Nie wiem jak Wy, ale ja mam dość deszczu, zimna, ciemności. Gdy wyglądam
przez okno czuje się jak w dżungli amazońskiej, którą ktoś nieopatrznie
umieścił gdzieś na Północy.
Trawniki zielenią się mchem, chwasty na ich trenują wyścig "który będzie
okazalszy", żywopłot z dzikiej róży ma jeden jedyny czerwony kwiat, na
trawnikach zaczynają się zbierać małe jeziorka, drzewa złowrogo trzepią
liście. A wszystko pogrążone jest w strugach deszczu. No i zimno, nawet
10 stopni nie ma.
Pomału wpadam w depresyjny nastrój. By poprawić sobie humor dałam
nad posty zdjęcie Tyrolu w słońcu.
W ramach poprawy humoru wyciągnęłam szydełko i bawełnę i zrobiłam
dla dzieci podstawki pod kubki. I..... zero poprawy nastroju.
Pozaglądałam na blogi i też mało radośnie. Czarny Ptak zastanawia się
czy warto zmienić coś w swym życiu, gdyby istniała opcja cofnięcia czasu.
Zastanawia się, czy jest szczęśliwy, ja też czasami się zastanawiam nad tym,
czy jestem szczęśliwa.
Co do cofnięcia czasu i zmiany swego życia- tak naprawdę nie wiemy, czy
czy te zmiany wyszłyby nam "na zdrowie". Z pewnością byłoby inaczej,
ale nie wiadomo, czy na pewno lepiej. Z całą pewnością my bylibyśmy inni,
ale czy na pewno chcemy być inni niż jesteśmy? Bo to, jacy jesteśmy to
nie tylko nasze geny, to suma naszych doświadczeń. No a jeśli bardzo a
bardzo, nie podobamy się sami sobie, zawsze mamy możliwość popraco-
wania nad sobą i "przemeblowania" naszego wnętrza.
Szczęście - ulotne uczucie, trwające najczęściej króciutko. Ot, taki błysk
w naszej świadomości. Czasem doświadczamy tego często, czasem rzadko.
Takiego "błysku" doznałam w chwili, gdy dowiedziałam się, że urodziłam
córkę, bo bardzo chciałam mieć właśnie dziewczynkę. Tu tylko przypomnę
młodszym czytelnikom, że kiedyś nie było USG i płeć dziecka do końca
była zagadką.
Do odpowiedzi na pytanie czy jesteśmy szczęśliwi dochodzimy drogą
dedukcji, analizy naszych dokonań i odczuć. Najczęściej okazuje się, że
choć nie skaczemy na okrągło z radości, to nie jesteśmy nieszczęśliwi,
a więc chyba jednak jesteśmy szczęśliwi.
Chodzi mi po głowie myśl, żeby zlikwidować swój pierwszy blog i pozostać
tylko przy tym blogu. Muszę się z tym pomysłem przespać. A może Wy
macie jakieś sugestie w tej materii?
A deszcz z uporem maniaka pada, pada, pada....
Droga Anabell - mysle ze ponury nastroj ma zwiazek ze zla pogoda - ta potrafi odbic sie na naszych humorach. Moze z nadejsciem ciepla i slonca rozchmurzysz sie? Nie likwiduj wiec swego pierwszego bloga, bylaby to nieodwracalna szkoda. Jak sama sobie radzisz - wyspij sie na tej mysli, przemysl ....i zmien zdanie. Z pozdrowieniami -
OdpowiedzUsuńSerpentyna
Anabell, litości please. Ja Cię dopiero zaczęłam obserwować i poznawać. Proconta-anabell dopiero zaczęłam czytać. Szkoda by było zlikwidować tyle mądrych przemyśleń. Naprawdę. A jak dodam do tego jeszcze fakt, że wiele z Twoich spostrzeżeń najnormalniej w świecie mi pomaga? A może nie tylko mnie? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOj zimno chłodno i ponuro, jak nie maj. W szkole i w domku ponownie włączone ogrzewanie. Koniec świata.
OdpowiedzUsuńA w sprawie bloga to Ci radzę, rób jak chcesz :-))
Ej, trochę szkoda by było,
pozdrawiam
Anabell, tamtego blogu szkoda. Jeśli nie chcesz mieć 2, to raczej ten, jako mający mniej notek przenieść tam i kontynuować dalej na jednym. Ja przynajmniej bym tak zrobiła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
alElla
ejno halo!!!
OdpowiedzUsuńzpstaw tamten,bo ciekawostki tam nam zapodajesz:)
chociaż rozumiem,że masz takie chęci,mnie też brało..
ale wracam..
a deszcz mnie wkurza powoli,chociaż zielono jak nigdy i o dziwo wszystko kwitnie!!!
Jeśli woda tylko z nieba to nie tak źle jeszcze, ja dziś spędziłam czas od 8:30 do 14:30 z łopatką w ręce i wiadrem, razem z dziesięcioma innymi osobami walczyliśmy żeby fala powodziowa pozostała poza drzwiami kuchni naszej sąsiadki (wysokość 1.3 m około)i jeżeli w nocy nie nadejdzie następna to chyba się udało i humor się poprawił bo było warto, choć w kościach trochę łupie.
OdpowiedzUsuńta woda to jakaś masakra....
OdpowiedzUsuńPisz Dziewczyno. To pogoda, to przejściowe.
OdpowiedzUsuńDeszcz w końcu przestanie padać. Zostaw oba blogi!
OdpowiedzUsuńDziewczyny kochane, rozpieszczacie mnie, ja po prostu chciałam zrobić "dwa w jednym", no ale skoro chcecie mieć 2 do czytania...
OdpowiedzUsuńAnonimowa osobo, walczącą własną piersią z powodzią- uchyl rąbka tajemnicy, kim jesteś? I napisz , czy udało się z ta powodzią.
Miłego, ;)
Popieram przedmówczynie-zostaw oba blogi!
OdpowiedzUsuńJa też się zawiesiłam ostatnio,mam wrażenie,że życie mi przecieka przez palce albo przestałam dostrzegać jego absurdy.A to tylko pogoda tak na mnie wpływa.Chce słońca!
Moje zdanie o blogach już znasz :) a szczęście jest wyjątkowo ulotna sprawą, jednak każdy je odczuwa raz na jakiś czas i to jest ważne. Deszcz nas dobije ale nie zabije więc walczmy o przetrwanie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKilka razy już trzymałam palec nad "likwidatorem" mojego pierwszego bloga, więc do porad się chyba nie nadaję :-))
OdpowiedzUsuńSzczęście...eh, to szczęście; lepiej nic nie mówić, żeby nie zapeszyć.
Witaj Srebrzysta, ja już też kilka razy byłam o krok od likwidacji, a potem było mi szkoda i to nie tyle własnych wypocin, co wypadnięcia poza orbitę osób, które dzięki blogowi poznałam wirtualnie.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Czarny, nie jestem pewna czy znam całość Twego poglądu na blogowanie. Ale generalnie z blogowaniem jak z żeglowaniem- niezbędne jest.
OdpowiedzUsuńMiłego, :)