Nie myślcie, proszę, że to jest wczesny poranek - nie to już jest południe a nawet już niemal godzina 13,00 - i tak wygląda 90% ulic w dzielnicy w której mieszkam. Po prostu wciąż nie ma rąk do pracy.
Raz na klika dni czasami jakaś litosierna dusza zgarnie liście pod ogrodzenia trawników lub na mikroskopijny skrawek ziemi pod drzewami i wtedy wygląda to znacznie lepiej. Ostatnio to chyba raz na dwa tygodnie zjawia się ekipa miejska i zbiera te liście.
I ja chyba jestem niedorozwinięta umysłowo bo nie mogę pojąć tego braku rąk do pracy w kraju, który niemal nałogowo przygarnia ludzi z całego świata. Nie mam pojęcia kto wymyśla te przepisy regulujące ich pobyt tutaj. Z reguły przyjeżdżają tu ludzie młodzi i przez dwa lata nie wolno im podejmować żadnej pracy bo się mają wpierw nauczyć języka.
Mnie osobiście nauka niemieckiego wcale nie idzie. Mam za sobą już ponad 100 dni nauki i niestety nie polubiłam tego języka - no a gdy mam coś pojąć " ze słuchu" to klęska absolutna jeśli mówiący nie jest zawodowym lektorem. Poza tym jestem typowym wzrokowcem i znacznie łatwiej mi zapamiętać znaczenie wyrazu który mogę po prostu odczytać. I to zapewne jest wszystko normalne bo : primo-jestem już stara, secundo - ta aplikacja z której korzystam wykorzystuje w sferze dźwiękowej nagrania tych co biorą udział w lekcjach i bardzo często jest tak, że zupełnie co innego słyszę niż potem mogę odczytać widząc ten wyraz. No ale tak to jest gdy się człowiek uczy zdalnie a nie na kursie lub ma prywatne lekcje u zawodowego lektora. No ale jest jak jest- jak mówili filozofowie. Najbardziej lubię gdy jest podane nowe słowo a do niego kilka różnych jego tłumaczeń po polsku i w 95% na 100 wpadam w ogromne zdziwienie, że wiem co to słowo znaczy po polsku.
Raz, jeszcze w szkole w podstawowej, zaczęłam chodzić na kurs języka niemieckiego, ale po trzech miesiącach kurs się skończył bo dzieci nie chodzące na ten kurs wyzywały nas od "miłośników szwabów" i grupa chętnych na ten kurs się rozpadła. I wspominając tamten czas zupełnie się przestałam dziwić że całkiem spora część moich znajomych była wpierw zdegustowana faktem że moja córka wyszła za mąż za Niemca a potem mocno zostaliśmy potępieni gdy wyjechaliśmy do Niemiec, bo w Polsce już nie mieliśmy bliskiej rodziny. A tak nawiasem mówiąc - każdej matce życzę takiego zięcia jak mój - wiem co piszę, bo już 22 lata minęły od chwili gdy staliśmy się rodziną. I tak cichcem, cichcem minęło 8 lat od chwili mojego zamieszkania w Berlinie. I nadal lubię to miasto choć chwilami jego rozległość mnie poraża i nadal większość dzielnic znam tylko i wyłącznie z planu miasta a nie z osobistego kontaktu. Ale prawdę pisząc nie da się ukryć, że niektóre dzielnice Warszawy, mego miasta rodzinnego-też znałam tylko z planu miasta i nigdy w nich nie byłam bo nie miałam po co tam być.
Pisałam tu niedawno, że wsadziłam do wody dwie pestki awokado i nawet dałam ich zdjęcia. A tu ciąg dalszy:
Jedna z pestek posadzonych do doniczki już wykiełkowała, a druga niestety jeszcze nie. Jest jakby nieco opóźniona w rozwoju, korzonek też wypuściła ze sporym opóźnieniem.
A oleander, który już wypuścił w wodzie korzonki też dostał swoją doniczkę i prezentuje się tak:
I mam w tej chwili swego rodzaju żłobek na oknie kuchennym. Czekam aż druga pestka awokado też wykiełkuje. Tak na moje oko to ona ma ze dwa tygodnie opóźnienia w rozwoju w porównaniu do tej, która już wykiełkowała.
Pogoda niestety zupełnie nie zachwycająca, co chwilę przelatują deszczyki a +8 też jakoś nie grzeje.
Miłego dnia Wszystkim!!!



Dopoki beda rzadzili socjalisci i socjalisci w przebraniu chadekow, to zadnego pasozyta nie zmusza do pracy. Oni nawet za wlasna islamska du*a nie posprzataja, w tych ich domach azylanskich sprzataja zalogi niemieckie, jakim wiec cudem mogliby zamiatac ulice z lisci. Oni nadaja sie jedynie do handlu narkotykami i kradziezy. A czasem gwaltu.
OdpowiedzUsuńMnie naprawdę nie starcza rozumu z tym importem "siły roboczej". Zwłaszcza teraz, gdy w Niemczech jest nadprodukcja wszystkiego - zresztą nie tylko w Niemczech bo i w innych krajach europejskich również a wszystko przez przerzucenie produkcji do innych krajów gdzie był nadmiar rąk do pracy. Gdy wchodzę do któregokolwiek wielkopowierzchniowego sklepu i widzę te kilometry zastawione towarem którego nie ma kto kupić to się cieszę, że może uda mi się nie doczekać światowego super kryzysu wywołanego nadprodukcją.
UsuńTrzymam kciuki za awokado, żeby dobrze rosło. A Tobie gratuluję ośmiu lat i nich Ci się nadal dobrze tam mieszka. U mnie też mówi się o braku rąk do pracy, choć mój pogląd jest taki, że po prostu proponują zbyt niską stawkę godzinową.
OdpowiedzUsuńJa odnoszę wrażenie że Ziemia jest kolejną planetą która zbliża się do kresu swego żywota i nie jest to wcale a wcale nieprawdopodobne. I za jakiś czas potomkowie Ziemian gdzieś na odległej od Ziemi innej planecie będą, podobnie jak my dziś, zastanawiać się skąd się wzięli w innym odległym bardzo od Ziemi zakątku Kosmosu. Bo choć widzimy nocą niebo pełne gwiazd to tak naprawdę jesteśmy w dość pustym zakątku Kosmosu.
UsuńDo zamiatania ulic potrzebna znajomość języka?
OdpowiedzUsuńU nas tez takie obrazki, ale nie wiem czy z lenistwa czy z założenia.
Dziś tak ciemno na zewnątrz, że na klatce schodowej światła same się zapalały rano...
No właśnie te późno jesienne i zimowe ciemności nie są wcale fajne. W tej chwili u mnie jest niemal godzina 17,00 i już trzeba świecić światło bo ciemno. A niebo wcale nie jest zachmurzone.A wiesz jak mnie to dziwi z tą znajomością języka- już ósmy rok tu jestem i dopiero teraz dojrzałam do tego żeby nieco tego niemieckiego liznąć. Mnie naprawdę ten język zupełnie "nie leży".
UsuńDługo nie pisałaś Aniu. Zaczynałam się martwić o Ciebie...
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o hodowlę avocado to od dziś czekam na Twoje osobiste owoce :-))
Nie piszę bo tak naprawdę nie ma o czym- marazm i stagnacja nie wymagają żadnych opisów. Na szczęście jakoś to życie przetacza się obok mnie dość bezboleśnie. A jedynym moim obowiązkiem jest zadbanie o siebie a to też temat mało ciekawy. Jedno co mogę napisać- wszystko tu
Usuńpodrożało i będąc sama wydaję na życie tyle co wydawałam przedtem na nas dwoje a naprawdę nie przybrałam na wadze ani szafa ubraniowa nie pęka w szwach od nadmiaru ciuchów.
Aplikacja lepsza niż nic, pamięć się nie rozleniwia. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńAplikacja jest o tyle wygodna, że mogę ja włączyć o dowolnej porze nawet leżąc wygodnie na sofie.
UsuńProblem z emigrantami to swiatowy problem, kazdy kraj ma z nimi klopoty - i jak Ty nie rozumiem po co ich tylu nawpuszczano.
OdpowiedzUsuńGratuluje rocznicy i zycze dalszych milych lat w Berlinie.
Ja tez, mimo 42 lat tutaj, lepiej rozumiem jezyk pisany niz mowiony - bo ilez tu roznych akcentow zmieniajacych brzmienie a takze niechlujnosc w wymawianiu. Na przyklad gdy rozmawiam z kims przez telefon od razu mozna wyczuc czy to czarny, czy zolty, czy latynos. Najlepiej i najszybciej czlowiek sie uczy obracajac wsrod tubylcow bedac jakby zmuszonym zapamietywac i rozumiec.
Zasylam duzo serdecznosci.
No właśnie- ten nadmiar urozmaiconej "etniczności" nieco mnie denerwuje w tej aplikacji. A tak poza tym to wielka wygoda - my korzystamy z niej "grupą rodzinną" - starszy wnuk uczy się polskiego, córka - hiszpańskiego, zięć doszlifowuje francuski którego uczył się jeszcze w szkole podstawowej no a ja tego zupełnie nie leżącego mi niemieckiego.
OdpowiedzUsuńZ językiem niemieckim też mam do czynienia na co dzień. Nie żebym cokolwiek rozumiał. Irytują mnie zwłaszcza te kilometrowe słowa, składające się z połączonych ze sobą pojedynczych słów, które muszę nieraz wypisywać na rysunkach. Literka po literce, bo całego słowa żaden uczciwy człowiek nie jest w stanie zapamiętać.
OdpowiedzUsuńGratuluję awokado - mnie nigdy nie udało się nic wyhodować z pestki.
Osobiście znienawidziłam niemiecki w dzieciństwie bo gdy babcia i dziadek (którzy mnie wychowywali) chcieli powiedzieć w mojej obecności coś, czego nie powinnam była słyszeć to....rozmawiali po niemiecku, bo uczyli się tego języka w szkole - babcia w zaborze austriackim, dziadek w zaborze niemieckim. W polskim języku technicznym jest sporo słów rodem z języka niemieckiego.Kiedyś udało mi się wyhodować palmę z pestki daktylowej. Teraz postępowałam zgodnie z przepisem wyczytanym w sieci. Trochę wydawało mi się dziwne, że kazali z pestki usunąć skórkę i potem pilnować by utrzymywać poziom wody do wysokości połowy pestki, no ale tym razem przestrzegałam porady no i się udało. Ta pierwsza pestka gdy ją wsadzałam do doniczki to miała już całkiem długi korzonek a korzonek tej drugiej już był co prawda widoczny ale jeszcze do końca pestki nie wyszedł więc być może, że za wcześnie go do doniczki wsadziłam.
UsuńJęzyk niemiecki miałam w liceum i moja germanistka uważała, że znałabym ten język świetnie, gdybym tylko chciała uczyć się słówek. Dzisiaj moja znajomość rosyjskiego czy niemieckiego jest zerowa -wszystko zapomniałam. Dawno temu też próbowałam wyhodować owoc z pestki, ale mi się nie udało. Dlatego Tobie gratuluję sukcesu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa w liceum miałam łacinę i rosyjski. Rusycystkę miałam świetną i choć wtedy nie lubiłam rosyjskiego to potem bardzo mi się ten język przydał w pracy. Dotąd nigdy niczego z pestki nie próbowałam wyhodować więc jestem jak na razie zachwycona. Ale fakt, że postępowałam zgodnie z tym co wyczytałam w sieci no i jak widać udało się. Kiedyś to nawet udało mi się wyhodować cytrynę z pestki, ale padła gdy wyjechałam na wakacje.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńWokół mnie także jesień, a liście są sprzątane każdego dnia.
Dawno temu wyhodowałam z pestki palmę daktylową. Urosła olbrzymia!
Pozdrawiam serdecznie.
PS. Kiełkowała bardzo długo. Ktoś mi powiedział, że najpierw rośnie korzeń, a na wierzchu się pokazuje dopiero wtedy, gdy korzeń oprze się o dno doniczki.
UsuńTu też wpierw wyrósł korzeń i wtedy wsadziłam ukorzenioną pestkę do doniczki.
OdpowiedzUsuń