drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Ja się tak nie bawię!

Dzisiejsze przedpołudnie spędziłam głównie w  jednej pozycji -
pozycji mumii siedzącej.
Dawno czegoś takiego nie miałam - otworzyłam zaspane oczęta,
usiadłam i ....padłam z powrotem. Po chwili powtórzyłam czynność,
ale tym razem wstawałam w sposób bezpieczny, czyli wpierw
przekręciłam się na bok, potem odczekałam chwilę i dopiero wtedy
 usiadłam asekurując się ręką. Poczekałam spokojnie aż mi pokój
przestał się kręcić i pomału wstałam . Zataczając się jak pijany zając
powlokłam się po ciśnieniomierz. Wykazał 87/60.
Dzień zaczęłam od dwóch kubków kawy i telefonu do kuzynki,
która jest lekarką. Zgodnie z poradą zaparzyłam sobie "czajówkę",
czyli czarną herbatę "sypaną", 2 łyżeczki na kubek.
Paskudne, ale wypiłam. Po godzinie wzięłam lek na nadciśnienie,
którego dziś nie miałam. A potem musiałam odwołać spotkanie, na
którym bardzo mi zależało.
Od trzech godzin mam normalne ciśnienie, więc postanowiłam
wreszcie zrobić  coś pożytecznego - po wielu, wielu dniach założyłam
zapięcie do agatowego wisiora. Ten biedny agat czekał niemal rok
na oprawę. A prezentuje się tak:

Mnie naprawdę zima nie  służy. Pewnie kiedyś byłam  misiem
przesypiającym  całą zimę.
Jedna z drogich koleżanek zauważyła, że sądząc po figurze to
jest to więcej niż pewne.

38 komentarzy:

  1. Ojojojoj!! Następnym razem zaserwuj sobie szklankę wrzątku. Znaczy tak ukropistej wody, jaką dasz radę wychłeptać. Nam, niskociśnieniowcom to pomaga lepiej niż kawa. I nie podnosi ciśnienia do granic książkowej normalności :-)
    A wisior cudo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ata, to było wielce dziwne zjawisko, bo ja od kilku lat jestem nadciśnieniowcem. I raczej zawsze zdarza się, że mimo leku skacze mi w górę (a i tak wszystko ma związek z tarczycą), a tu nagle poleciało w dół. Okrutnie nie lubię zawrotów głowy, na szczęście zdarza mi się to b.b.rzadko.
      Miłego, ;)

      Usuń
  2. No wiesz :) misiu to bardzo droga koleżanka :).
    Ja też jestem misiowata co widać na zdjęciu które ostatnio umieściłam na blogu a Ty na pewno jesteś szczuplejsza.
    Herbata podnosi ciśnienie ja niskociśnieniowiec to wiem. A kawy nie znoszę wręcz więc nie miałam czym bo i alkohol dla mnie może nie istnieć. :)
    ostatnio kupiłam herbatę czarną bardzo mocną taką z wyższej półki i jak tylko toi ja zaraz tutup po mocne śniadanko. :)
    O i moja ulubiona gorąca woda się właśnie dowiedziałam z powyższego komentarza dzięki wielkie bardzo lubię.
    Wisiorek agatowy wygląda tajemniczo takie pewnie kiedyś damy nosiły. Śliczny. Ciepłe pozdrowienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ela, ja już się przyzwyczaiłam do swego wyglądu - jak się ma Hashimoto to się nie wygląda niczym nimfa leśna, cudów nie ma.
      Ja mam od kilku lat nadciśnienie, więc z reguły pijam herbatki owocowe a kawę to takie paskudztwo z błonnikiem- najbardziej to przypomina lurę z benzynówek. Takie nagłe obniżenie mocno mnie zastanowiło.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Agat piękny! Z ciśnieniem mam raczej odwrotnie ostatnio. Ale i przy za wysokim w głowie nieco wiruje... Pewnie z powodu mocnej herbaty, bo tylko taką lubię i piję ze 4 szklanki dziennie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież ja jestem nadciśnieniowcem, tyle, że ustabilizowanym. Herbatę czarną zastąpiłam owocową, a kawa to lura z błonnikiem. I to się nazywa życie:)))
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. Nie choruj, kochana! Absolutnie zabraniam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozkaz! Dziś już mi się w głowie nie kręci, już wczoraj po południu było całkiem kulturalnie.
      Buziaczki,;)

      Usuń
  5. to może założymy klub misiowatych? pociechą jest to, że od niskiego ciśnienia się nie umiera a od wysokiego owszem.
    naszyjnik piękny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł. No ale jak mi kiedyś powiedziała lekarka, lepiej być nieco przy nadwadze niż mieć osteoporozę. Normalne ciśnienie mam tylko dzięki tabletkom na nadciśnienie, więc taki nagły spadek był bardzo dziwny.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. Och, Kochana jakże i ja bym nie chciała się zwłaszcza ostatnio "tak bawić":)))
    Co do ciśnienia bardzo często zdarza mi się takowe.Tylko ja wtedy czuje się dobrze.Ale za niskie również jest groźne.Grozi zapaścią.
    A co do misi, to przecież takie cudowne i milutkie są:)))))
    Wisiorek uroczy.
    Moc serdeczności i ciepełka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jutko, mam nadzieję, że w Nowym Roku wreszcie się zobaczymy i może
      wreszcie nam zdrówko się poprawi.
      Najmilszego;)

      Usuń
  7. Nie zazdroszczę takiej ciśnieniowej huśtawki; ale agat się ucieszył :))
    Dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joanno, z cała pewnością się ucieszył, w końcu ile czasu można czekać w kolejce? :)
      Miłego, ;)

      Usuń
  8. Anabell wlasnie brat ojca ( sam lekarz ) ma od paru tygodni takie dziwne objawy - rano cisnienie spada mu tak bardzo, ze prawie zapasc. Oczywiscie tez bierze leki na nadcisnienie jako nadcisnieniowiec - dla mnie wniosek jest prosty - te leki zaczely coraz silniej na niego dzialac... moze zmienilas ostatnio lek, moze twoj organizm zaczal go "zwalczac"..moze trzeba zmniejszyc dawke ?
    Leki cisnieniowe sa jednak bardzo zdradliwe - moj tata dostal takiej wlasnie zapasci pare lat temu ( zmieniono mu wtedy lek ).
    Poobserwuj i jakby co - do lekarza...z tym nie ma zartow.
    .Pozdrawiam Gina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zmieniam leku od samego początku, to jedyny , po którym nie mam skutków ubocznych. Z uwagi na moją chorobę mam dość ograniczone spektrum leków. Biorę najniższa dawkę, choć w pewnej chwili musiałam dodać 2,5 mg, bo nocą miałam dość spore nadciśnienie, co wykazał Holter. Ale tak mniej więcej po 3 miesiącach wróciłam do poprzedniej dawki. Mnie się takie spadki ciśnienia zdarzają bardzo rzadko, głównie gdy mam odwodnienie. Ja po prostu nigdy nie odczuwam pragnienia, nawet w upały. Nie wykluczam, że tym razem za mało piłam.
      Miłego, ;)

      Usuń
  9. Klik dobry:)
    W sprawie zimy to jesteśmy, Anabell, z jednego klubu. Też mi nie służy, więc rozumiem i współczuję dolegliwości.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Się powinnam przebadać bo o lat no od lat ...........ale ja funkcjonuje bez lekarzy, przynajmniej staram się tak żyć by nie widzieć ich na oczy i oni mnie też. Z tarczycą od dawna, włosy kiedyś potężne dziś no kiepskie, waga jak widziałaś na zdjęciu i inne przyjemności też mam. Najlepiej się czuję nad morzem, mogę siedzieć godzinami patrząc na wodę i oddychać.
    Powiem Ci co robię jodyna. Górne części nóg, uda ale nie zewnętrzne ani nie wewnętrzne tylko jak siadasz na wprost, smaruję jodyną po godzinie/dwóch najwyżej, nie ma śladu że tam była. Taki sposób od koleżanki co jej lekarka podpowiedziała, to pomaga i wodę czystą wodę piję ciepłą gorącą. Zauważałam ze generalnie bardzo mało piję. Czy korzystasz z masaży?
    Bo u siebie zauważyłam blokowanie przepływu energii w górnej części kręgosłupa na karku. Masz masażera? Takie urządzenie super wibruje i tę zablokowaną energię uwalnia. Jeśli nie, to mężowskie dłonie są najlepsze wtedy w tym celu, często korzystam. :)
    Serdecznie Cię pozdrawiam i myślę o sposobie który znalazłam w książce Dr. Davida Hamiltona: "Uzdrawianie ciała za pomocą umysłu". Wpadła mi w ręce ostatnio. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ela, ja mam Hashimoto i mnie nie wolno stosować jodu w żadnej postaci, bo niedoczynna tarczyca traktowana jodem przestaje całkiem pracować. Oczywiście uzupełniam poziom hormonu tarczycowego syntetycznym hormonem. Hashimoto jest chorobą autoimmunologiczną i ma jedną brzydka cechę - przyciąga inne choroby autoimmunologiczne a do tego zaciemnia obraz wielu chorób.
      No ale jak powiedziała moja endokrynolożka - lepsze Hashimoto niż rak. A sprawdzałaś kiedyś czy masz przeciwciała tarczycowe oraz swój poziom TSH? Jeśli nie jesteś łasuchem, nie jesz nadmiernych ilości słodyczy i węglowodanów a jest Cię trochę za dużo, warto sprawdzić tarczycę.
      Co pół roku chodzena rehabilitację, potem w domu kontynuuje ćwiczenia- ma kłopoty z kręgosłupem lędzwiowym, po złamaniu kiedyś dawno kości krzyżowej (na nartach).
      Miłego, ;)

      Usuń
  11. Jest mnie za dużo. Łasuchem nie jestem, generalnie jem mało, więcej soków i surówek i zielenin ale gdybym sobie tylko pozwoliła na trzy posiłki dziennie pajdę chleba, czy ciasto to uuu rozpacz normalnie. Czyli jest leniwa ta tarczyca pracować się jej nie chce a gdy jodu dostanie to się całkiem rozleniwia. :)
    Nie sprawdzałam. Ale powiedz mi jak zmusić tarczycę do pracy by zachciało się jej pracować? By się chciało chcieć by się chciało żyć. Nasze postawy zapisane w psychice mają wpływ na choroby. Co rozwala tarczycę? Co powoduje że nie chce się oddychać być żyć? Z :) być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopóki nie przebadasz, nie będziesz wiedziała co z nią jest. Hashimoto to przewlekłe zapalenie tarczycy, spowodowane autoagresją organizmu.
      Organizm wytwarza przeciwciała, które atakują naszą tarczycę powodując jej zanikanie. Nie znana jest w ogóle przyczyna chorób z autoagresji. Nie wiadomo dlaczego nagle nasze przeciwciała, strzegące naszego zdrowia, nagle atakują nasz organizm, uznając go swego rodzaju wroga. Jest niestety całe mnóstwo chorób z autoagresji. Z tych bardziej znanych to:cukrzyca typu I, celiaklia, toczeń rumieniowaty, reumatoidalne zapalenie stawów i cała zgraja innych, mniej znanych. Zapewniam Cię, że żadne korekcje psychiki nie uleczą chorej tarczycy. Jeśli jest niedoczynność, to po prostu należy suplementować organizm hormonami tarczycy, oczywiście odpowiednio dobranymi ilościowo.A do tego wszystkiego trzeba trafić na dobrego endokrynologa, co wcale nie jest u nas łatwe. Wejdz na stronę: www.hashimoto.pl poczytaj- jeśli podane tam objawy będą się pokrywać z Twoimi- zacznij szukać dobrego endokrynologa.
      Miłego, ;)

      Usuń
  12. Myślę, że wszystkim dziewczynom, które skończyły "18 lat" to zima juz nie służy. Żebyś wiedziała jakie ja mam odloty , albo migrena, albo bezsennośc, albo śpię na okrągło.
    Taka nasz uroda i trzeba ją polubić!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam Ci się, ze nawet jako dziecko nie lubiłam zimy. Nie widziałam nic fajnego w śniegu, mrozie i tych ciepłych ciuchach.Nie lubiłam żadnych zimowych rozrywek jak sanki, łyżwy czy też narty.Tylko raz uległam presji i przypięłam narty. Po trzech dniach mordęgi, człapiąc na zjazdówkach spod regli do domu upadłam tyłkiem na kant nart- efekt- złamana kość krzyżowa z przemieszczeniem i nigdy więcej nart, a mąż się nauczył, że mnie nie można na nic namawiać, jeśli nie mam na to ochoty, bo to się zawsze zle kończy. W moim odczuciu powinna istnieć możliwość przesypiania całej zimy. Może kiedyś ktoś wpadnie na taki pomysł, by osoby tak bardzo zle znoszące zimę mogły ją przesypiać.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Ja to właściwie zimę zawsze lubiłam - ale taką zimę ze sniegiem słońcem i z 5-ciostopniowym mrozem. Zawsze lubiłam i nadal lubię dużo chodzić, spacerować, wędrować. Tylko jak w zimę pada deszcz i wieją wiatry to ja wtedy ducha wyzionywam :-)))

      Usuń
  13. Dostarczasz zawsze kilku tematu do rozmyślań. Najgorsze że na temat Twoich kłopotów ze zdrowiem nic nie potrafię poradzić i pomóc. W tej dziedzinie jestem noga i ta bezsilność mnie w...rza! Wiem, że Ty postępujesz zawsze rozsądnie i konsekwentnie, ale chciałoby się zdjąć choroby z ludzi, których się ceni i bardzo lubi.
    Nie daj się tym huśtawkom pogodowym i niedoborom wody!!!
    Wisior śliczny, elegancki i stylowy, bardzo wyważony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, zdrowie rzecz nabyta, jakoś sobie z tym poradzę. Muszę tylko pamiętać o tym piciu Już i tak zaopatrzyłam się w półlitrowy kubek i na jego wypicie poświęcam godzinę, bo żeby się nawodnić to trzeba pić pomalutku. Z tego powodu trzy godziny dziennie spędzam na popijaniu lurowatej kawki i owocowych herbatek, umilając sobie ten czas albo myszkowaniem w sieci, albo czytaniem albo dłubaniem na drutach lub szydełku. Wisior ma być używany "na co dzień" i jest zupełnie niespodziewanym prezentem "mikołajkowym", który nowa właścicielka odkryje dopiero wtedy, gdy rozpakuje swoją siatkę z zakupami.
      Serdeczności Joasiu, ;)

      Usuń
  14. Oj Anabell - mam nadzieję, że tę zimę przetrzymasz w pełnym zdrowiu i bez niemiłych przypadków-wypadków czego z całego serca życzę. Ja też jestem takim raczej niskociśnieniowcem, ale na co dzień tego nie odczuwam... Dla mnie czaj jest dobry jedynie w wersji indyjskiej - herbata gotowana z mlekiem, cukrem jak ktoś lubi i przyprawami typu kardamon, cynamon i co tam kto lubi ;). Nie mylić z bawarką, bo tej nie lubię...

    Naszyjnik bardzo ładny - lubię pasiaste agaty :).

    Eeee tam, być misiem to zawsze i tak 100 razy lepiej niż np. małpą, wydrą czy choćby krową ;). Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amisha, jakoś przetrzymam, bo cóż innego mi pozostaje? Świętą krową
      to chyba można by być, no nie? Lubię i kardamon i cynamon i dodaję czasem do kawy. Cynamon dodaję do wieprzowiny, zmienia korzystnie jej smak.
      Miłego, ;)

      Usuń
  15. Fajną masz tę koleżankę:) Milutka:): Obecnie jest taka pora, kiedy i mnie ciśnienie leci w dół (a mam i tak niskie). Staram się nie pić kawy, ale teraz codziennie rano muszę, bo bez niej w ogóle nie będę funkcjonować. A do tego niskie ciśnienie powoduje u mnie bóle głowy, co mnie jeszcze bardziej wyhamowuje. Do kitu! Niemniej humoru nie tracę, bo do wiosny pozostały już tylko trzy miesiące:):):) Piękny wisior:)
    Misie są takie cieplutkie:):):) Amisha ma rację, mogłabyś jeszcze zostać, oprócz tych zwierzątek, co wymieniła np. żmiją:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kawą to jest tak, że podnosi ciśnienie na krótko jeśli się ją wypije jednorazowo. Lepiej działa jeśli pije się ją długo, bardzo małymi łykami.
      Mam wrażenie, że ostatnio jestem żmiją, sykliwą żmiją.
      Jaskółko, gdybym się chciała przejmować tym wszystkim co ludzie mówią na mój temat to pewnie bym już się zabiła z rozpaczy.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Eeeeeeeee no... luzik, ludzie pogadają i zajmą się czymś innym. Piję kawę do śniadania. Nie wiem, czy długo a na pewno zwykłymi łykami. Pomaga. Spróbuje Twojej rady. Może jeszcze lepiej będzie.

      Usuń
  16. Spojrzyj na artykuł u mnie, uprosiłam męża - sama bym tych strzałek i diagramów nie umiała umieścić tak doskonale :) by mi go wstawił u mnie. Ciekawa jestem Twojego zdania. Osobisty męż :) mój napisał u siebie na portalu.
    Według lansowanej w fizyce kwantowej koncepcji umysł tworzy ciało. A skąd bierze materiał do tego tworzenia? Gdy nie ma konkretnych danych ode mnie (kogo mnie?) tworzyć będzie według przodków.
    Przekonałam się na swojej skórze własnej, jaką potężną moc ma wizualizacja dlatego w to wierzę.
    Są dwa sposoby: można oddziaływać poprzez ciało na umysł i tu są potrzebne leki i zioła i ćwiczenia, albo poprzez umysł tworzyć ciało zdrowe. Czy to trudniejsze? Myślę że tak wymaga dyscypliny i uwagi.
    Zauważyłaś? Stoimy u progu powstawania Nowego Człowieka. Na razie widać to w fizyce kwantowej. Uchwycili się jej lekarze co odważniejsi i propagują uczą otwierają oczy że ten świat nie jest tylko materialny.
    Ciepło pozdrawiam wieczorne i ciekawam bardzo jak z wizualizować uleczenie chorób takich jak niedoczynność tarczycy, czy mój osobisty od dzieciństwa wczesnego hodowany reumatyzm. Staram się dowiedzieć. :) Może miałabyś jakieś sugestie? chętnie skorzystam, bardzo chętnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie to nie słyszałam o bardzo wiarygodnych metodach leczenia kwantowego. Niewątpliwie wiara w cokolwiek (ale taka bezwarunkowa, żeby nie powiedzieć ślepa) działa cuda, czego przykładem jest placebo. Jest tylko jedno ale - nie wszystkie schorzenia się temu poddają. Uważam natomiast, że taka ślepa wiara, nawet jeśli nie uzdrowi, pomaga choremu spokojnie przejść
      przez końcowe etapy nieuleczalnej choroby. Z tą wizualizacją to też
      jest lekkie przegięcie - może pomóc w wykonaniu jakiegoś trudnego technicznie ćwiczenia, ale żeby je wykonać i tak musisz być wpierw dobrze wytrenowana fizycznie. Wizualizacja pomaga tylko w skupieniu swej uwagi na jednym, konkretnym temacie, na umiejętności koncentracji. I wcale a wcale nie wierzę w wizualizację ani w jej jakieś długofalowe efekty. Nawet jeśli 24 godziny na dobę będziesz sobie wyobrażała,że jesteś szczupła niczym modelka, a Twoja tarczyca pracuje jak motorek,też nie schudniesz, ani Twoja tarczyca nie ruszy z miejsca. Fizyka kwantowa mówi raczej ,że to co widzimy jest tworzone przez nasz umysł, poza naszą świadomością i że nie zawsze to co widzimy jest rzeczywiste. Póki co to nie można brać "leczenia kwantowego" jako panaceum na wszelkie dolegliwości.
      My po prostu wciąż nie wiemy jak działa nasz umysł, ale to w końcu nie zegarek czy pralka i nie da się rozłożyć na części , pooglądać i
      złożyć z powrotem.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Się wtrącę. Nie wiem czy wizualizacja pomaga, ale moje sesje z własną nadświadomością zaleczyły mi wrzód . Zaleczenie potwierdzone przez lekarza (łykałam tę paskudną rurkę) Sama nie bardzo wierzyłam, że to się stało a jednak.

      Usuń
    3. Jaskółko,niewątpliwie współpraca z naszą podświadomością czy też nadświadomością pomaga w wielu życiowych sytuacjach, nie tylko zdrowotnych. Bo większość z nas żyje w ciągłym wewnętrznym chaosie, łapiąc przysłowiowe kilka srok za ogon, co nie sprzyja dobremu działaniu naszego organizmu. Po prostu większość za bardzo skupia się na mieć niż na być, nie potrafi się
      wyciszyć, uspokoić. Kiedyś trzeba wreszcie porozmawiać samemu ze sobą, poznać samego siebie, zrozumieć swe lęki i pragnienia, wyciszyć emocje.
      Miłego, ;)

      Usuń
  17. Dziękuję Anabell Twoje i moje zdanie trochę się różnią, ale nie przeszkadza to nam, mam nadzieję, się lubić?
    Serdeczności ślę wieczorne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elka, to byłoby nudne, gdyby wszyscy mieli takie samo zdanie - każdy z nas ma własne doświadczenia i nie muszą się one pokrywać z doświadczeniami innych, prawda? Bo każdy z nas jest inny.
      Miłego, ;)

      Usuń
  18. Anabell,zdrówka życzę !!! Wisior wyszedł ci przepiękny :* Moc serdeczności i życzeń

    OdpowiedzUsuń