drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 19 marca 2016

Mix

Byłam w piątek u dentysty - ale już nie było tak miło. Zmienił mi lek
w kanale i była to wielce bolesna operacja, ale lekarz twierdził, że szkoda
dawać znieczulenie, skoro cała operacja potrwa w sumie kilka sekund.
Faktycznie- bolało, ale były to rzeczywiście sekundy i to z przerwami.
Niestety przez resztę dnia, do póznego wieczora zastanawiałam się
czy aby nie podratować się proszkiem p. bólowym.
Ale stwierdziłam, że skoro mnie to nie rwie, a tylko mam pewien dyskomfort,
bo mnie  ćmi, zrezygnowałam z p.bólowca.
Dziś już jest wszystko w porządku a w Wielki Piątek znów mam wizytę.
Chcąc odwrócić swą uwagę od niemiłych odczuć, wzięłam się za
czytanie o rzeczach dziwnych, do końca nie rozwiązanych i nie poznanych.

                                            *****
Oczywiście "padło" na Trójkąt Bermudzki - miejsce  wciąż kontrowersyjne.
Tak prawdę mówiąc to odnoszę wrażenie, że znacznie lepiej znamy Kosmos
niż to wszystko co kryją głębie  oceanów. 
Latem 1968 roku, grupa dwunastu zawodowych płetwonurków poszukiwała
w rejonie Wysp Bahama wraków zatopionych statków, które przewoziły
ongiś duże ilości złota. 
Wśród nurków znajdował się dr Ray Brown, lekarz medycyny, który potem,
całą historię tej i następnej wyprawy w ten rejon opowiedział. 
Podczas tej wyprawy nurkowie z pełnym poświęceniem  przekopywali tony
piachu w miejscu zwanym Wielkim Językiem Oceanu -w tym właśnie miejscu
kiedyś nastąpiło obsunięcie  się Ziemi, a magnetometry wskazywały, że
w głębinie znajdują się jakieś metalowe artefakty.
Nurkowie wykopali setki dołów na terenie obejmującym 25 km długości i
8 km szerokości.
Niestety ta wyprawa zakończyła się fiaskiem, a pochłonęła około półtora
miliona dolarów. 
Zniechęceni i bardzo zmęczeni poszukiwacze rozjechali się do domów. 
Ale świadomość istnienia gdzieś, na dnie  Oceanu nieodkrytych skarbów
sprawiła, że w dwa lata póżniej  znów skompletowano ekipę nurków i
kontynuowano poszukiwania w tym samym rejonie. 
Ray Brown znów brał udział w tej wyprawie. Tym razem często filmował
podwodny świat. Pewnego dnia był tak pochłonięty filmowaniem sytuacji
pomiędzy nurkiem, krabem i węgorzem, że zbyt pózno zorientował się, że
ma już tylko resztki powietrza w butli i w pewnej chwili butla całkowicie
opustoszała, a do powierzchni pozostało mu jeszcze 30 metrów.
Pech sprawił, że w tym czasie na tym terenie odbywały się zawody
łodzi motorowych. Ray, który już nie mógł dłużej wstrzymywać oddechu,
postanowił wynurzyć się tuż obok przepływającej obok łodzi - ale nim
zdążył nabrać powietrza, druga łódz skotłowała go ponownie w wodę.
Ray doświadczył bardzo dziwnego stanu oddzielenia się świadomości od
ciała, jego świadomość wędrowała w różne miejsca, również w Kosmos.
W pewnym momencie poczuł, że jest wyciągany z wody i rzucony na
twarde dno łodzi. Potem helikopter podjął go z łodzi i przetransportował
do szpitala w Fort Lauderdale. Ray słyszał głosy ratowników, którzy
między sobą mówili, że on już nie żyje i chyba nic mu już nie pomoże.
W końcu założono mu maskę tlenową, a on, ku zdumieniu wszystkich, 
zaczął oddychać. Lekarze nie mogli uwierzyć własnym oczom , bo od
chwili najechania na niego łodzi do chwili nałożenia maski tlenowej minęło
około godziny a może nawet dłużej.
W każdym razie przypadek był dziwny i bardzo zmienił spojrzenie Raya
na życie. Był przeświadczony, że czas, w którym pracuje w swej klinice
jest niejako mu pożyczony, a  nie on jest jego prawdziwym dysponentem.
Ray wieczorem tego samego dnia został wypisany ze szpitala i w dzień
pózniej dołączył do ekipy nurków.
Tym razem powrócili w miejsce, w którym przeszukiwali teren dwa lata
wcześniej. W krótkim czasie po dopłynięciu do okolic wyspy Bari natrafili 
na bardzo gwałtowny sztorm w czasie którego ekipa straciła dużo sprzętu 
i musiała schronić się na małej, bezludnej wysepce.
Tuż przed sztormem nurkowie  znalezli pod wodą jakieś ruiny i gdy tylko  
ucichł sztorm, powrócili w to miejsce.
Do wody zeszło pięciu nurków. W wodzie unosiły się jeszcze duże ilości
wzburzonego piasku,  ale nurkowie dość wyraznie widzieli obrysy
monumentalnych budowli.
Ray płynął jako ostatni i w pewnej chwili odczuł wielkie zmęczenie, więc
przysiadł  na pobliskim koralu, by wyrównać oddech, odpocząć. 
Gdy rozglądał się pomału dookoła, jego wzrok wychwycił kształt piramidy,
co go ogromnie zdziwiło. Żałował,że nie ma ze sobą kamery lub chociaż
aparatu fotograficznego. Był przekonany, że  widok podwodnej piramidy
jest mirażem, coś jak fatamorgana. 
Pomimo zmęczenia  i pełen niedowierzania popłynął w jej kierunku.
Piramida wcale nie była złudzeniem optycznym- była tam, wystawała
z piasku na około 30 metrów w górę, a powierzchnia jej była niezwykle
gładka, kamienne bloki były ściśle ze sobą spasowane.
Zafascynowany Ray zaczął pomału opływać wystającą część budowli,
za  każdym okrążeniem schodząc nieco niżej.  
Przy trzecim okrążeniu zobaczył w ścianie otwór -zaciekawiony wpłynął
do środka. Wszak nie jeden raz wpływał do pomieszczeń zatopionych
wraków.
Po przepłynięciu niedługiego korytarza natrafił na pojedynczą salę , która
miała kształt prostokąta a jej ściany zbiegały się ku górze tworząc 
kształt piramidy. 
Na środku sali stał kamienny stół , dookoła niego stały kamienne fotele. 
Z punktu, w którym zbiegły się ściany tworzące sufit zwieszał się w dół
pręt grubości ok. 8cm, wyglądający tak, jak stare złoto.
W pierwszej chwili Ray chciał go oderwać i zabrać ze sobą, ale jego 
starania spełzły na niczym. Przysiadł więc na jednym z kamiennych foteli
by spokojnie zebrać myśli i dopiero wtedy dostrzegł, że na stole, tuż pod 
końcem pręta znajduje się jakaś rzezba- para metalowych dłoni a w nich
spoczywa przezroczysta kula, w której znajduje się piramida, a raczej
trzy piramidy- jedna w drugiej. 
Ray, wciąż nie bardzo wierząc własnym oczom sięgnął po tę kulę, która
miała zaledwie 10 cm  średnicy. 
Twierdził, że gdy ją wziął ostrożnie do rąk, poczuł głęboki spokój  a jakiś
głos- wewnętrzny lub może dopływający gdzieś z zewnątrz powiedział:
"Przybyłeś tu i masz, po co przybyłeś.Teraz odejdz i nie powracaj tu więcej."
Ray rozejrzał się jeszcze raz po tej salce i wypłynął z powrotem do
wyjścia.
Po wypłynięciu na powierzchnię i dostaniu się z powrotem do łodzi ,
dowiedział się  każdy z tej piątki nurków przeżył podobną sytuację i co
jeszcze bardziej zadziwiające słyszał te same  słowa gdy brał jakiś
znaleziony pod wodą artefakt.  
Swoje trofea znajdowali w różnych budynkach tego zatopionego miasta-
jedne leżały na kamiennym stole w budynku, który kojarzył się z galerią, inne znalezli w budynku, który wydawał się budynkiem mieszkalnym.
Niektórzy  znalezli małe, prostokątne  urządzenia podobne do kieszonkowego
kalkulatora z okienkiem, ale bez klawiszy.
Niestety nigdy nie udało się ustalić z czego były wykonane, choć na oko 
sprawiały wrażenie, że są z metalu ani dociec do czego służyły. 
Ray wziął sobie do serca słowa usłyszane w podwodnej piramidzie. 
Nigdy więcej nie nurkował w tym miejscu ani w jego pobliżu, gdzie trafił na
tę niezwykłą piramidę.
Po  nurkowaniu w tym niezwykłym miejscu z niewiadomego  powodu
minęła pomiędzy tą piątką kolegów dawna zażyłość.
W ciągu kilku lat tylko Ray pozostał przy życiu - czwórka jego kolegów
zginęła w oceanie -jeden w rejonie Bimini wyskoczył z łodzi i złamał kgosłup
przy uderzeniu w piasek, drugi  został zaatakowany przez rekina w odległości
60 km od Bimini, kolejny wypłynął na  Haiti na małej łodzi i nigdy nie powrócił,
a ostatni zginął gdzieś z  dala od Jamajki, skutkiem jakiegoś wypadku pod wodą. 
Wszyscy oni wracali w miejsce, w którym znalezli to podwodne miasto.
Przez pięć lat Ray nie pokazywał tej kryształowej kuli publicznie. 
Badanie jej   niewiele dostarczyło wiadomości -dowiedziano się jedynie,
że jest to kryształ kwarcu i z pewnością został wytoczony, gdyż kryształ kwarcu nie formuje się samoistnie w kształt kuli.
Przy okazji zaobserwowano, że kula emanowała energią, zwłaszcza gdy się
ją umieściło w modelu piramidy. 
Poza tym dziwnie zachowywał się kompas położony tuż przy tej kuli- gdy
leżał blisko kryształu to igła kompasu obracała się w stronę przeciwną do
ruchu wskazówek zegara, ale gdy kompas był umieszczony 5 cm powyżej
wskazówka obracała się zgodnie z ruchem wskazówek zegara.  
W roku 1970 kryształ ten został wyceniony na około 20.000 dolarów USA.
                                         *****
Podwodne miasto ze swą piramidą było obserwowane już wcześniej, przed
odnalezieniem go przez  dr.Raya Browna. 
Przez wiele lat pasażerowie i załogi samolotów twierdzili, że gdy przelatywali
nad wodami w pobliżWysp Bahama poprzez wodę widzieli zatopione
miasto i piramidę.Oczywiście nie zawsze, ale czasami,zwłaszcza po bardzo
silnym sztormie.
Ale nawet dobrze udokumentowane raporty z tych obserwacji były i są
nadal usuwane przez oficjalne  władze jako obserwacje spowodowane
przez "optyczne iluzje", a wszelkie zaginięcia  małych samolotów i jachtów
opisywane są jako wynik absolutnej nieudolności ludzi - pilotów i żeglarzy.
Obszar Trójkąta Bermudzkiego jest również miejscem, w którym występują
w rejonie Wysp Bahama tzw. "błękitne dziury" , które również można
zaobserwować z pokładu samolotu.
Są to miejsca, gdzie na olbrzymim obszarze wypływa świeża woda ze
środka dna Oceanu. Te ogromne baseny erupcji świeżej wody mają czasem średnicę    8 kilometrów. Morze w takim miejscu podnosi się nawet
do wysokości  jednego metra pod wpływem strumienia prądu słodkiej wody
w oceanie wody słonej.
                                        *****
Trójkąt Bermudzki jest nadal terenem badań różnych naukowców,  ale
wiadomości o tym fakcie nie  są nigdzie regularnie ogłaszane.
Co tydzień wielki wycieczkowiec kursujący z USA na Wyspy Bahama, który pod swym pokładem na wielkie laboratoria i skomplikowane oprzyrządowanie
bez przerwy bada ten tajemniczy akwen.   
 
  
 

22 komentarze:

  1. Fascynujące są takie zagadki. I tylko mi w podobnych sytuacjach żal, że pewnie za mojego żywota rozwiązanie nie nastąpi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, za tego naszego żywota raczej nie, ale może nasze kolejne wcielenie już sprawę pozna?
      Miłego,;)

      Usuń
  2. Nie znam tej historii Ray Brown, ale podchodzę do niej bardzo sceptycznie. Właśnie na podstawie przedostatniego akapitu Twojej notki. To przypomina wszystkie, niby udokumentowane przypadki UFO, też podobno starannie ukrywane przed ludzkością (tylko nie wiem po co?). Gdzieś wyczytałem, że de facto w trójkącie bermudzkim wydarza się tyle samo tajemniczych wypadków, jak w innych niebezpiecznych miejscach, tzn. narażonych na gwałtowne sztormy, zdradliwe skały i gwałtowną zmianę pogody. Ktoś, kiedyś, pewnie dla niezdrowej sensacji puścił w obieg mit, a ludzie podatni na wszelkie spiskowe teorie dziejów natychmiast go podchwycili i urozmaicili. Ale wiadomo, ja jestem sceptyk :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sceptycyzm był bardzo długo moją dominującą cechą, ale zdarzyło mi się w życiu kilka bardzo dziwnych rzeczy, które wystawiły mój racjonalizm, sceptycyzm i piekielną trzezwość na poważny uszczerbek. Dziś wiem, że jest wiele spraw wymykających się konkretnemu zakatalogowaniu oraz wytłumaczeniu w sposób naukowy.
      Miłego;)

      Usuń
  3. Niezwykła historia, nie znałem jej wcześniej. Choć mogę stwierdzić, że przywodzi na myśl Atlantydę lub taki cały zaginiony kontynent Mu.

    Trójkąt Bermudzki ma tyle hipotez ze sobą związanych ile statków i samolotów tam zaginęło (a może więcej nawet niż tych właśnie środków transportu). Ostatnio ,,Fakt Historia" przedstawił wytłumaczenie związane z dużą emisją metanu w tamtym rejonie. Powstające pęcherze gazu są tak duże, że są w stanie zatopić statek. Co jednak z samolotami, czyżby gazy wydobywające się z morza mogły wpływać na przykład na instrumenty pokładowe? Poza tym ci co przeżyli opowiadali dość zgodnie o dziwnych światłach na horyzoncie, jakby przy granicy Trójkąta czy nawet poza nim.

    Nie czuję się jakimś ekspertem w dziedzinie zjawisk nadprzyrodzonych, jednak zostawiam te moje myśli jako pewne ,,tropy" do przemyśleń dla Ciebie i innych komentujących. :)
    Bo swojego czasu dość dużo czytałem o takich różnych dziwnych miejscach czy zdarzeniach na świecie. Polecam książkę pana Viktora Farkasa pt. ,,Niewytłumaczalne zjawiska" do dziś jestem pod wrażeniem mimo paru ładnych dekad ,,na karku" tej książki.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno po wielu, wielu wiekach ustalić gdzie naprawdę była Atlantyda. Za to jedno jest pewne- jest wiele miejsc w podwodnym świecie, gdzie się znajdują megalityczne, zatopione budowle.
      Przeszukiwanie takich miejsc jest naprawdę trudne, bo człowiek to jednak nie jest przystosowany do długiego przebywania pod wodą i to czasem na dużej głębokości. Dopiero teraz powstają naukowe statki podmorskie, ale koszt budowy takiej jednostki jest porażający. Wiadomo, że "od zawsze" ludzie osiedlali się nad brzegami wód- słodkich lub słonych. I wiadomo również, że ani lądy ani dna mórz i oceanów nie są wieczyście stabilne- erupcje wulkanów występują zarówno na lądzie jak i pod wodą i zawsze niszczą wszystko dookoła. Poza tym silne sztormy i prądy morskie zaprowadzają pod wodą własne porządki, dno morskie wciąż się zmienia- ławice piachu wędrując raz coś odsłonią, innym razem pogrzebią głębiej.
      Co do zjawisk paranormalnych- kiedyś byłam niesamowicie sceptycznie do nich nastawiona- dziś wiem, że wciąż jest cała masa zjawisk, które wymykają się jakiejkolwiek klasyfikacji i naukowej interpretacji.
      Miłego;)

      Usuń
  4. mało bojący się jestem, ponoć mam psychopatycznie niski poziom lęku...
    ale...
    dla równowagi nadrabiam to brakiem odwagi u dentysty... zwykle szedłem, jak już naprawdę musiałem /co rzecz jasna zbyt roztropne nie było/... obecnie jest tylko jedna pani doktor, której powierzę swoje zęby, tylko u niej mam psychiczny komfort... ale mimo to, znieczulenie i tak jest konieczne... zaufanie zaufaniem, jednak mimo to ograniczone, niczym na jezdni...
    pozdrawiać :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, rozumiem to- ja wchodząc do gabinetu z miejsca informuję, że bez znieczulenia to nikt mi
      zęba nie zaplombuje.
      Miłego;)

      Usuń
  5. Ciągle szukamy, ciągle czekamy na tych z kosmosu lub z innego wymiaru. Na tego - kogoś mądrzejszego od nas, kto odpowie na nasze pytania bez odpowiedzi.
    Jesteśmy jako ludzkość, jak dzieci, które nie znają swoich rodziców i pomimo tego, że wychowaliśmy się w kochających rodzinach szukamy korzeni i tych, tego kto nas stworzył. Dna oceanów to niezbadany świat i jeszcze nie raz nas zaskoczy.
    Pozdrawiam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na Ziemi prawie nie ma białych plam, a w psychice człowieka zakodowana jest (chwilami niezdrowa i irracjonalna) ciekawość co jest za linią horyzontu, więc wciąż czegoś poszukujemy.
      Nie jestem wcale przekonana, ze motorem poszukiwań jest pragnienie otrzymania odpowiedzi na pytania, na które dziś nie potrafimy sobie odpowiedzieć- na to jesteśmy zbyt zadufani w sobie. Co zabawniejsze zwłaszcza naukowcy bardzo niechętnie są nastawieni do korekty swoich teorii.
      Głębia oceanów kryje niesamowite stworzenia- czasami mają wygląd tak dziwny, jakby były wytworem halucynacji omamionego narkotykiem umysłu. A wciąż, z braku możliwości, nie zajrzeliśmy w największe głębiny.
      Kto nas stworzył? - optuję za tym, że jesteśmy produktem in vitro- miejscowego hominida i kogoś, kto przybył z Kosmosu.
      Miłego,;)

      Usuń
  6. Myślałam że tylko ja znam tę opowieść :). Tak, czytałam o tym, byłam pod wielkim wrażeniem.
    Były wielkie cywilizacje, walczyli, niszczyli, zabijali aż przepadli w mrokach tysiącleci, ale są dowody widzialne a nawet bardzo duże, takie jak piramidy że istnieli.
    Czytając książkę niezależnego archeologa "Zaginione miasta Lemurii i wysp Pacyfiku" dowiedziałam się ciekawych rzeczy. Autor Dawid Hatcher Childres szwendał się po różnych miejscach świata, widział, doświadczał, fotografował ale wnioski z Australii mniej zdumiały. Książkę kupiłam na wyprzedaży za 10 zł kilka lat temu, zadziwia. Co do niezależnych archeologów to są tacy, którzy na pustyni odkrywają zdumiewające rzeczy. Chronią to przed tak zwaną oficjalną nauką, często płacąc życiem (odwodnienie, nerki) za swoje odkrycia. No i wsiadłam na konika :)
    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, nie jesteś jedyną i to dobrze. Oficjalna nauka wciąż wciska nam tę samą ciemnotę, bo zapewne przykro jednemu z drugim rozstać się ze swymi dotychczasowymi osiągnięciami naukowymi i przyjąć osiągnięcia i odkrycia innych.
      I tak ogólnie wszystko, co nie pasuje do już wyznaczonych przez nich ramek jest: wyśmiewane, negowane i skrupulatnie niszczone i zamiatane pod dywan.Muszę sobie kupić książkę "Zakazana archeologia".
      Miłego;)

      Usuń
  7. A masz tę o której pisałam w komentarzu? Nakład wyczerpany ale na allegro zapewne bywa. I "Tajemnice istnienia Raju" Paul Thomas, dziennikarz napisał o swoich spotkaniach z archeologiem pustynnym, niezależnym zresztą, jest ich kilku. Te odkrycia są niesamowite, szczególnie opis pewnej sali, albo odkrycie podwójnego grobowca. Jeden przedsionek dzielił się na dwa pomieszczenia w którym były sarkofagi i pochowano ... dwie kobiety. Gdzieś w Jordanii chyba. Ciepło pozdrawiam wieczorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam, ale dziś zamówiłam "zakazaną archeologię".
      Wiesz, w pewnym sensie widać "światełko w tunelu", bo właśnie wyczytałam, że wielu naukowców nagle doszło do wniosku, że najwyższy czas by skorygować to wszystko co wiemy o początku ludzkości i zamierzchłych cywilizacjach, bo wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że jak dotąd datowanie było niewłaściwe- jesteśmy starsi. Ale odkrycie, no nie? Nawet wyraznie napisali, że już wiedzą, że Sumerowie nie byli najstarszą ziemską cywilizacją.
      Zabawne- jako nie naukowiec już dawno to wiedziałam:)))
      Najlepszego,:)

      Usuń
  8. Według mnie nawet nie ma za bardzo na czym się opierać, źródła chyba nie są za bogate jeśli chodzi o możliwe położenie Atlantydy. To fakt, są przecież nawet sztucznie zatopione wioski pod budowę np. zbiorników retencyjnych na świecie. Nadzieja w robotach, nie trzeba im płacić (jedynie ich obsłudze), nie męczą się właściwie i ogólnie są od nas lepsze. Ale koszt łodzi podwodnej zdalnie sterowanej też nie zamyka się w łatwo akceptowalnych granicach.

    A propos zmian w linii brzegowej mórz. Jakiś czas temu oglądałem program w którym przedstawiono wyniki wykopalisk z Grecji chyba,w czasie których odkryto jakieś przedmioty wcześniej zalane wodami morskimi. Po ich datowaniu okazało się, że należałoby zmienić całą niemal historię osiedlenia się ludzi w tamtym rejonie, o jakiś wiek wstecz nawet.

    Ja tam mam nawet kilka książek dotyczących UFO, wizjonerstwa, dziwnych i niewytłumaczalnych zjawisk itp. Parę ładnych lat temu jakoś bardziej mnie to zajmowało, teraz od czasu do czasu coś tam przeczytam z takich zagadnień.

    O to fakt, właśnie dziś dostałem zalecenia zmiany dawki Euthoryxu. Cóż cierpliwość szybko mi się niestety kończy, zarówno ostatnio jak i wcześniej. Ale wyjścia nie ma innego jak korygować dawkę co jakiś czas.

    Geny jak geny, ważne jest też środowisko w jakim żyjemy. A ostatnio to coraz mniej na świecie wolnych od zanieczyszczeń miejsc.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podane przez Ciebie wiadomości z linii Ty- endo, są naprawdę dobre, bo nie będziesz poddany radiojodoterapii.Musisz tylko przetrawić fakt, że do końca życia będziesz musiał codziennie rano paść się euthyroxem. No i nieco czasu na początku upłynie nim ustali się dobra dla Ciebie dawkę. Napiszę Ci tak brutalnie- lepiej żyć bez tarczycy niż bez jednej ręki lub nogi lub mieć rozszczep kręgosłupa i życie spędzić na wózku a do tego być w pampersach.
      Życie jest ciężkie i pełne niemiłych niespodzianek , więc trzeba być niestety twardym, zwłaszcza dla siebie.
      Zastanawiam się, co ostatnio tak naprawdę odkryli, że aż skłonni są zaakceptować, że to co było zapisane na tabliczkach sumeryjskich to jednak nie legendy, a naprawdę historia ludzkości.
      Czytałeś Z.Sitchina Dwunastą Planetę? Jeśli nie, to polecam.
      Miłego, ;)

      Usuń
  9. I tak mam już parę leków zapisanych do codziennego stosowania, więc jeden więcej nie powoduje u mnie jakiegoś dyskomfortu czy czegoś w tym stylu. To fakt, że lepiej nie mieć tarczycy niż mieć jakieś inne problemy zdrowotne. Poza tym jak hormon tarczycy można sztucznie produkować dla pacjentów, to chyba w sumie nie jest tak źle.

    W sumie to nie pamiętam, możliwe jest, że czytałem.

    Nabyłem już maść i stosuję od dziś. Pani doktor właśnie mi zaleciła poza zmianą dawki Euthyroxu.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widzisz, nie tylko lekarze wiedzą co należy stosować:)))
      Trzymaj się, wszystko się z czasem ułoży a człowiek to taki stwór, ze w końcu do wszystkiego się przyzwyczaja.
      Miłego, ;)

      Usuń
  10. Przeczytałam z wielkim zaciekawieniem. Bardzo lubię takie historie, choć nieraz przy poszukiwaniach informacji na dany temat można napotkać na takie głupoty w sieci, że włos się jeży na głowie. Trzeba mieć rozsądne sitko przy czytaniu :)))

    U dentysty bez znieczulenia? Ooo nie, przestałam się bać chodzić na leczenie zębów, ale i tak nie odważyłabym się nie skorzystać ze znieczulenia.

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo w sieci nikt nie bierze odpowiedzialności za to co pisze. Dla mnie sieć nadal jest rodzajem książki telefonicznej i informatora o usługach- jako kopalnię wiedzy rzetelnej trudno ją traktować.Może poza stronami niektórych placówek medycznych lub naukowych.
      Ten pan dentysta ma za sobą wiele, wiele lat praktyki i jest zdania, że z trucizną w kanale powinno się być jak najkrócej,więc ma zwyczaj sprawdzać, czy nerw już zatruty. Okazuje się, że każdy pacjent ma inny czas reakcji na truciznę. Wiesz- to trwało naprawdę super krótko, nawet mniej niż sekundę.
      Miłego,;)

      Usuń
  11. Od dawna zaniechałam tej części biblioteki rozpatrującej położenie Atlantydy , czy Trójkąt Bermudzki. Rzeczywiście to pasjonujące tematy.
    Na szczęście już można dysponować samemu o znieczuleniu w "zębowni". Na samo wyobrażenie już mnie ćmi ząb.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coraz mniej ciekawa i miła robi się nasza rzeczywistość, więc z ochotą uciekam w inne tematy. Na szczęście nowe technologie i postęp techniczny wkraczają również do archeologii, więc może za jakiś czas znów coś nowego poznamy. Tak naprawdę największym hamulcem w rozwoju archeologii jest "zaskorupienie się" starszych naukowców w starych teoriach i ignorowanie faktów których sami nie odkryli.
      Ten ból trwał tyle co mrugnięcie powieką. A ponieważ w tym kanale ma być wkład metalowy, ważne jest by ząb był w jak najlepszym stanie. Jak widać trucizna niszcząca nerw nie jest obojętna zdrowotnie dla reszty zęba.
      Serdeczności;)

      Usuń