drewniana rzezba

drewniana rzezba

sobota, 16 grudnia 2017

Coraz bliżej święta

Wiem, że o tym wiecie, ale musiałam jakoś zacząć.
Co tam  kaszel i zadyszka, problem prezentów nadal nierozwiązany.
Więc dziś, o 10 rano ruszyłyśmy z córką w City- każda z nas zaopatrzona
w tzw. "anużki" czyli siatki, które  da się przechować w damskiej, przepełnionej
do imentu torebce. Anużka- bo a nuż się przyda?
Teraz trzeba  chodzić na zakupy z własną siatą, bo za każdą reklamówkę
trzeba płacić, za torbę papierową także.
Oczywiście samochód został przed domem, bo nikt przy zdrowych zmysłach
nie jedzie do centrum samochodem. Kurczę, zupełnie jak w Warszawie!
Nasze ulubione centrum handlowe jest tuż nad  jedną ze stacji metra.
Zostawiłyśmy swe kurtki w przechowalni i pomaszerowałyśmy dziarsko by
się rozejrzeć za prezentami. Towaru jak  "jasny gwint" i jedno jasne - dobry
towar od badziewia różni się ceną. Na jednym piętrze znajdują się zarówno i te
gorszej jakości jak i te b.dobrej jakości towary.
W każdym razie podaż wszystkiego  niesamowita - półki i stojaki uginają się
od wszelakiego  "dobra", czekającego niecierpliwie by ktoś coś kupił.
Jeśli ktoś z  Was myśli, że ten nadmiar towaru ułatwia zakupy to się grubo myli.
Zaczęłyśmy od wyszukania portfela- męskiego. No ale jeśli ma się do przejrzenia
z dziesięć stoisk szczelnie wypełnionych przeróżnymi portfelami- sprawa przestaje
być prosta. Bo: portfel miał być jak najbardziej płaski, z przegródkami na 10 lub
więcej kart,wygodnym miejscem na dowód osobisty, miejscem na zdjęcia
ukochanych członków najbliższej rodziny, przegródkami na banknoty i zapinaną
na suwak portmonetką na bilon. Mniej więcej po trzech kwadransach miałyśmy
w garści portfel dla mego zięcia. Potem córka obejrzała swój, co zaowocowało
poszukiwaniem portfela dla niej-tym razem wystarczyło tylko 20 minut, bo
wybór był znacznie mniejszy, głównie  w zakresie kolorów.
Spojrzałyśmy na siebie i popędziłyśmy do barku kawowego - zakupy jednak męczą,
należało się wzmocnić.
Potem bez powodzenia szukałyśmy talerzyków deserowych, ale były tylko jako
części  kompletów obiadowych. "Solo" bywają w okresie poza świątecznym;)
I niech mi ktoś powie, że sklepy typu "galeria handlowa" to zły wynalazek. Blisko
trzy godziny krążyłyśmy po kilometrach sklepów różnych branż, nie odwiedziwszy
nawet połowy z nich.
Potem przeszłyśmy piechotką jeden przystanek  trasy metra, zahaczywszy o
 kolejne dwie galerie i wylądowałyśmy w sklepie, z którego żadnej z nas zupełnie
nie spieszyło się do wyjścia, chociaż tym razem musiałyśmy chodzić w kurtkach
i było nam cholernie gorąco.
 Był to sklep z wszelakim dobrem do craftu- chodziłam po nim jak zaczadziała i
tylko ten straszliwy gorąc poganiał mnie do przodu.
Wyobrazcie sobie sklep, w którym pod jednym dachem macie zgromadzone
wszystko  to co jest potrzebne do niemal wszyściutkich prac hobbystycznych,
łącznie z...malowaniem porcelany, patchworkowym szyciem, dziewiarstwem
ręcznym,  dekupażem, malowaniem, rysowaniem, robieniem origami, a wszystko
to uwzględniało hobbystów od wieku przedszkolnego do lat 100.
Jedno jest pewne- ja tam jeszcze wrócę!!!!
W tymże sklepie ścignął  nas telefonicznie  mój mąż, zaniepokojony moją tak
długą  wyprawą.
Do domu dotarłyśmy o 15,30. Z tym, że sama podróż metrem i dojście do niego
z domu to kwestia może aż 15 minut.
Tyle tylko, że nadal nie mamy wszystkich prezentów.
A jutro- jutro  jest handlowa  niedziela. Więc  może znów się  wypuścimy
na zakupy???
Tylko czy mężowie nas puszczą???

16 komentarzy:

  1. Widzę, że się już całkiem zaaklimatyzowałaś:) Cieszę się. Takie zakupy świąteczne z córką - niczym nie da się zastąpić, prawda? ot tak zwyczajnie - umawiacie się i idziecie. Nie tak, gdy dzieli wielka odległość

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, już całkiem niezle mi tu się mieszka, chociaż ni czorta ne załapuję co do mnie ćwierkają w sklepie panie kasjerki. Bo ile mam płacić, wyświetla się na kasie, no ale zawsze jeszcze proponują jakieś bony, albo karty stałego klienta. To ostatnie to nie jest złe- dziś dzięki takim bonom córka zaoszczędziła około 50% ceny na tych portfelach.W przeciwieństwie do takich polskich sklepów tu się te bony i karty stałego klienta opłacają. Nie mniej chcąc coś kupić niemal zawsze ląduje się albo w jakiejś "sieciówce" typu EDEKA lub Aldi albo trzeba się ruszyć do którejś galerii. Brakuje tu małych warzywniaków a włoszczyzna - rzecz nieznana.
      A to, że mogę się w każdej chwili z córką spotkać- super sprawa po tylu latach rozłąki.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Warzywniak jako taki, to cotygodniowy, a czasami odbywajacy sie i 2x w tygodniu targ. Bylam wczoraj w Lüneburgu, oczywiscie nie z powodu sobotniego targu ;) i na stoiskach warzywnych mozna bylo dostac wszystko, czego dusza zapragnie, nawet topinambur. Powodzenia, na pewno "wyczaisz", gdzie jest taki ryneczek w Twojej okolicy, i kiedy.

      Usuń
    3. Bywa w poniedziałki i czwartki, ale jakoś zaopatrzeniem nie porywa;)Głównie sery wszelakie, a z warzywami kiepściunio.

      Usuń
  2. Właśnie dlatego lubię galerie, chodzę pod dachem, nie muszę sie co chwila ubierać, a kiedyś przegrzana wyszłam na zewnątrz i katar gotowy. Tutaj też sklepy wyładowane po dach, co nie ułatwia wyboru...raczej psuje humor:-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię galerie, ale tu w galerii spokojnie, nie gryząc się, znajdują się towary na różną kieszeń - i tę wypchaną i tę pustawą.U nas raczej w każdej galerii drogo. Oczywiście tu jest kilka ekskluzywnych , markowych dużych sklepów, ale tam głównie się chodzi popatrzeć, nie kupować.

      Usuń
  3. No to masz swieta pelna geba! :) Z dziecmi, uczta i prezentami, fajnie :)
    U mnie natomiast spokoj - zadnych zakupow, oprocz normalnych, zadnych prezentow, zadnych planow gotowania. Tak chcemy i lubimy, calkowita normalnosc. Dzien jak codzien :)
    Choinke postawie, jak ja znajde :)
    Tylko uwazaj na siebie, zeby chorobsko nie wrocilo!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz zdrowie! Ja w grudniu do zadnych sklepow nie chodze, wysylam meza po najpotrzebniejsze zakupy i czekam na druga polowe stycznia, bo w pierwszej trwa wymiana nietrafionych prezentow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale prezenty same się nie kupią. Trochę "zdebilowałam", że nie uzgodniłam z córką co im poprzywozić. Ale obie byłyśmy tak nakręcone tą przeprowadzką, że zupełnie nie było kiedy o tym porozmawiać, bo ciągle było coś innego, ważniejszego.Do dobrej sieciówki spożywczej typu szwarc, mydło i powidło mam 350m i tam nigdy nie ma tłoku. Do większej sieciówki mam aż kilometr, podobnie do Rossmanna.

      Usuń
  5. Przerażają mnie tłumy ludzi w galeriach w okresie przedświątecznym, więc prezenty kupuję znacznie wcześniej. Zaintrygowałaś mnie tym sklepem crafciarskim. I jeśli pozwolisz, zapożyczę sobie "anużkę'. Bardzo mi się podoba ta nazwa. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku jakoś wyjątkowo doszło do sytuacji, że wcześniej się tym nie zajęłam. Po prostu wciąż do końca niemal nie było wiadomo czy się przeprowadzimy, czy wręcz zdążymy to wszystko "uładzić" już na święta. A gdy tu dotarliśmy to ciągle nie było na to czasu. Poza tym obie z córką jesteśmy z tych co nie lubią "niespodzianek
      prezentowych", więc właściwie w tej chwili jedynym problemem jest prezent dla jej teściowej. Reszta bezproblemowa, bo wiemy co komu kupić.
      "Anużka" to nie jest mój wymysł, też sobie od kogoś zapożyczyłam.
      Sklep crafciarski jest super-hiper, krążyłyśmy wśród regałów jak zahipnotyzowane. Zapomniałam dodać, że ma oprócz tego dział modelarski, ale tam nawet nie zajrzałyśmy.I ten dział zajmuje całe "podziemie" sklepu.A sklep znajdziesz gdy wysiądziesz na stacji metra Schlossstrasse. Spojrzałam na paragon, jego adres to Schlossstr.110B.Tuż nad nim przebiega autostrada.
      Miłego;)

      Usuń
    2. Dzięki za informację:)

      Usuń
  6. Nie znoszę chodzić do sklepów, po prostu nie znoszę. Kiedy już trzeba to ruszam i faktycznie takie duże centra handlowe bardzo się sprawdzają, gdzie mozna kupić teoretycznie wszystko.
    Nafajniejsze jest chyba to, że wreszcie jesteś bliżej córki i takie babskie zakupy mogą sprawić przyjemność.

    Udanych zakupów Wam życzę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię zakupów i dlatego najchętniej kupujętak wiele rzeczy na internecie.
      Tu najbardziej mi pasowało, że można było zimowe kapotki oddać do przechowalni.Człapanie w zimowej odzieży po ciepłym sklepie jest masakryczne.
      Takie babskie łażenie po sklepach jest całkiem fajne.Trochę mi tego brakowało ostatnio.;)

      Usuń
  7. Teraz zrozumiałam dlaczego nie mogę wyemigrować. Ja w takim hobbystycznym sklepie bym zwariowała i musieliby mnie ochroniarze siłą wyprowadzić.
    Przecież ja w zwykłej polskiej skromnej pasmanterii spędzam stanowczo za dużo czasu.
    Prezenty już mam, zauważyłam w mojej rodzinie trend do coraz skromniejszych prezentów, ale w miarę pomysłowych.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ponownym odwiedzeniem tego sklepu to zaczekam spokojnie do wiosny gdy nie będę "spętana"zimową kapotą.Szczerze mówiąc to w moim odczuciu najbardziej wartościowe to są prezenty zrobione własnoręcznie, bo robiąc coś dla kogoś poświęcasz mu swe myśli i czas. A czas to jednak najbardziej deficytowy dziś towar.
      Serdeczności;)

      Usuń