Mam przemiłą znajomą, Basię, która ostatnio przeżywa wielkie rozczarowanie
swym partnerem.
Basia ma 53 lata, dwie dorosłe córki, jest już nawet babcią, a wiele lat temu, gdy
dziewczynki były jeszcze małe rozeszła się z mężem, który był zdeklarowanym
alkoholikiem.
Jak większość młodych, zakochanych dziewczyn nie zauważyła, że jej wybrany
jest bardzo radosny i zabawny tylko po kieliszku, że szuka okazji do imprezowania.
Zniosła dzielnie fakt, że na ślub cywilny pan młody przywlókł się tak skacowany,
że wyglądał jakby za chwilę miał zejść na zawał. Wlała w niego pół litra bardzo
mocnej kawy i wyruszyli do Urzędu.
W dwa dni pózniej był ślub kościelny i wesele- wesele na drobne 100 par.
Pomiędzy ślubem kościelnym a weselem Pan Młody zdążył się już znieczulić
maksymalnie. Bal weselny odbywał się praktycznie bez młodej pary, bo około
godziny dwudziestej Pan Młody padł trupem - był siny i nieprzytomny.
Wezwano karetkę, która zabrała go do szpitala na odtrucie.
Basia swą noc poślubną spędziła na korytarzu szpitalnym, budząc uśmiech i
współczucie wśród pacjentów i personelu, ponieważ urzędowała w sukni
ślubnej. Bała się cały czas, że za chwilę dowie się, że już jest wdową.
Do Basi dołączyła jej świeżo upieczona teściowa, cały czas robiąc jej wymówki,
że to przez nią jej ukochany Synulek tak się upił.Bo dopóki Synulek nie znał
Basi to nie pił i nigdzie nie balował.
Przez jakiś czas Synulek prowadził się nawet dość trzezwo.Ale gdy Basia urodziła
pierwszą córkę, z rozpaczy, że to nie syn, Synulek ruszył w gaz. Pił dwa dni na umór,
na szczęście był już trzezwy gdy odbierał żonę i dziecko ze szpitala i Basia nic nie
wiedziała o tym jego wyskoku.Ale życzliwi jej potem o tym donieśli.
W rok pózniej Basia urodziła drugą córkę - okazało się, że jednak karmienie dziecka
piersią nie ma działania antykoncepcyjnego, a Synulek gardził takim paskudztwem
jak prezerwatywy.
Gdy młodsza córeczka miała dwa lata Basia dojrzała do rozwodu.
Dość miała wiecznie śmierdzącego alkoholem męża, poza tym Synulek zaczął
wynosić z domu co cenniejsze rzeczy, by mieć dodatkowe pieniądze na picie. Fakt, że
sprzedał ich ślubne obrączki był przysłowiową kroplą, która przelała kielich goryczy.
Basia złożyła pozew o rozwód, zebrała odpowiednią ilość świadków i dokumentów,
miedzy innymi wypis ze szpitala z dnia swego ślubu.
Rozwód orzeczono błyskawicznie - Basia spakowała rzeczy Synulka w 3 pudła i
jej tata odwiózł je do rodzinnego domu Synulka.
Nie było Basi łatwo, ale bardzo pomagali jej rodzice, a potem głównie mama, to tata
zmarł dość szybko.
Basia przeniosła się ze swego rodzinnego miasteczka do stolicy gdzie dostała pracę
i co ważniejsze - służbowe mieszkanie. I wszystko szło już całkiem prostym torem.
Dziewczynki pokończyły szkoły, zrobiły jakieś studia licencjackie, obie już wyszły
za mąż i wyprowadziły się z domu rodzinnego.
Basia poczuła się bardzo samotna. I w tym czasie "przyplątał" się Darek , który
został nowym dozorcą w bloku, w którym mieszka Basia.
Był sympatyczny, uczynny, chętny do pomocy, zawsze chętnie naprawił coś co
wymagało tak zwanej męskiej ręki.
Mieszkał w innej dzielnicy i świtem dojeżdżał do swego miejsca pracy. I był żonaty.
Ale, jak się zwierzał Basi, zamierza się rozejść, bo nic go z żoną nie łączy, dzieci
nie ma i nie będzie. Szukał pokoju do wynajęcia, żeby przynajmniej zimą być na
miejscu.
Basia postanowiła wynająć mu za symboliczną opłatę mniejszy z pokoi. Po jakimś
czasie Pan Dozorca się zadomowił na dobre, a Basia bardzo się z nim zżyła.
Po kilku latach Pan Dozorca odziedziczył mieszkanie po swym ojcu, ale nadal
mieszkał u Basi- za pokój już nic nie płacił, do wspólnego garnka się nie dokładał
ale zakupił samochód. Ale gdy Basia z nim gdzieś jedzie, nawet tylko w jego
sprawach, musi się dołożyć do paliwa. Seksu też już nie ma, bo Pan Dozorca ma
kłopoty z kręgosłupem i grozi mu operacja wypadającego dysku. Poza tym Pan
Dozorca ma dwa metry wzrostu i ostatnio gdy wejdzie na wagę twierdzi, że chyba
zepsuta, bo uparcie pokazuje się liczba sto trzydzieści. Całymi dniami poleguje, bo
przyznano mu jakąś rentę, więc miotłą już nie musi machać.
I Basia zaczyna się denerwować - nie tak miało być - gdy Pan Dozorca się tu
"wmeldowywał" - miał wziąć rozwód a potem ślubem usankcjonować związek z
Basią.
Basia twierdzi, że jest do niego tylko przyzwyczajona ale go nie kocha, niemniej
wolałaby być jego żoną.
I wszystkich pyta co ona ma zrobić? Powiedziałam, że ja to bym pasożyta wycięła
ze swego życiorysu, ale to rozwiązanie jakoś nie przypadło Basi do gustu.
No ale ja jestem mało uczuciowa baba, wiadomo.
Niech jak najszybciej chłopa pod byle pretekstem z domu wyeksmituje ,gdyż w dalszej perspektywie czeka ją rola nie tylko utrzymanki ale niańki w czasie choroby. Dziwny sposób myślenia ma kobieta.
OdpowiedzUsuńA jak patrzę na Basię to wydaje mi się zawsze że ma dobrze pod sufitem. Znaczy, że pozory mylą. Ona naprawdę jest bardzo dobrą i uczynną kobietą, ale jednocześnie jest żywym przykładem tego, że pomiędzy dobrocią a głupotą jest bardzo cienka linia, którą bardzo łatwo przekroczyć.
UsuńMiłego, ;)
Też nie rozumiem:(
OdpowiedzUsuńNo to jest nas więcej:))
UsuńTyp ofiary! I raczej już nie zmądrzeje...
OdpowiedzUsuńTeż tak podejrzewam- zero umiejętności wysnuwania prawidłowych wniosków z własnych doświadczeń. A szkoda mi jej, bo to dobra istota.
UsuńMiłego, ;)
Koszmar. To jest właśnie przykład głupiej baby. Niczego ją życie nie nauczyło.
OdpowiedzUsuńPozdrówki.
I chyba nie nauczy. A potem jest wciąż smutna, rozczarowana, zawiedziona. Smętek absolutny.
UsuńMiłego, ;)
...a wywalić pasożyta...
OdpowiedzUsuńPaweł, też tak uważam.
UsuńChyba niektóre kobitki tak już mają. Może myślą,że to właśnie przy nich i tylko dzięki nim delikwent nawróci się na właściwą drogę. Przykre, bo często są to super babki zasługujące na prawdziwą i odpowiedzialną drugą połówkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
http://www.dompodskrzydlemaniola.blogspot.com/
Nic mnie tak nie śmieszy niż myślenie, że jak się chłop ożeni to się odmieni. Bo jedyny sposób w jaki on się odmieni to tylko na gorsze.
UsuńA Basia jest tzw. "dobra kobieta' i te zawsze dostają po grzbiecie.
Miłego, ;)
Niech woła chociaż za pokój lepiej się poczuje, szczególnie wtedy gdy facecik dwumetrowy zawoła za paliwo.
OdpowiedzUsuńJak to powiedziała: chłop jaki jest taki jest ważne że jest. No cóż...
Niska samoocena kobiet kłania się niziutko bardzo, baba bez chłopa nic nie warta. :(
On jest fatalny - całymi dniami leży przed telewizorem, palcem w domu nie ruszy- już pomijam, że jak dla mnie to ma odrażający wygląd. Gdy on woła za paliwo to ona powinna wtedy wołać za pokój i media. Wiem, że ona bardzo lubi jego rodzinę, która gdzieś na Mazurach mieszka i ona lubi tam jezdzić. A za każdym razem gdy tam jadą to ona zawsze jedzie z zaopatrzeniem. Podliczyłam jej ostatnio, że bardziej by się jej opłacały wczasy miesięczne na agroturystyce niż te wyjazdy.
UsuńMiłego, ;)
Znajoma moja tak mawiała :) Uciekło słowo. :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam bardzo, ale Basia ani odrobinę rozumu nie nabrała przez te wszystkie lata. Ja bym z pierwszym nawet cywilnego nie wzięła, gdyby mi przyszedł taki upity. Przysięgę składa się świadomie czyli po trzeźwemu. A jakby na weselu wyciął taki numer. to od razu w poniedziałek leżałoby pismo w urzędzie o unieważnienie małżeństwa. I to wcale nie z powodu tego, że mam swoje lata, odchowane dzieci itp... Wiem, jak bardzo zastanawiałam się jeszcze w dzień ślubu, czy aby nie robię błędu i to wcale nie za namową ojca czy matki, bo nigdy z nimi o tym nie rozmawiałam. Przed wyjazdem do urzędu usłyszałam tylko raz jedyny od ojca: "Dobrze się zastanów. Jeśli nie jesteś pewna, odwołamy ślub. Wesele to tylko pieniądze. Lepiej to stracić, niż zniszczyć sobie życie". Ale ślub wzięłam i na ideała nie trafiłam, ale nie mogę narzekać. Czytając takie historie jak powyższa, uważam, że byłabym wtedy głupia, gdybym tak pracowitego i zaradnego faceta wypuściła z rąk...:)
OdpowiedzUsuńTeż bym z takim skacowanym do ślubu nie poszła. Ja wprawdzie zagrałam nieco ad hoc, bo ślub był po pół roku narzeczeństwa i zaledwie
Usuńroku znajomości, ale jak widać był to dobry wybór. Ideałów na świecie nie ma, ale zdarzają się wszak porządni faceci. Małżeństwo naprawdę nie jest sprawą lekką, łatwa i miła niczym muzyka rozrywkowa- to instytucja, w której czasami naprawdę jest za mało pracowników i z tymi wakatami trzeba sobie poradzić.
Miłego, ;)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPo kij pyta, jak ma swoje ugruntowane zdanie/przekonanie. Co zatem można jej doradzić? Nic!
No, może jedynie zapytać, czy gdyby miała pasożyta w sobie, np. tasiemca czy innego owsika, to czy pielęgnowałaby go czy się pozbyła?
Pozdrawiam serdecznie.
alEllu, zapytała- poradziłam. Ale w takich przypadkach nauczyłam się traktować sprawę na zasadzie nie mój cyrk, nie moje małpy. Powiedziałam raz, następny razem odpowiem, że przecież już jej poradziłam.
UsuńSerdeczności, ;)
Nie chcę być niemiła, ale Basia ma coś nie tak z głową. Albo przyciąga w czarodziejski sposób patologię. Szkoda, że tym razem nie potrafi szybko zareagować jak za pierwszym razem :/
OdpowiedzUsuńMoże lubi być ofiarą?
Obserwując "świat" stwierdzam, że właśnie te dobre osoby cierpią w życiu najbardziej. Nie bez powodu istnieje przysłowie: "Czemuś biedny? - Boś głupi! A czemuś głupi? - Boś biedny!" Oczywiście w tym wypadku głupi = DOBRY...
OdpowiedzUsuńNie pojmuję tego świata...