drewniana rzezba

drewniana rzezba

środa, 23 lipca 2014

Nie wiem- optymizm to czy trzezwość oceny

Jakiś czas temu poznałam w naszym osiedlowym sklepie starszą panią, która
mieszka w tym samym bloku co ja, ale kilka klatek dalej.
Prawdopodobnie gdyby się jej zakupy nie rozsypały wprost pod moje nogi nie
zaczęłybyśmy rozmawiać - mało kontaktowa jestem po prostu.
Pani Hania przyznaje się do faktu, że już ukończyła dość dawno 80 wiosen.
Widać po niej, że musiała być w młodości naprawdę śliczną dziewczyną.
Ponieważ nasz  osiedlowy sklep jest zaledwie kilka kroków od naszego bloku,
nic dziwnego, że dość często się  spotykałyśmy - ja mam do przejścia aż 100
metrów, pani Hania zaledwie 60.
Ponieważ  zawsze chodzę  do sklepu z moim "mercedesem" czyli wózkiem na
zakupy, ilekroć spotkałyśmy się na zakupach, ładowałam zakupy pani Hani na
wierzch swego wózka i podwoziłam je pod jej klatkę.
Pani Hania wyraznie  łaknęła czyjegoś towarzystwa i sądziłam , że jest osobą
samotną. Poza tym cały czas narzekała na  ból w stawie biodrowym.
Pewnego bardzo upalnego dnia , zauważyłam,że pani Hania ma na ręce
wytatuowany numer- cyferki były nadal bardzo widoczne i było ich  sporo.
Chyba  zbyt wyraznie się im przyjrzałam, bo pani Hania powiedziała:
"tak dziecinko, byłam w obozie i to w Ravensbruk. Ale byłam wtedy jeszcze
bardzo młoda i całkiem ładna. A poza tym znałam perfekt niemiecki i francuski,
umiałam grać na fortepianie i miałam chyba dobry głos, bo ukończyłam szkołę
muzyczną w klasie  śpiewu. Czasem uroda może  kobietę uratować, choć niestety
częściej  z urody wynikają kłopoty niż pożytek. Zostałam  służącą-opiekunką
starej matki jednego z wyższych rangą oficerów. Wiesz, to nie było miłe,
starzy ludzie są obrzydliwi i najczęściej niemili. Ale przynajmniej przeżyłam, to
też się przecież liczy."
Przez jakiś czas po tej rozmowie nie spotykałam pani Hani.
Gdy ją znów spotkałam byłam  zszokowana- z pani Hani  została co najwyżej
połowa - był straszliwie wychudzona i posługiwała się dwiema kulami.
Towarzyszyła jej młoda dziewczyna, którą pani Hania przedstawiła jako swą
opiekunkę z PCK. Pani Hania mrugnęła do mnie i powiedziała: "jest dobrze,
choć bez muzyki i śpiewu. A pobyt w szpitalu jest naprawdę świetną kuracją
odchudzającą, zwłaszcza gdy do tego dodasz infekcję jelitową".
Pani Hania pomału wracała  do sprawności, bo jednak wiek robił  swoje.
Gdy ją spotkałam  ostatnim razem, uśmiechnęła się , pogłaskała mnie po ręce
i powiedziała: "wiesz dziecinko, jest dobrze- moja mądra synowa rzuciła wreszcie
mego syna, miała rację, to drań. Biodro nadal mnie boli i trzeba drugi raz
operować. Tylko nie bardzo mam już z czego chudnąć. Ale cieszę się, że idę
znów do szpitala, nie będę z tym ponurakiem siedzieć w domu , to po nim
syn jest taki nie do wytrzymania. Żadna z nim nie wytrzymała. A jak  dobrze
pójdzie to już z tego szpitala nie wrócę . Więc jest dobrze. A ty dziecinko,
dbaj o siebie i nie ubieraj się na ciemno."
Pani Hani już nie spotkałam więcej. Ale nie widziałam też klepsydry, więc może
po szpitalu znalazła się w jakiejś specjalistycznej placówce?
Smutno mi, nikt już do mnie nie mówi "dziecinko".

17 komentarzy:

  1. Chciałabym mieć na późna starość taki optymizm i mądrość życiową. To podobno da się wypracować przy odrobienie odpowiednich w charakterze skłonności. Dzięki Anabell za tę historię, jestem bogatsza. A na pewno dzisiaj nie będę marudzić na upierdliwości dnia powszechnego:) W pastelowych kolorach powinno Ci być świetnie:)
    Miłego dnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę Jaskółko,że największą mądrością jest zrozumienie, że nie możemy ani nie musimy mieć wszystkiego i że jesteśmy tu w gruncie rzeczy tylko chwilę, więc warto się tą chwilą cieszyć. To niby proste, ale chyba genetycznie jesteśmy obciążeni jakimś "chciejstwem", które nam utrudnia ocenę nas samych i rzeczywistości, która nas otacza. Po raz pierwszy spotkałam matkę, która trzezwo oceniała swego jedynego syna i właściwie ze spokojem przyjmowała to, co niósł jej dzień bieżący. I zgodnie z poradą pani Hani noszę jasne kolory i odkryłam ,że świetnie mi pasuje "wściekły róż" stonowany popielatym dodatkiem. Pewnie jestem głupia, ale nie staram się dopytać, gdzie się podziała pani Hania, wolę myśleć, że jeszcze żyje.
      Miłego, ;)

      Usuń
    2. Ta wiedza nic Ci nie da, a na pewno nic pozytywnego. Też bym się nie upierała przy jej zdobyciu.
      Wściekły róż właśnie z popielatym przestaje być wściekłym i nabiera szlachetności. Fajny zestaw:)

      Usuń
  2. To nie ubieraj się ,,Dziecinko" na ciemno. Starość to zawsze jednak inni . Nas to nie dotyczy puki nas za kark nie złapie i wówczas nic już nie pomoże, jak nikt nam nie pomoże...Miłego Anabell-;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starość przychodzi do nas podstępnie- niby jest wszystko tak jak było, ale nagle, pewnego dnia, widzimy w naszym lustrze starą osobę i bardzo się dziwimy skąd ona się tu wzięła. To trudny moment w naszym życiu.Trudno się pogodzić z faktem, że już niewiele odkryjemy nowych rzeczy, nie zdobędziemy nowych szlaków,że pozostaje nam odcinanie nie zawsze atrakcyjnych kuponów.
      Miłego, ;)

      Usuń
  3. Mądra i pouczająca historia - tez pracuję nad tym, żeby zawsze znaleźć plusy dodatnie wtedy, gdy za dużo jest plusów ujemnych
    Jutro wybywam na Wyspę ... Z jednej strony bardzo się cieszę, z drugiej wiem, ze lekko nie będzie. Cóż samo życie.
    Pozdrawiam Cię serdecznie.
    Ps.
    A nie możesz zasięgnąć języka, gdzie podziała się pani Hania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jedziemy do dzieci na początku sierpnia. Wiesz, ja nawet nie znam nazwiska pani Hani- poza tym jakoś wolę żyć złudzeniem, że nie odeszła w inny wymiar, choć to nasze ostatnie spotkanie odebrałam jako pożegnanie.
      Miłego, ;)

      Usuń
  4. a jeszcze mi się przypomniało, ze angielki w wiadomym wieku "dziecinko" chodzą niezwykle kolorowo ubrane - podoba mi się to, więc może pora skończyć z szarością i smutkiem polskich kobiet, w stosownym wieku ?:))))
    buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Oby więcej takich optymistycznie nastawionych do świata starszych osób.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. By być w starszym wieku optymista to chyba trzeba być bardzo pogodzonym z tym wszystkim co nas spotyka.
      Miłego, ;)

      Usuń
  6. Normalnie się wzruszyłam... jak to miło, że dla zawsze jeszcze dla kogoś możemy być dziecinką, prawda Anabell? Mam nadzieję, że cokolwiek dzieje się z Panią Hanią, jest jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Miec takie nastawienie do zycia...
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że takie nastawienie osiąga się gdy człowiek poskromi w sobie
      zbytnie przywiązanie do życia, gdy zawsze w tyle głowy ma świadomość, że jesteśmy tu przez chwilę, że wszystko dookoła istniało gdy nas jeszcze nie było i nadal będzie istnieć gdy nas już tu nie będzie.
      Najmilszego Judytko ;)

      Usuń
  8. Piękny post, wzruszający. Oczy mi zaszły parą... Zawsze bardzo lubiłam starszych ludzi, mądrych, pogodnych, z bagażem życiowych doświadczań. Mam do takich osób głęboki szacunek.
    Miejmy nadzieję, że Pani Hania ma się dobrze gdziekolwiek jest.
    Usłyszeć dzisiaj życzliwe "Dziecinko"... bezcenne.
    Serdeczności przesyłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz tak trudno usłyszeć od obcych osób życzliwe słowo. Stanowczo zbyt mało życzliwości i uprzejmości u nas. Pani Hania zawsze miała dla mnie uśmiech, taki zwykły, szczery, niewymuszony. Jeżeli jeszcze jest w naszym wymiarze, to z pewnością dobiega już dziewięćdziesiątki. I też mam nadzieję, że gdziekolwiek przebywa jest jej dobrze.
      Miłego, ;)

      Usuń
  9. Część starych ludzi przybiera taką postawę, jak pani Hania. Taki był mój Tato i Babcia-Sąsiadka. Nie skupiali się na swoich chorobach, do swojego ,,przejścia'' mieli spokojne podejście, potrafili nawet z tego żartować... Mam nadzieję, że i ja będę taką staruszką...

    OdpowiedzUsuń
  10. ...brakuje takich ludzi, którzy potrafią być pogodzeni z losem. Kolorowych, wesołych, spełnionych. Trzymaj się "dziecinko". Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń