drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 19 listopada 2011

235. Luzne myśli, ledwo przeczesane

Jak wiecie polityka mało mnie bawi, bo gdyby mnie bawiła więcej  to
nie siedziałabym w domu psiocząc na to co się dzieje, ale starałabym się
być gdzieś, gdzie mogłabym coś, zgodnie z mym przekonaniem robić.
Niemniej zaległam wczoraj przed odbiornikiem TV i  obejrzałam
ceremonię zaprzysiężenia nowych ministrów. Z punku widzenia estetyki
nowy gabinet prezentuje się naprawdę niezle. Pod względem meryto-
rycznym  to pożyjemy, zobaczymy.  Intryguje mnie p.Gowin jako
minister sprawiedliwości. Może teraz będzie szansa na powołanie
nowoczesnej Świętej Inkwizycji? Bo poglądy tego pana i jego
fanatyzm jakoś mi się z tą instytucją kojarzą.  I podobała mi się ta
mniej oficjalna część uroczystości.
                                              ****
Co do wystąpienia p. premiera w Sejmie - podobało mi się, może
dlatego że nie mam trudności słuchania ze zrozumieniem. A odniosłam
wrażenie, że wielu osobom ta czynnośc sprawia pewne problemy.
Zarzuty typu - za mało danych konkretnych- są czystym nonsensem.
Takie wystapienie ma za zadanie przedstawić tylko kierunki, w ramach
których będzie się poruszał rząd.
Panu Palikotowi, odkąd wygrał ten swój kawałeczek w wyborach,
wyraznie spadło IQ. Usiłuje wejśc w rolę trybuna ludowego,tylko
tego ludu ma za mało za sobą.
                                            ****
Wyszłam wczoraj na super zołzę. A było to tak : stoję w niedużej
kolejeczce do działu mięsno-wędliniarskiego, tak ze 6 osób przede mną.
Pani ekspedientka zakatarzona tak, że ledwie na oczy patrzy,  kicha, co
chwilę nos wyciera i z pełnym zapałem wędlinę waży, mięso kroi.
Więc zamiast wyjść stamtąd pominąwszy rzecz milczeniem, poszłam
na zaplecze, zapytać się kierowniczki, czy  to celowe działanie czy
tylko brak wyobrazni. Pani się wyrażnie spieniła, mówiąc,że nie ma innej
ekspedientki, więc jej pokazałam,  że na zapleczu siedzą aż 3 wolne
panie, z których każda umie czytać i pisać, więc podać klientce
pokrojoną już wędlinę chyba każda potrafi. W sumie narozrabiałam, ale
zakupów  nie zrobiłam,  towar był już  niezle obkichany.
                                            ****
Idę dziś na babski  wieczór. W związku z tym upiekłam rożki i rolki
francuskie. Dziś nadzienie zrobiłam  dwojakie:  banan + masa
krówkowo-czekoladowa lub sama masa krówkowo-czekoladowa.
Dobrze, że zrobiłam to z dwóch opakowań ciasta francuskiego, bo
okazało się ,  że te ciastka mają tendencję do znikania. Jako
prawdziwy leniwiec uwielbiam gotowe ciasto francuskie, które zawsze
kupuję w Lidlu . Tylko nie kupujcie jego wersji "light", jest gorsze.
I polecam Wam masę krówkowo-czekoladową, w puszce. Może być
nadzieniem do ciasta francuskiego, naleśników, lub smarowania andrutów.
Taka puszeczka masy + gotowe ciasto francuskie to moje domowe
pogotowie- gość w dom i w pół godziny mam gotowe ciastka.
                                          ****
Dostałam  "ważną wiadomość" - młodszy wnuczek ma już dwa ząbki.
A starszy popisywał się swymi umiejętnościami tanecznymi.
Po godzinie oglądania obu na Skype, dostałam bólu głowy i oczopląsu.
Chyba za bardzo odwykłam od małych dzieci, zwłaszcza małych
chłopców. Nie da się ukryć, zawsze lubiłam chłopców takich dopiero
po czterdziestce:)))

34 komentarze:

  1. Ogladanie dwoch chlopcow w Skype moze spowodowac zawrot glowy:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Stardust. oni się po prostu roili. Mniejszy raczkował usiłując co jakiś czas wstać, ale brak tej możliwości wielce go frustrował, co owocowało wielkim płaczem.Poza tym podpełzał do zabawek starszego, na co tamten reagował wrzaskiem w stylu: nie rusz, to moje.Masakra, jak dla mnie:)))
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. krajowa polityka chwilowo mnie nie tyka:))
    za to w sprawie malych chlopcow w liczbie tylko 1 mam kolorowy zawrot glowy i powiem szczerze, acz ze wstydem - tesknie za cisza i spokojem mojego domu.
    Druie malenstwo póki co, daje rodzinie pozyc:))

    OdpowiedzUsuń
  4. ale się uśmiałam, jak zobaczyłam oczami wyobraźni Ciebie z oczopląsem.
    Ja też taka jestem, że jak widzę kichanie na wędlinę czy dłubanie w uszach, potem tą samą rękę ważenie wędliny, to reaguję. Może to jest pieniactwo, ale ja nigdy się nie awanturuję tylko rzeczowo zwracam uwagę. Niech sobie nie myślą, że klient nie widzi. A swoją drogą jaki to musiał być ciężki dzień dla tej ekspedientki takiej chorej i w pracy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Brr! Wyobraziłam sobie tę ekspedientkę. I te bakterie na wędlinach... Brrr! No ale skoro nikt inny się nie zainteresował, niech mają zakatarzone mięsiwo.

    Masa krówkowo-czekoladowa... Nawet nie wiesz jaką mi narobiłaś ochotę na coś słodkiego! :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszkam w Austrii i nie mam sateltarnej TV. Znakiem tego o polskiej polityce wiem tyle, co przypadkiem zobaczę w internecie.
    Zwierzę się nieśmiało, że i to mnie mało zajmuje.
    Pozdrawiam Tadeusz

    OdpowiedzUsuń
  7. Politycznie, tak czuje jak Ty.
    Mali chłopcy pląsają jak małe dziewczynki, potem już nie są tacy odważni na parkiecie;( Oczywiście to nie reguła:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dokończę, bo musiałem przerwać pisanie.
    Miejsce akcji: spożywczy sklep osiedlowy w Krakowie.
    Okazja: odnoszę przed godziną zakupiony pojemnik ze spleśniałą śmietaną. Data przydatności do spożycia - jeszcze dwa tygodnie.

    Mam panu zamienić na nowy, czy oddać pieniądze, chłodno pyta ekspedientka.
    Proszę mi zwrócić pieniądze, bo to na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni jest już trzeci produkt nabiałowy, który zwracam z podobnej przyczyny.

    Jak się panu nie podoba, to nie musi pan u nas kupować, padła rzeczowa odpowiedź.
    I tu mi powiało PRL-em :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. He, he, to ja już wiem w końcu skąd ja mam przeziębienie od września!!!!
    Kurde, tylko warzywa trzeba!!!!! Gotowane.

    Tak, tak, to samo widzę w niedalekim sklepiku....

    Dwóch pląsających w skype jest i tak lepszych niż dwóch Hunów pląsających w realu!!!!!
    Skypa można rozłączyć, net bywa zawodny :)))))

    OdpowiedzUsuń
  10. Mada, Wasza ociupinka to jeszcze dużo śpi i się nie roi,nie trzeba mieć oczu dookoła głowy.Ale Ty chyba już niedługo wracasz, chyba. Powinnaś odpocząć przed pójściem do pracy.
    Miłego i całusek dla Ociupinki;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kasiu, na tę ekspedientkę to żal było patrzeć, więc dlatego poszłam interweniować,nie tylko z uwagi na te fruwające wirusy.Jeśli siedziały inne dziewczyny na zapleczu, to znaczy,że były luzy i mogła któraś inna pójść na ten dział.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ken, koniecznie zrób sobie takie andruciki, nie musisz nic piec, tylko po posmarowaniu ich i złożeniu kilku warstw przyciśnij wszystko czymś ciężkim i pozostaw to na kilka godzin. Ta masa jest produkowana przez "Bakaland".
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tadziu, mnie tez polityka mało bawi, całymi tygodniami nie oglądam programów informacyjnych, no ale tym razem zrobiłam wyjątek. Co do świeżości art. spożywczych- ja tak miałam z bryndzą.A teraz gdy już jestem przy kasie to w obecności kasjerki otwieram opakowanie i oglądam zawartość dokładnie z każdej strony.Niestety coraz częściej obsługa sklepów wraca sposobem obsługi do starych, wypróbowanych wzorców- nasz klient- nasz wróg.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ivo, on bardzo lubi muzykę i ma b. dobry słuch, taki mały szkrab a melodię bezbłędnie powtórzy. To pewnie po zięciu,który jest uzdolniony muzycznie. Te tańce były jeszcze urozmaicane bieganiem (z szybkością geparda) wokoło stołu.Cały czas się bałam,że sobie krzywdę zrobi.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Kankanko, przecież nikt tych wędlin w domu nie myje, więc takie obkichane mogą być żródłem infekcji.
    Jakoś wytrzymałam do końca "seansu", który musiał ulec zakończeniu, bo główny aktor poczuł się głodny.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jak się dwaj chłopcy ,,roją'' na żywo, to dopiero jest atrakcja! Ja moich widziałam dziś 5 minut, a już początki oczopląsu były...

    OdpowiedzUsuń
  17. Potwierdziłaś moje spostrzeżenia, nie oglądam telewizji wystarczy że przeczytam Twój post i wiem co powinnam.Resztę doczytam w necie wybiórczo to co mnie interesuje. Twoja przygoda w sklepie przypomniała mi inną, w której to pani w lodówkach z mięsem i wędliną układała kostki zapachowe do sanitariatów. Na moje oburzenie powiedziała- no przecież w sklepie nie może śmierdzieć. Ręce opadają. Pomysł na rożki wykorzystam. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Na polityce gaszę telewizor.
    małych dzieci nie posiadam ale doskonale mogę sobie wyobrazić ich poczynania.
    Różne rzeczy już w sklepie widziałam ale "usmarkanej",kichajacej ekspedientki wcale jeszcze nie.Ja bym chyba owa kierowniczkę za klapy z zaplecza wywlokła.Albo telefonik od san-epidu.
    Miłego.

    OdpowiedzUsuń
  19. Expose pana Premiera bardzo mi się podobało. Uzasadniać nie muszę, skoro w tej kwestii się zgadzamy:)

    Chorych i kichających osób jest wszędzie pełno. Pewnie boją się iść na zwolnienie lekarskie w obawie przed utratą pracy. Strach jechać autobusem, bo tam to jeden drugiemu kicha i kaszle prosto w twarz. Dobrze zrobiłaś w tym sklepie. Brawo!

    A jest masa chałwowa?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zgago, Twoi starsi, to chyba łatwiej się dogadać.Na mnie szczególnie zle wpływa płacz dziecka, a młodszy na okrągło sfrustrowany, bo chciałby robić więcej niż potrafi.Kombinuje jakby wstać i dlatego podskakuje na pupie.No a gdy to nie przynosi rezultatu to ryczy.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mamon, z tymi kostkami zapachowymi to jakiś niebywały patent:)))!
    Rożki polecam Ci z czystym sumieniem, bo naprawdę żadna robota a świetnie się je.Tylko musisz wstawić do nagrzanego do 200 stopni piekarnika i piec z 15 minut, do zbrązowienia.Gdy tylko je wyjmę to posypuję cukrem -pudrem.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Neskavko, wszystko przed Tobą, przecież Tek może Cię uczynić babcią
    i też dojdziesz w pewnej chwili do wniosku, że gdy takie małe się roją, to aż głowa huczy.
    Nie wiem , czy sanepid zechciałby "od ręki" pofatygować się do tego sklepu. Na wszelki wypadek przez tydzień będę robiła zakupy gdzie indziej.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. AlEllu, masy chałwowej nigdzie nie widziałam, nie wiem nawet, czy chałwa nadaje się do nadziewania i pieczenia.Ostatnio widziałam tylko dwa rodzaje masy krówkowej i gotową masę makową.Z tej gotowej masy makowej to już nawet robiłam makowy tort na kruchym spodzie.Z takich szybkościowych półfabrykatów ostatnio nabyłam dwa rodzaje babeczkowych korpusów- jedne do nadzienia słodkiego, drugie do nadzienia "na ostro". Oba rodzaje bardzo smaczne i mają nazwę "Ciasteczka z Krakowa". Te na ostro nadziałam pasztetem i króciutko zapiekłam, tym samym miałam barszcz z pasztecikami. Kupiłam całe opakowanie, więc nadmiar zapakowałam w folię aluminiową i zamroziłam, "na zaś".
    Będzie jak znalazł.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Aniu! Niezmiennie uwielbiam Cię czytać! Masz tak genialne "pisanie", że tylko zazdrościć! W skondensowanej formie tyle wiadomości!
    Się ustosunkuję tylko do tej części kulinarnej. Ciasto francuskie z Lidla jest dla mnie wybawieniem od dawna! I polecam Ci jako nadzienie również nutellę. Mega jedzonko w tempie światła! Z resztą u mnie na Garkotłuku jest sporo takich szybkich przepisów - nie tylko na słodko :-)

    OdpowiedzUsuń
  25. Moniko, ku zgorszeniu mej córki, jestem fanką Lidla.Fakt, że nasz sklep Lidla to niemal salon z porównaniem tego co jest u nich. Tam jest to "najpodlejszej jakości sieć" i moja tam zakupów nie robi.Ta masa krówkowa mniej się topi w cieście niż nutella i nie wycieka.Ale masę kupowałam w Realu.Z tego "francuskiego" robię też szybkościowe palmiery, a nadzieniem jest tylko cukier i cynamon.Pewnie znasz. Monisiu, a ja lubię czytać Twoje notki, wszystkie, bez wyjątku.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja już po 40 i wszystko jasne :))) Pozdrawiam słabo ciepły :)

    OdpowiedzUsuń
  27. jutro wracam do domu, a tu ktos "nakichal" nam do domu, bo wnuczek lapie jakies chorobsko, kruszynke trzeba od niego izolowac a to mu sie nie za bardzo podoba.
    Wyjezdzam w nienajlepszym dla nich momencie, ale coz... nie moge tu zostac na zawsze.
    Jak mowi Omar " papsia no paaczee" czyli "babcia nie placze"
    sciskam:)

    OdpowiedzUsuń
  28. Czarny,miło wreszcie Cię zobaczyć.Gdybym musiała tak Jak Ty wstawać świtem ciemnym to pewnie byłabym już nie tylko zimna ale i sztywna.Nim do Ciebie wpadniemy to uzgodnię "okoliczności", żebyś był.
    Trzymaj się,;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Mada, gdy w domu dwójka maluchów to na okrągło to starsze przynosi jakieś syfy. U mojej też tak jest.Nawet nie ma co izolować, bo moment zarażenia jest wcześniejszy niż wystąpienia u "nosiciela" objawów. I nie płacz Babciu, tylko jedz spokojnie do domu.Zawsze tak będzie, że odjazd Twój wypadnie w niekorzystnym momencie.
    Miłego, ;)
    P.S.
    O tym zarażaniu i bezcelowości izolacji moja dowiedziała się od pediatry, a ma takiego starego, doświadczonego.

    OdpowiedzUsuń
  30. W realu mam czwórkę maluchów, nie zawsze w zgodzie i spokojmie jest miedzy nimi. Ale czego człowiek nie jest w stanie się przyzwyczaić, choć mam czasem podobne do Twoich momenty . A ospą się kolejno zarażamy. Teraz córka, a mnie też jakieś wypryski swędzą, tylko że w minimalnej jakoś ilości, no i jak na mój wiek jeszcze ze wszystkich domownikow, jak dotąd odstukać, się trzymam nieźle.Z francuskim z Lidla córka piecze podobne . Fuj tylko napiszę o tym w sklepie wędliniarskim, po prostu ohyda. Pozdrawiam-;))

    OdpowiedzUsuń
  31. Uleczko, o ile się nie mylę, to chorowałaś na półpasiec, a to ten sam wirus , który powoduje u dzieci ospę wietrzną, wiec chyba już się uodporniłaś na niego.To francuskie ciast w Lidlu to świetny wynalazek i to za przyzwoitą cenę.W "moim" sklepie jest znacznie droższe, ale nie lepsze, bo próbowałam.
    Miłego i trzymaj się dzielnie, nie choruj!!!

    OdpowiedzUsuń
  32. Sklep powinni zamknąć, przynajmniej do czasu wyzdrowienia personelu!
    Mnie taki jeden kichacz też zaraził w pełni świadomie i na polecenie szefa, więc popieram akcję.
    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  33. Widzę moja droga, że balujemy równo:))) Mnie też się impreza trafiła w sobotę...imieniny szwagierki:))) Co do tych ciast francuskich, a właściwie ciasteczek, to powiem, że znam je z autopsji...i wcale się nie dziwię, że znikają:))) Są na prawdę pyszne, a nadziane jeszcze większymi pysznościami!!!! Anabell wcale Ci się nie dziwię, żeś zrobiła "drobne" zamieszanie w zainfekowanym sklepie...toż to nie PRL, że wszyscy wszystko musieli kupować w jednym sklepie! Pozdrawiam serdecznie i buziaczka przesyłam!

    OdpowiedzUsuń
  34. jak moze komus spasc IQ jesli w ogole go nie mial ;) rozroba w sklepie ...popieram a chlopaki po 40 sa niezle ;)

    OdpowiedzUsuń