drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 22 maja 2017

Co za rok!

Odszedł dziś naprawdę wielki talent, czyli Zbigniew Wodecki.
Człowiek nie tylko wielce utalentowany ale i wszechstronnie muzycznie
wykształcony.




Uzmysłowiłam sobie, że miałam wiele szczęścia, że po operacji  wszczepienia
zastawki aortalnej i bypassów mój ślubny nadal żyje, chociaż po tamtej
operacji od grudnia do kwietnia pałętał się po różnych szpitalach i było wiele
dni, w których oboje traciliśmy nadzieję.


29 komentarzy:

  1. Znam to, o czym piszesz. W styczniu zmarł wieloletni partner mojej teściowej - też po operacji by-passów (cztery na raz, takie był zniszczone jego serce). Po operacji przeżył tylko pół roku. Panu Wodeckiemu nawet to nie było dane. Nie wspominając, że był o wiele młodszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wielki to muzyk!! Wspaniały artysta!! Odszedł ktoś, kogo nie zapomnimy!
    Żal, wielki żal.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był niewątpliwie nie tylko bardzo zdolny i utalentowany ale i bardzo, bardzo profesjonalny we wszystkim co robił.
      A do tego bardzo sympatycznym człowiekiem.

      Usuń
  3. Mąż zaraz po operacji miał bardzo silny krwotok i w jego wyniku powstało samozaciskające się zapalenie osierdzia.
    No a teraz ciągle jest na środkach obniżających krzepliwość krwi i co 2 miesiące trzeba kontrolować wskaznik INR.
    Tego to już nawet on pilnuje. Ale moja przyjaciółka , która była po przebytym wcześniej zatorze płucnym nie kontrolowała tego wskaznika INR i niestety umarła z powodu udaru. Myślę, że lekarze zbyt mało informują pacjentów o tym, że powinni regularnie dbać o kontrolę poziomu tego wskaznika jak i zbyt mało mówią o tym, że duże znaczenie ma w tym wypadku dieta, bo jest wiele pokarmów wzmagających krzepliwość krwi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak widocznie musiało być. Wiatr zdmuchnął płomień. Świeczka zgasła. Ale pali się w naszych sercach dzięki tej muzycy, dzięki róznym pięknym utworom.

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytanie brzmi, czy owe bypassy były konieczne? Bo już są leki, dzięki którym organizm pacjenta może wytworzyć samoistnie "obejście". I wcale nie jestem pewna, że tak musiało być. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie pana Wodeckiego po ciężkim udarze, gdy nagle całe jego życie wali się w gruzy i staje się rodzajem bardziej skomplikowanej roślinki.
      Miłego;)

      Usuń
  5. Czytałam już wcześniej, niż u Ciebie, więc teraz szok mniejszy, ale mimo wszystko, byłam przekonana, że już najgorsze za nim.
    Takie śmierci są zawsze zaskoczeniem...
    Pamiętam, jak martwiłaś się o męża, mam nadzieję, że wszystko będzie O.K. skoro dba o ważne rzeczy:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomość podano w 15 minut po Jego odejściu.
      Ledwo rano wstałam dopadła mnie ta wiadomość. Z drugiej strony przy rozległym udarze w tym wieku są raczej małe szanse na powrót do zdrowia i właściwie można się było tego spodziewać.
      Tamte mężowe sercowe komplikacje to były kilka lat temu, teraz to była reoperacja przepukliny, ale każdy zabieg u niego stawia mnie na baczność, bo wtedy trzeba zmienić leki, by z kolei nie zszedł z powodu krwotoku.I prędko wracać do tych rozcieńczających krew, żeby nie było skrzepów.
      Teraz jest już wszystko dobrze i nawet pojął, że wiek i dwie operacje przepukliny nie predystynują go do dzwigania czegokolwiek powyżej 5 kg.

      Usuń
  6. Serce to zawsze niewiadoma:(Żal Wodeckiego, a i strach o Twojego męża.Mój poprzedni nie przeżył trzeciego zawału. Miał 39 lat. Pilnuj swojego męża, eh....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój miał zawał jeszcze przed trzydziestką, ale był przez lekarkę nierozpoznany (wyszedł dopiero koronarografii). Trafił do szpitala z powodu przepuszczania zastawki aortalnej i przy okazji zrobili 1 bypass.
      Pilnuje go, pilnuję, choć to mała frajda cały czas chłopa pilnować. A co się natrzaskam dziobem by regularnie robił wskaznik INR to już przy mnie zostanie.;)

      Usuń
  7. Na "banalnych" zabiegach przekreca sie wielu pacjentow, bo lekarze w poczuciu rutyny mniej sie przykladaja. Przy powaznych operacjach bardziej uwazaja.
    Bardzo lubilam Wodeckiego... szkoda... za wczesnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma banalnych zabiegów, o czym lekarze bardzo dobrze wiedzą. Bo nigdy, przenigdy nie wiadomo jak organizm zareaguje na operację. U mnie np. każde naruszenie powłoki cielesnej wywołuje bardzo wysoką gorączkę, nawet zwykłe skaleczenie- tak ostro reaguje mój układ immunologiczny. Mojej koleżance już dwa lata nie zrasta się złamana noga pomimo podawania różnych leków i naprawdę dobrej opieki- po prostu nie tworzy się kostnina.
      Szkoda Wodeckiego, był profesjonalista w każdym calu.

      Usuń
  8. Bardzo lubiłam Wodeckiego... Zawsze, gdy umiera ktoś jeszcze młody, pojawia się pytanie - dlaczego? Pewnie każdy ma swój wyznaczony czas... Z.W. zostawił po sobie piękny ślad.
    Dużo zdrowia dla Twojego męża Anabell, a dla Ciebie dobrej, opiekuńczej energii. Szczęśliwi ci, co nie chorują.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Mario.Staram się, staram, choć chwilami dopada mnie "zmęczenie materiału";)

      Usuń
  9. Żal wielki żal, bardzo go lubiłam ...
    Zdrowia życzę dla twojego męża...

    OdpowiedzUsuń
  10. Okropnie to smutna wiadomość.
    Bardzo lubiłam Zbyszka Wodeckiego.

    A dla Was wszystkiego najlepszego Aniu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza swymi zdolnościami był niezmiernie sympatycznym człowiekiem.
      Dziękuję Jadziu, wierzę w moc życzeń;)

      Usuń
  11. Odczhodzą Wielcy... Czy ktoś wypełni po Nich lukę?

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Z.W. był zdania, że talent zobowiązuje i dlatego starał się zawsze dawać z siebie jak najwięcej i w jak najlepszym gatunku.
      Z czasem może i ktoś Go zastąpi, ale jak na razie to nikogo na horyzoncie nie widać;(
      Serdeczności;)

      Usuń
  12. Wielka szkoda, wielka szkoda. Ale jak widać nigdy nie wiadomo komu kiedy to pisane. Możemy się tylko z tym pogodzić.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że szkoda. Był utalentowany, świetnie wykształcony muzycznie a do tego był wielce sympatycznym człowiekiem.
      Miłego;)

      Usuń
  13. właśnie wróciłam od siostry z Berlina i nie czytałam jeszcze co tam w prasie i mediach mówią o śmierci Wodeckiego, ale wiem od mojej szwagierki u której leżał na oddziale, ze w nocy wstał do łazienki i miał udar, wiec to raczej chyba nie wina bajpasów, nie chce pisać o szczegółach bo to nie miejsce na to, każdy ma swój czas na odejście - widocznie na niego teraz przyszła kolej, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 5 maja miał operację bypassów, 8 maja dostał udaru a dodatkowo zapalenia płuc.
      I jest to dość częste powikłanie po takich operacjach. Tyle tylko, że jeżeli pacjent dostanie udaru już po wyjściu ze szpitala, ten zgon ne wchodzi w rejestr komplikacji pooperacyjnych.
      Nie oszukujmy się, nie prowadził trybu życia sprzyjającego zdrowiu.
      Nie mniej szkoda, że już odszedł.
      Miłego;)

      Usuń
  14. Wszyscy jesteśmy śmiertelni, jedni są tego bardziej świadomi, inni mniej. Po jednych płaczą tłumy, po innych nikt. Smutno.

    OdpowiedzUsuń
  15. Mnie jakoś zawsze dołują takie wieści, jak na razie trawię jeszcze wieść o śmierci pana Wodeckiego i przetrawić nie umiem.

    To prawda, ale jednak zawsze człowiek sobie myśli, że mamy przecież XXI wiek i lekarze z nie takich sytuacji zdrowotnych są w stanie człowieka wyciągnąć. Nawet u nas w tych słabo z reguły dofinansowanych placówkach. Podobno dołączyło się jeszcze zapalenie płuc do tego wszystkiego.

    No ja tam nie wiem za bardzo kiedy te kursy po Wiśle są, jakoś się nie interesuję. Wolę mostem na Pragę i na rowerze. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Większość ludzi obecnie myśli, że wstawienie bypassów to już tylko taki standard, zabieg po którym na drugi dzień się wstaje i wychodzi ze szpitala, a po dwóch tygodniach wraca do pracy i normalnego życia, jakby nigdy nic. Okazuje się jednak, że każda taka operacja niesie ze sobą potężne ryzyko.
    Bardzo żal Pana Wodeckiego, wyrosłam na nim (oczywiście Pszczółka Maja), on był zawsze od kiedy pamiętam i nigdy nie wzbudził we mnie żadnych negatywnych emocji, umiał iść z duchem czasu i zachowałam do niego szacunek do końca.

    OdpowiedzUsuń
  17. Dzięki za rady, tak chyba trzeba będzie zrobić jak piszesz u mnie.

    Te kleszcze to zaczynają mnie już denerwować po prostu, plaga i tyle. Nic pożytku nie ma z nich.

    Pewnie tak, w sumie podobnie jest z okularami. Sam nie wyobrażam sobie jak mógłbym bez nich żyć. :) Dziwne, ale prawdziwe. Siła przyzwyczajenia chyba, ot co.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrku, moja córka twierdzi, że gdy jestem bez okularów to nie tyle nie widzę, co nie słyszę;))))
      A okulary noszę od 19 roku życia.
      Prawdopodobnie gdyby ktoś wpadł na to, że mam dużą nadwzroczność gdy byłam małym dzieckiem i gdybym wtedy nosiła okulary, to pewnie by mi się wada wyrównała.. Wyobraz sobie, że od 14 lat mam cały czas tę samą ilość dioptri, jakoś nic mi nie "leci". Pani okulistka twierdzi, że to dlatego, że cały czas grzecznie w nich chodzę stale.
      Jeszcze co do kleszcza- jeśli odkryjecie kleszcza u kogoś to koniecznie oddajcie go do badania, czy był czymś zakażony i czym. Dobrze mieć w domu taką podciśnieniową pompkę do odsysania kleszcza ze skóry. Ja co prawda podważałam gada igłą i wtedy wyciągała go pensetką.
      Miłego;)

      Usuń
  18. Okulary to temat na książki niemal. :) Ja tam swoje nosze już od jakiegoś 6 roku życia i jest mi dobrze z nimi. No mi trochę ostatnio poleciały moje dioptrie, w minusach siedzę, ale podobno w przyszłości każdy niemal wchodzi w plusy.

    Coś mi to mówi jeśli o kleszcze chodzi. Może faktycznie trzeba pomyśleć o takim urządzeniu. Jak będziemy do lasu do rodziny jeździć czy coś.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń