...to mogę napisać o czymś mało miłym i zabawnym.
Kilka dni wcześniej spotkałam dawno nie widzianą koleżankę. Wyglądała na mocno
zgnębioną, więc zapytałam ją w pierwszej kolejności o zdrowie, bo w pewnym
wieku stan własnego zdrowia może każdego przygnębiać.
Hela wzruszyła ramionami i westchnęła - eee, jak zawsze -jak nie boli to strzyka albo
ciśnienie skacze.
Czyli normalka, podsumowałam niemal radośnie.
No to cię gryzie, że wyglądasz jakby Cię ząb bolał?
Hela rozejrzała się wokoło i powiedziała krótko: boję się. Odruchowo też się
rozejrzałam i zapytałam nieco ściszając głos- a kogo się boisz???
Hela spojrzała na mnie smutnymi oczami- nie kogo a o kogo. Boję się o swoje
dziecko.
Oczami wyobrazni zobaczyłam to jej dziecko - wielce sympatyczna kobieta
w wieku bliższym 60 niż 50 lat. Mądra, wykształcona, z doktoratem, zamężna,
jedno dorosłe dziecko na stanie.
Ojej, zmartwiłam się na zapas - coś ze zdrowiem nie tak? Hela popatrzyła na mnie
jak na niedorozwiniętą umysłowo.
Wreszcie wystękała - bo ja się boję, że oni się rozejdą. Bo on mówi, że ją kocha, ale
jej nie lubi. I myślę, że to jest prawda. Przecież on nadal krytykuje wszystko co ona
robi i za każdym razem pada argument, że jego mamusia tak nie robiła.
Nie tak gotowała, nie tak zmywała, nie tak sprzątała. Nie wiem tylko dlaczego się
ze swoją mamuśką nie ożenił a z moją córką. Od początku jej mówiłam,że to nie
jest dobry człowiek ale nie,ona go uwielbiała. No to ma. Wiecznie się jej czepia.
Nie lubiłam go, ale co miałam zrobić?
Z tego co pamiętałam, Hela od samego początku nie przepadała za wybrankiem swej
córki -twierdziła, że jest on podnóżkiem własnej mamy, która w pewnej chwili
powiedziała do swej przyszłej synowej: "nie myśl, że uda ci się go zabrać na stałe".
Ale przez rok to właśnie córka Heli opiekowała się swą teściową umierającą powoli
z powodu nowotworu, bo mieszkali w jednym domu.
Przypomniało mi się, że przecież córka Heli miała własne mieszkanie, więc się
zapytałam, czy nadal ono jest jeszcze jej własnością.
Bo jeśli tak, to nie ma problemu -córka Heli jest osobą niezależną finansową, ma
swoje własne mieszkanie, a mieszkanie po Heli jest zapisane testamentem na wnuczkę.
Więc jesli nawet ten związek się rozleci to wielkiej tragedii nie będzie. Teraz wszystko
zależy tylko od tego, czy Alę, córkę Heli, satysfakcjonuje życie pod jednym dachem
z człowiekiem, który ją kocha ale nie lubi.
Hela wysłuchała moich wywodów i uśmiechnęła się niemal radośnie - oj, dlaczego nie
zadzwoniłam do Ciebie wcześniej? Krócej bym się tym dręczyła.
Potem każda z nas poszła we własną stronę a mnie teraz dręczy pytanie czy można
kogoś kochać i jednocześnie nie lubić go.
Patrz że też nie zauważyła koleżanka takiego prostego rozwiązania problemu. :) Pewnie dlatego się spotkałyście tak się czasem zdarza, człowiek nie widzi z bliska z daleka inny dostrzeże bez wysiłku. :)
OdpowiedzUsuńMożna kochać ale nie lubić?
Nie lubić sposobu poruszania, drażni mimika drażni zapach, ale kochać?
Hm, chyba nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Bo czyż miłość musi być ślepa? Ale z drugiej strony, akceptacja czyjeś niedoskonałości, to także akceptacja siebie takim jakim się jest, czyli niedoskonałym.
A córka koleżanki, może powiedzieć to samo: nie lubię twoich słów, nie lubię ciebie ale cię kocham. Ciekawe co by na to odpowiedział. :)
Nie mam pojęcia co by ten facet odpowiedział, ale podejrzewam, że zrobiłby awanturę. On ma o sobie bardzo wysokie mniemanie.
UsuńMiłego, ;)
Troszkę trudno mi sobie wyobrazić, że tak może być. Chociaż wnukowi mniejszemu w pewnym momencie dokładnie tak powiedziałam: - Stasiu, ja cię bardzo kocham, ale w tej chwili cię nie lubię...
OdpowiedzUsuńNawiasem mówiąc wersja odwrotna brzmiałaby chyba jeszcze gorzej. Lubię cię, ale nie kocham. Ot, dylemat!
Myślę, że wiele osób lubimy i to nawet bardzo ale ich nie kochamy.
UsuńAle kochanie i jednoczesne nielubienie obiektu swych uczuć to jakaś dziwna mieszanka. Trochę kojarzy mi się to z sytuacją gdy mąż tłucze żonę bo.....ją kocha.
Coś tam u nich z ta miłością jest nie tak.
Miłego, ;)
Obojętnie czy kocha i nie lubi, czy nie kocha, a lubi, ona nie chce z nim być. I Twoja podpowiedź przynosi dobre rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńUważam,że ma kobieta dość dobrą sytuację. Oczywiście każde rozstanie po latach jest swego rodzaju porażką- ale siedzieć pod jednym dachem z kimś o takich jak on poglądach uważam za bezsens.
UsuńMiłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńSkoro od samego początku facet był nie taki w oczach Heli, a do ślubu doszło, to raczej całe zycie powinna się bać, że się nie rozwodzą, a teraz poczuć wielką ulgę.
Pozdrawiam serdecznie.
Tłumaczyłam Heli, że to córki wybór i że jest na tyle mądra, że sobie krzywdy nie da zrobić. Tak to jest gdy pobierają się osoby, które dość długo "singlują"- oni oboje byli latami samotni i tak naprawdę to chyba jej znajomi ich wyswatali. On nie miał dziewczyn bo był cały czas mamusinym przynieś,podaj, zawiez, zaczekaj, załatw, posiedz ze mną, a ona była z kolei zbyt przejęta swą pracą.
UsuńW moim odczuciu ma kobieta komfortową jak na dzisiejsze czasy sytuację i niepotrzebnie się Hela tym wszystkim przejmuje. Każde dziecko gdy dorośnie staje się oddzielnym bytem, który ma prawo żyć własnym życiem i popełniać własne błędy.
Miłego,;)
Hela zbyt emocjonalnie przeżywa związek córki, która napewno racjonalnie z korzyścią dla siebie rozwiąże swój problem.
OdpowiedzUsuńBo Hela to chodząca dobroć, a do tego bardzo ukrywa przed córką swą niechęć do zięcia. Ona sobie wymarzyła, że zięć to będzie dla niej jak syn, a tu nic z tego. Nie każdy ma takie szczęście jak ja -ja swego zięcia kocham, jak drugie dziecko i zawsze trzymam jego stronę, gdy córka coś usiłuje narzekać choć to baardzo rzadkie przypadki.
UsuńMiłego, ;)
Wnioskuję z posta, że ten związek trwa już długo, skoro dziecko dorosło.
OdpowiedzUsuńMoże oni tak mają: z sobą nie mogą i bez siebie nie mogą; czyli stare, dobre małżeństwo. A może on nie lubi i nie kocha od zawsze? Zauroczył się dawno dziewczyną tak inną od mamusi a potem mu przeszło, ale w gruncie rzeczy jest mu wygodnie, więc zrzędzi, choć do zmian się nie pali; większość facetów ma taki wygodny punkt widzenia.
Jest pewnie jeszcze kilka innych domyślnych scenariuszy. Córka Heli może teraz zrobić co zechce bez uszczerbku dla swojego standardu życiowego.. Tylko czy zechce? Oto jest pytanie :-)
Właściwie to jestem niemal ciekawa co zrobi córka Heli- ma sytuację komfortową.
UsuńMiłego, ;)
Można, to jest to "on ją na swój sposób kocha":(
OdpowiedzUsuńWspółczuję Heli, bo zamartwia się sytuacją córki, nie mając na nią wpływu.
Ciekawa jestem ciągu dalszego..
Pozdrawiam z Wrocławia,
stała, cicha czytelniczka;)