drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 15 czerwca 2013

Mix


Ta śliczna sunia szuka domu. Jeśli ktoś może, niech ją
przygarnie. Sunia ma chyba 8 miesięcy i cud, że wyżyła,
bo tak zle była traktowana. Więcej szczegółów na tym blogu

A ja dziś pojechałam do Konika Nowego na cmentarz
małych zwierząt domowych. Bardzo się rozrósł ale nadal
nie robi przygnębiającego wrażenia.
Zresztą popatrzcie sami:

To zdjęcia robione w sierpniu 2010 roku  - dziś jest tu sporo
nowych kwater, ale nadal wszystko migoce radosnymi barwami.
I jak w każdą sobotę i niedzielę jest sporo odwiedzających.
Przyjeżdżają uporządkować ostatnie legowisko swego psiaka
lub kota, dekorują kwiatami, wiatraczkami, niektórzy zapalają
znicze. Sporo osób już się zna, tworzą się grupki snujące
wspomnienia. Jest też jedna pani, która obok mogiłki swej suni
postawiła ławeczkę i ilekroć przyjedzie spędza tu kilka godzin.
Osobiście postawiłam na prostotę - ramka z granitu, w środku
gres i duży polny kamień z imieniem i rokiem odejścia.
Gdy tu przyjeżdżamy wstawiamy zawsze nowy wiatraczek i
zapalamy dwa małe znicze.
Nadal tęsknie za swoim psem.A przecież w sierpniu będą już
3 lata gdy powędrował przez tęczowy most.

Wczoraj przeżyłam w domu mały potop - w łazience. Po raz
pierwszy po remoncie chciałam uruchomić pralkę. Ponieważ
teraz pod umywalką jest kilka kranów, zapytałam się męża,
który należy odkręcić i w którą stronę. Mój wszechwiedzący
mąż sięgnął pod umywalkę, wskazał jeden z kranów i go
przekręcił.
Załadowałam pralkę, włączyłam ją i ......woda nie leci.
Na to mąż zrobił mądrą minę i orzekł, że nie leci, bo Mistrzu
uznał, że było za duże ciśnienie więc  je obniżył, ale mój
 mąż wszystko potrafiący wie jak to zmienić .
I zmienił - wykręcił śrubę   z tego kurka doprowadzającego
wodę do pralki. I popłynęła woda- szkoda tylko, że nie do
pralki a na łazienkę.
No cóż....... nie wyrobiłam nerwowo, darłam się  chyba na
cały blok, że jak dorwę Mistrzu to go męskości pozbawię.
Ale to nie była wina Mistrzu - to mojemu domowemu
geniuszowi zdarzyły się dwie pomyłki, bo: Mistrzu zostawił
odkręcony kran doprowadzający wodę do pralki, a mój go
skwapliwie zakręcił i dlatego woda nie leciała gdy włączyłam
pralkę.
A potem pomyliło mu się co powinien rozkręcić i rozkręcił
ten kran doprowadzający wodę do pralki, zamiast
przekręcić inny o jeden skok ( a nie wykręcić z niego śrubę.
Wodę zbierałam  niedługo, chyba z kwadrans, bo ciśnienie
było spore i mąż nim zakręcił wodę w pionie, to się jej nieco
wylało.
Taaaa....ten remont odebrał mi wszelką cierpliwość i dystans
do życia, a tyle lat nad tym pracowałam!
Zdjęcia porobię gdy skończę wreszcie upychanie  dobytku.
Na mój gust to jeszcze kilka dni potrwa, bo jakoś mi to
opornie idzie.
Chyba muszę pomedytować, może mi jasność myślenia
wróci.

W piątek wzięłam ostatni metronidazol - teraz dwa tygodnie
oczekiwania czy mi to leczenie pomogło. Oby!!!



13 komentarzy:

  1. troche haotycznie wyglada to miejsce ale sympatycznie, matko jedyna niektorzy to nawet plyty granitowe postawili,ale rozumiem ze mozna tesknic za czworonogim,polepszenia psychiznego i zrowotnego zycze :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skorzystałam na tym, że niektórzy tam pomniki swoim milusińskim stawiają, dzięki temu łatwo trafiam do mojego psiaka- tuż obok skromnej Flikowej mogiłki jest wystawiony niemal grobowiec z różowego granitu, doskonale widoczny z daleka. Któregoś dnia przeszliśmy przez cały cmentarzyk i okazało się, że w wielu miejscach są mniej lub bardziej udane rzezby spoczywających czworonogów, na wielu są ramki z ich zdjęciami oraz przeróżne epitafia. Mimo wszystko jest to sympatyczne miejsce, czasem nazywam je "Klub pod psem", bo gromadzi ludzi, którzy wyraznie się po jakimś czasie ze sobą zaprzyjazniają.
    Miłego, ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że jest takie miejsce jak to w Koniku.

    Cierpliwą kobietą jesteś! Ja bym kazała chłopu w ramach pokuty tę wodę zbierać! Boszsz! Współczuję! Ale teraz już tylko ku lepszemu zmierza - wróci spokój i normalność :-)
    Trzymam za to kciuki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ata, to już skromne resztki mojej cierpliwości, naprawdę.Niestety wodę można zbierać tylko w pozycji z nosem przy ziemi, a jego prawa komora serca tego nie wyrabia. Ciągle jeszcze jestem na etapie segregacji,czyli odwalania tego, czego za bardzo nie potrzebuję. Więc wciąż dzielę- to gdzieś upchnę, to do piwnicy, to do ludzi.Na moje oko zajmie mi to jeszcze z tydzień, bo za bardzo mnie to denerwuje i wciąż przerywam, by nie wywalić wszystkiego na co tylko spojrzę.
      Uważam, że każde miasto powinno mieć taką nekropolię dla domowych zwierząt.Bo to przecież są nie "tylko" psy i koty, ale są to członkowie rodziny a czasem i jedyni przyjaciele człowieka starego, samotnego.
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. Nasza Zuzka ma swoje miejsce w ogrodzie niedaleko akcacji obok krzaka róży. Na wiosnę zakwitły tam narcyzy, a teraz posadzę na trwałe konwalie i fiołki, żeby się zadarniło:)

    Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić Ciebie drącej się. Ale wierzę, bo to anioła wyprowadziłoby z równowagi. Na wszelki wypadek może oznacz jakoś te kurki, żeby pan mąż się nie pomylił znowu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaskółko, jak znam życie to jego wizyty w okolicy pralki będą się ograniczały do codziennych ablucji i już się nie dotknie do pralki - pranie to nie jego specjalność:)))
      Darłam się, bo po tych 7 tygodniach remontu jestem wyczerpana nerwowo jak mało kiedy. Zrobiłam się miła niczym szerszeń, wszystko mnie denerwuje. Jakiś nervosol będę brać czy też może Kalmsa, bo nie wyrabiam.
      Kiedyś wyczytałam,że nie wolno chować zwierząt na własnych posesjach. Mogę się zgodzić z argumentami przemawiającymi za takim zakazem, ale w takim razie powinny być do tego wyznaczone miejsca lub wręcz nakaz kremacji. Tyle tylko, że znając poziom naszych urzędasów to i tak wszystko jest pic na wodę - ciekawa jestem czy grunty wokół cmentarne są w jakiś sposób chronione przed skażeniem. Podejrzewam, że nie.
      Miłego, ;)
      Mizie dla Bezy

      Usuń
  5. Teraz juz nic nie powinno wyprowadzić Cię z równowagi! Masz to za sobą, więc życzę abyś tylko cieszyła się z pięknego, odnowionego mieszkanka i odkrywała same zalety remontu, który się skończył. Jednak aby się cieszyć tak prawdziwie musisz być po prostu ZDROWA!!!!!! Czy oprócz tego leku jest jakaś inna broń na te cholerne beztlenowce?
    Pozdrawiam Cię najsłoneczniej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasieńko kochana, z leków wytruwa to tylko metronidazol, a jeśli on nie pomoże zamykają człowieka w szpitalu i walą mu w żyłę vancomycynę. Pomijam już tak miłe badania jak gastroskopia i kolonoskopia, bo to robią na " dzień dobry". No a ta vankomycyna to taki wspaniały lek, że powikłaniem po nim może być całkowita utrata słuchu - po prostu żyć i nie umierać, z radości. Na "do widzenia" powtarzają badania z powitania. Jestem gotowa wsuwać do końca życia suche wafle ryżowe byle do tego szpitala nie trafić.
      Na razie cieszę się ze stolika komputerowego, bo jest naprawdę fajny. Kuchnia- pomału się przyzwyczajam gdzie co włożyłam, ale wytrąca mnie z równowagi mój pokój- mam po prostu za małe meble. Ja powinnam mieć przepastne szafki, żeby w razie potrzeby nawet nieboszczyka tam upchnąć:)))
      Czeka mnie jeszcze pociągnięcie mojej starej szafy w przedpokoju lakiero-bejcą na kolor bardziej odpowiedni do reszty. No i muszę jeszcze powiesić obrazy i tu znów muszę nieco przystopować. I potrzebuję półek na książki- dużych, mocnych, pojemnych, oszklonych a do tego wiszących.
      Miłego,;)

      .

      Usuń
  6. Anabel, jesli trafisz to tego szpitala, to mysle, ze twoj stan zdrowia tylko sie pogorszy. Te wszystkie badania sa same w sobie bardzo inwazyjne, moze dojsc do uszkodzen blony sluzowej, perforacji, wtornych zakazen, itp- to powinna byc tylko ostatecznosc. Jesli ci moge cos polecic, to poszperaj po necie
    co zabija beztelnowce na smierc :) Mam na mysli tylko naturalne
    pokarmy - rewelacyjne dla ciebie mogly by byc wczasy u dr Dabrowskiej na Kaszubach, choc nie sa za tanie (dokladny link zamieszcze).Zywieniem i odpowiednia zywnoscia mozna wyleczyc sie praktycznie z wszystkiego, a przy tym nie spowodowac szkod, ktore czynia "leki " chemiczne - takie jak ta "mecyna" - chyba nie chcesz zaryzykowac, ze ogluchniesz???
    Mozna pozbyc sie wszelkich pasozytow, grzybow, beztlenowcow w zupelnie naturalny sposob, wymaga to jedynie scislego stosowania sie do diety i dyscypilny, a to na pewno posiadasz
    ( bo juz jestes na diecie bezlgutenowej). Specjalne ziola i mieszanki warzywne odpowiednio dobrane plus lekka glodowka - i z czlowieka wylazi wszystko. POzdrawiam
    Gina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gino, chyba zakupię sobie chlorellę - ma ona działanie usuwające wszelkie toksyny, a poza tym czystek już w drodze. Te wszystkie złe sprawy zbiegły mi się z miesięczną przerwą w braniu czystka. Zajrzy, proszę na mój profil, tam znajdziesz adres mailowy. Porozmawiamy o tym wszystkim poza blogiem, dobrze?
      Miłego, ;)

      Usuń
  7. Klik dobry:)
    Nie mogę doczekać się zdjęć z efektów remontu, a Ty tu, Anabell, zwierzęcym cmentarzem raczysz ;)
    Zastanawiam się, po co takie cmentarze? Ludzi zaczęto kremować, bo brakuje już miejsc na duże groby, a zwierzętom kwaterki robią...

    Nie, żebym była przeciwna, ale zastanawiam się, po co? Płakać za chomikiem czy Azorkiem można i bez przystrajania lasów i parków tymi kolorowymi wiatrakami.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tez mam mieszane uczucia Anabel,co do tych zwierzecych cmentarzy. Jest fajnie i uroczo,bo jeden maly cmentarz nie zaszkodzi, ale jak w kazdym miescie i wiosce zaczna teraz masowo wyrastac naokolo,to beda na to potrzebne tereny, poza tym moze sie to przeksztalcic w jeden ogolnie masowy kicz. Oby tylko nie w lasach. Zgadzam sie z kolezanka powyzej, ze po wlasnym czworonogu to mozna wzdychac we wlasnym obejsciu. Mozna pochowac zwierzatko w rogu ogrodu, postawic tam kamien czy wiatraczek, badz zakopac na lace czy w lesie, ale wtedy juz bez wiatraczkow - naprawde nie wyobrazam sobie lasow "zakiczowanych" w ten sposob. Gina

    OdpowiedzUsuń
  9. W smutku za ulubieńcem chyba nic i nikt nie pomoże. Jakoś czasem samo powinno przejść. Moje zwierzaki wbrew przepisom ale na moim kawałku, wiem gdzie które, bywam częściej. Miejsca zaznaczone dużymi kamieniami tylko, bo dokoła kwiaty.

    OdpowiedzUsuń