drewniana rzezba

drewniana rzezba

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Chyba jesień blisko......

.....więc postanowiłam nabyć kurtkę softshell.
Jest  z natury lekka  ale i ochrania przed wiatrem i nie  za dużym deszczem.
Taka w sam raz do samochodu.  Przy okazji miałam w tym samym miejscu
zrobić zakupy żywnościowe, ale wpierw pojechać do  OBI, by dokupić
kilka niezbędnych przed wyjazdem drobiazgów.
Ale nie ma lekko- dojazd do OBI "normalną" trasą był niestety niemożliwy-
ulica wyraznie na najbliższym odcinku w remoncie.
Wpadliśmy do sklepu, w którym niedawno niechcący były przypadkiem
dżinsy w sam  raz dla mnie.
Dziś były też i kurtki softshell. Wyciągnęłam spod stosu rozmiarów XS
jedną w bardziej stosownym rozmiarze, przymierzyłam. Nawet mi się
podobała - z kapturem. dwubarwna, karczek przedłużony popielaty, dół
czarny. Objętościowo  ok, tylko rękawy z 15 cm za długie.
Pestka- pomyślałam- nie problem skrócić, cena zachęcająca. Kupiłam.
Do OBI nie dojechaliśmy, bo zaczęła nadpływać nad Ursynów paskudna,
burzowa chmura, widać było, że niedaleko już pada.
Prędko w bryczkę i  do domu. Dojechaliśmy równo z niewielkim gradem.
Dobrze, że od samochodu jest tylko kilka kroków do domu.
Po rozpakowaniu zakupów, mój mąż mnie poinformował, że moja kurtka
jest kurtką męską, bo tak stoi na paragonie. Na metce przy kurtce był
tylko literkowy rozmiar, bez podania płci przyszłego użytkownika.
Na dodatek była razem z damskimi innymi ciuchami.
Na wszelki wypadek kazałam by ją zmierzył - dla niego dobra, rękawy
w sam raz, w ramionach też (dla mnie była ciut za duża).
Oczywiście dostałam ataku śmiechu, ślubny jakby mniej był radosny, bo
on już ma tego typu kurtkę, której nie nosi, bo ona ma czerwone lamówki
przy kieszeniach i czerwone suwaki.
Wyciągnęłam więc ją z szafy i...zmierzyłam. Rozmiar - jak dla mnie, ale
nie ma kaptura, rękawy ciutkę tylko  za długie.
Tym sposobem mój ma kurtkę  w kolorach, które wielbi, a ja wzięłam jego,
wiszącą  już od roku w szafie.
                                            *****
No a skoro idzie jesień, pomału zaczynają dojrzewać orzechy i mam dla
 lubiących orzechy i oryginalne dania....
.......przepis na zupę indiańską z orzechów laskowych.
Jest świetna na chłodniejsze, deszczowe dni, zawiera dużą ilość wit E,
żelazo, cynk, potas i miedz , usuwa zmęczenie.
Składniki:
680 gramów pokruszonych orzechów laskowych,
6 szklanek bulionu, może być gotowy w butelce (Krakus),
6 cebulek dymki razem ze szczypiorem, posiekane
1 łyżka soli kamiennej (kłodawska, niejodowana),**
3 łyżki posiekanej natki pietruszki,
szczypta czarnego,świeżo zmielonego pieprzu.
Wykonanie:
Zasadniczo zupa robi się sama- składniki łączymy z bulionem i
gotujemy pod przykryciem przez 1,5 godziny na malutkim ogniu, niech 
pomału  parkocze. W tym czasie możemy przygotować grzanki.
Ugotowaną zupę dokładnie miksujemy na krem. Podajemy gorącą
wraz z grzankami.
** ja daję mniej soli,(łyżeczkę) bo mój cierpi na niewydolność nerek.
I proponuję by dać mniej, spróbować i ewentualnie potem ją dosolić. 
                                           *****
Zaczyna mi się lekki kołowrót- wreszcie znam datę wyjazdu i teraz jest 
kilka pilnych spraw do załatwienia i .....pomału zaczynam się pakować.
Będzie się działo ! Mam nadzieję, że farba ze ścian nie odleci gdy
będę rzucać o nie niecenzuralnymi słowami.:)
 
 

33 komentarze:

  1. Wasze zakupy odzieżowe są niesamowite!!!
    My dziś uciekaliśmy z parku przed deszczem, a zimno strasznie.
    Nigdy nie słyszałam o zupie z orzechów, a to da się zmiksować na krem?
    O, już widzę nerwówka przedwyjazdowa!
    Trzymam kciuki:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blenderem wszystko daje się zmiksować. Można też nie miksować, ale wg mnie lepiej ją jeść w postaci "gładkiej" a nie rosołku z "grudkami" orzechów.
      Fakt, nasze zakupy bywają ostatnio nieco zabawne.
      Dziś ta kurtka będzie w sam raz.
      Wiesz, pakowanie całego "majątku", który się nagromadził w domu przez ponad 40 lat jest mało fajne.
      Miłego;)

      Usuń
  2. Może ty od razu kupuj te rzeczy, które on wybierze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musiałabym chodzić tylko we wszelakich odcieniach popielatego, bo to jego ulubiona kolorystyka. Tamtą czarną z tymi czerwonymi wykończeniami to ja w niego wmusiłam, tłumacząc, że przecież domimującym kolorem jest nobliwa czerń, a dwie cieniutkie lamówki przy kieszeniach i dwa małe czerwone suwaczki to nie horror;)))

      Usuń
  3. I obie kurtki zagospodarowane :-)
    U nas dzisiaj tylko padało.
    O zupie orzechowej nie słyszałam, może być bardzo ciekawa w smaku...
    Pakowanie ? Oj nie lubię ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pakować to lubię tylko prezenty pod choinkę;)
      To taka "głupiego robota", bo wpierw starannie wszystko owijasz, układasz a w kilkanaście godzin pózniej musisz to wszystko odpakowywać, masz bałagan i kłopot z pustymi pudłami.
      Zupa jest typowo jesienna, rozgrzewająca. Ale musi się te półtorej godziny gotować, to ważne.

      Usuń
  4. Najważniejsze że jest kurtka dla Ciebie i dla niego czyli w sumie uff nic straconego.
    pozdrawaim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez wolalabym kurtke z czerwonymi lamowkami, jest fajniejsza. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój uwielbia smutne kolorki, z "wesołych" to może być biel, błękit, granat.
      Co zabawniejsze czerwony lakier samochodu mu nie przeszkadza.
      Miłego;)

      Usuń
  6. Klik dobry:)
    Anabell, Ty nie "miotaj" tymi słowami, tylko chwal niebo i ziemię, że takie szczęście Ciebie spotyka. Ja osobiście zazdroszczę, że masz możliwość wyjechać bliżej córki i wnuków, a jednocześnie zamieszkać oddzielnie. Chyba nie ma w całym wszechświecie leppszej opcji.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko nie znoszę pakowania, bo w perspektywie jest rozpakowywanie.
      Ale w pełni doceniam fakt, że będziemy zaledwie pół kilometra od nich. I to w mieście, które bardzo lubię.Dostrzegam jednak i jeden plus- okazjonalny remanent zwłaszcza w "durnostojkach" wszelakich.
      Serdeczności;)

      Usuń
  7. dziękuję za przepis - jeszcze raz życzę szybkiej i sprawnej przeprowadzki :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mojego nauczyłam chodzić w czerwonym. Ale jak sam wybiera, to tez będzie szare, albo ewentualnie granatowe. Tyle, że na czerwone się nie buntuje...
    To pakowanie, to zawsze koszmar... pewnie przy rozpakowywaniu i tak będziesz się jeszcze zastanawiać "po co mi to"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój wyniósł z domu przekonanie, że wszelkiej maści popielate ciuchy to sama elegancja dla faceta. Dla kobiety - beż, którego na szczęście on nie lubi.Jedyny strawny dla niego "czerwony" to bardzo ciemny bordo.Jak na złość mam wściekle czerwoną kurtkę, ale jej nie lubię i używam tylko na wakacjach.
      Postanowiłam robić "ostre cięcia" w ciuchach i nie tylko.Bo jeśli czegoś nie używam od kilku lat, to jest więcej niż pewne, że to mi jest raczej niepotrzebne.Więc jest szansa, że uniknę tego pytania przy rozpakowywaniu.

      Usuń
  9. Zaintrygowała mnie indiańska zupa z orzechami! Muszę wypróbować przepis. Wczoraj także kupiłam kurtko-bluzę sotfshell. Pewnie w tym samym sklepie. Na szczęście - pasuje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś to nawet byłam w tej kurtce "odziedziczonej" po mężu, bo jechałam w city, więc komunikacją miejską,by nie jezdzić potem w kółko szukając jakiegoś skrawka miejsca do zaparkowania.Wyobraz sobie, że na Ordynackiej było nawet kilka miejsc, no ale byłam bez bryczki.
      Zupa ma w swym składzie głównie orzechy, udział innych składników jest raczej zminimalizowany;)
      Można, w ramach rozpusty i lenistwa, zastąpić grzanki groszkiem ptysiowym.
      Miłego;)

      Usuń
  10. Zupa indiańsk1?! może przepis wypróbuje i będę prawie jak Nszo-czi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest zupa plemienia Algonquin i oni tę zupę nazywają paganens.

      Usuń
  11. Wasze zakupy to hit tygodnia :).
    Pakowanie to pestka, rozpakowywanie to dopiero koszmar. Zanim sie ustali co i gdzie oszalec mozna ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zamiar naklejać kartki na pudła, by usprawnić rozpakowywanie.Na szczęście jadą z nami wszystkie meble z pokoju męża, więc wszystkie pudła opatrzone jego imieniem wylądują w jego pokoju i jak znam życie to on sobie wszystko tak poukłada jak ma tutaj.
      Rozkład kuchni już znam, bo mi córcia przysłała rozrysowany plan szafek, więc sobie jeszcze "na sucho" pokombinuję co gdzie schowam.
      Zostają moje rzeczy- jak zle pójdzie to pomieszkam nieco "na pudłach". Pewnie trochę poklnę z tej okazji, ale tragedii raczej z tego powodu nie będzie.

      Usuń
  12. Wy to macie szczęście, najpierw mąż kupuje sobie dżinsy pasujące na Ciebie, a potem Ty kurtkę leżącą na nim jak ulał. Nic tylko was na zakupy posyłać. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja nieco odwykłam od zakupów w sklepach- większość ciuchów kupuję on line, łącznie z bielizną i butami. Tylko raz odsyłałam zakupioną rzecz, bo gatunek nie był zgodny z moim oczekiwaniem.Nienawidzę przymierzalni w sklepach i najczęściej kupuję "na oko", bez mierzenia.
      No i czasem zdarzają się śmieszne historie.
      Miłego;)

      Usuń
  13. Ech to Ty juz znasz date przeprowadzki, czyli jestes prawie jedna noga po tamtej stronie. Ja jeszcze wisze w prozni, wiem tylko, ze w przyszlym roku, ale to ciagle proznia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś już nawet daliśmy maklerce notarialne upoważnienie na wynajem naszego mieszkania, bo na razie nie chcemy go jeszcze sprzedawać. Na razie chcemy tylko sporządzić u notariusza testament, by córka nie musiała potem zakładać sprawy spadkowej.
      No tak, Wy jeszcze trwacie w zawieszeniu, a rok to kawał czasu i wiele się może spraw wydarzyć.
      Miłego;)

      Usuń
  14. coś za szybko zaczyna być zimno na dworze... nasza kocica już przestała łapać malownicze, fotogeniczne pozycje podczas spania, tylko zwija się w klasyczny kłębek...
    ...
    czy mogą być orzechy włoskie?... bo trochę zostało z zeszłego roku... miały iść na mąkę na ciasteczka, ale nikt się nie kwapi do pieczenia i stopniowo są wyjadane... ale do zupy wystarczy...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam bladego pojęcia, tam gdzie tę zupę gotowali nie rosły włoskie orzechy, co najwyżej pekanowe, ale oni robili ją z laskowych.
      Zrób z tych włoskich domowe masło orzechowe.Chyba wystarczy je zblendować.
      Dziś jest paskudnie zimno i wygląda jakby miało coś z góry polać.
      Miłego;)

      Usuń
  15. No paczaj, dzis jest dzien kupowania kurtek softshell :)
    Ja tez kupilam, czarna na zewnatrz, ROZOWA wewnatrz, kolnierz ROZOWY, zamki ROZOWE!
    Nie odrzuca mnie na szczescie od rozowego, gorzej ze po wlozeniu i stwierdzeniu, ze mniej wiecej pasuje, spojrzalam na rozmiar: XXXL! Hmmmm ja naszam XL, czyzby mi az tyle przybylo???
    Ale cena byla obnizona na 20€, wiec nie wybrzydzalam i kupilam.
    Metke w domu oderwalam i wrzucilam do smieci! O!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas różowe były na dziecięcych ciuchach, tylko, że ten różowy był taki z serii niemowlęcego różu, ale fason był ładny.No to nasza była tańsza, 70 zł. Mnie to nawet wyrzucenie paragonu nie pomoże, bo niemal wszystko płacę kartą, a konto mamy wspólne.No a poza tym byliśmy tam razem;))
      Nie przejmuj się tą metką- to wszystko jest szyte
      zapewne w Chinach, a dla wszystkie nasze rozmiary powyżej "M" są jednakowe- dają metkę taką, jaką akurat mają pod ręką.
      Miłego;)

      Usuń
  16. Tu jestem dopiero, bo znowu nie mogłam się wpisać z innego kompa.
    Ciągle tylko myślę żebyśmy zdążyły się spotkać prze Twoim wyjazdem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłoby dobrze spotkać się tak do 10.09, potem mogę już mieć problem.

      Usuń
  17. Zrobię co w mojej mocy bo jednak po powrocie do Warszawy położyłam do do łózka z okropnym bólem

    OdpowiedzUsuń