drewniana rzezba

drewniana rzezba

piątek, 1 września 2017

Podsłuchane w sklepie

Mamo, czy ja muszę iść w poniedziałek do szkoły?
Musisz!
Ale ja nie chcę!
Wydaje ci się, że nie chcesz. Chcesz, chcesz.
Nie chcę, bo znów będzie mnie pani wyrzucać z klasy.
Nie będzie, jeśli będziesz  w szkole grzeczny.
Nieprawda, ona mnie zawsze wyrzuca, zawsze, nawet gdy się nie patrzy na nas,
bo stoi do nas tyłem. Mamo, proszę cię, ja chcę wrócić do starej szkoły.
Nie ma mowy, teraz mieszkamy tu i do tej szkoły musisz chodzić.
Ale ja tu nie mam fajnych kolegów i ta pani jest niedobra.
Pani jest dobra, tylko ty jesteś niegrzeczny. Koniec dyskusji!
Dialog się toczył za moimi plecami, gdy stałam przy stoisku z wędlinami.
Gdy odeszłam obejrzałam się za siebie.
Do szkoły nie  chciał iść mały człowiek, taka namiastka mężczyzny.
Mała chudzina  z rozpaczą w oczach i ustami wygiętymi w podkówkę.
No cóż, przecież to tylko dziecko! Marudzi!
Rzuciłam okiem na mamę -na głowie miała coś w rodzaju stapirowanego
osełedca, na sobie mini bluzkę i mini spódniczkę , nogi obute w niebotycznej
wysokości czarne szpilki, których obcas był przezroczysty. Oko zmalowane jak
na sylwestrowy wieczór. Zerknęłam na zegarek- była godzina 11,00 przed
południem.

38 komentarzy:

  1. Moj Boze.... szkoda dziecka.

    OK wyslalam jeszcze raz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doszło, dziękuję. I nawet już "poklawiaturowałam".

      Usuń
  2. Konfabuluje ten mały. Nauczyciel nie ma prawa wyrzucić dziecka z klasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale matka powinna jednak sprawdzic, bo wiesz Ula tyle roznych rzeczy sie dzieje w roznych instytucjach gdzie ludzie, urzednicy, nauczyciele czy nawet doktorzy nie maja prawa tak postepowac, a jednak postepuja. Ja bym tam porozmawiala z nauczycielka i wysledzila co jest grane.
      Rozumiem, ze dzieciak moze miec niechec, bo to nowa szkola i nie ma tam kolegow, ale mimo wszystko to jest moj dzieciak i potraktowalabym sprawe powaznie a nie zbywajac "pani jest dobra tylko ty jestes niegrzeczny i koniec dyskusji". Nawet w sytuacji kiedy wina lezy tylko po stronie dziecka to taka postawa rodzica juz zamyka drzwi do porozumienia na przyszlosc.

      Usuń
    2. @Ulach
      Prawo to jedna sprawa, a życie to druga.Często dzieci wyolbrzymiają, ale na ogół te małe to raczej dość chętnie idą do szkoły, niechęć zaczyna się z reguły dopiero w liceum, bo świat obok podsuwa więcej atrakcji.
      Gdy moja chadzała do szkoły to też nie wolno było wyrzucać dzieci z klasy, więc radzono sobie w ten sposób, że niesfornego dzieciaka pani "wstawiała" do swojej pakamery przylegającej do klasy.Drzwi pozostawały wpół otwarte, ale krzesełko stało tak, że dzieciak nie był z klasy widoczny.
      A w jednym z przedszkoli pani waliła dzieciaki wieszakiem po głowach. Wprawdzie taki dziecięcy wieszaczek duży nie jest, ale mogło zaboleć.
      Patrząc na tę mamę zastanawiałam się czym się ona na co dzień zajmuje.Czyżby na osiedlu zagniezdziła się jakaś agencja towarzyska?

      @Stardust.
      Chłopaczek był góra z drugiej klasy i wyglądał jakoś tak marnie- bledziutki, chudziutki i cały czas dreptał w miejscu,co jakiś czas obijając się o mnie. I pomyślałam, że dorosły sobie często nie radzi ze stosunkami w pracy,a taki malec musiał mieć mocno pod górkę w tej naszej osiedlowej szkole, skoro dopytywał się czy mógłby do szkoły nie chodzić.
      A mamuśka zapewne nawet nie wpadła na pomysł by się z raz w szkole pokazać.

      Usuń
  3. Moze jeszcze z wczorajszej balangi nie zdazyla sie przebrac i rozmalowac? Boszsz chron dzieci przed takimi matkami-Dzesikami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, ona była świeżutko odpicowana.Teraz na naszym osiedlu jest mnóstwo nowych mieszkańców, bo ci "starzy" powyprowadzali się pod Warszawę a te mieszkania wynajmują. W mojej klatce na 10 mieszkań dwa są wynajmowane. To akurat mało, bo regułą jest, że 4 są wynajmowane.

      Usuń
  4. Rodzice bywają różni, nauczyciele także, dzieci czasami wyolbrzymiają, a czasem wręcz przeciwnie, nie mówią nic.
    Tak naprawdę nie wiemy, czy mama wcześniej już sprawy nie sprawdziła i dobrze wie, że nie ma w domu aniołka.
    To prawda, nie wolno wyrzucać ucznia za drzwi, nie te czasy...wystarczy trochę wyobraźni, by przedstawić sobie, co taki malec zrobi w czasie, gdy ma stać na korytarzu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie należę do tych, które się łatwo wzruszają, ale ten dzieciak wyglądał na bardzo, bardzo zasmuconego, że jednak musi iść do tej szkoły.Jemu akurat ta szkoła nie pasowała. Widocznie już w ub, roku szkolnym miał tu jakieś perypetie.
      W ub. roku szkolnym sąsiedzi z mego bloku (nowi, mieszkają tu 4 lata) zabrali swego syna z tej szkoły i zapisali go do szkoły odległej o kilka
      kilometrów. Podobno dzieciak nie mógł się tu zaaklimatyzować, ale był chyba wtedy w IV klasie. Ten (na moje oko) szedł góra do drugiej klasy.

      Usuń
  5. Teoretycznie, zgodnie z przepisami, nauczyciel nie może wystawić dzieciaka za drzwi, choćby go uczeń wkurzał codziennie na maksa. Jak to w praktyce wygląda, to się domyślamy. Ten nauczyciel, który stosuje taką karę, bierze odpowiedzialność za dzieciaka na korytarzu. Jak uczeń sobie pójdzie poza szkołę, lub sobie coś zrobi, to nauczycielowi grozi, w najlepszym razie, dyscyplinarka.
    ja bym słów małego nie lekceważyła. Z rozmowy wynika , że zmienił szkołę. Coś tam nie gra. Matka może w sklepie nie chciała rozwijać rozmowy i zbywała chłopaka, bo miała na głowie zakupy. Nie zawsze dżesikowaty wygląd świadczy o "głupocie" matki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matka wyglądała na mocno wyluzowaną osobę i mocno odbijała wyglądem od spotykanych na naszym osiedlu młodych kobiet.
      A jest ich sporo i to całkiem ładnych.
      Wiesz, mogła dziecku powiedzieć, że porozmawia z nim pózniej, bo sklep to nie jest dobre miejsce do rozmów.
      Ale w moim odczuciu to ona była raczej mało zainteresowana tym, co mały ma do powiedzenia i co czuje.

      Usuń
  6. biedny mały... zero oparcia w matce...zero dobrej woli aby sprawdzić przynajmniej jak faktycznie jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No biedny, bo mamuśka chyba nie była zbyt zainteresowana tym co mały przeżywa.

      Usuń
  7. A może malec dramatycznie walczy o uwagę matki??? Coś tam jest na rzeczy..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że mały przeszedł do nowej szkoły w połowie ub.roku, gdy klasa jest już w pewnym stopniu zintegrowana, więc nie za bardzo mógł się zadomowić.
      Wiesz, dzieci często w szkole przeżywają gehennę- moja, która od pierwszej do ostatniej klasy podstawówki dostawała świadectwa z czerwonym paskiem i nikt nigdy na nią głosu nie podniósł, twierdzi, że do dziś gdy przechodzi obok swej podstawówki to dostaje gęsiej skórki. Bo ona przeżywała stresy wszystkich dzieci którym zwracano uwagę, stawiano pałę lub nauczycielka się z nich wyśmiewała i cała klasa razem z nią.
      Bo niestety i tak bywało.

      Usuń
  8. Nie chciałabym być dzieckiem takiej mamy i, na szczęście, moja jest cudowna. Bez względu na to, czy dzieciak przesadza, czy mówi prawdę, reakcja mamusi powinna być inna:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieciak jeszcze z rok pogada z mamą jak ze ścianą, a potem przestanie i zacznie sobie radzić sam, nie zawsze w mądry sposób. I potem mamcia będzie zdziwiona skąd to dziecko takie a nie inne.

      Usuń
  9. Odpowiedzi
    1. Szkoda, ale każdy nim powoła na świat nowe życie powinien się zastanowić czy aby się do tego nadaje.

      Usuń
  10. Szkoda chłopca. Nawet jeśli wyolbrzymiał to wygląda na to, że bardzo przeżywał pójście do tej szkoły. Matka powinna go wspierać na duchu, zainteresować się, wysłuchać, uspokoić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci mają to do siebie, że każde jakieś nawet małe niepowodzenie życiowe jest dla nich tragedią, bo nie potrafią jeszcze same znalezć sposobu by ten problem rozwiązać.A rodzice zamiast dziecku wytłumaczyć i pomóc, lekceważą ten dziecięcy problem, bo z dorosłego punktu widzenia problemu nie ma.

      Usuń
  11. Wielu dzieciakom jest trudno wtopic sie w zgrana klase, zwlaszcza w polowie roku, a jesli jest malo komunikatywny, to juz moze byc dramat :(.
    W moim grajdolku mozna "wyrzucic" kogos z klasy, pod warunkiem, ze ma okreslone zadanie, które pózniej jest sprawdzane. W takim wypadku jest eskortowany do biblioteki przez wozna, a nauczyciel cale zajscie musi opisac na odpowiednim formularzu, wreczanym wychowawcy. Zdarzaja sie wiec "proficionalni" rozrabiacze, którzy zrobia wszystko, aby nauczyciel sie ich pozbyl...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te dzieci, które chodziły przedtem regularnie do przedszkola mają łatwiej.Ale są dzieci, które były hodowane cały czas pod okiem babci i dla tych nawet ten rok spędzony w zerówce to nieco za mało by się dobrze zgrać z dziećmi.
      Myślę, że dla wielu dzieci 45 minut spędzonych za karę w bibliotece jest milsze niż 45 minut siedzenia w ławce na lekcji.

      Usuń
    2. Zalezy od osobnika ;). Trzy takie wybryki to pierwszy stopien do postepowania dyscyplinarnego i wiekszych problemów. W najlepszym wypadku bedzie musial zdawac cos w rodzaju wewnetrznego egzaminu, jesli to bylo na tym samym przedmiocie.

      Usuń
  12. Może mama strojem i makijażem poprawiła sobie humor? Szkoda, że równie mocno nie zadbała o samopoczucie dziecka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby to była jakaś bliższa wieczoru godzina pewnie by mnie te zmalowane wieczorowo oczy nie zdziwiły, no ale około południa wyglądało to nieco dziwnie.Co do mini bluzki i mini spódniczki-rzecz gustu, tego dnia było dość ciepło. A tak prawdę mówiąc, gdyby nie opowieść tego malca to pewnie bym nawet na nią nie spojrzała, bo z reguły mało mnie interesuje w co się ubierają kobiety spoza mojego przedziału wiekowego. Szkoda mi dziecka- jeszcze w sumie trzy dni do rozpoczęcia szkoły a ten już przeżywa jakieś niedobre emocje. Zawsze mi żal dzieci, które przeżywają stres sytuacyjny a rodzic jakoś nie pomaga mu w zrozumieniu tego, co go stresuje.
      Miłego;)

      Usuń
  13. Może i ta mama dziwnie wyglądała jak na 11 przed południem, ale oprócz tego nic o niej nie wiem więc nie będę się wypowiadać. Co do chłopca - skoro wyglądał na nieszczęśliwego to coś pewnie jest na rzeczy i wcześniej czy później mama będzie musiała się tym zająć. Oby nie za późno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie często się zdarza, żeby dziecko w wieku "nauczania początkowego", na kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego było zrozpaczone faktem, że musi iść do szkoły, w której jak widać najlepiej mu nie szło.
      Jak dla mnie, to reakcja mamusi na to wszystko była dziwna.Widać było jej minimalne zaangażowanie w całą sprawę. "Normalna" mama to raczej wytłumaczyłaby dziecku, że o tym wszystkim porozmawiają w domu lub na spacerze. Zresztą przy "normalnej" mamie dziecko nie miałoby raczej takiego problemu,żeby jej o tym mówić w sklepie, na zakupach.

      Usuń
  14. Jestem matką czternastolatka. Mam go jednego, ale odnoszę wrażenie, że do sześcianu. W podstawòwce uczył się najlepiej, za to przysparzał mnóstwo problemòw w szkole. Wiem jedno trzeba się wsłuchać w dziecko i aby mu pomòc należy szukać kompromisu że szkołą, mając na uwadze jego dobro...
    Dzieci też mają dużo do powiedzenia
    Pozdrawiam
    goodmorning73.blogspot.com
    zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem matką czternastolatka. Mam go jednego, ale odnoszę wrażenie, że do sześcianu. W podstawòwce uczył się najlepiej, za to przysparzał mnóstwo problemòw w szkole. Wiem jedno trzeba się wsłuchać w dziecko i aby mu pomòc należy szukać kompromisu że szkołą, mając na uwadze jego dobro...
    Dzieci też mają dużo do powiedzenia
    Pozdrawiam
    goodmorning73.blogspot.com
    zolza73.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  16. Znaczy, co teraz masz dziecko w "wieku hormonalnej burzy" i dziecko samo nie za bardzo wie o co mu biega.Dziecko od chwili jego pierwszego dnia życia należy traktować jak normalnego, pełnoprawnego człowieka a nie jak bezrozumną kukiełkę.W polskim systemie szkolnictwa dzieci bardzo zdolne przeważnie sprawiają kłopoty wychowawcze- one się po prostu śmiertelnie nudzą na lekcjach, a z nudów przeszkadzają w prowadzeniu lekcji. A ciało zwane pedagogicznym zamiast przeanalizować powody i ewentualnie skierować dziecko na testy określające w sposób ścisły jego umiejętności ( bo może dziecko powinno już być w wyższej klasie) ogranicza się do pisania uwag w dzienniczku, że uczeń przeszkadza na lekcji. Mój wnuczek będąc w pierwszej klasie (a poszedł do szkoły w wieku 5,5 lat) chodził na lekcje matematyki i na język francuski do klasy trzeciej, potem zrobił klasę IV i zdał ( w wieku lat 8,5) egzamin do gimnazjum. Tym sposobem piątą i szóstą klasę będzie robił o rozszerzonym programie w gimnazjum matematyczno-fizycznym. I to szkoła cały czas kierowała jego ścieżką uczniowską sama proponując różne rozwiązania byle się tylko dziecko nie nudziło śmiertelnie w szkole. Oczywiście mój wnuczek mieszka za Odrą. Tam się dzieci zdolne wyłapuje i kieruje nimi tak by mogły swe zdolności rozwijać.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  17. To taka mama, która przede wszystkim myśli o sobie i nie ma czasu synka przytulić i z nim porozmawiać spokojnie.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  18. Rąbnęłabym jej te szpilki. ;)
    Jeśli dzieciak skarży się w taki sposób, to mo że nie z ni., tylko z nauczycielką jest coś nie tak? Z takiego urywka ciężko wnioski wyciągać, a prawda najczęściej leży po środku...
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdybym była w jej wieku to też bym te szpilki zakosiła;) Ale jak się ma stopę rozmiar 35 to tak wysokich obcasów się nie nosi.

      Usuń
  19. Na miejscu tego dziecka to wolałabym iść jednak do szkoły niż z taką mamą na spacer...
    Buźka:-)

    OdpowiedzUsuń
  20. Też tak myślę. Ale z drugiej strony to może był jedyny moment gdy mógł z matką porozmawiać.Już dawno nie widziałam ta "zmalowanej" buzki o tej porze dnia.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń

  21. I liked the arrows for their help in organizing your notes.




    หนังฝรั่งแอคชั่น

    OdpowiedzUsuń