiędzy góra i dołem obrazka jest też zagospodarowana- maznięciami imitującymi niebo i podłoże. Gdy już skończę lakierowanie, to "obfocę".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Podziwiam ogromnie wytwory Twych rąk i wyobraźni twórczej ( bo to chyba musi iść w parze i sama chęć szczera - na nic, w/g mnie ?). A jeśli to jeszcze psychoterapia dla Ciebie, tym bardziej to pożyteczne. Życzę jak najwięcej ZDROWIA w Waszym domu!

    OdpowiedzUsuń
  15. Wiesz Kwoko, kiedyś robiłam tylko to, co potrafiłam zrobić perfekcyjnie.W związku z tym nie haftowałam, bo robiłam nierówne ściegi, nie szyłam , bo miałam mdłe pojęcie o kroju itp. itd. Ale gdy kiedyś ktoś, kogo uważałam za wyjątkową niezgułę pokazał mi to co zrobił ( a był to haft wielkości 50x70cm), postanowiłam, że to nie ważne,że nie jestem perfekcjonistką, a jeśli zrobię jakiś gigant kicz, to po prostu wyrzucę.I od tej pory przełamałam się, próbuję niemal wszystkiego. Jestem żywym okazem tego,że jeśli potrafisz przyszyć guzik to i
    wyhaftować potrafisz, zwłaszcza krzyżykami.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Super blog!Ze ja tez tu wczesniej nie bylam:)

    OdpowiedzUsuń