Zmobilizowałam się i dokończyłam zająca. Nawet dodałam mu koszyczek
z sałatą. Możecie się ze mnie trochę pośmiać, bo zając wyszedł mi tak
trochę przypadkowo. Gdy zaczynam jakieś zwierzątko, zawsze zaczynam
od zrobienia głowy. Gdy postanowiłam zrobić misia grizli, zaczęłam od
zrobienia tułowia i dolnych kończyn. Potem wymodziłam łapy przednie i
zabrałam się za robienie łebka. I tu nieco zle obliczyłam ilość oczek i gdy
właściwie łepetyna była gotowa, za nic nie pasowała do tułowia- była za
mała. Musiałam zrobić nową głowę dla misia. Tym sposobem miałam jedną
niezbyt udaną główkę. Gdy ją nerwowo miętosiłam w rękach, złoszcząc się
na własną nieudolność, nieco zmieniłam jej kształt i pomyślałam, że można
z niej zrobić główkę dla zająca. Potem szybciutko zrobiłam uszy, umocowa-
łam oczka, zrobiłam nosek i wydziergałam tułów. Dziś dorobiłam resztę
i obdarowałam zająca koszykiem z sałatą.
Przed wielu, wielu laty lepiłam różne drobiazgi z modeliny i chcę wrócić
do tej zabawy. Na szczęście jest teraz wybór przeróżnych mas plastycznych.
Ostatnio, gdy byłam w Empiku buszowałam w artykułach do craftu.
Czułam się jak małe dziecko w sklepie z zabawkami. Najchętniej kupiłabym
wszystko.
Przeglądając blogi osób zajmujących się craftem zachwyciłam się różnymi
drobiazgami- dwa blogi są w moich linkach. Wystarczy gdy klikniecie na
"OOAK-moja pasja", a zobaczycie zupełnie niewiarygodne miniaturki niemo-
wląt i zwierzaczków. I koniecznie kliknijcie też na "by-giraffe" tam jest mul-
tum misiów, przy których moje to siermiężne sierotki. Oczywiście jest wiele
innych blogów z misiami i innymi zabawkami, ale te dwa mam w linkach.
Misie, zając i piesek są w środku wypchane pianką poliuretanową, a
wszystkie zabawki wylądują na choince u mojego wnuczka.
A ja postanowiłam zrobić mu małego misia, nieco większego od tych , muszę
tylko wpierw sobie narysować formę. Bo będzie to miś szyty z polaru, oczka
i nosek będą zakupione w sklepie z artykułami lalkarskimi. I będzie to miś
do prania, gdy małe łapki go wybrudzą.
Przyrzekam, że go pokażę, gdy zrobię.
Piękny niebieskooki! :)
OdpowiedzUsuńJak dobrze znam to uczucie, kiedy ma się ochotę wykupić cały sklep... Mnie nawet ze zwykłego papierniczego trudno wyjść. A jak kiedyś wybraliśmy się do Papierni w Dusznikach, to wydałam majątek na papier czerpany, który tam sprzedają. Ślubny się śmiał, że ja się w takich miejscach zachowuję, jak kolejkowicz w czasach kryzysu... :)))
Pozdrawiam Cię. :)
z niecierpliwoscia czekam na efekt lenistwa, skoro tak to nazywasz:) Dla mnie to niezwykla praca artystyczna, ktora zachwyca:)
OdpowiedzUsuńAnabell, to niesamowite co potrafisz "wyczarować" szydełkiem;)
OdpowiedzUsuńAle uroczy kroliczek! I wyglada jakby tyle co oberwal kwiatka. Fajnie go umiejscowilas do fotografii a wnuczek z pewnoscia bedzie mial wielka frajde.
OdpowiedzUsuńSerpentyna
kiedyś próbowałam zarabiać szzyciem miśków...odrzucili mi całą partię:( lewe ruki mam
OdpowiedzUsuńWitaj Akwarelio, teraz nawet papiernicze sklepy mają nas czym zainteresować.Ja to powinnam wchodzić do tych sklepów bez gotówki i bez karty.W tym Empiku brałam co chwilę coś do ręki piejąc z zachwytu i kątem oka widziałam,jak mój ślubny dostaje niemal zadyszki z niepokoju,że wykupię zawartość tych kilka regałów.A były cudne pastele i kredki akwarelowe i masy plastyczne i różne modeliny i arkusze gumy i tyle różnych przyborów......
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
P.S.
ten zając to mi się nawet podoba, choć nie wiem, czy aby zające są niebieskookie:))))
Iwo, mam nadzieję skonczyć wreszcie tę serwetę, więc pokażę na blogu.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Nivejko, jestem pewna,że gdybyś zobaczyła jak to się robi, to po kilku próbach też umiałabyś to zrobić.To tylko kombinacja półsłupków.Bardzo lubię robić szydełkiem, ale ma ono jedną wadę- nie da się w czasie szydełkowania oglądać TV lub czytać. Dlatego wolę robić na drutach.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Serpentyko, ten zając najbardziej mi się podoba z tych zwierzątek. Mam nadzieję,że maluchowi będzie też się podobał.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Beatko, sama jestem ciekawa jak mi miś wyjdzie. A dlaczego odrzucili? Mieli jakieś specjalne wymagania, których misie nie spełniały? Bo najważniejsze by oczka i nosek były umocowane w sposób arcy bezpieczny, by dzieciak ich nie mógł wydłubać lub wygryżć "na dzień dobry"
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Królik and co. to obłędna gromadka :-) Niesamowite jest to, że powstają z kawałka nitki... Rzeczywiście czary-mary. Tak trzymać, Anabell. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńUroczy zajączek! Że też jeszcze nie zjadł sałaty;) :)
OdpowiedzUsuńMiłego robótkowania. To wspaniałe zajęcie!
alElla
Oczęta ma ten zajączek prześliczne!
OdpowiedzUsuńI jak wnioskuję z wpisu, remanent w kredensie chwilowo nieaktualny z powodu misia :-) - czekam więc na kolejne fotki.
Pozdrawiam
Niestety nawet przy Twoich zdolnościach nie byłoby kiedy ba ciagle plączą mi się wnuki pod nogami hehe. Mamy umorusane gębusie po lodach z jagodami. Lato u nas !!
OdpowiedzUsuńMam bzika na punkcie sklepów z:
OdpowiedzUsuń- Firankami
-artykułami dla plastyków
- pasmanteriami
- lnem
i kwiatami
więc jeśli takowy znajduje się w pobliżu moja rodzinka odciąga mnie na różne sposoby.A ja i tak jakoś tam potrafię się przemknąć i coś przemycić.
Jjon, dziękuję za uznanie.Jak tak dobrze pomysleć to wiele rzeczy powstaje z czegoś, w gruncie rzeczy, banalnego.
OdpowiedzUsuńA jak Twoja robótka?
Miłego, ;)
alElluniu, pewnie jeszcze nie zdążył:))))
OdpowiedzUsuńBardzo lubię "robótkowanie".
Miłego, ;)
Srebrzysta, właśnie się przymierzyłam do rozrysowania formy na misia- już 3 razy się przymierzałam i - odpadłam, Chyba jednak jutro zabiorę się za kredens.Musze się jeszcze trochę przespać z tym projektem.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Gosiu,jest jeszcze jedno miejsce, w którym dostaje bzika- to Le Roy Merlin. Mąż się śmieje,że mnie to nawet gwozdzie są w stanie zaintrygować, a szpachelki zachwycić.
OdpowiedzUsuńI jest tam przeogromny dział a akcesoriami ogrodniczymi i roślinami i snuję się między tymi wszystkim donicami,skrzynkami, nawozami, nasionami z ogłupiałą ponoć miną, snując nierealne projekty założenia ogródka pod domem. Raz założyłam i wiesz, w klombie wyrosły mi pety i puszka po piwie.:)))
Miłego, ;)
Uleczko, wnuki to wielce rozczulające stworzenia, ale najlepiej gdy są w pewnym oddaleniu.Np. ok.1200 km, tak jak mój mały skarb.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Anabell, odrzucili, bo to były żle zrobione miśki, krzywe i w ogóle, ja sie do tego nie nadaję, umiem tylko skarpety na drutach:)
OdpowiedzUsuńJejku! Ale TY jesteś zdolna!
OdpowiedzUsuńChciałabym też wrócić do zabaw w robótki ręczne, ale tyle czasu spędzam na siedząco i przy komputerze, że potem marzę o ruszeniu czterech liter i już nie znajduję czasu na takie cuda.
Ale jak będę szukała natchnienia, to na pewno zajrzę do Ciebie! :)
Anabell, witam cię w gronie moich obserwatorów :-)))
OdpowiedzUsuńPobuszowałam trochę u ciebie i...
świetnie piszesz,
nie wieje nudą a moimi klimatami.
Pozdrawiam.
No to czekam z niecierpliwością wielką!Wszak ja kocham miśki!
OdpowiedzUsuńA zajączek cudny!
Beatko, a ja to jeszcze nigdy w życiu skarpet na drutach nie zrobiłam, bo jakoś nie pojęłam sztuki robienia na pięciu drutach.I podziwiam osoby, które to potrafią.
OdpowiedzUsuńWitaj Nieznajoma, może gdy nadejdą słotne dni uda Ci się powrócić do robótek ręcznych, zwłaszcza,że stwarzają one możliwość wyciszenia się i porozmawiania z własnym ja, co jest nam wszak niezbędne.
OdpowiedzUsuńDziękuję za uznanie.
Miłego,;)
Witaj Bronko, cieszę się,że zajrzałaś i dzięki temu wiesz, dlaczego "zakotwiczyłam" u Ciebie.Widać lubimy ten sam klimat:))))
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)
Witaj Neskavko, mam mały problem, jak zrobić mu głowę tak ,żeby tego szwu na mordce nie było widać. Albo może zmienią polar na futerko, bo wtedy szew nie będzie taki widoczny.
OdpowiedzUsuńW każdym razie muszę pogłówkować.
Miłego, ;)
Obejrzałam te cuda i podziwiam wszystkich za ich zdolności plastyczne i chęci, cierpliwość i pasję. Ciebie Kochana Anabell oczywiście przede wszystkim.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Nola
Nolu, to dopiero moje początki w tej dziedzinie.Mam nadzieję,że z czasem nabiorę wprawy.
OdpowiedzUsuńMiłego, ;)